Kto byłby najlepszy? Sam nie wiem, każdy ma swoje dobre i źle strony i sprawdza się najlepiej w czymś innym.
Jednak przyznać musiałem, że Roy byłby do tego zadania najlepszy, tylko czy będzie chciał to zrobić, wrócił do straży krewskiej i wcale nie musi chcieć nam pomagać.
Westchnąłem ciężko, musząc zastanowić się, na kogo postawić, może najpierw porozmawiać z Roy, jeśli on się zgodzi pomóc nam, to sprawa będzie znacznie prostsza, w innym wypadku będziemy musieli wymyślić coś innego, jestem natomiast dobrej myśli i wierzę w dobre serce mojego kolegi, który zawsze mi pomagał tak jak i ja mu.
– Porozmawiam z Roy i zobaczę, co da się zrobić, jeśli się zgodzi, a taką, mam nadzieję, to sprawa będzie znacznie prostsza, pytanie tylko, czy będzie miał na to czas, w straży królewskiej mają ostatnio sporo sprawa na głowie – Wyjaśniłem, nie mając problemu z poruszeniem tego tematu i poproszeniu go o pomoc, co jak co, ale na niego zawsze mogłem liczyć.
Daisuke kiwnął głową, myśląc nad czymś bardzo intensywnie.
– Myślisz, że mógłby ci odmówić? – Zapytał, podążając dobrze znaną nam drogą powrotną do koszar.
– Myślę, że jeśli miałby ku temu powód to jak najbardziej, nie jest zobowiązany mi pomóc, może to zrobić, ale nie musi – Odpowiedziałem, wzruszając przy tym swoimi ramionami, doskonale wiedząc, jak może to wyglądać.
– W porządku poczekamy i zobaczymy, ty z nim porozmawiaj, a później zobaczymy – Zgodził się ze mną, otwierając drzwi do sali treningowej, gdzie wspólnie weszliśmy do środka, przygotowując się do treningu.
Trening był bardzo przyjemny, a wszystko to dlatego, że miło było potrenować z mężem, z którym już od bardzo dawna nie trenowałem.
Musiałem oczywiście uważać na swoją siłę, abym przypadkiem nie zrobić mu krzywdy, bo niestety, ale w moim wypadku było to możliwe.
Po treningu myślałem, że wrócimy do domu, zapominając trochę o naszej wyprawie na magazyn, na szczęście mój cudowny mąż o tym nie zapomniał i nie omieszkał mi o tym przypomnieć.
Trochę byłem niezadowolony naprawdę, chcąc już wrócić do domu.
Niepocieszony ruszyłem za moim mężem do magazynu, mając szczerą nadzieję, że nic złego się nie wydarzy.
Daisuke skupił się na poszukiwaniu śladów, przy pomocy wzroku jakkolwiekby to nie brzmiało, gdy ja skupiłam się na zapachu, poszukując jakiegoś tropu.
I o ile wzrokowo nic nie dało się dostrzec, tak zapachów czułem naprawdę wiele, ruszyłem sam przed siebie za zapachem, który mnie najbardziej interesował.
Czułem, że coś było nie tak, metaliczny odór przypominający zapach krwi trochę mnie niepokoił, a jednocześnie przyciągał do siebie, co jak co, ale płynie we mnie krew dzikiego zwierzęcia, a więc takie zapachy podobają mi się najbardziej.
– Haru, gdzie ty idziesz – Daisuke zatrzymał mnie w drodze do jednego z magazynów, z których właśnie dochodził najostrzejszy zapach krwi.
– Idę sprawdzić magazyny przecież po to tu przyszliśmy – Odpowiedziałem, nie rozumiejąc, skąd to pytanie…
– Tak i mieliśmy chodzić razem, czy ty coś poczułeś, znalazłeś? – Zapytał, przyglądając mi się z uwagą, dostrzegając moje zainteresowanie konkretnym magazynem.
– Nie znalazłem nic, ale czuję zapach krwi, którego nie czuję się bez powodu – Wyjaśniłem, odczuwając wielką chęć skosztowania tej krwi, co nie było rozsądne, natomiast w tej chwili mój mózg nie pracował zbyt rozsądnie, a to zdecydowanie niedobrze, byłabym, tylko nie zrobił niczego głupiego.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz