Trochę nie tego się spodziewałem, anioły zakochują się na całe życie? Znaczy, coś mi się obiło o uszy, ale sądziłem, że zostaje to przy jednej osobie, a nie przechodzi z wcielenia na wcielenie. Ta osoba, w której on się zakochał, nie żyje już od dobrych dwudziestu lat, jak nie więcej. Będąc aniołem na pewno byłem inny, niż kiedy byłem człowiekiem, chociaż też na pewno bliżej było mi do mojego ludzkiego wcielenia niż teraz. Będąc demonem całkowicie odbiegam od wszystkiego, chociaż i tak jestem wyjątkowo łagodny jak na demona, i którego to wysłannika z piekieł bym nie spotkał, nazywany jestem zdrajcą, bo bronię anioła. Mój cel jednak zawsze będzie niezmienny, póki żyję, zapewnię rodzinie bezpieczeństwo przed każdą złą istotą.
– To tak czy siak nie powinno działać na mnie. Nie jestem tym Soreyem, w którym zakochałeś się dawno temu – zauważyłem, poprawiając jego włosy, które były tak mięciutkie, gładziutkie i pachnące. Dawno nie miałem ich w dłoniach... tęskniłem za nimi strasznie.
– Jednak to dalej jest twoja dusza. Jest już strasznie... przekształcona – wyjaśnił, na co zmarszczyłem brwi.
– Dusza? Myślałem, że demony nie mają dusz – odezwałem się, trochę nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
– Nie mają, ale ty jesteś bardzo wyjątkowym przypadkiem. Narodziłeś się jako człowiek, kiedy umarłeś twoja dusza uciekła z nieba i z powrotem znalazła się na ziemi, dzięki czemu jakimś cudem zostałeś aniołem. I później, z tą samą duszą, upadłeś, stając się demonem, i ta dusza dalej w tobie tkwi. Nie kojarzę jakiegokolwiek takiego przypadku, i dziadek zresztą też nie. Żadna ludzka dusza jeszcze tyle przeszła, jak ta twoja. Żadna dusza jeszcze nigdy nie opuściła nieba, tak właściwie, bo i po co? Miałeś tam wszystko, co dusza zapragnie, dosłownie i w przenośni, a ty postanowiłeś wrócić tutaj na ziemię, gdzie znów możesz zaznać cierpienia – wyjaśnił, ale dalej było to dla mnie jakieś dziwne. Czyli dalej miałem w sobie duszę... Pewnie jest strasznie zniszczona, ale jest. I nie za bardzo wiem, co mi ona daje, i czy dalej ją chce, no ale już póki jest, to niech sobie będzie, nie przeszkadza. Chyba.
– Wróciłem, bo ty nie dawałeś sobie rady, i byłeś o krok od przepaści. Tak mi się teraz wydaje. No i na pewno nie miałem tego, czego dusza zapragnie, bo pragnąłem ciebie, a tego tak nie było – odparłem zgodnie z prawdą. Gdybym trafił do piekła, i z niego bym się wyczołgał, gdyby mnie potrzebował, ale na razie widzę, że tylko bardziej go niszczę.
– Twoja miłość jest niesamowita – wyznał, ale nie zgodziłbym się z nim.
– To normalna, prawdziwa miłość, chociaż teraz wydaje mi się, że jest trochę mniej normalna, a bardziej destrukcyjna, i nie do końca pewny jestem, czy jest się z czego cieszyć – przyznałem szczerze, patrząc przez okno, za którym panowała ciemność. Wypije tylko ten napój, który mu przygotowałem, i znów wróci do łóżka. Albo do balii wypełnionej wodą, wszystko zależeć będzie od tego, czego będzie chciał. Póki ten demon gdzieś się tam czai, nawet z Banshee przy boku nie może chodzić nad jezioro.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz