poniedziałek, 16 września 2024

Od Daisuke CD Haru

 Obudziłem się wczesnym rankiem, nie do końca z tego powodu zachwycony. Skończył się miesiąc miodowy, pora wrócić do pracy. Od razu też obudziłem Haru, który powiedział mi swoje standardowe „jeszcze pięć minut”... jak spóźnimy się przez niego, to będzie tylko i wyłącznie jego wina, a ja go bez śniadania nie wypuszczę. 
Wiedząc, że dalsze leżenie nic mi nie da, zacząłem się ogarniać. Do śniadania miałem jeszcze pół godziny, dlatego ruszyłem do łazienki, gdzie wziąłem szybką kąpiel, wykonałem pielęgnację całego ciała i twarzy, ułożyłem włosy i oraz się ubrałem. Wiedząc, że za kilkadziesiąt minut będę musiał założyć na swoje ciało zbroję, wybrałem rzeczy proste; ciemnobrązowe, prawie że czarne, opinające, wiązane spodnie oraz granatową koszulę, która także przylegała do mojego ciała. I poza ważnymi dla mnie pierścionkami, czyli piękną obrączkę oraz równie śliczny pierścionek zaręczynowy, nie miałem żadnej biżuterii, czy innych dodatków. Przeglądając się w lustrze śmiało mogłem stwierdzić, że tak prosto i zwyczajnie to ja dawno ubrany nie byłem. Brakowało mi tutaj czegoś, jakiegoś dodatku. Może gorsetu, który podkreśliłby mi talię. Albo może jakiegoś fikuśnego wiązania. Ta stylizacja była zbyt prosta jak na mój gust, a skoro ja tak czułem, to faktycznie była beznadziejna. Może jednak przesadziłem z tą prostotą i grzesznością...? Może zbroja sprawi, że będę wyglądał nieco lepiej. 
– Haru, śniadanie przyszło, a jeszcze musisz się doprowadzić do porządku przed wyjściem – powtórzyłem kolejny raz, kiedy przyszła służąca. Kiedy będę dzisiaj rozmawiać z szefem na temat mojej rezygnacji poproszę, by zmienił mu te godziny pracy na nieco późniejsze. Już dwie godziny do przodu zrobią mu dużą różnicę, a dalej po pracy będzie miał dla siebie i dla mnie mnóstwo czasu. 
– Jeszcze... – zaczął, ale ja nawet nie chciałem tego słyszeć. To była gruba przesada. 
– Jeżeli zamierzasz mi w tym momencie powiedzieć, że jeszcze pięć minut, to będziesz spać na kanapie przez najbliższy tydzień, a o brzoskwiniach to będziesz mógł zapomnieć – zagroziłem, mając serdecznie dosyć jego wiecznego przeciągania. 
To zadziałało. Haru z niechęcią podniósł się do siadu, przeciągając się leniwie i przeczesując włosy palcami. Jego ruchy były spokojne, a on sam zachowywał się, jakby nic się nie działo. Już nieco zły na niego zmrużyłem oczy i skrzyżowałem ręce na piersi, nie spuszczając z niego wzroku. Oj, grabi sobie, i to mocno. 
– Ślicznie wyglądasz, kiedy się złościsz – uśmiechnął się do mnie, kiedy już obejrzał sobie mnie od stóp do głowy. 
– A teraz pora na ciebie, masz piętnaście minut do wyjścia – burknąłem zły, dostrzegając zaraz zmieniający się wyraz twarzy. 
– Co? Ale jak... cholera – i nagle Haru znalazł siły, bo w łazience znalazł w trzy sekundy. Jak się przez niego spóźnimy, osobiście go zamorduję. 
– A ty co, jeszcze głodna? Czy chcesz się poprzytulać? – spytałem, biorąc na ręce Damę, która kręciła się pod moimi nogami. Na razie chyba Ametyst zaakceptowały, z czego się cieszyłem. Ostatnie, czego mi brakowało, to tego, by kociaki się ze sobą pokłóciły. I spóźnienia do pracy. Co prawda, długo tam nie popracuję, ale ja bardzo spóźniać się nie lubię. W najgorszym wypadku możemy wziąć konie, ale póki podkowy nie zostaną im zmienione, wolałbym ich nie męczyć. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz