poniedziałek, 16 września 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nie uważałem, a żebym powinien skupić się na sobie przecież mi nic nie jest, moje ciało jest chłodne, a jedynie co mi dokucza to zmęczenie, nie potrafiłem spać bez niego, ale przecież nie o mnie teraz chodzi, skupiam się na nim, a nie na sobie, bo kocham go, i to on jest dla mnie ważny, a nie ja sam.
– Mi nic nie jest to twoje ciało nie powinno być zimne – Zauważyłem, martwiąc się o niego, kocham go, i to normalne, że myślę tylko o nim.
– Oczywiście, już cicho idź spać – Uciszył mnie, głaszcząc po plecach, dając mi jasno do zrozumienia, że nie chcę już o tym rozmawiać, a więc co miałem zrobić? Musiałem pójść spać.
Zamknąłem grzecznie oczy bardziej wtulając w jego ciało powoli, odpływając, nie mając siły więcej walczyć, najwidoczniej byłem zacznie słabszy, niż nawet podejrzewałem.

Obudziłem się kilka godzin później, a wywnioskować to mogłem po ciemności za oknem, które wszystko mi wyjaśniało.
Rozciągnąłem leniwie swoje mięśnie, podnosząc do siadu, dostrzegając jeden malutki fakt, mojego męża nie było, a to nie do końca mi się podobało.
Podniosłem się niechętnie z łóżka, opuszczając sypialnie w poszukiwaniu Soreya.
– Miki już nie śpisz? To dobrze, przygotowałem ci coś dobrego, coś, co bardzo lubisz – Był tajemniczy co świetnie mu szło, natomiast ja już wiedziałem, co takiego kryje się za tą tajemniczością.
– Masz na myśli coś słodkiego? – Zapytałem, zerkając mu przez ramię, dostrzegając kubek z gorącym napojem, bo to przecież nie tak, że od razu po wejściu do kuchni poczułem ten piękny zapach, który tak bardzo kochałem.
– Ależ ty jesteś mądry owieczko – Ucałował mnie w czoło podając mi gorący napój, którego od razu się napiłem, mrucząc cicho pod nosem, panie ależ ten napój jest pyszny.
– System się jak mogę – Odpowiedziałem, słodko się do niego uśmiechając, stając na palcach, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. – Wiesz co? – Zacząłem, odstawiając kubek na bok, chwytając jego dłoń, którą kochałem, tak jak całe jego ciało.
– Nie wiem, natomiast jestem pewien, że zaraz mi powiesz, co takiego masz na myśli – Miał rację, zaraz mu powiem, a to, co mu powiem myślę, że w cale go nie zaskoczy.
– Mam takiego mądrego męża – Zaśmiałem się cicho podgryzając jego dolną wargę. – Kocham cię jak nikogo innego na tym świecie – Wymruczałem, patrząc głęboko w jego oczy.
– Ja ciebie też kocham, chociaż nie rozumiem, dlaczego, powinieneś już dawno mnie wyrzucić – Oczywiście jego zdaniem powinienem to zrobić, natomiast ja nie mogłem tego zrobić, kocham go, i to się już nigdy nie zmieni.
– Sorey ja nie mogę tego zrobić, moje serce by mi pękło, my anioły zakochujemy się raz w swoim życiu, wybrałem ciebie i już nie ma odwrotu, nigdy nie chciałem z ciebie zrezygnować, kochałem cię od zawsze i kochać będę bez względu na to, co postanowisz – Wytłumaczyłem, patrząc mu prosto w oczy.
– Chcesz mi powiedzieć, że już nie ma odwrotu? Nie możesz mnie Zostawić? – Zapytał, nie tego się spodziewając.
– Mogę, ale jeśli to zrobię już zawsze będę cierpiał, dlatego nie chcę tego robić, zresztą, nawet gdybym mógł nic by tego nie zmieniło – Przyznałem, wtulając się w jego ciało nie chcąc tego zmieniać, jest mój ja jestem jego noc tego już nie zmieni.

<Pasterzyku? C;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz