Byłem zaskoczony, i to bardzo pozytywnie zaskoczony takiego przyjemnego rozpoczęcia dnia się raczej nie spodziewałem, nigdy nie jest tak chętny do robienia mi dobrze, a przynajmniej nie z rana, wręcz przeciwnie zawsze pośpieszał mnie i każe się ruszać. A dziś no tak moglibyśmy rozpoczynać dzień zdecydowanie częściej.
Mimo jego powolnego działania nie narzekałem, naprawdę zadowolony z jego czynów czującego gorąco przebiega po całym moim ciele. Oj, tak on zdecydowanie wie, jak mnie zaspokoić.
Czując nadchodzące spełnienie, zacisnąłem dłonie na ramionach w hotelach, nie chcąc przyciskać głowę mojego męża, wiedząc, jak bardzo tego nie lubi, a mimo to nie wyjął go z ust, połykając wszystko to, czym go obdarowałem.
Daisuke wyjął z ust mojego przyjaciela, oblizując swoje wargi, unosząc swoją głową ku górze.
– Zadowolony? – Zapytał, podnosząc się z kolan, przyglądając mi się uważnie.
– Oj tak, i to bardzo, zaskoczyłeś mnie, i to pozytywnie mógłbyś tak częściej mnie zaskakiwać – Stwierdziłem, szczerząc się do niego jak głupi do sera.
Mój mąż prychnął cicho, przewracając swoimi oczami.
– Chciałbyś, na takie rzeczy też trzeba sobie zasłużyć – Stwierdził, kierując się do łazienki, pozostawiając mnie samego.
Szczerze przyznam, dla takiej przyjemności jestem w stanie zrobić wszystko, aby sobie zasłużyć, chociaż, może gdyby miało być to codziennie, w końcu by mi się to znudziło, a przecież nie o to też chodzi, to ma być część przyjemna, a nie prędzej czy później nużąca, a tak by było, gdybyśmy robili to codziennie.
Czekając grzecznie na mojego męża Wstałem z fotela, zabierając swoją torbę, w której to wszystko było już przygotowane, czekając tylko na mnie.
Daisuke wrócił do mnie po kilku minutach gotowy do opuszczenia domu.
– Możemy już iść? – Zapytał, po wyjściu z łazienki, podchodząc do mnie, a był upewnić się, że wszystko mam i możemy opuścić spokojnie rezydencje.
– Tak, ja już dawno jestem gotowy i czekam tylko na ciebie – Przyznałem, przeglądając mu się uważnie, lubiąc obserwować jego śliczną twarz.
– Tak jak ja zawsze czekam na ciebie – Stwierdził, ruszają w stronę drzwi. – Idziesz? – Usłyszałem jego głos, który kierował się prosto do mnie.
– Tak, tak już idę – Odpowiedziałem, ruszając za moim mężem prosto do koszar, gdzie mieliśmy rozpocząć jak co dzień naszą pracę.
Od razu, gdy tylko dotarliśmy do pracy po przebraniu się w bardziej służbowe ubrania, ruszyliśmy w miejsce, które wczoraj zostało mi podane przez jednego obywatela.
W miejscu, do którego przybyliśmy, nie było, cisza, spokój, tak jakby nigdy nikogo tutaj nie było, czyżby wprowadzono mnie w błąd? A może ktoś wcześniej powiedział im o naszym przyjściu, dlatego ich tu nie ma? Tego nie wiem, ale warto przyglądać się temu miejscu, tak aby myśleli, że już sobie odpuściliśmy.
– Chyba zostali poinformowani o naszym przybyciu – Stwierdziłem, rozglądając się uważnie po otoczeniu, wyostrzając swoich węch, który mógł pomóc mi trochę w tej sprawie.
Niestety nie czułem nic, nie było tu nikogo w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin, chyba musimy przyglądać się na miejscu z daleka, tak aby nie wiedzieli, że gdzieś tu jesteśmy. – Rozejrzyjmy się po mieście, zróbmy kilka kółek, wróćmy do koszar, wykonajmy naszą papierową robotę i wróćmy tu przebranie w swoje prywatne ubrania co ty na to? – Zaproponowałem, uważając, że to najlepszy pomysł.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz