Na jego słowa westchnąłem cicho, oczywiście, że nie mógłby po prostu przyjąć mojego komplementu. Nie byłby przecież sobą, a przyznam, miło by mi było, gdyby raz zgodził się z moimi słowami i stwierdził, że jest mądry. Ja nie rzucam słów na wiatr, i jeżeli ja coś takiego uważam, to musi być to prawda. Nie rzucam pustych komplementów, by się komuś przypodobać. Zresztą, samoakceptacja to bardzo ważny krok w osiągnięciu szczęścia, i im szybciej zaakceptuje fakt, że jest mądry, tym lepiej dla niego.
– Dla odmiany mógłbyś mi przyznać rację w tej kwestii, byłoby mi miło – westchnąłem cicho, zerkając na drzwi zakładu kuśnierskiego. Oby ten chłopak nie wplątał się w nic głupiego, bo drugi raz na moje dobre serce nie będzie miał co liczyć. Wiedziałem, że Roy miał rodzinę, więc może nie chciał nam powiedzieć więcej, bo się o nią bał. Jeżeli tak, to nawet tym bardziej powinien nam powiedzieć, byśmy mogli działać i wyciąć te chwasty, nim pochłoną całe miasto.
– Ale wtedy bym skłamał, a kłamanie nie jest fajne – odpowiedział głupkowato, a ja już straciłem wszelką ochotę na kontynuowanie tej rozmowy.
– Nieważne. Wracamy do koszar? – zaproponowałem, zerkając na słońce, które powoli chyliło się ku zachodowi. W sumie, to nasza zmiana na dzisiaj się już skończyła. I kiedy to zleciało...? Niewiele dzisiaj zrobiliśmy, a dzień się już kończył. Ponoć uciekający czas jest pierwszą oznaką starości. Ta myśl nie jest bardzo przyjemna.
– A ten magazyn? Nie sprawdzamy go? – zapytał, na co pokręciłem głową.
– Tam zajrzymy, jak będziemy wracać, i tak mamy po drodze. No i też nie masz swojej torby przy sobie, a do niej spakowałem ci ubrania, jakby się przypadkiem przydały – zasugerowałem, nie wykluczając tego, że jego inna forma się nam przydać. Oczywiście wolałbym jej unikać, im mniej rozprutych ciał, tym lepiej dla Haru oraz mojego żołądka, no ale z dwojga złego lepsze to niż śmierć. Skoro mamy możliwość korzystania z wilczych aspektów Haru, to przecież należy z nich korzystać. Bylibyśmy głupcami, gdybyśmy tego nie robili.
– Pomyślałeś o wszystkim dzisiaj chyba – odpowiedział, będąc chyba pod wrażeniem, co mnie lekko zaskoczyło. Nie zrobiłem przecież nic takiego.
– Z twoją przypadłością to normalne, że zawsze należy mieć pod ręką nowe rzeczy – przyznałem, wzruszając ramionami.
– Ja tam o tym nie pomyślałem – przyznał, co mnie akurat nie dziwiło. Na szczęście od tego miał mnie. Swoją drogą, należało mu zrobić zakupy, ale po kilka takich samych rzeczy, by mieć do pracy te kilka kompletów.
– Od takich trywialnych rzeczy masz mnie. W innych przypadkach musisz liczyć na siebie. Teraz się zastanawiam... Który z chłopaków będzie najlepszy do obserwowania Roya? – spytałem, zerkając na niego, w oczekiwaniu na jego zdanie. On jednak znał ich wszystkich znacznie dłużej ode mnie, więc zna lepiej ich umiejętności. Ja nawet nie miałem za specjalnie okazji, by z nimi popracować. Przez miesiąc miałem Kamei'a za partnera, bo Haru miał połamane żebra, no i odrobinę szkoliłem Ryu, no ale to bardzo mało. W tej kwestii lepiej zdać się na jego propozycję, albo też osąd szefa, on przecież też musi zgodzić się na odstąpienie jednego człowieka.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz