Pozwoliłem mu na wszystko, na co tylko chciał, przymykając swoje oczy, nie mając nic przeciwko temu, by zajął się całkowicie moim ciałem. Ostatnia chwila relaksu przed zajęciem się papierami... no, prawie ostatnia. Jeszcze nasza wspólna kolacja, a po tym on może pójść spać, a ja zabiorę się za papiery. Będę znów musiał przyzwyczaić się do tej papierkowej roboty... dlatego nie mogę za długo nic nie robić, bo potem mi się nic nie chce, a robota się sama nie zrobi.
Zamruczałem cicho czując, jak zaczyna masować moją skórę głowy, a następnie schodzi do karku i ramion, również nie oszczędzając im masażu. Nie sądziłem, że moje mięśnie po podróży są tak spięte, i potrzebują masażu.
– Pachniesz cudownie słodko – usłyszałem przy swoim uchu.
– Dbam o to, by dobrze pachnieć, ale nie określiłbym, że pachnę słodko – stwierdziłem, odchylając głowę. Te wszystkie istoty z wyczulonym węchem mają naprawdę jakieś dziwne określenia, jak chodzi o mój zapach. Słodki zapach... oni chyba jacyś upośledzeni są.
– Cóż mogę ci powiedzieć, pachniesz jak jakieś... brzoskwinie – stwierdził, na co zmarszczyłem brwi. Takiego komplementu to ja się nie spodziewałem od niego usłyszeć.
– Brzoskwinie? Jak kwiaty brzoskwini? Czy owoce? – spytałem, odwracając na chwilę głowę w jego stronę.
– Jak owoce, oczywiście. I to by się zgadzało, bo twoja pupa ma dokładnie taki kształt – stwierdził, na co parsknąłem śmiechem. Wiele komplementów słyszałem o moich pośladkach, ale to, że wyglądają jak brzoskwinie, to mi się jeszcze nie zdarzyło.
– Ty to dopiero masz dziwne skojarzenia – wyznałem, opierając głowę o jego klatkę piersiową.
– Cóż mogę rzec, jestem prostym człowiekiem i mówię to, co widzę, a widzę piękne ciało, idealne w każdym calu – odpowiedział, tuląc mnie do siebie.
– Kiedyś było lepsze – stwierdziłem, cicho wzdychając. I mięśnie były lepiej zarysowane, i skaz żadnych nie miało, i było młodsze, i wytrzymalsze, i po prostu lepsze. – Dziękuję za kąpiel – odpowiedziałem, odwracając się w jego stronę, by móc ucałować jego wilgotny policzek.
– Dla ciebie wszystko – stwierdził, uśmiechając się szeroko.
– Umyj się porządnie, ja zajmę się naszą kolację – poprosiłem, podnosząc się na równe nogi.
Kierując się w stronę ręcznika, doskonale czułem wzrok Haru wbity w moje ciało. Brzoskwinki, tak? Będę miał to na uwadze. Wytarłem dokładnie swoje ciało, nałożyłem na nie balsam, a następnie założyłem na swoje ciało tylko i wyłącznie szlafrok, i tak nie mając za bardzo wyjścia, nie wziąłem ze sobą żadnych ubrań, a szlafrok wszystko zakrywa. Zresztą, byłem u siebie, więc czułem się bardzo swobodnie.
Kiedy służąca przyniosła nam kolację, podałem jej listę z zadaniami do zdobienia, między innymi zamówienie moich nowych ziółek, a także zaniesie perły do złotnika, coby coś mi z tego wyczarował. Skoro Haru tyle godzin poświęcił na to, by mi ją złowić, to będę już zawsze ze sobą ją miał. Jeszcze tylko nie do końca wiem, w jakiej postaci.
– Seksownie wyglądasz w tym szlafroku – usłyszałem za sobą głos męża, podczas kiedy ja w oczekiwaniu na jego powrót zacząłem sobie trochę segregować dokumenty.
– Tak uważasz? I nie przeszkadza ci to, że moje ciało tak zakryte jest? – spytałem, zarzucając mu ręce na szyję i uśmiechając się do niego niewinnie, tak przed kolacją i pracą chcąc się trochę z nim podroczyć.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz