Doceniałem to, że Haru rwał się do tego, by mi pomóc, ale nie było nic, w czym mógłby mi pomóc, a ja dzisiaj nie miałem za dużo czasu i cierpliwości, by wprowadzać go w podstawy. Jak już te najpilniejsze sprawy pozałatwiam, to wtedy go będę mógł powoli wdrażać w podstawy. I jak już go wyszkolę, to będzie mi pomagał, o ile oczywiście będzie miał na to ochotę. Do niczego go zmuszać nie zamierzałem, były to moje obowiązki, a nie jego, on niech się zajmuje bezpieczeństwem tego domu.
Siedziałem przy biurku do blisko północy, a i tak jeszcze trochę mi zostało do uzupełnienia. Jutro półgodziny, może godzinka, i będę miał chwilowy spokój. Najchętniej teraz bym to uczynił, ale oczy same mi się zamykały, a jednak przed tą szóstą trzeba było wstać. Pochowałem więc wszystko na swoje miejsce, pogasiłem świeczki i wróciłem cicho do sypialni. Byłem przygotowany na to, że Haru będzie spać, ale nie w takiej pozycji; zasnął na łóżku, z książką w rękach i tych samych ubraniach. Przysnęło się mu mocno... czekał na mnie, czy po prostu mu nagle mu się oczy zamknęły? Miałem nadzieję, że to drugie. Nie chciałbym, by na mnie czekał, to nie było tego warte.
Podszedłem więc do niego, zdjąłem kociaki z jego ciała i delikatnie zacząłem potrząsać jego ramię.
- Hej, Haru. Wstawaj, trzeba się umyć – mówiłem cicho i łagodnie pamiętając o tym, jak bardzo marudził na to, że go budzę brutalnie. Z biegiem czasu przyznać muszę, że te brutalne budzenia były najbardziej skuteczne. Tylko później chodził cały nabuczony i mnie ignorował. A ja bardzo nie lubię, jak byłem ignorowany. – Przygotuję kąpiel, widzę cię niebawem w łazience – dodałem, kiedy jego oczy otworzyły się w końcu, chociaż niechętnie i ledwo, no ale otworzył. Sens moich słów do niego dotarł, i mogę się zabrać za przygotowanie kąpieli.
Ucałowałem go w czoło i udałem się do łazienki, gdzie powoli przygotowałem wodę w balii. Specjalnie nie spieszyłem się, łącząc nuty zapachowe, dbając o to, by wszystko ładnie się ze sobą łączyło, by piana była cudowna, i woda idealna... no a Haru jak nie było, tak nie ma. Wróciłem więc do sypialni i co? I zasnął. Ponownie. Gdyby się tak nie fochał za brutalne budzenie, już w tej chwili leżałby na ziemi.
Podszedłem więc do łóżka, by następie usiąść okrakiem na biodrach mojego męża. Coś tam sobie wymamrotał przez sen, ale żadnej większej reakcji. Zdecydowałem się na krok dalej i położyłem dłonie na jego klatce piersiowej, delikatnie przy tym kręcąc biodrami, ocierając się tym samym pośladkami o jego przyjaciela. No i to podziałało cudownie, Haru zaraz się uśmiechnął, położył dłonie na moich biodrach i otworzył oczy, szczerząc się głupkowato. Dalej jego spojrzenie było jednak lekko zamglone, zatem do końca się nie przebudził.
- Chyba jeszcze śnię, bo widzę anioła – palnął głupio, a ja nie wiedziałem, jak powinienem na to zareagować. Mam się śmiać, czy płakać, bo to brzmiało dosyć słabo. Okropnie wręcz.
- Też bym chciał już śnić, bo wcześnie muszę rano wstać, dlatego wstawaj, trzeba się umyć – pospieszyłem go, chcąc wstać z jego bioder, ale dłonie dalej były na mnie mocno zaciśnięte. – Możesz mnie puścić, bardzo proszę? Na takie rzeczy przyjdzie czas – poprosiłem, patrząc na niego wyczekująco.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz