wtorek, 17 września 2024

Od Haru CD Daisuke

Musiałem naprawdę się spiąć, aby nie spóźnić się do pracy i zjeść śniadanie, bez którego wyjść nie będę mógł, tak jakby robiło mi to dużą różnicę mógłbym zjeść później nie byłam głodny ani chętny do spożywania posiłku samego rana…
Byłem gotowy do opuszczenia domu, a samo przygotowanie się do drogi zajęło mi maksymalnie pięć minut, nie musiałem aż tak się śpieszyć, ani nawet wstawać wcześniej, bo i tak zdążyłem, co prawda zdążyłem, dlatego że spiąłem wszystkie swoje mięśnie, ale czy to trzeba podkreślać? To tylko taka mała nieistotna sprawa.
– No nareszcie siadaj piec i ruszamy w drogę – Pośpieszył mnie, rzucając mi pełne niezadowolenia spojrzenie, w którym nie dało się kłócić.
– Już, już spokojnie przecież zdążymy – Uspokoiłem go, a przynajmniej miałem nadzieję, że to zrobiłem, bo nie chciałem, aby się na mnie złościł, a przynajmniej nie za taką błahostkę.
– Skup się lepiej na jedzeniu, a nie gadasz – No i był zły, no nic tym zajmę się po powrocie z pracy, a jak na razie faktycznie skupię się na jedzeniu, aby jak najszybciej opuścić dom, nie chcę drażnić go jeszcze bardziej.
Posiłek zjadłem najszybciej, jak tylko mogłem, wychodząc z domu wraz z mężem minutę przed wyznaczonym przez niego czasem, uf a to oznaczało, że na spokojnie dotrzemy do pracy, a on nie będzie na mnie psioczył.
– Zdążyliśmy – Przerwałem ciszę, która panowała u nas podczas całej wędrówki do pracy, widząc, że mój mąż nie ma ochoty na rozmowę ze mną.
– Tak na ostatnią chwilę. A gdybyś wstał od razu, tak jak ci kazałem gonitwa nie byłaby potrzebna, zaoszczędziłoby nam to stresu i niepotrzebnej złości – Mruknął, wchodząc do szatni, w której to musieliśmy przebrać się jak zawsze w swoje bardziej służbowe ubrania chroniące nas przed wszelakim niebezpieczeństwem, jeśli jakiekolwiek, by się w ogóle zjawiło. Tak sobie myślę, że w tym mieście największym zagrożeniem jestem ja sam, o ile nikt większy i groźniejszy się tu nie pojawi, ale jak na tę chwilę trochę mało prawdopodobne.
– Za bardzo się tym wszystkim przejmujesz. I za bardzo złościsz, a przecież wiesz, że złość piękności szkodzi, a ja bardzo bym nie chciał, żeby twoja piękna buzia na tym straciła – Stwierdziłem, nie mówiąc przecież nic złego sama prawda, a więc dlaczego w odpowiedzi spotkało mnie spojrzenie, które ewidentnie chciało mnie zabić, a ja nie rozumiałem, dlaczego, co tym razem źle powiedziałem? Czasem naprawdę nie rozumiem jego podejścia, zachowuje się trochę jak kobieta, a ja z kobietami nigdy nie miałem za wiele do czynienia no może poza moją przyjaciółką, ale ona nigdy nie zachowywała się tak jak czasem zachowuje się mój mąż, i to chyba właśnie dlatego nie potrafię czasem go zrozumieć.
– Lepiej się już nie odzywaj – Burknął, a ja zrobiłem to, co chciał, czując, że nie ma więcej sensu z nim rozmawiać, ewidentnie wstał dzisiaj lewą nogą.
Zebranie, omówienie pewnych szczegółów to wszystko znów było nudne, a jedyne, co najbardziej mnie interesowało to praca w terenie, niespecjalnie chciało by mi się siedzieć w środku, nawet jeśli na dworze było nieprzyjemnie, ja doskonalę sobie poradzę, a mój mąż, jeśli nie będzie chciał ruszyć ze mną w teren zawsze może zostać w biurze, chociaż to na pewno jeszcze bardziej, by mu się nie spodobało, a przynajmniej tak mi się wydawało, choć decyzja i tak należy do niego…

<Paniczu? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz