czwartek, 19 września 2024

Od Mikleo CD Soreya

Spojrzałem na męża, marszcząc brwi, a to niby, dlaczego miałbym się nim nie opiekować? Przecież jest moim mężem i zawsze będę o niego dbał, nawet jeśli mu ten pomysł się nie podoba, nie może być tak, że tylko on się mną opiekuje to działa w obie strony, bo obie strony się kochają.
– Proszę cię, przestań, już nic nie mów – Mruknąłem w jego stronę, nim znów skupiłam się na naszych dzieciach. – Bardzo proszę, uważajcie na siebie i nie róbcie żadnych głupot, pozostańcie w domu, aż nie wrócimy, a gdy wszystko będzie już dobrze, wszystko wróci do codzienności – Miałem nadzieję, że nasze dzieci nie zrobią niczego nieodpowiedzialnego, w końcu są bardzo mądre tylko bardzo uparte i lubiące stawiać na swoim, a to akurat mają po mnie i nie uważam, aby było to coś dobrego, ale jednocześnie nie jest to też coś bardzo złego, potrafią wstawiać na swoim, a to się ceni.
– Dobrze mamo, dobrze tata obiecujemy, że nie zrobimy niczego głupiego – Obiecali, a ja naprawdę im uwierzyłem, dobrze wiedzą, jaka jest sytuacja i mam nadzieję, że nas nie oszukują, nie chciałbym jeszcze martwić się o nich, kiedy wiem, co nas czeka.
– Skoro wszystko mamy już wyjaśnione zabieram mamę i ruszamy na spotkanie z demonem, a wy macie być grzeczni – Sorey uchwycił moją dłoń, opuszczając wspólnie dom w poszukiwaniu demona, który dobrze się przed nami ukrywał.
I aby znaleźć go lub chociaż wyczuć musieliśmy wzbić się w powietrze, szukając go wzrokiem, jednocześnie starając się go wyczuć, aby dopaść najszybciej, jak się tylko da.
Udało się nam go znaleźć po dłuższym czasie i o losie jak długo trzeba było go szukać, nim udało nam się go dopaść.
– Długo zajęło wam odnalezienie mnie, myślałam, że jesteście bardziej bystrzy – Demon zadrwił z nas, gdy tylko go spotkaliśmy, tak jak podejrzewałem, czekając na nas.
– Jeszcze wyplujesz te słowa – Syknął Sorey gotów zaatakować demona i tylko moja chłodna dłoń, która uchwyciła jego rękę, powstrzymała go przed tym zachowaniem.
– Nie rób tego, on chce, abyś go zaatakował – Uspokoiłem go, dostrzegając uśmiech na twarzy demona.
– Ależ ten twój anioł jest mądry, chętnie się nim zajmę, gdy będzie już po tobie – Zadrwił specjalnie, drażniąc mojego męża, aby ten zaatakował.
Musiałem ścisnąć mocniej dłoń mężczyznę, aby powstrzymać go przed zrobieniem czegoś głupiego, musi myśleć nie dać ponieść się emocją, bo one w tej sytuacji w ogóle mu nie pomogą.
– Wystarczy tej zabawy pora komuś porachować kości – Demon postanowił ruszyć w naszą stronę, chcąc nasz zaatakować.
– Wypowiedź moje imie – Rozkazałem, a Sorey mimo niezadowolenia z powodu mojego tonu głosu zrobił to, co powiedziałem, wypowiadając moje prawdziwe imie, które wcześniej podczas pospisywania paktu mu zdradziłem.
Szczerze przyznam, połączenie się z nim po tak długim czasie było niesamowitym uczuciem, to prawda jego energia była znacznie silniejsza niż za czasów jego ludzkiego wcielenia.
Demon nie zdążył nas zaatakować, bo już nasza moc uderzyła w niego, odpychając od nas, powodując łamanie przez niego kilku biednych niczemu niewinnych drzew.
– Dobrze się czujesz? – Usłyszałem zmartwiony głos mojego męża.
– O mnie się nie martw, wszystko jest ze mną dobrze, skup się na nim, teraz musimy go pokonać – Odpowiedziałem, chcąc, aby całkowicie skupił się na naszym zadaniu, a nie na tym, jak się teraz czuję, na takie pytania przyjdzie jeszcze czas.

<Pasterzyku? C;> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz