poniedziałek, 16 września 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Nie do końca wiedziałem, dlaczego mam iść się położyć. Przecież nic nie robiłem od... ile ja tak właściwie godzin lub dni byłem nieprzytomny? Nikt mnie o tym nie poinformował, w jednej chwili leżałem na piachu ledwo żywy po walce z demonem, w drugiej już byłem w domu. Dodatkowo nie do końca wiedziałem, ile czasu minęło, kiedy tak sobie leżałem i zbierałem się do tego, by móc wstać i wyjść. Jednego byłem pewien, potrzebować więcej odpoczynku to ja nie potrzebowałem, lepiej ze mną nie będzie. Czułem jednak, że ten głupek mi nie odpuści, a ja, wbrew wszelkim pozorom, nie chcę się z nim kłócić. Chcę, by mnie znienawidził i kazał się stąd wynosić, a on, jak uparciuch, dalej mnie chce przy sobie. Jego umysł to dopiero pokręcony i spaczony musi być. 
– Położę się, żebyś i ty się położył. Tylko i wyłącznie dlatego – odpowiedziałem, trochę niechętnie wchodząc do domu. Z jednej strony chciałem go mieć jak najbliżej siebie, nie chcąc go opuszczać ani na sekundę i trzymać dalej niż milimetr, ale z drugiej czułem, że było to destrukcyjne dla niego, i że powinienem odejść, ale ten głupiec będzie za mną gonił. Czemu nie potrafi odpuścić? Dziadek, Lailah, Edna, Zaveid, oni wszyscy doskonale wiedzieli, że utrzymanie mnie przy życiu to pomysł beznadziejny i ryzykowny, a przecież także wytworzyła się pomiędzy nami więź. Z jednymi słabsza, z jednymi silniejsza, ale każda z tych osób przekreśliła tę weź. Mikleo powinien zrobić to samo, zwłaszcza, że beze mnie świetnie by sobie poradził. 
– Oczywiście, nikt tego nie będzie kwestionował – stwierdził, uśmiechając się ładnie. Tęskniłem za tym uśmiechem, bardzo dawno go nie widziałem, ostatnio chodził cały czas smutny, i jeszcze ten smutek bijący od niego... Może gdybym jednak przytrzymał go jeszcze dłużej, to w końcu by mnie od siebie odsunął? Teraz się już tego nie dowiem.
Weszliśmy zatem do domu, a psiaki od razu ruszyły za nami. W środku zauważyłem, jak dzieciaki zabrały się za obowiązki domowe, czemu trochę się chciałem przyjrzeć, by upewnić się, że wszystko dobrze zrobią, czy nic nie popsują, czy nie uciekną... co prawda wiedzą, że chwilowo mają zakaz opuszczania domu z powodu demona, i to rozumieją, przynajmniej Hana, bo z nią rozmawiałem, ale kto wie, co im tam w głowie może się nagle narodzić. To przecież nastolatki, które myślą, że wszystko wiedzą najlepiej, dlatego trzeba trochę je pilnować, by nie wpakowały się w kłopoty, z których już nie będą potrafiły wyjść. 
Mikleo jednak miał zupełnie inny pomysł, i zaciągnął mnie do sypialni, do łóżka, na którym kiedy tylko się znalazłem, od razu przylgnął do mojego ciała. Oj, Mikleo... sam prowadzi siebie do zniszczenia, za które wszyscy będą później obwiniać mnie. Nie bez powodu, oczywiście, ale też sam w to wszystko dalej brnie. 
– Chłodny jesteś – odezwał się po chwili ciszy, kładąc dłoń na moim policzku. 
– Bardziej powinieneś skupiać się na sobie, Miki. To, czy jestem chłodny czy nie, nie ma nic do rzeczy, a to ty straciłeś mnóstwo swoich mocy na mnie – powiedziałem spokojnie, gładząc go po plecach chcąc, by zasnął i odpoczął. Na pewno nie był nad jeziorem, a skoro nie był nas jeziorem, jeszcze nie wypoczął. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz