Byłem już trochę podirytowany tym kolejnym uderzeniem w twarz, za kogo ten palant się uważa? Myśli, że jak stoi po prawicy Pana naszego to może mnie bić? Oj, jeśli tak sądzi, to się grubo myli, ja też potrafię oddać.
– Możesz przestać? Nie z tobą rozmawiam – Warknąłem, chwytając jego rękę, którą chyba zaraz mu złamie.
Mężczyzna chciał się odezwać i pewnie by to uczynił, gdyby nie głos naszego pana.
– Obaj macie się natychmiast uspokoić, pójście wszyscy to miejsce, chcę porozmawiać z Mikleo sam – Pan rozkazał, a anioły posłusznie wykonały polecenie, pozostawiając mnie samego przed boskim obliczem.
– Za co mnie tak każesz? Nie zrobiłem nic za co, mógłbyś mnie tak potraktować – Zwróciłem się do pana, gdy tylko zostaliśmy sami.
– Zostałeś ukarany za bratanie się z demonem, który jako człowiek uciekł z nieba, łamiąc wszystkie boskie zasady nieba – Jego potrzeby głos rozszedł się echem po całym niebie.
– Chciał mi pomóc, bez niego nie byłbym w stanie ci służyć – Starałem się go usprawiedliwić, nie chcąc, aby Bóg i jego ukarał.
– Tak masz rację, to twoja wina, gdybyś nie zachowywał się w tak dziecinny sposób, do niczego by nie doszło – Te słowa mnie rozdrażniły, to on to zaczął, czego teraz oczekuje? Mógł nie pozwalać nam odczuwać wiecznej miłości do drugiej istoty, z którą się wiążemy.
– To niesprawiedliwe sam każesz anioły na wieczną miłość do jednej istoty, a teraz masz do mnie o to pretensje? – Wiem, że nie powinienem się tak zachowywać i zwracać do stwórcy w ten sposób i nie zrobiłbym tego, gdyby sam nie zaczął tej całej szopki.
– Dość! – Uniósł swój głos niezadowolony z mojego zachowania. – Utraciłeś moc, na której ci najbardziej zależało, to kara za nieposłuszeństwo, utracisz również skrzydła, byś już nigdy nie mógł wznieść się do góry – Zagroził, przyglądając mi się uważnie. – Mogę jeszcze cofnąć twoją karę pod warunkiem, że zakończysz związek z demonem – A więc jednak ultimatum musiało jakieś być, niestety nie zgodzę się na nie, mogę utracić wszystko, bylebym tylko mógł być przy moim mężu.
– Nie, nigdy nie zrezygnuje z niego, możesz odebrać mi wszystko, ale go nie pozwolę ci zabrać – Postawiłem na swoim tym razem, nie mając zamiaru odpuścić.
– A więc sam zdecydowałeś – Uderzył dłonią w tron, wyrzucając mnie z nieba, odbierając skrzydła i moc leczenia innych istot, pozostawiając mnie tak, skąd przybyłem.
– Miki – Usłyszałem głos męża po pojawieniu się na ziemi. – Gdzie ty się podziewałeś? – Zapytał, podchodząc do mnie, kładąc dłoń na policzku.
– Byłem przed obliczem mojego pana, chciał, żebym z ciebie zrezygnował, a w zamian za to odda mi moce – Wytłumaczyłem, podnosząc się z ziemi, z jego pomocą.
– Jak widzę, nie zrezygnowałeś – Spostrzegawcze jego oko, powinien wiedzieć, że nigdy bym z niego nie zrezygnował, ta miłość jest ważniejsza od każdego daru, który dostałem.
– Nie mógłbym, kocham cię i nie zmieni tego nic, zagrał mi moc i skrzydła, ale wciąż mamy siebie, a to znaczy dla mnie więcej, niż te dary – Przyznałem, uśmiechając się do niego łagodnie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz