czwartek, 26 września 2024

Od Daisuke CD Haru

 Wpatrywałem się w mapę, w głowie układając trasy zarówno te fałszywe, jak i te właściwie. Chciałem pójść do szefa od razu z gotowym planem, by mieć pewność, że wyciągnie się z tego jak najwięcej, a szef jedyne, co będzie musiał zrobić, to wywiesić karteczkę i dnia następnego wywiesić kolejną. Tylko czemu ja to robię w głowie...? Przecież znacznie lepiej, i dla niego, i dla szefa będzie, jak przyjadę z wypisanym planem, a nie planem w głowie. A już na pewno będzie sprawniej. 
– Skoro jesteśmy na miejscu lepiej będzie, jeżeli pójdziemy do szefa, a później pójdziemy na miasto. Nie ma co się niepotrzebnie kręcić w kółko, skoro tak czy siak musimy się upewnić, czy mamy wtykę, czy nie – wyjaśniłem, otwierając swój notatnik, by zacząć zapisać pomysły. 
– A teraz co robisz? – spytał, chyba trochę ciekaw, co teraz czynię. 
– Układam trasy. Chcę pójść do szefa już ze wszystkim – odpowiedziałem, na co Haru pokiwał głową. 
– A może ci pomóc? – dopytał, na co się zastanowiłem. 
W pierwszym odruchu chciałem pokręcić głową i zabrać się za wszystko sam. Dopiero po chwili przyszła do mnie myśl, że po co mam się męczyć? To nie jest tylko moja praca, i też najwyższa pora, by Haru trochę rozruszał swoje szare komórki, bo ja wiem, że on potrafi. Tylko mu się nie chce. Może to też trochę moja wina, dużo wziąłem na siebie i większość robię ja sam. Powinienem zacząć trochę tę pracę rozdzielać, dla dobra jego i swojego. 
– W sumie, to tak. Co dwie głowy to nie jedna – stwierdziłem, wstając ze swojego krzesła i następnie podszedłem do niego, siadając na jego kolanach. – Trochę nam zejdzie, bo par jest sporo – dodałem, czując jego oddech na swojej szyi. 
– Dlatego wpierw chciałem się do tego chłopaka – wyznał, cicho wzdychając i chwycił mnie w pasie, nachylając się nad biurkiem. 
– Do niego możemy podejść w każdej chwili, dostał mieszkanie nad zakładem. A jak już teraz zacząłem te trasy, to już ich sobie nie odpuszczę, bo zwariuję – wyjaśniłem, po czym już zabraliśmy się za pracę. 
Podczas ustalania i kreślenia słuchałem Haru i jego pomysłów, o tych wątpliwych dyskutując, te dobre odrobinkę przekształcając do perfekcji, a naprawdę dobre zapisując. Zresztą, to działało w drugą stronę, tak więc trochę dzisiaj rozmawialiśmy. Nawet trochę dużo, i to na tyle dużo, że po tym wszystkim byłem zmęczony brzmieniem swego głosu, co przecież nieczęsto się zdarzało. Jak się rozmawiało tylko i wyłącznie o pracy, to nie było to tak przyjemne, kiedy rozmawia się o nas, o przyszłości, o głupotach... 
Po blisko dwóch godzinach, kiedy nasze plany tras były gotowe, podniosłem się z jego kolan i rozciągnąłem się leniwie. Teraz potrzebowałem trochę ruchu, dla równowagi. I akcji. Miałem nadzieję, że coś dzisiaj się ruszy, i nic. Denerwujące to było. 
– Chciałbym już do domu – wyznał Haru, podchodząc do mnie, przytulając się do moich pleców. Brzmiał trochę jak marudne dziecko, ale skoro ja miałem dosyć, to nie wyobrażam sobie, jak musi czuć się Haru. 
– Pogadamy z szefem, pogadamy z chłopakiem, trening i do domu – pocieszyłem go, głaszcząc jego włosy. 
– A może sobie odpuścimy trening? – zaproponował, chyba nie do końca chcąc mu się tu dłużej siedzieć. 
– Ty możesz, masz boskie ciało i odpuścić sobie możesz. W przeciwieństwie do mnie, więc ja zostać muszę – wyjaśniłem, odwracając się do niego, by go pocałować w żuchwę. – To co, idziemy? – zapytałem, podobnie jak on mając dosyć tego dnia. 

<Piesku? c;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz