sobota, 28 września 2024

Od Mikleo CD Soreya

To było całkiem logiczne, pewnie suszy się na widoku, a więc nie powinniśmy pozostawiać sukienki na widoku pytanie tylko, czy w tej chwili miałem na to siłę, chyba tak, jestem co prawda zmęczony i chętnie poszedłbym jeszcze spać i w sumie to zrobię, gdy tylko wypije swój gorący napój.
– W takim razie zrobię to, nim znów położę się spać. Możesz, jeśli chcesz ją wyprać – Musiałem zebrać wszystkie swoje siły, by to zrobić, natomiast wiem, że jestem w stanie to zrobić, to chyba jedyna rzecz, którą będę w stanie zrobić.
– Jesteś pewien? – Dopytał zapewne znów za bardzo się o mnie, martwiąc, mimo że jak sam widzi, nic mi nie jest.
– Oczywiście, że jestem – Zapewniłem, uśmiechając się do męża łagodnie.
Sorey kiwnął głową, składając na moim czole delikatny pocałunek, podnosząc się z łóżka, kierując swoje kroki w stronę łazienki, pozostawiając mnie samego z gorącą herbatą, ogrzewając moje biedne gardło.
Wypiłem napój, rozgrzewając gardło, wracając do pozycji leżącej, czekając na Soreya, który prał sukienkę, mój mąż ma naprawdę dziwny fetysz, ale i ja wcale nie jestem lepszy, on lubi sukienki, które dla niego zakładam, a ja lubię bawić się z nim w sposób naprawdę ostry, nie przejmując się właśnie takimi konsekwencjami.
Wtulony w poduszkę czułem narastające zmęczenie i chęć snu, który przerwał mi mój mąż.
– Miki zaraz pozwolę ci spać, tylko najpierw wysusz, proszę tę sukienkę – Na jego słowa podniosłem się znów do siadu, czując kolejny raz ból, do którego musiałem się przyzwyczaić, na własne zawołanie to mam, dlatego nie narzekam.
Jednym ruchem ręki wysuszyłem ubranie, które można było od razu schować do szafy, co uczynił Sorey, dając mi wrócić do spania.
– Potrzebujesz jeszcze czego? – Zapytał, podchodząc do łóżka, kładąc dłoń na moim czole.
– Chciałbym móc się do ciebie przytulić – Wyszeptałem, nie mając szans mówić głośniej, nawet gdybym bardzo tego chciał.
Sorey spojrzał na mnie, uśmiechając się łagodnie.
– Oczywiście jak mógłbym ci odmówić – Zgodził się, kładąc do łóżka, przytulając mnie do siebie.
Zadowolony zamknąłem swoje oczy, chowając się w jego ramionach, odczuwając bezpieczeństwo, które pozwoliło mi spokojnie pójść spać.

Przespałem całą noc, nie wybudzając się ani ranu, mając wszystko, co jest mi potrzebne.
Obudziłem się wczesnym rankiem wyspany i gotowy do rozpoczęcia nowego dnia.
Oczywiście mojego męża nie było obok mnie, co w żadnym wypadku mnie nie zaskakiwało, odkąd nie sypiał, na pewno bardzo się nudził, gdy ja spałem, dlatego nie miałem do niego o to pretensji, bo i w sumie, dlaczego bym miał mieć.
Z trudem podniosłem się z łóżka, kładąc dłoń odruchowo na kości ogonowej, która trochę mnie pobolewała.
Starając się tym, jednak nie przejmować opuściłem sypialnię powoli, poszukując męża, nie mogąc zbyt szybko chodzić.
– Miki dzień dobry już nie śpisz? – Sorey pojawił się znikąd, przytulając mnie od tyłu.
– Dzień dobry wyspałem się – Odpowiedziałem, na tyle głośno, na ile moje biedne gardło mi na to pozwalało. – Przygotować ci może coś? Herbatę, kakao? – Zaproponował, od razu, chcąc się mną zaopiekować.
– Herbatę – Wyszeptałem, od razu, czując usta na moim policzku.
– Zaraz ci ją zrobię – Odparł, od razu, zabierając się za przygotowanie mi herbaty.
Czekając na herbatę, usiadłem na krześle od razu, czując ból uderzający w mój kręgosłup, cicho jęcząc z jego powodu.
Sorey od razu opuścił kuchnię, wracając do mnie po chwili z poduszką, którą mi podał, sprawiając mi sporą ulgę.
Od razu położyłem na krześle poduszkę, mogąc usiąść na czymś dużo miększym.
– Dziękuję – Uśmiechnąłem się łagodnie do męża. – Dzieci już wróciły? – Dopytałem, zerkając na męża.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz