wtorek, 17 września 2024

Od Haru CD Daisuke

 Nic nie odpowiedziałem na jego słowa, no bo nie były dla mnie za dużym zaskoczeniem, mówił mi, że chce odejść, a więc byłem na to przygotowany tak jak i mówił, że chce zmienić moje godziny pracy, co już nie do końca mi się podobało, no ale rację miał, trudno było mi wstawać o, tak wczesnej porze, dlatego lepiej, abym przychodził później i nie czół takiego oporu do wstawania.
Chciałem również pocieszyć go, aby nie przejmować się tym, co powiedział Kamei, przecież obaj wiemy, że gara głupoty, nie ma co się nim przejmować.
– Daisuke… – Zacząłem, chcąc jednak spróbować z nim porozmawiać, mimo że jeszcze kilka chwil wcześniej nie chciałem tego robić.
– Nie odzywaj się i skup się na pracy – Burknął niezadowolony, nawet nie zaszczycają mnie swoim spojrzeniem, no i wszystko staje się jasne mam być cicho i robić to, co do mnie należy.
Skupiłem się na pracy, zastanawiając się, kto mógł znów odnowić szajkę i ilu jeszcze trzeba ich zabić, aby kolejny raz nie wrócili.
Czasem naprawdę zastanawiam się, czy naprawdę ci facecie nie mogą zabrać się do normalnej pracy, przecież jej tu nie brakuje, a mimo to wolą kraść, gwałcić, sprzedawać kobiety i dzieci, a nawet zabijać, niech no ja ich dopadnę, bardzo dosadnie pokaże im, jak bardzo źle zrobili, wchodząc w tę grę.
– Niewiele nam to mówi – Mruknął, zaczynając chodzić w kółko, próbując coś wymyślić, nie za szybko chciałby już wszystko rozwiązać? Przecież tak się nie da i obaj dobrze to wiemy.
– Spokojnie przecież nie od razu miasto zbudowali, potrzebujemy czasu – Uspokoiłem go, a raczej starałem się to zrobić, nie chcąc, aby się tym przejmował, co jak zauważyłem, nie zadziałało, tak jakbym tego chciał, mój panicz rzucił mi niezadowolone spojrzenie, które kazało mi przestać do niego mówić.
Ja nie wiem, co go dziś ugryzło, zachowuje się jak nie on i że niby to wina mojego późniejszego wstania? No nie wiem, jakoś nie mogę w to uwierzyć, no bo żeby złościć się za coś takiego? No nie wiem, mam nadzieję, że mu to przejście przed powrotem do domu.
– Ruszymy ich ścieżkami, może coś uda nam się zaobserwować – Na to zdanie kiwnąłem posłusznie głową, nie chcąc już go bardziej denerwować, bo w sumie nawet nie wiem, jak go zdenerwować, to znaczy nie wiem, czym można go zdenerwować, bo jak widzę, samym odzywaniem się do niego już go drażnie i nawet nie wiem czemu.
– Idziemy – Nakazał, czekając na mój ruch. Mając ochotę głośno westchnąć, wstałem z krzesła, powstrzymując się od tego, bo jeszcze tym go zdenerwuje.
Opuściliśmy straż, podążając wyznaczoną na mapie trasą, szukając jakichś wskazówek, które byłyby w stanie nam w czymś pomóc.
Niestety droga jak druga nic się nie dzieje, a ludzie nie chcą mówić, bo przecież nikt nic nie wie.
Och, jak oni mnie denerwują co gorsza, nawet mój wyostrzony węch w niczym mi nie pomaga, nie czuje nic zupełnie, nic, to znaczy nie czuje nic w związku ze sprawą.
– Chyba musimy już wracać dziś i tak niczego się już nie dowiemy – Zwróciłem się do męża, wiedząc, że i tak nic więcej już nie będziemy w stanie osiągnąć.

<Paniczu? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz