sobota, 14 września 2024

Od Mikleo CD Soreya

Doskonale rozumiemy jego i zdziwienie, i zdenerwowanie moim zachowaniem, choć tak naprawdę nie powinien się na mnie wściekać, nie zrobiłem niczego, za co mógłby być zły, uderzyłem go za to, że szarpał mnie za włosy, przeprosiłem i nie mam pretensji za to, że i on mnie spoliczkował, chcę znów normalnie żyć, chcę, aby zachowywał się jak normalny facet, który nie będzie traktował mnie jak popychadło, szmatę i nic niewartego śnięcia, ale co najważniejsze chcę, aby był przy mnie, nawet jeżeli tych poprzednich rzeczy nie jest w stanie mi zaoferować.
Jestem głupkiem, ale zakochanym głupkiem, który z miłości da się zabić.
– Możesz mnie mieć za chorego, szalonego, nienormalnego, głupiego i co tylko chcesz, bo z miłości do ciebie jestem nienormalny i nic nie jest w stanie tego zmienić – Mówiąc to wszystko. Czułem, jak łzy spływały mi po policzkach, okazując moją słabość, której się nie wstydziłem, nie byłem demonem, czy innego gatunku stworzeniem, które musiało ukrywać swoje emocje. Ja byłem w stanie je okazywać i chciałem je okazywać, chciałem, aby wiedział, co czuję i co myślę i wiedział, że cierpię, kiedy zachowuje się w taki sposób, uratowałem go i poświęciłem wszystko, aby był przy mnie, poświęciłem dawny dom, którego kochałem, poświęciłem wszystko, co miałem i co kochałem. Lailah, Edna i Zaveid jasno dali mi do zrozumienia, że nie będę miał już prawa do nich wrócić ani prosić ich o nic, jeśli pozwolę mu żyć, teraz mam tylko jego, bo poświęciłem całe swoje życie dla faceta, który w tej chwili tak bardzo próbuje mnie od siebie odtrącić, a ja, mimo że cierpię, wciąż chce trzymać go jak najbliżej siebie…
– Ty jesteś chory, nigdy nie powinieneś mi pozwolić żyć, jestem twoim największym wrogiem, mogę cię skrzywdzić, mogę wykorzystać i zostawić, a mimo to ty wciąż tu jesteś, nie wiesz, że jestem w stanie cię zabić? – Zapytał, drugą dłonią, chwytając mój podbródek, patrząc prosto w moje oczy, nie ukrywając swojej złości.
– W takim razie to zrób – Powiedziałem bez zastanowienia, będąc w stanie oddać się w jego ręce, dając się zabić, jeśli to sprawie, że zyska siły, której potrzebuje, moje życie za jego życie jestem w stanie się poświęcić.
– Co? – Nie rozumiał mnie. Mimo że przed chwilą sam powiedział mi, co jest w stanie mi zrobić, a więc niech zrobi, co chce, bez niego i tak moje życie nie ma najmniejszego sensu.
– Zabij mnie, jeśli jesteś w stanie to zrobić, nie pozwolę ci odejść, nie pozwolę zginąć, będąc za tobą, nawet jeśli nie będziesz tego chciał, podpisałeś ze mną pakt, nie da się go tak zerwać – Patrząc w jego oczy, widziałem, jak wyraz twarzy się zmienia, coraz mnie, mnie rozumiał, a może coraz mnie poznawał, nie obchodziło mnie to, dla niego mogę się zmienić, mogę nie być sobą, wszystko, byleby mnie nie zostawił.
Mój mąż westchnął ciężko, puszczając mój podbródek, nie potrafiąc odwrócić ode mnie wzroku.
– Nie chcę cię zabić, kocham cię, chociaż wiem, że tak nie powinno być, powinienem cię zostawić, nie to ty powinieneś mnie zostawić, kazać mi odejść, dlaczego nie każesz mi odejść? – Zapytał, zaciskając dłonie w pięści.
– Nie chcę cię zostawić, ile jeszcze mam ci to powtarzać? – Zapytałem, będąc w stanie zrobić wszystko, aby w końcu mi uwierzył i zrozumiał.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz