Posłusznie wykonałem polecenie mojego pana, schodząc na kolana powoli, zdejmując jego pasek, który położyłem obok na ziemi, skupiając się na rozporku i guziki, którego dość szybko się pozbyłem, zsuwając jego spodnie i bieliznę, mogąc dostać się do jego przyjaciela, który tylko czekał na mój dotyk.
Chwyciłem go w dłoń, poruszając dłonią, pomagając mu stanąć, a gdy tak się stało, wysunąłem bez pośpiechu język, liżąc boki jego przyjaciela, prawa potem lewa i znów to samo, zrobiłem tak kilka razy, w ogóle się nie spiesząc, bo i po co niech wszystko czuję tak, jak należy, zaspokajając swoje zmysły.
Gdy znudziłem się już taką zabawą, włożyłem go do ust, porządnie ślinią, nim znów wyjąłem go z usta, oblizując swoje wargi, patrząc z satysfakcją na męża, który już troszeczkę miał dość mojej zabawy, a ja doskonale to widziałem.
– Nie drażnij mnie tak, wiesz, jaka może cię czekać za to kara – Upomniał mnie wyjątkowo cierpliwy, a to akurat dobrze dziś mu się przyda.
Posłusznie kiwnąłem głową, wkładając jego przyjaciela do ust, poruszając spokojnie głową, pieszcząc go najlepiej, jak potrafiłem, tak jak zostałem kiedyś nauczony, dzięki czemu wiem, co Sorey najbardziej lubi w tej czynności, pracując ustami, dłonią chwyciłem jego jądra, które również zacząłem masować, czekając na jego spełnienie.
Sorey w pewnym momencie chwycił mocno moje włosy, dociskając moje usta do końca, tak aby jego przyrodzenie dostało się całe do mojego gardła, spuszczając mi się do ust, nie puszczając mnie, aż ostatnia kropla nie spłynęła po moim gardle.
Po wyjęciu go z ust musiałem odkasłać, przełykając ślinę.
– Grzeczna owieczka – Pochwalił mnie, ciągnąc za smycz, zmuszając mnie do wstania na równe nogi… – Jak się czujesz? – To pytanie mnie trochę zaskoczyło, od kiedy to po zrobieniu mi dobrze miałbym się czuć źle? Trochę tego nie rozumiałem.
– Dobrze, nawet bardzo dobrze jestem gotowy na każde twoje życzenie i każdy rozkaz – Zapewniłem, obliczając swoje wargi, na których czułem jego trochę, jego nasienia…
Sorey uśmiechnął się, popychając mnie na stół, odwrócił do siebie tyłem, chwycił moje włosy, dociskając moją głowę do stołu, unieruchamiając ją, zbliżając się do mojego ramienia, do którego po chwili wbił swoje zęby, wywołując u mnie jęk podniecenia, w tej chwili było mi bardzo dobrze, niby nic jeszcze nie zrobił, ale co ja poradzę, że robienie mu dobrze i gryzienie przez niego mojego ciała już doprowadza mnie do szaleństwa.
Mój mąż swoim przyrodzeniem ocierał się o moje pośladki, pobudzając swojego przyjaciela, który był gotowy do wejścia w moje wnętrze.
Nim zdążyłem się zorientować, wszedł we mnie do końca, jeszcze mocniej dociskając mnie do stołu, nie przestając pić mojej krwi, która aż za bardzo mu smakowała, jak dobrze, że chociaż ona wciąż potrafi leczyć, nie chciałbym jeszcze tego stracić.
Jęknąłem, wdrapując się w stół, na którym leżałem, czując, jak mocno zaczyna, poruszając się w moim wnętrzu, drugą wolną dłonią mocno chwytając moje dłonie, nie mając dla mnie w tej chwili litości, czyli tak jak lubiłem, ostro i brutalnie.
– Sorey chcę cię dotknąć – Wyszeptałem, nie mogąc tego zrobić z powodu jego silnego uchwytu, z którym nie byłem w stanie wygrać, nie z nim.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz