Czy miałem jakąś konkretną kawiarnię na myśli? Na pewno nie taką, gdzie pracuje bardzo dużo młodych i jednocześnie atrakcyjnych osób. Nie chciałbym, by któraś z nich zainteresowała się moim mężem, a także nie chciałbym, by mój mąż zawieszał oko na kimś innym niż ja. To właśnie w kawiarniach było najwięcej takich osób, dlatego przebywanie w takowej przez dłuższy czas zdecydowanie nie wchodziło w grę. Chcę się odstresować, a nie stresować jeszcze bardziej.
– Myślałem o tym, by wziąć na wynos, i wypić w koszarach – odpowiedziałem, bo to była jedyna opcja, która nie wliczała osób trzecich do naszej przerwy.
– Znowu do pracy... a może przejdziemy się gdzieś? Może do parku? Albo posiedzimy w kawiarni? O, i zjemy jakiś słodki deser – zapytał, na co pokręciłem przecząco głową.
– Musisz zjeść śniadanie, pamiętasz? Nie po to kazałem ci je pakować, by później wyrzucić na poczet deseru z kawiarni. Zresztą, mi deserów wystarczy, się ich najadłem przez ostatni miesiąc, muszę przystopować z nimi – wyznałem, na co Haru cicho westchnął. Gdyby nie miał zapakowanego śniadania w torbie, kto wie, może rozważyłbym ten park. – Zamkniemy się w biurze i nikt nam nie będzie przeszkadzał. A ja jeszcze raz przy okazji przejrzę wszystkie zgłoszenia. Może coś wczoraj przeoczyłem.
– Może źle szukamy... I faktycznie mamy jakiegoś kreta w szeregach? Trochę nowych twarzy widziałem – zaproponował, na co pokiwałem głową.
– Na razie to teoria, ale zastanowię się, co możemy zrobić, by ją potwierdzić lub zaprzeczyć. Gdybanie nam tu niewiele da – wyjaśnił, kierując nas do kawiarni.
Tak więc zakupiłem nam po dużej kawie z przeróżnymi dodatkami i po tym wróciliśmy do naszego skromnego biura, w którym byliśmy tylko on i ja. Szef zadbał o to, byśmy skupiali się tylko i wyłącznie na tej sprawie, dlatego odpadły nam wszelkie patrole i sprawy poboczne, no i też od innych mieliśmy jako taki spokój. Jednak to odosobnione biuro... podobało mi się. Cisza, spokój, nasza dwójka i cała szajka złodziei do rozwalenia. Aż chce się żyć.
Haru usiadł przy biurku ze swoim pojemnikiem i zaczął jeść. A ja, zanim zabrałem się za ponowne przeglądanie papierów, chciałem raz jeszcze spojrzeć na moją perełkę. I pokazać ją Haru.
– Tak to wygląda – powiedziałem, otwierając małe pudełeczko i podsuwając je bliżej Haru, by mógł je lepiej zobaczyć.
– Ładnie obrobione. Tylko, czemu kolczyk? Przecież jest tylko jedną perłę miałeś, i niesymetrycznie będzie – odpowiedział, biorąc błyskotkę do dłoni.
– Bo kolczyk będzie najlepiej widoczny. Teraz będę nosić rękawiczki, więc pierścionki będą pod nimi ukryte, naszyjnik też bym przecież nosił pod bluzką, by się nie zerwał, no a kolczyk? Zawsze będzie widoczny. I mam teraz dodatkowy pretekst do tego, by cię męczyć o drugi kolczyk – uśmiechnąłem się zadziornie, zabierając od niego swoją własność, by oczywiście zapiąć ją w uchu. Jak odebrałem moją błyskotkę, humor trochę mi się poprawił. – I jak wyglądam? – dopytałem, uśmiechając się lekko.
– Pięknie. Podkreśla ci kolor oczu – powiedział szczerze, co jeszcze bardziej mi się spodobało. To dobrze. Niech moje oczy wyglądają na bardziej niebieskie, bo ich naturalny kolor jakiś taki nie do końca był idealny, a przynajmniej nie tak, jak ja bym chciał. Za to Haru... on dopiero miał śliczne oczy, w odpowiednim oświetleniu wyglądały jak płynne złoto. To jest dopiero niezwykle i rzadkie.
– To bardzo dobrze. W przypadku takich oczu, jak moje, trzeba sobie jakoś pomagać – odpowiedziałem, chowając pudełeczko za pazuchę, po czym wyjąłem swój prywatny notatnik i oraz przygotowałem teczki z tymi kradzieżami. Obym tylko teraz coś znalazł... Ostatnio skupiałem się tylko na samych zgłoszeniach. Teraz poświęcę uwagę na wszystkim, w tym na tym, kto to zgłaszał, i kto to pisał. Może w tym tkwi odpowiedź? Nie wiem jeszcze, jaka to by miała być, i co mogłoby to mi dać, ale może znajdę jakiś wzór. Coś musi być. Zbrodnia idealna nie istnieje, ślady zawsze się zostawia, tylko trzeba wiedzieć, jak je znaleźć. I to jakoś rozkminię.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz