poniedziałek, 9 września 2024

Od Daisuke CD Haru

 Oddychałem ciężko, czując ból rozchodzący się po całym moim ciele; od czubka głowy, bo Haru jednak zdarzało się ciągnąć moje włosy, przez gardło, które zdarłem przeokropnie, na biodrach i tyłku kończąc. Nogi ledwo co czułem, bardziej przejmując się bólem w innych częściach ciała. Bolały mnie nawet wargi, które mocno przygryzałem, nie chcąc być za bardzo głośny, gryzłem je nawet do krwi, dopóki w końcu nie wytrzymałem. Oby tylko Haru był w pełni usatysfakcjonowany. Biorąc pod uwagę, co on ze mną robił, powinien być zadowolony. Nie byłem sam do końca pewien, w jakich konkretnie pozycjach mnie brał, tylko czułem, jak mnie przekręca, poprawia, przekłada moje nogi, a później była tylko przyjemność wymieszaną z bólem. Przyjemnym bólem, oczywiście, ale też jednocześnie strasznie wykańczającym. 
– W porządku. Sam ci na to pozwoliłem – wyszeptałem, nie mając siły na chociażby ruszenie palcem. Byłem w tej samej pozycji, w której to mnie zostawił. A przecież powinienem się ruszyć, muszę się przecież umyć, moje ciało lepiło się od jego i mojego nasienia, a także od potu i chyba nawet krwi. Już za kilka godzin będę musiał siedzieć w siodle... aktualnie, nie wyobrażam sobie tego. Może jak następnym razem się obudzę, będę się czuł lepiej. 
– Co nie oznacza, że miałem prawdo doprowadzić cię do takiego stanu – powiedział, gładząc mój policzek. – Coś cię boli? Po co ja pytam, oczywiście, że coś cię boli... – zaczął, chyba odrobinkę zaczynając panikować. Tylko czemu? Owszem, nie kojarzę, byśmy kiedykolwiek tak długo i w tak intensywny sposób się kochali, ale on tego potrzebował w tym momencie, a ja mu ufam całkowicie i ślepo. 
– Potrzebuję tylko chwili – wymamrotałem, na chwilę zamykając oczy. Tak ciężko było mi je utrzymać otwarte... 
Otworzyłem je z powrotem dopiero kilka długich godzin potem, kiedy słońce było wysoko na niebie. Nie to planowałem, miałem tylko na chwilę zamknąć oczy i pójść się umyć. Czemu Haru mnie nie obudził? Mieliśmy przecież dzisiaj jechać. I gdzie on jest? Podniosłem się do siadu, a przynajmniej chciałem, ale tylko się ruszyłem, a już poczułem ból rozchodzący się po całym moim ciele. Co się wczoraj działo? Ja wiem, że trochę agresywnie było, ale nieważne, jaki bym ruch nie wykonał, czułem ból. Jak dobrze, że to jest tylko raz na miesiąc, a i tak było to trochę często. W ostatnią pełnię tak mnie nie sponiewierał. Czy oznacza to, że z każdą kolejną pełnią będzie to coraz gorzej? Panie, przecież ja przy nim nie dam rady. 
Mimo bólu powoli się podniosłem do siadu już czując, że będę problemy z siedzeniem przez tyle godzin w siodle. Wziąłem głęboki wdech i w końcu wstałem z materaca i podszedłem do lustra, by się w nim przejrzeć. Poza głową nie było centymetra na mojej skórze, który nie byłby oznaczony, czy to ugryzieniem, czy malinką, czy siniakiem, czy pazurami... naprawdę wykorzystał mnie tak, jak chciał. 
– Już wstałeś – usłyszałem za sobą, a w odbiciu lustra zobaczyłem mojego męża, który w porównaniu do mnie wyglądał wspaniale. Ja z kolei wyglądałem jak siedem nieszczęść. Albo prędzej jak dziesięć. Nikt mnie nigdy nie powinien być widzieć w takim stanie, prezentowałem się żałośnie. – Jak się czujesz? – zapytał, podchodzą do mnie i po drodze zabierając szlafrok, by położyć na moich ramionach. 
– Wszystko mnie boli. I cały się lepię – powiedziałem szeptem czując się, jakbym połknął szkło. – Umyję się i możemy ruszać – dodałem pomimo tego, że w sumie nie byłem tego pewny. Siedząc na miękkim materacu miałem problem, a co dopiero w twardym siodle, ale Haru chciał wracać, więc tak jakby nie mam wyjścia, no ale czegóż to się nie robi dla ukochanego. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz