niedziela, 8 września 2024

Od Mikleo CD Soreya

Czy ja w tej chwili miałem ochotę na coś konkretnego? Oj, tak, zdecydowanie wypiłbym, no i zjadł coś słodkiego najlepiej, gdyby było to kakao i do tego naleśniki, słodkie naleśniki, oj, tak zdecydowanie tego w tej chwili najbardziej mi potrzeba.
– Mam ochotę na pyszne naleśniki i gorące kakao – Wyszeptałem, znów przeginają z tym krzykiem, za bardzo się tym wszystkim podniecam, nie potrafiąc oprzeć się okazywaniu wdzięczności za pieszczoty, które mnie okazał.
– W takim razie zaraz ci to przygotuje – Obiecał, całując mnie w usta, co bardzo mi się podobało, lubiłem czuć jego usta na swoich ustach, chętnie, odwzajemniając każdy następny pocałunek i tym razem było tak samo, skoro on tak chętnie mnie całował, to ja nie mogłem być mu winien, pogłębiając pocałunek, od razu, czując napierające ciało na mnie, trzymając mnie przy sobie, aż do chwili utraty powierza w płucach. – Grzecznie czekaj tu na mnie – Polecił, nim opuścił naszą sypialnię, zostawiając mnie tu samego.
Nie chcąc słuchać go w tej sprawie, podniosłem swoje ciało z łóżka, zakładając na nie koszulę mojego męża, która tak pięknie, nim pachniała.
Po zapięciu wszystkich guzików koszuli zająłem się włosami, które poczesałem, związując w kok, ruszając do kuchni, chcąc towarzyszyć ukochanemu podczas jego pracy.
– A tu co tu robisz? Czy nie kazałem ci pozostać w łóżku? – Jego spojrzenie było surowe, zdecydowanie za bardzo surowe jak na sytuację, która miała w tej chwili miejsce.
– Tak kazałeś – Zgodziłem się z nim, siadając na krześle, dopiero teraz, czując, jak boli mnie mój tyłek, który dziś naprawdę musiał przyjąć dużego przyjaciela mojego ukochanego, który nie miał dziś dla mnie litości.
– I dlaczego tu jesteś? – Zadał kolejne pytanie, unosząc jedną brew, chyba za bardzo przejmując się tym, że tu jestem, bo też, dlaczego bym nie miał?
– Nie byłem w stanie wytrzymać bez mojego wspaniałego męża – Przyznałem, tym swoim biednym zachrypniętym głosem.
Sorey przyjrzał mi się uważnie, coś, analizując, ciekawe, co siedziało mu w głowie, oczywiście mogę sprawdzić co mu w głowie gra i może gdybym był inny, wsłuchałbym się w jego myśli, jednak tego nie zrobię, bo tak jak go prosiłem o szanowanie mojej prywatności, tak i ja będę szanował jego prywatności.
– Masz szczęście, że byłeś dziś bardzo grzeczny i z tego powodu przymknę oko na twoje nieposłuszeństwo – Stwierdził, podchodząc do mnie, chwytając mój podbródek. – I żeby było mi to ostatni raz – Dodał, całując moje usta. – Czy to zostało przez ciebie zrozumiałe? – Zapytał, patrząc poważnie w moje oczy, mówiąc naprawdę poważnie, troszeczkę przesądzając.
– Mówisz poważnie? – Zapytałem, nie do końca pewien jego słów i zachodnia, które szczerze mnie zaszokowało.
– A czy wyglądam, jakbym sobie żartował? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, unosząc jedną brew ku górze.
– Nie, nie wyglądasz, tylko nie rozumiem, skąd takie nastawienie przecież ja nic złego nie robię – Wyszeptałem, nie będąc w stanie mówić głównie, wciąż nie rozumiejąc, skąd w nim taka nagła zmiana nastroju? Przecież jeszcze przed chwilą było wszystko, tak jak tego chciał, a teraz? Jest dla mnie coraz to bardziej zaskakujący.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz