wtorek, 10 września 2024

Od Daisuke CD Haru

 Tego właśnie potrzebowałem... Chwili ciszy, ciepła i poczucia bezpieczeństwa, co mogłem znaleźć w jego silnych ramionach. Z zadowoleniem i spokojem leżałem wtulony w jego ciało, patrząc na niego z uwagą. Różnica pomiędzy moją skórą, a jego, była ogromna. Jego karnacja zawsze była cieplejsza od mojej, ale teraz, w porównaniu do tego mojego alabastrowego odcienia była wręcz pomarańczowa. Dobrze mu jednak było z taką opaloną skórą, co akurat nic dziwnego nie było, skoro normalnie miał ciepłą tonację, to opalenizna będzie wyglądać na nim atrakcyjnie. Mi jednak to kompletnie by nie pasowało, biorąc pod uwagę, że w ogóle bym się opalił, bo ja mam jednak bardziej tendencję do spalenia się na czerwono, a to w ogóle nie jest ani atrakcyjne, ani zdrowe, ani przyjemne. 
– Pobyt tutaj co dobrze zrobił – stwierdziłem cichutko, rysując szlaczki na jego klatce piersiowej. – Dobrze wyglądasz, taki opalony. 
– Chcesz się na zewnątrz przenieść? Też się trochę opalisz – zaproponował, na co łagodnie się uśmiechnąłem, uważając trochę na swoje wargi. 
– Ja się nie opalę, a spalę. I to nie jest atrakcyjne. A nawet jakbym się opalił, wyglądałoby to na mnie źle. Lepiej dla mnie, by zostać tutaj – wychripiałem ledwo już czując, że więcej nie powiem. Może szepcząc, owszem, ale głośniej nie da rady. 
– Skoro nie chcesz, nie będę cię zmuszał – uznał, gładząc mnie łagodnie po ramieniu. – Zdrzemnij się chwilę, to ci dobrze zrobi. A później przygotuję ci coś ciepłego do picia, na to twoje gardło, co ty na to? Mleko z miodem powinno złagodzić twój ból. 
– Oj nie, to nie są moje smaki. Ale czekoladą bym nie pogardził – odpowiedziałem, kładąc policzek na jego torsie tak, by móc patrzeć na jego twarz, tak zwyczajną, ale też jednocześnie bardzo przystojną. 
– Będzie zatem czekolada – stwierdził, tym razem przenosząc dłoń na mój policzek, by go pogładzić. Zadowolony przymknąłem oczy, wtulając się w nią. Gdyby nie ból, byłoby idealnie... Ale jak tak leżę na brzuchu, nie jest najgorzej. Nawet przyjemnie. 
Na tyle przyjemnie, że dosyć szybko zasnąłem. 
Kiedy otworzyłem oczy po raz kolejny, coś się zmieniło. Było trochę bardziej ponuro, a do moich uszu docierał szum padającego deszczu, a także cichutkie mruczenie Ametyst, która leżała tuż przy mojej twarzy, zwinięta w kuleczkę. Haru też był, co akurat było bardzo miłym widokiem. Przez chwilę wpatrywałem się w jego śpiącą, spokojną twarz, aż w końcu uniosłem powoli dłoń i położyłem ją na jego policzku, pokrytym lekkim zarostem. Myślałem, że spał, a on nagle położył swoją dłoń na tej mojej i ucałował jej wewnętrzną stronę, trochę mocniej chwytając mnie w pasie. Jak to pierwsze było przyjemne, tak drugie trochę mniej. Moje ciało jest bardziej delikatne niż podejrzewałem. Mimo tego lekkiego dyskomfortu nie dałem po sobie poznać, że coś jest nie tak, tylko uśmiechnąłem się łagodnie. On już czuje wystarczająco duże wyrzuty sumienia, nie chcę mu przysparzać ich większych.
– Dzień dobry – odezwał się, gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni. 
– Miło cię widzieć po wybudzeniu – odpowiedziałem szeptem, cicho wzdychając. Zazwyczaj jak się budziłem, to jego już nie było. Albo był, ale musiałem wstawać, a kiedy tak mogę sobie na niego popatrzeć przez dłuższy czas jest od razu inaczej. Przyjemniej. Powinienem wcześniej wstawać, by przez te kilka minut z rana móc sobie na niego popatrzeć. – Może to nawet dobrze, że nigdzie nie jechaliśmy. Nie chciałbym nigdzie jechać w taką pogodę – dodałem, masując swoje obolałe gardło. Ależ on mnie wtedy z tym gardłem wymęczył. Specjalnie tak długo mnie męczył, bo chciał słyszeć mój głos. Nauczył się, jak mnie podejść, i teraz wykorzystuje to za każdym razem, jak jestem trochę za cicho. I później ja cierpię, a on zadowolony sobie chodzi, głupek jeden. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz