Upadłem na podłogę, nie wiedząc, co powinienem w tej chwili zrobić, twarz bolała mnie od uderzenia, a serce z powodu jego zachowania, które było naprawdę przerażające.
Zaczynając płakać, poczułem pyszczek Psotki wciskający się między moje dłonie, uśmiechając się przez łzy, przytuliłem suczkę do siebie, myśląc o tym, co zrobiłem i o tym, co on zrobił, szczerze powiedziawszy, gdybym go nie uderzył, nie łamiąc jego zakazu, nic złego by się nie stało, a to oznacza, że jestem, trochę winien całej tej sytuacji, ale i on nie jest czysty jak łza, nie musiał mnie straszyć ani zachowywać jak totalny dupek.
Nie wiedząc, co ze sobą zrobić siedziałem na ziemi, wpatrując się w okno, głaszcząc moją psinkę, która wie, jak w tej chwili się okropnie czuję.
Przetarłem oczy, biorąc kilka głębokich wdechów, podnosząc się z podłogi, musząc się uspokoić, płacz nic nie da, a on się nie zmieni, to demon niebezpieczna istota, która jest w stanie zabić bez mrugnięcia okiem.
Musiałem zebrać się do kupy przed powrotem dzieci, nie chcąc, aby zobaczyły mnie w takim stanie już i tak wystarczy, że będę musiał się im tłumaczyć z dziury w ścianie, którą zrobił Sorey.
Nie mogąc zostawić tej dziury tak na widoku, postanowiłem trochę pozmieniać wygląd salonu, przesuwając komodę na ścianę z dziurą, ukrywając ją przed całym światem.
– Cześć mamo – Usłyszałem za sobą głos dzieci, które wróciły ze szkoły.
– Cześć dzieciaki jak było w szkole? – Zapytałem, odwracając głowę w ich stronę, uśmiechając się do nich łagodnie.
– Było całkiem dobrze jak zawsze zresztą – Odpowiedział Haru, uśmiechając się do mnie głupkowato.
– Mamo, co ci się stało? Ktoś cię uderzył? – Tym razem głos zabrała Hana, która zauważyła moją rozwaloną wargę, podchodząc bliżej.
– Nic mi nie jest, nie musisz się przejmować, po prostu uderzyłem się – Zapewniłem, chwytając jej dłoń, która chciała mnie dotknąć. – Zjecie coś? Zaraz wam zrobię obiec – Zmieniłem temat, idąc do kuchni, zabierając się za obiad, który pozwoli mi na chwilę nie myśleć o całej tej sytuacji.
Dzieci oczywiście dopytywały, co się stało i czy wszystko ze mną jest, dobrze jednak ja każde ich pytanie zbywałem, skupiając się tylko i wyłącznie na jeżdżeniu.
– Obiad gotowy siadajcie – Zachowując się normalnie, postawiłem talerze z posiłkiem na stole każdemu dziecku z osobną. – Smacznego – Życzyłem im smacznego, wychodząc z kuchni.
Niech spokojnie jedzą, nie patrząc na mnie, w tej chwili nie powinny na mnie patrzeć, zwracając uwagę na moją wargę, której nie miałem czasu jeszcze uleczyć, a raczej miałem czas, tylko o tym nie pomyślałem.
– Mamo, gdzie jest tata? – Usłyszałem głos dzieci odrywających mnie od spoglądania w okno, a raczej to, co się za nim znajdowało.
– Nie wiem, gdzieś poszedł, na pewno niedługo wróci – Zapewniłem, uśmiechając się ładnie. – Możecie zająć się swoimi lekcjami – Poleciłem, mając nadzieję, że już pójdą, nie patrząc na mnie tym przeszywającym spojrzeniem.
Dzieciaki zrobiły to, co im poleciłem, znikając mi z oczu, czując z tego powodu ulgę, podniosłem się z kanapy, idąc do sypialni, gdzie położyłem się na łóżku znów, myśląc o tym, co się wydarzyło cierpliwe, czekając na powrót Soreya.
<Pasterzyku? C;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz