poniedziałek, 9 września 2024

Od Daisuke CD Haru

 Może faktycznie moje ciało nie było w najlepszej kondycji, ale też nie było ze mną tak źle. Owszem, każdy najmniejszy ruch powodował dyskomfort u mnie, każde przełknięcie śliny, napoju, jedzenia mogłem porównać do połknięcia szkła, ale przyjemności, jakie mi dał, były tego warte. Może gdybym znał wcześniej konsekwencje, raczej bym uważał na swoje słowa i nie pozwoliłbym mu na zrobienie ze mną, co tylko chce, nie przed wyjazdem, no ale teraz już na to za późno. Gdyby tylko nie ten ból, moglibyśmy jechać. Być może nawet z tym bólem dałbym radę. To jest coś, do czego się człowiek przyzwyczaja, więc nie mając wyjścia w końcu ten ból bym zaakceptował. A może gdzieś tu jeszcze są zioła, które zostały przepisane Haru? Były przecież przeciwbólowe, a jakiegoś środka przeciwbólowego zdecydowanie potrzebuję. Nie potrafię nawet normalnie siedzieć, opieranie się też nie jest najprzyjemniejsze, nie widziałem za bardzo swoich pleców, ale mogłem tylko podejrzewać, że są pełne różnych śladów. A jego ciało jest całe... dlatego nie przepadałem za wiązaniem moich rąk. Też chciałem zostawiać na nim ślady. Nie byłyby one tak mocne, i bolesne, jak te, które robi mi, no ale by tam były. 
– Podejrzewam, że i tak mogło być ze mną gorzej. Powstrzymywałeś się, prawda? – wyszeptałem, przyglądając się mu z uwagą. Godzina była późna, a ja byłem padnięty. Do kiedy się kochaliśmy? Kojarzę, że widziałem brzask, kiedy odsłonił mi oczy... jak ja z nim tyle wytrzymałem, to ja nie mam pojęcia. 
– Musiałem. Twoje ciało jest delikatne, nie chciałem cię skrzywdzić, a i tak powinienem uważać jeszcze bardziej – wyznał, a ja wyczułem w jego głosie wyrzuty sumienia.
– Medyk zobaczyć mnie nie musi, tak więc nic złego nie zrobiłeś. Nie sądziłem, że będzie tak intensywnie, dlatego wezmę to pod uwagę, planując następną pełnię – wyznałem, siląc się na uśmiech. Przez to, że sobie poraniłem wargi, i one mnie bolały przy naciąganiu. 
– Zanim będziesz planować cokolwiek, musisz wrócić do zdrowia– odezwał się, na co westchnąłem cicho. Nie da mi teraz z tym spokoju. 
Zjadłem w końcu, wypiłem kawę i powoli wróciłem do łóżka, kładąc się na brzuchu, który nie był aż tak bardzo poraniony jak reszta ciała. Haru mimo wszystko bardziej skupiał się na plecach, więc to na nie muszę uważać. Położyłem sobie poduszkę pod brzuch i padłem na materac, mając serdecznie dosyć. Teraz, po jedzeniu, jeszcze bardziej nie miałem siły, a powinno być przecież odwrotnie. Biedna jego mama, która musiała przechodzić przez podobne rzeczy z jego tatą, chyba, że wilkołaki czystej krwi inaczej przechodzą pełnię, trochę bardziej spokojnie... sam nie do do końca jak to działa. 
– Potrzebujesz czegoś? – usłyszałem Haru, który już zapewne posprzątał w kuchni. Wszystkim się zajął... też coś powinienem zrobić, nie może być tak, że wszystko jest na głowie jednego z nas, zwłaszcza, że ja przecież nie umieram, tylko jestem trochę obolały. Może więc powinienem to trochę rozruszać? Wtedy powinno być lepiej. Z reguły tak to działa. Stwierdziłem nawet, że wstanę, ale zanim to zrobiłem, mój mąż już znalazł się przy mnie, powstrzymując mnie od tego. Wiele siły w to wkładać nie musiał, ja i tak za wiele siły nie miałem, by mu się oprzeć. Chociaż tak miło byłoby móc wtulić się w jego ramiona... – Leż, leż. Wszystkim się zajmę, tylko powiedz, czego potrzebujesz. 
– Ja nic, ale muszę wstać. Muszę się zająć końmi – wymamrotałem, chcąc podnieść się do siadu. Drobnymi kroczkami do wszystkiego dotrę, nie mając innego wyjścia. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz