środa, 11 września 2024

Od Mikleo CD Soreya

Od razu byłem w stanie wyczuć jego niezadowolenie, jego wściekłość i chęć trzymania mnie z dala od siebie, był na mnie wściekły, a ja i może, że rozumiałem, dlaczego, nie spodziewałem się, że będzie zachowywać się w taki sposób, trochę jak dziecko, któremu zabrali ulubione zabawki, normalnie dorośli ludzie rozmawiają ze sobą o swoich problemach, a on złości się na mnie wychodzi z domu i ma zamiar unikać mnie na każde możliwe sposób, dobrze, jeśli tak chcę się bawić, ja nie będę mu dłużny, dam mu to, czego chce, trzymając się od niego z daleka.
Kiwnąłem głową, wracając do domu, które zabezpieczyłem przed demonami, tak jak sobie tego życzył, trochę, martwiąc się o niego świadom tego, co może się wydarzyć po spotkaniu z takim demonem, natomiast nie miałem zamiaru wykłócać się z nim w tych sprawach on i tak już podjął decyzję, a ja nie jestem w stanie nic z tym zrobić, zresztą, jeśli robię coś po swojemu, dostaje za to bury, więc może najlepiej przestać cokolwiek robić i mówić, stając się jego cieniem, którym chciałby, abym się stał.
Widząc, że jego obraza szybko nie przejdzie, zająłem się sobą, nie myśląc o mężczyźnie, które w tej chwili ma mnie totalnie gdzieś, obrażając się jak dziecko za to, co się wydarzyło, to prawda uderzyłem go, nie powinienem tego robić, ale i on nie powinien mnie bić. Cóż, stało się, trudno powinniśmy o tym porozmawiać, wyjaśnić całą tę sprawę szkoda tylko, że on nie chce tego zrobić, wychodząc z domu i unikając kontaktów wraz z rozmowami ze mną, a jednocześnie i z naszymi dziećmi, które wciąż w tym domu mieszkają.
Wzdychając ciężko, przystanąłem przy oknie, dostrzegając wchodzącego w oddali Soraya, które nawet nie próbował zbliżyć się do domu, powinienem się z tego powodu cieszyć, w końcu, jeśli go nie ma to i nikt nie będzie w stanie mnie uderzyć za to, że zrobię coś nie tak, w tej sytuacji może to i dobre wyjście, przejdzie mu i znów będzie sobą, a przynajmniej taką, mam nadzieję, bo, jak widać, na rozmowę z nim nie mam co liczyć.
Nie chcąc już o tym myśleć, odsunąłem się od okna, kładąc na łóżko, chcąc już zapomnieć o tym okropnym dniu…

Minęło kilka dni, Sorey nie wracał, dzieci nie chodziły do szkoły, nie rozumiejąc, dlaczego, zadawały naprawdę wiele pytań, na które nie byłem w stanie odpowiedzieć, już nie dlatego, że nie chciałem, a, dlatego że nie wiedziałem, co mam powiedzieć, ich ojciec nie wracał, demona nawet ja zacząłem wyczuwać, a więc nie byłoby bezpieczne wypuszczanie ich z domu całkiem samych. Co prawda ja mógłbym ich odprowadzać, tylko nie wiem, czy byłbym w stanie obronić ich przed demonem, tym bardziej po tym ostatnim z nim spotkaniu, to nie było dla mnie proste i, mimo że ten demon nie był tym samym, to wciąż czuję lęk na wspomnienie tamtego dnia.
W tej chwili musiałem trzymać dzieci blisko, pilnując, aby nikt ani nic im nie zagroziło. Wiedząc, że w tej chwili tylko ja jestem w stanie ich obronić, bo ich tatusia jak nie było, tak wciąż nie ma i obawiam się, że szybko to on do nas nie wróci, ale gdy już wróci, to zobaczy, jak i ja potrafię się obrażać.

<Pasterzyku? C;> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz