Czy ja potrzebuję czegoś jeszcze...? Na pewno chciałbym być już w domu, gdzie pewnie mnóstwo pracy będę mieć, no ale jednak będzie to dom, w którym będę bezpieczny, będę miał dostęp do wszystkich swoich udogodnień, i cudownych ubrań, i też mnóstwa dokumentów, którymi muszę się zająć. Jak tak sobie o tym pomyślę, to mniej chcę wracać, ale lepiej jednak znajdować się w miejscu bezpiecznym, a nie w jakiejś gospodzie, w której trzeba się pilnować na każdym kroku, bo inaczej jakiś pijany zboczeniec wejdzie ci do łazienki.
– Miło byłoby spędzić czas tak, jak ostatnim razem – zaproponowałem, uśmiechając się do niego ładnie i ciesząc się, że mogę aż do jutrzejszego ranka posiedzieć jedynie w koszuli męża, nie przejmując się trudami podróży ani tym, że ktoś mnie takiego zobaczy, bo jednak nie wyglądałem dobrze. Określiłbym się jako taki mały nieład. Włosów po wstaniu nie ułożyłem, ani nawet nie wyczesałem, koszula była cała pognieciona, miałem pełno siniaków i obtarć po podróży, zdecydowanie nie chcę, by ktoś mnie takiego widział. Poza Haru, chociaż były czasy, w których nie chciałem, by i on oglądał mnie takiego nieidealnego. Czasem jeszcze zdarzało mi się czuć potrzebę zakrycia przed nim ciała, ale było ono znacznie rzadsze.
– Czyli mam rozszarpywać pijanych awanturników? – spytał, na co westchnąłem ciężko. I to ja jestem pesymistyczny i od razu mam najgorszy scenariusz w głowie...
– Bardziej miałem na myśli ciebie, mnie, i wino. I naszą kochaną Ametyst – odezwałem się, kiedy to nasze małżeństwo weszło na moje kolana, ewidentnie złakniona atencji. Miło, że jest taka do tulenia, mi to naprawdę nie przeszkadza, ja to lubię bardzo.
– No tak, wino, oczywiście – odpowiedział, szczerząc się do mnie głupkowato.
– Chcę jeszcze trochę pokorzystać, póki mogę. Do końca tego miesiąca dostanę tę miksturę, i po tym nie będę mógł raczej pić. I też będę chciał zacząć pić mieszanki ziół, które wzmocnią mój organizm, a tego nie powinno się mieszać z alkoholem – wyjaśniłem, wzruszając ramionami.
– Wzmocnienie organizmu? A po co ci to? – dopytał, marszcząc brwi.
– Jak to po co? Dla ciebie. Chcę, by mój organizm był wytrzymalszy, jak chodzi o nasze zbliżenia, chcę ci w pełni wystarczać. To chyba nic złego – wyjaśniłem, drapiąc po brzuszku moje maleństwo.
– Ależ mi wystarczasz – zapewnił mnie, na co pokręciłem głową.
– Jeśli bym wystarczał, nie musiałbyś się powstrzymywać za każdym razem, kiedy się kochamy. I nie musiałbyś czekać, aż nabiorę sił na kolejną rundę. Tak to nie powinno wyglądać – wytłumaczyłem wiedząc, że to nie tak powinno wyglądać. Mnie zawsze zaspokaja, za każdym razem jestem wykończony i w pełni usatysfakcjonowany, a on? Byłem pewien, że jemu było mało. A jak sprawa będzie wyglądać w trakcie ciąży? Przecież on będzie miał swoje potrzeby, których nie będę w stanie zaspokoić. I co wtedy? Cóż, jest atrakcyjny, nie będzie miał problemu ze znalezieniem sobie kogoś na jedną noc. A ja będę musiał to zaakceptować, chociaż ten fakt strasznie mi się nie będzie podobać. Jak tak sobie myślę o tym w ten sposób, to nie wiem, czy ja chcę tego dziecka. Znaczy, chcę, tak jakby chcę, chcę, bo Haru je chce, ale jak sobie pomyślę o drodze, i konsekwencjach, to już tak niezbyt mi się to podoba. – No już, leć po to wino – dodałem, uśmiechając się do niego łagodnie.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz