czwartek, 31 października 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Mikleo ani się ze mną rano nie przywitał, ani tak właściwie to do mnie się w ogóle nie odezwał. Nie podobało mi się to, ale nie zamierzałem być tym, który się ugnie, ale też nie chciałem, by mojemu mężowi działa się krzywda. Czując bijącą od niego dziwną energię podszedłem do niego i bez gadania położyłem mu dłoń na czole, które było ciepłe. A to niedobrze. Co się stało, że jest taki ciepły? Przecież się wyspał, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Był z dala ode, więc też powinien czuć się lepiej. To niedobrze... może powinien więcej w wodzie pobyć? I to takiej prawdziwiej wodzie, a nie małej balii. 
– Musisz się udać nad jezioro – powiedziałem cicho, zabierając dłoń. 
Po wyrażeniu swojego zdania opuściłem dom, mając trochę do zrobienia. Zresztą, i tak nie czułem się tam zbyt chciany, dlatego skupiłem się na pracy na zewnątrz.
Może jednak nasz związek nie miał za bardzo sensu. Za wiele między nami rozbieżności, i im dłużej ten związek w tej formie istnieje, tym jest chyba gorzej. Kocham go, chcę jego bezpieczeństwa, a do tego muszę robić rzeczy straszne, których on nie popiera. Jakby się tak zastanowić, największym zagrożeniem dla niego jestem ja sam. Bo ja przyciągam inne zagrożenia. Idąc tym tokiem rozumowania, aby zapewnić mu bezpieczeństwo, musiałbym pozbyć się siebie. To mi chyba kiedyś przez myśl przeszło. Tylko jak się siebie pozbyć...? Tylko chyba Remiel byłby w stanie, gdyby oczywiście pamiętał. Jakbym się podłożył to każda istota anielska czy demoniczna mogłaby się mnie pozbyć. Miki oczywiście odpada, bo jest głupiutki. Lailah już odleciała z dziećmi, więc jak je przyprowadzi, mogę ją wziąć na stronę i poprosić o przysługę raz jeszcze. Jeszcze jest szansa, że Remiel się ocknie i będzie chciał mnie zabić. No, trochę tych opcji mam, by w końcu wypełnić swoją powinność, do której się narodziłem. 
– Jeśli mnie zabraknie, ty wrócisz do piekła. Miki nad tobą nie zapanuje i nie pomoże, jeżeli będziesz potrzebowała się posilić. A tam posiłku będziesz miała wystarczająco – rozkazałem Banshee, która oczywiście grzecznie się mnie trzymała. I kompletnie nie rozumiała, czemu nie może zaatakować pierwszego lepszego napotkanego człowieka. Nie mogłem jej winić, demony znacznie inaczej postrzegają świat. Mnie ratuje ta droga od człowieka przez anioła do demona. Będąc przez jakiś czas każdym z nich rozumiem poniekąd każdy z punktów widzenia, ale i tak największą siłę przebicia ma ten demoniczny. – Za kilka dni znów wyruszymy na polowanie, nie przejmuj się. Albo może nawet wcześniej. Trzeba się porządne odżywić – mówiłem do niej, wybierając deski, z których zrobię płot. Jednak nie za bardzo potrafiłem siedzieć cicho. Po całej milczącej nocy mam dosyć trzymania języka za zębami. Powstrzymać się od gadania mogę, ale jednak to mnie męczy. Muszę gadać, bo inaczej zwariuję. Na szczęście Banshee zawsze jest chętna, by mnie wysłuchać, nawet jeżeli jest tylko zwierzęciem. To niesamowite, jak takie proste stworzenie może być oddane. I to jeszcze z demonicznym pochodzeniem... przecież to było zaprzeczenie oddania. Cóż, narzekać nie zamierzam, cieszę się, że mam do kogo się odzewać. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Nie za bardzo podobało mi się to, że znów byliśmy rozdzieleni. Zdecydowanie bardziej wolałem, kiedy byliśmy razem. Wtedy miałem pewność, że on był bezpieczny, i mogłem o niego zadbać, i mogłem upewnić się, że poprawnie je, sypia, dba o siebie... Właśnie, je, czy on wziął jakieś jedzenie tam do wuja? Nie wiem, czy ten facet dba o kuchnię, i ogólnie o naszą rezydencję. Będę musiał z nim pogadać i coś ustalić, nie może być tak, że żyje sobie w rezydencji za moje pieniądze. Raz nam pomógł, świetnie, ale to za mało.
Mając nadzieję, że Haru poprawnie o siebie zadba podczas, kiedy my będziemy z dala od siebie. Z jednej strony, będzie bezpieczny, bo w żaden sposób nie naraża się temu zmiennokształtnemu, chociaż i tak trzeba zachować rozwagę. 
Obiecałem Haru, że zachowań rozwagę i będę się trzymał z dala od niebezpiecznych ludzi, dlatego dzisiaj chciałem trochę spokojniej podejść do sprawy. Znaczy, niekoniecznie chciałem, wolałem już zrobić coś konkretnego, ale to wiązało się z ryzykiem, a ryzykować życiem Haru nie zamierzam. Wpierw przejrzałem listy gończe z nadzieją, że znajdę jakąś znajomą twarz. Trochę tych papierów było, ale po czasie znalazłem dwóch z pięciu poszukiwanych. Niby niewiele, ale zawsze coś. Jak Haru wróci, będzie miał jakieś pojęcie o tym, kogo szukamy. I może wtedy powie mi o tych delikwentach nieco więcej. Zabrałem potrzebne mi listy i następnie zabrałem się za przesłuchiwanie złapanych dwa dni temu złodziei, ale tylko straciłem czas. To były płotki, i to przestraszone płotki, które to niewiele wiedziały, albo raczej nie powiedzieli mi czegoś, czego już nie wiedziałem. Wypełniając papiery zerkałem od czasu do czasu na Maxa, który w sumie zachowywał się jak zawsze. Dobrego zawodnika wybrali na szpiega. 
Dzisiejszy dzień był spokojny. I mało przełomowy. Wróciłem do domu tylko z dwoma listami i oczywiście zmartwieniem. Miałem wielką ochotę ruszyć za Haru, ale coś tak czułem, że to nie byłby dobry pomysł. Z jakiegoś powodu jego wuj mnie nie tolerował, czego nie rozumiałem. Wiem, że przed mój gatunek stracił swoją rodzinę, jednak ja osobiście nic mu nie zrobiłem. Co więcej, daję mu miejsce do życia, a także bronię jego bratanka. Nie daję mu więc powodu, by żywił do mnie jakąkolwiek urazę. Wiem, że lubić go nie muszę, ale z kolei należało go tolerować, chociażby dla Haru. W końcu, ten ponury staruch to jego jedyna rodzina, która jest w stanie mu co nieco więcej opowiedzieć o jego przodkach, a ze względu na rasę Haru to jest bardzo ważne. 
– Wróciłem – odezwałem się, kiedy tylko wszedłem do sypialni, do naszych kociaków. Poza Ametyst, żadne nie przywitało mnie wylewnie. Tradycja i Dama leżały sobie na łóżku, rozciągnięte i rozleniwione. Miło z ich strony. – Dzień dobry, piękna. Dzisiaj już jedzenie było w porządku? – zapytałem doskonale wiedząc, że i tak jej nie zrozumiem. Jak kociaki mogły narzekać na jedzenie? Przecież dostawały wszystko, co najlepsze. A to pierś z kurczaka, a to polędwiczka, a to filet z ryby, dobrego jakiś delikatny sos, trochę warzyw... biorąc pod uwagę, co muszą jeść koty żyjące w mieście, to mają naprawdę dobrze. – Chodź, poczekamy na tatę – dodałem, biorąc ją na ręce i idąc do łóżka, by się na nim położyć. Bez Haru strasznie tu jakoś pusto było... 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Otwierając zaspane oczy, dostrzegłem w sypialni Banshee, a to oznaczać mogło jedno, Sorey już tu był i nie wiem już, czy się cieszysz, czy też nie, bo co, jeśli zaraz zaczną się wyrzuty? Ech ostatnio jest z nim trudniej niż zazwyczaj.
Podniosłem się do siadu, zerkając na męża, który uważnie mnie obserwował, nasze spojrzenia na chwilę się spotkały, ale usta nie poruszyły, osobiście nie wiem, czy chciałem z nim rozmawiać ostatnio, gdy to robię, mówię coś, co mu nie odpowiada.
Na szczęście nic mówić nie musiałem, pukanie do drzwi przerwało ciszę.
– Mamo śpisz jeszcze? – Drzwi otworzyły się, a za nimi stanął mój syn, który wyglądał już na gotowego do opuszczenia domu wraz z ciocią. – Cześć tato – Zwrócił się do mężczyzny siedzącego w fotelu, wracając spojrzeniem w moją stronę. – Ciocia już wstała – Dodał, wychodząc z pokoju.
Westchnąłem cicho, podnosząc się z łóżka, koniec odpoczynku, w sumie to będę miał dużo czasu na odpoczynek, kiedy dzieci nie będzie, nigdzie nie wyjdę, bo przecież to niebezpieczne i będę tu tracił resztki zdrowego rozsądku.
Opuściłem sypialnię, witając się z kobietą również gotową już do opuszczenia naszego domu.
Musiałem więc szybko doprowadzić się do porządku, ale Lailah i Sorey nie byli zbyt długo razem.
– Chciałabym zabrać wasze dzieciaki na tydzień do zamku – Odezwała się, gdy tylko wróciłem do nas z dwoma herbatami i jedną kawę. Nie muszę rozmawiać z mężem, aby zrobić mu kawę, niech ma mnie, za kogo chce, ale potrafię mimo złości na niego, chociaż trochę go uszczęśliwić.
– Nie uważasz, że to trochę za długo? Poradzisz sobie z nimi? – Sorey oczywiście od razu zabrał głos, musząc wszystko wiedzieć, oczywiście to bardzo dobre, ale on czasem zdecydowanie przesadza.
– Oczywiście, że tak. Hana i Haru nie są aż tak nieprzewidywalni, jak wasze poprzednie dzieci, a w szczególności Merlin, skoro z nim sobie poradziłam, to jest z nimi świetnie dam radę – Stwierdziła, nie dając mężczyźnie żadnego argumentu, nawet ten nie zgodził się na ich wyjścia.
– Obiecaj mi tylko, że będziesz ich pilnować i odprowadzisz tu do domu całych i zdrowych – Poprosił, a wręcz brzmiał, jakby nakazywał jej to, cały Sorey ostatnio chyba bardziej jest demonem niż przedtem, jakkolwiekby to oczywiście nie brzmiało.
– Obiecuję, wrócą tu cali i zdrowi za tydzień – Zapewniła, uspokajając Soreya, chociaż trochę.
Spokojnie dopiliśmy swoje gorące napoje, pożegnaliśmy się z dziećmi, z kobietą i. I pozostaliśmy sami.
Odsuwając się od drzwi, nie czułem jakiejś satysfakcji z powodu pozostania sam na sam z mężem, widząc go. Czuję, że cokolwiek bym nie powiedział lub nie zrobił, od razu będzie źle, wciąż jest wściekły za to, co mu powiedziałem, ale ja sam uważam, że dobrze zrobiłem, przynajmniej nie spotyka się z tym archaniołem i nie prowokuje go do ataku, gdyby jednak sobie o nas przypomniał.
Sorey rzucił mi niezrozumiałe spojrzenie, którego nie chciałem analizować, zabrałem kubki do kuchni, myjąc je po gorących napojach.
Dzieci dopiero opuściły dom, a ja już czuję, że to będzie ciężki dla mnie tydzień, on na pewno pierwszy się nie przełamie, a ja mam dość ciągłego uginania się przed nim, wytrzymałem długo bez seksu, gdy nie było go na świecie, to on jest ciągle nienasycony, a więc będzie radził sobie sam, bo chociaż nie zrobił niczego, abym mu się nie oddał to cóż, jego zachowanie i traktowanie mnie jak swoją własność drażni mnie wywołujący brak ochoty na czułości z jego strony.

<Pasterzyku? C;> 

Od Haru CD Daisuke

 To bardzo miłe z jego strony martwi się o mnie, chociaż tak naprawdę nie musi, przecież dam sobie radę i on dobrze to wie, jestem silny i do tego mam dar, który pozwala mi pokonać nie jednego wroga.
– Dam ci znać, nie martw się, wszystko będzie dobrze – Zapewniłem, zbierając wszystko na tacę, z którą tu dotarłem. – Poczekaj na mnie przed wyjściem, odniosę tylko to, co tu mam i zaraz do ciebie dołączę – Dodałem, wiedząc przecież, że do pracy idziemy razem.
Daisuke kiwnął głową, wychodząc ze mną z naszej sypialni, idąc do on wyjścia z domu, a ja kuchni, gdzie oddałem naczynia do umycia, zamieniając kilka zdań ze służbą, dziękując za posiłek, opuszczając kuchnie, aby udać się jak najszybciej do męża, który już na mnie czekał.
– Gotowy? Możemy już iść? – Zapytał, bardzo nie chcąc się spóźnić, cały on punktualny i doskonały nic dodać, nic ująć.
– Oczywiście chodźmy – Chwyciłem jego dłoń, podążając dobrze znaną mi ścieżką prosto do koszar, gdzie nie było jeszcze nikogo, a więc byliśmy tylko my i nasz szef, który właśnie nas dostrzegł.
– Haru, lepiej już wyglądasz, cieszę się, że już do nas wróciłeś – Mężczyzna jak zawsze pozytywnie mnie przywitał, ciesząc się z mojego powrotu do pracy.
– Wróciłem, chociaż tylko na chwilę, muszę z tobą porozmawiać – Wyjaśniłem od razu, dostrzegając zmieniający się wyraz twarzy mężczyzny.
– Dobrze, w takim razie zapraszam do biura – Otworzył drzwi, zapraszając mnie do środka, odruchowo zerknąłem na mojego męża, nim drzwi zamknęły się, a ja zostałem sam na sam z moim szefem. – Co się dzieje? – Zapytał, siadając przy swoim biurku.
– No więc… – Zacząłem mu tłumaczyć chęć opuszczenia na kilka dni miasta i poszukania może jakieś odpowiedzi, powiedziałem również o informacjach, które mogą nam pomóc, a które muszę sprawdzić również, opuszczając miasto. Mój szef na początku nie do końca był przekonany z tych słów, natomiast po chwili no może trochę dłuższej chwili, zgodził się na moją podróż i na kilkudniową nieobecność, którą Postaram się skrócić najbardziej, jak będzie to tylko możliwe. Mam tylko nadzieję, że dogadam się z wujkiem, nie chcę doprowadzać do niepotrzebnych konfliktów, tym bardziej że cóż, jakby nie było, ta ziemia już nie należy do niego i tak przypadkiem nie chciałbym go z niej wyrzucać.
Podziękowałem szefowi za jego zgodę opuszczenia przeze mnie na kilka dni pracy, muszą ruszać, aby jak najszybciej dotrzeć do mężczyzny i dowiedzieć się w czym może mi pomóc i czy w ogóle może to zrobić.
Przed opuszczeniem koszar postanowiłam jeszcze zajrzeć do mojego męża, aby się z nim szybko pożegnać, życzyłem mu spokojnej pracy, bezpieczeństwa i spokoju, prosząc, aby podczas mojej nieobecności nie zbliżał się za bardzo do podejrzanych tak po prostu będzie dla niego bezpieczniej.
Daisuke uspokoił mnie, zapewniając, że poczeka na mój powrót, dając mi tym samym z czystym sumieniem opuścić moją pracę ruszyć do rezydencji po Rain, z którą, z łatwością sobie poradziłem, klacz była prze kochana, a ja zdążyłem się już nauczyć siodłania jej, niczego mi nie utrudniała, a więc dzięki temu już po osiodłaniu jej spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy dla klaczy i dla siebie ruszyłem w drogę do rezydencji należącej niegdyś do mojego rodu, a dziś to już własność mojego pięknego męża, który naprawdę mam nadzieję, że będzie na siebie uważał…

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Wracając do domu od razu wyczułem, że coś jest nie tak, albo raczej wyczuwałem dodatkową obecność w pobliżu. Anielską obecność. Lailah... Miałem jednak cichą nadzieję, że nie przyleci po dzieciaki przeze mnie, a jednak się pofatygowała. Teraz nie mogę odmówić, bo będzie to źle wyglądać. Jeżeli kobieta obieca mi, że się nimi zajmie , i przyprowadzi ich z powrotem, będę się musiał zgodzić, nie będę miał w końcu dla dzieciaków wtedy żadnych racjonalnych argumentów, chociaż dalej nie byłem przekonany do tego pomysku. Skoro jednak znaleźli rozwiązanie na nasze problemy, nie będę miał wyjścia. Wychodzi więc na to, że ten tydzień będzie wolny. Szkoda tylko, że w żaden sposób go nie wykorzystamy, bo ja ugiąć się nie zamierzam. Będę miał mnóstwo czasu na naprawienie tego ogrodzenia wokół domu. Nie chciałbym, by kręcili mi się tu obcy i dzikie zwierzęta. Co prawda, tych najgorszych osobników nie powstrzymam, no ale jakieś zajęcie sobie znaleźć muszę. Gdyby jakiś inny, szanujący się demon zobaczył, co ja robię, chyba padłby ze śmiechu. Z jednej strony czasem mam ochotę się wyrwać z tej spokojnej spirali, zrobić coś, co zrobiłby prawdziwy demon, przestać przejmować się tym, co pomyśli Mikleo. Z drugiej strony jednak ta resztka z mojego poprzedniego życia dalej we mnie tkwiła i jako dawny anioł darzyłem go miłością, do której normalny demon nie jest zdolny. Chciałem, by był ze mnie dumny, by mnie kochał, dawał mi atencję, by czuł się przy mnie bezpiecznie. Oby te dwie strony często się ze sobą kłóciły, i coraz to częściej wygrywała ta pierwsza. 
– Spokojnie, Banshee – odezwałem się łagodnie do mojej pięknej psinki, która kręciła się pod drzwiami, niezadowolona z powodu obecności nieznanego jej anioła. Pewnie Miki ją wyrzucił, bo się nie do końca dobrze zachowywała, a że kazałem jej go słuchać, nie miała wyjścia. – W porządku, Lailah to przyjaciel. Chyba – dodałem cicho, jednak czując tą niepewność wobec kobiety.
Wszedłem powoli i cicho do środka. Sądząc po odgłosach, albo raczej ich braku, wszyscy jeszcze spali. Banshee trzymała się blisko mnie, wpatrując się z wrogością w śpiącą na kanapie kobietę. Instynkt kazał jej atakować, ale powstrzymywał ją mój rozkaz. Gdyby nie to, na pewno by zaatakowała. W końcu, Lailah jest jej naturalnym wrogiem. W sumie, Mikleo i dzieciaki też, ale oni byli z nią od niemalże samego początku, więc jest do nich przyzwyczajona. To dla niej nowość. 
Nie chcąc wybudzić kobiety, bo pora była dosyć wczesna, ruszyłem w stronę sypialni, cicho wołając do siebie Banshee. Miki też spał, ubrany w moją koszulę i wtulony w poduszkę, która należała do mnie. To akurat było dziwne. Byliśmy skłóceni, był pewnie na mnie zły sądząc po tym, że nic mi nie odpowiedział i zamknął się w łazience. A jak jest się na kogoś zły, to raczej nie szuka się jego obecności w rzeczach należących do tej osoby. Podszedłem cicho do niego, otuliłem go kołdrą i postanowiłem zasiąść na fotelu cierpliwie czekając, aż się obudzi. Nie zamierzałem go budzić, poprzedniej nocy nie spał dobrze, dlatego lepiej, by teraz się spokojnie wyspał, nim wyprawiamy dzieciaki w podróż. Chociaż, znając je to już pewnie spakowane są. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jego słowa trochę mnie zaskoczyły, brzmiało to tak, jakby rozmawiał z innymi o mnie, a nie wiem, czy mi się to podobało. Gdzieś tam z tyłu głowy miałem tę świadomość, że bywałem na językach innych, zwłaszcza, kiedy to udzielałem się nieco bardziej w społeczeństwie. Teraz trochę przycichłem i nie przeszkadza mi to bardzo, jednak od czasu do czasu na taki bankiet miło się będzie udać. Szkoda tylko, że Haru nie bawi się zbyt dobrze na takich przyjęciach. 
– Rozmawiasz o mnie z innymi? – spytałem, pozwalając Damie wygodniej ułożyć się na moich kolanach. Póki jestem, niech korzysta, bo sam nie byłem pewien, o której wrócę do domu. Jeżeli faktycznie uda mi się coś odkryć, mogę wrócić znacznie później. A jeżeli nic ciekawego nie odkryję, a jeżeli nic się nie wydarzy, pewnie wrócę do domu nawet wcześniej. Oby tylko Haru udało się zdobyć jakieś konkretniejsze informacje oraz małego szpiega. Nic więcej nie potrzebuję. 
– To nie tak, po prostu przygotowując ci czasem posiłki zamienię słówko lub dwa ze służbą i jakoś tak samo wychodzi. Najbardziej pod wrażeniem są ci, którzy są tutaj najdłużej – wyjaśnił łagodnie, na co westchnąłem cicho. – Chociaż oni zawsze mieli o tobie dobre zdanie. A przynajmniej od momentu, w którym pojawiłem się tu pierwszy raz. 
– A ktoś kiedyś nie miał? – spytałem, unosząc w zastanowieniu jedną brew. 
– No... trochę narzekania na ciebie słyszałem – odpowiedział bardzo wymijająco. 
– To przerażające, jak łatwo potrafisz wyciągać informacje od innych – skwitowałem, już skupiając się na jedzeniu. Trzeba było w końcu powoli się zbierać, a ja bardzo nie lubiłem się spóźniać. 
– Taki już mój dar – uśmiechnął się i także zabrał za jedzenie. No właśnie, dar... gdyby trochę się podszkolił, wyciąganie najważniejszych informacji mogło być bardzo łatwe i bardzo pomocne, bo ten fałszywy cynk, który to ostatnio dostał, to nawet już nie chcę o tym wspominać. To było naprawdę głupie z jego strony, że nie dopytał o szczegóły. 
– Jak już porozmawiasz z szefem, wróć tutaj i weź konia, będzie znacznie szybciej. Jakbyś miał problem z osiodłaniem jej, zwróć się o pomoc. Ktoś tam przy stajniach zawsze jest – odpowiedziałem, popijając zioła, do których smaku już się zdążyłem przyzwyczaić. Nie były takie złe, tylko nie byłem pewien, czy one działały. Trochę je już piję, i co? Mój organizm nie jest ani trochę wytrzymalszy. Jak tak dalej pójdzie podczas kolejnej pełni mój mąż znów nie będzie zaspokojony... Nie podoba mi się ta myśl. Nie możemy wrócić do czasów, kiedy to ja miałem jego niedosyt? 
– Oczywiście – odpowiedział, jak na grzecznego pieska przystało. 
– Jeśli będziesz musiał męczyć się z wujem przez noc, wyślij mi jakąś wiadomość, bym się nie martwił. I uważaj na siebie podczas drogi – kontynuowałem, oczywiście się odrobinkę o niego martwiąc. W końcu zawsze jest ten malutki procent szans, że coś bądź ktoś może go zaatakować. Oczywiście szansa na to, że sobie z takim przeciwnikiem poradzi jest znacznie wyższa, ale ten niewielki procent szans na jego przegraną zawsze istnieje, a życie potrafi być bardzo złośliwe. 

<Piesku? c:>

środa, 30 października 2024

Od Mikleo CD Soreya

Po wysłuchaniu jego słów odszedłem, nie miałem ochoty z nim rozmawiać, nie chciałem też, aby mnie kontrolował, a co gorsze nie chciałem, aby go zabił, już wolę nie wychodzić z domu, niż dać mu spotkać się z tym chłopakiem, nie chcę, aby sprawdzał każdego, z kim rozmawiam to chore, on naprawdę chce mnie traktować jak zwierzę, które trzyma się na łańcuchu.
– Lepiej się dostosuj! – Krzyknął za mną nim drzwi łazienki, do której wchodziłem, zatrzasnęły się, zamknąłem drzwi na klucz niechcący, aby tu wchodził, nie miałem ochoty na rozmowę z nim nie po tym, jak stara się mnie traktować, nie jestem jego rzeczą, nie jestem własnością, nie chcę, aby na każdym kroku mnie kontrolował.
W bali siedziałem tak długo, aż drzwi w domu nie zamknęły się, a aura mojego męża zniknęła, pozostawiając po sobie tylko wspomnienia.
Trochę już spokojniejszy opuściłem łazienkę przebrany w koszule męża, której lubiłem spać.
– Dzieciaki?! – Zawołałem, chcąc upewnić się, że dzieci znajdują się w domu.
– Jesteśmy – Odpowiedzieli, opuszczając swoje pokoje, rozglądając się po holu.
– Taty już nie ma? – Zapytali, bardziej wychodząc ze swoich pokoi.
– Nie – Stwierdziłem, chcąc powiedzieć coś jeszcze i pewnie bym to zrobił, gdyby nie pukanie do drzwi.
Trochę zdziwiony spojrzałem na dzieci, zastanawiając się, czy aby przypadkiem kogoś planowali zaprosić.
– Kogo niesie o takiej godzinie? – Zapytałem chyba bardziej siebie, niż dzieci, choć to pytanie mogło kierowane być i do nich.
– Wysłaliśmy list do cioci Lailah, a więc to może być ona – Stwierdzili, uśmiechając się do mnie niepewnie.
A więc to po to byli ptaszarni, aby wysłać list do cioci, tego akurat mogłem się spodziewać.
Westchnąłem ciężko, wracając na chwilę do łazienki, aby przebrać się bardziej gościnne ubrania, nie chcąc pokazać się kobiecie w samej koszuli.
Schodząc na dół przebrany, otworzyłem drzwi, a za nimi tak jak podejrzewałem, znajdywała się kobieta bardzo dobrze znana mi kobieta.
– Dzień dobry Mikleo – Przywitała się, zarażając mnie dobrym nastrojem, tak bardzo cieszyłem się, że tu przybyła i zostanie tu, chociażby do jutra, bo dziś nocą nie wypuściłbym ich w drogę.
– Dzień dobry Lailah wejdź, co cię tu sprowadza? – Zapytałem, zapraszając kobietę do salonu.
– Twoje dzieci wysłały do mnie list, prosząc, abym wzięła ich na kilka dni do miasta, napisały, że nie jesteście w stanie ich tam odprowadzić, a więc przybyłem tu po nich – Wyjaśniła, uśmiechając się do mnie łagodnie.
Dostając odpowiedź na swoje pytanie, zamieniłem kilka może kilkanaście zdań z kobietą, informując ją o pozostaniu tutaj na noc, jutro rano, gdy Sorey wróci do domu, będzie mógł zdecydować, czy dzieci mogą iść, czy nie. Ja chyba nie chciałem się już w to wtrącać, wiedząc, że to i tak nie ma najmniejszego sensu.
On mnie nie słucha, a ja mam dość kłótni z nim.
Rozłożyłem kanapę kobiecie, dałem ręcznik i potrzebne rzeczy do kąpieli, dając jej wszystko to, czego potrzebowałem, nim pożegnałem się z kobietą, życząc jej dobrych snów, zamykając się w sypialni, gdzie potrzebowałem odpocząć, zastanawiając się nadreakcją Soreya, mam tylko nadzieję, że bardzo zły nie będzie, choć, znając go, bo już nie może być, oby tylko udało się go przekonać do puszczenia dzieci, w innym wypadku kobieta niepotrzebnie tutaj wędrowała.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Trochę zaskoczyło mnie jego pytania, chyba jeszcze nie przyzwyczaiłem się do tego, że on wie, nie spodziewałem się też, że o to zapyta. Czy to takie ważne co nasze zwierzaki o nas myślą? To znaczy chyba tak, bo dzięki temu wiemy, czy lubią z nami być, czy nie, to znaczy ja wiem to od początku i gdyby było inaczej, powiedziałbym mu to, no ale skoro potrzebuję takiego zapewnienia, powiem mu, co często słyszę.
– Co o nas mówią? Raczej nic konkretnego, nasze koty po prostu cieszą się, że mają jedzenie, picie i że czasem mogą kogoś podrażnić. Szczerze powiedziawszy nigdy nie specjalnie, nie słyszałem, aby o nas mówiły. Nigdy też nie pytałem, a ona wiedzą, że ich rozumiem, dlatego za dużo też nie mówią, na pewno nas lubią, bo gdyby tak nie było, to już dawno by robiły nam na złość – Wyjaśniłem, co chyba nie do końca usatysfakcjonowało mojego męża, zdecydowanie nie to chyba chciał usłyszeć, no cóż, nic w tej sprawie nie jestem w stanie poradzić, bardzo chętnie powiem mu co o nas myślą jakiekolwiek zwierzęta istniejące na tym świecie, ale nasze koty jak to koty za wiele na ten temat nie chcą powiedzieć jedyne, kiedy narzekają to, wtedy kiedy dostają jedzenie, które im nie pasuje, w innym wypadku nie słyszałem, aby narzekały.
– Naprawdę nic a nic? – Dopytał, drapiąc Damę za uchem.
– Przykro mi, ale niewiele raczej narzekają, że jedzenie nie takie, że służba nie potrafi się bawić, że nie mogą wychodzić, wyśmiewają się z psów, które są na dworze szczerze nic konkretnego – Stwierdziłem, słysząc miauczenie Damy. – Nie lubi, kiedy tam ją głaszczesz – Wyjaśniłem, mówiąc na głos to, co w tej chwili usłyszałem.
Daisuke od razu zdjął dłoń z uszu Damy, uśmiechając się przepraszające do kotki.
– Wybacz, nie będę – Obiecał, trochę, bawiąc mnie tym mówieniem do kotki, to znaczy całkiem to słodziutkie tak bardzo przejmuje się tym, co myślą nasze zwierzaki? Naprawdę się zmienił, pamiętam go zupełnie innego, to cudowne, że jest tak ciepły, łagodny, a nawet kochany.
Wracając wspomnieniami do tego, jaki był, gdy go poznałem, a jaki jest teraz przy mnie, to naprawdę niebo a ziemia tak bardzo cieszę się, że udało mi się go zmienić. Wiem, jak to brzmi, bo nikt nie powinien dla nikogo się zmieniać, ale on, będąc tamtym sobą, nie był kimś, kogo chciałbym dalej znać, zresztą on sam chyba miał dość dawnego siebie.
– Co cię tak bawi? – Zapytał, unosząc jedną brew ku górze, przyglądając mi się z uwagą.
– Ty, a bardziej twoje zachowanie, teraz sobie tak myślę i wracam myślami do czasów, kiedy byłeś tamtym zimnym i nieprzyjemnym sobą i cieszę się, że już taki nie jesteś – Wyjaśniłem, dostrzegając zmieniający się wyraz twarzy mojego ukochanego.
– Nie chcę już nigdy o tym wspominać. Było minęło, popełniłem wiele błędów w swoim życiu, ale teraz przy tobie staram się zrobić wszystko, aby więcej ich nie popełniać – Zapewnił, skupiając się na swoim śniadaniu, które musi zjeść przed pójściem do pracy.
– Cieszę się, że udało mi się ci pomóc, bo nie tylko ja to dostrzegam, ale i każdy, kto znał cię kiedyś i znacie teraz. A to bardzo pozytywna zmiana – Wytłumaczyłem, podchodząc do stołu, siadając obok ukochanego, chwytając jego dłoń, którą ucałowałem, uśmiechając się przy tym ciepło.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Mikleo nic nie mówił, ja też się nic nie odzywałem. Dałem mu spokojnie wyjść i zająć się sobą, co nie oznaczało, że mnie nie obchodził. Monitorowałem jego myśli co jakiś czas by mieć pewność, że nie robi nic głupiego i że nie dzieje się mu krzywda. Cały czas zastanawiałem się, jak najlepiej przygotować się na potencjalną walkę z Remielem. Mikleo nie wierzył, że do niej dojdzie, ale ja miałem jakieś takie nieprzyjemne uczucie pod tym względem. W końcu, co archanioł robił w mieście, w którym już stacjonował demon. To nie może być przypadek. I z jakiegoś powodu jeszcze stracił pamięć... Żałowałem trochę, że nie poszedłem z nim jednak na tę kawę. Możliwe, że bym się czegoś dowiedział, coś wyczuł... Co Mikleo skłoniło do takiej zazdrości? Wiem, że z racji tego, że nie jestem aniołem, nie ma tej stu procentowej pewności, że go nie zdradzę, no ale powinien mi zaufać chyba. Tak jak ja ufam mu. Kocham go całym moim czarnym sercem, a on mi nie ufa. A jak chce, bym mu udowodnił tę miłość, to mi tego zakazuje. I z sytuacji też mi nie pozwala skorzystać. A to tyle mocy...
W pewnym momencie w jego myślach pojawił się ktoś jeszcze. Takao. To mnie zaintrygowało. Nastrój Mikleo też się zmienił, trochę się rozluźnił, trochę się uspokoił... ewidentnie się nim zainteresował, ale nie wyczułem niczego, co by sprawiło, że mu podoba się z wyglądu. To nie wiem, czy dobrze. Nie chciałbym, by zaczął przyjaźnić się z kimś, kto wygląda poniżej przeciętnej, bo wtedy mój Miki będzie sprawiał wrażenie jeszcze bardziej pięknego... no, ale to jest sprawa drugorzędna, a i nawet trzeciorzędna. Wpierw chcę go poznać. Odkryć jego intencje. Jeżeli będą czyste, to nie widzę problemu, by z nim się zadawał. Muszę to tylko kontrolować. 
Nie pospieszałem męża w żaden sposób. Cierpliwie czekałem na jego powrót, skupiony tylko i wyłącznie na jego myślach, nie dając mu w żaden sposób znać, że go podsłuchuję. Wiem, że go nieodpowiednie, nie tak się umawialiśmy, jest to naruszenie prywatności, no ale jakoś go musiałem skontrolować. Póki nie będę pewien tego chłopaka, wolę zachować ostrożność. To miasto nie ma zbyt wielu dobrych ludzi do zaoferowania, skąd mam wiedzieć, że on nie będzie chciał go skrzywdzić? 
W końcu jednak Mikleo wrócił do domu, a ja mogłem odetchnąć z ulgą. Póki ja jestem, tu jest najbezpieczniejszy. Nie zawaham się oddać za niego życia, nawet jeżeli już teraz mnie posyła na śmierć przez to, że nie mogę się zająć archaniołem. 
– Następnym razem zapoznaj mnie z nim – odpowiedziałem zimno, kiedy tylko znalazł się w zasięgu mojego wzroku. 
– Co? Skąd ty...? Grzebałeś mi w myślach – odpowiedział oburzony, czym się nie zmartwiłem. 
– Musiałem mieć pewność, czy nic ci nie jest – stwierdziłem tylko, wzruszając ramionami. – Dopóki go nie poznam, nie spotkasz się z nim drugi raz. 
– A to z jakiej racji? 
– Z mojej. Nie będziesz spotykać się z ludźmi, których intencje nie są mi jasne. Upewnię się, że jest w porządku i jeżeli zda ten test, znajomość może być kontynuowana. Jeżeli się nie dostosujesz, zabiję go – cały czas mówiłem ze stoickim spokojem. Zapewnię mu bezpieczeństwo za wszelką cenę, tylko z tego powodu dalej tutaj jestem i żyję. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Czy czułem się lepiej...? Ciężko mi było stwierdzić. Zdecydowanie byłem bardziej rozleniwiony i najchętniej zamiast wstać to owinąłbym się kołdrą i zamknął oczy, wtulając się oczywiście w to cudownie gorące ciało męża. Niestety, w tej chwili nie było mnie stać na taki luksus. On miał swoje zadania, ja swoje, i wszystkie były tak samo ważne. Odpocznę, jak Haru będzie bezpieczny, a tamten zmiennokształtny martwy. Już nawet mi nie chodzi o tych złodziei, nimi się akurat najmniej przejmuję, w tej chwili najważniejsze dla mnie było bezpieczeństwo Haru. Zresztą, coś tak czułem, że jak się pozbędę tego parszywca, to i problem gildii się jakie rozwiąże. 
– Dobrze. Za dobrze. Ten masaż powinien się wydarzyć, jak już zapracuję na twoje bezpieczeństwo – mruknąłem, przeciągając się leniwie. Jak to się stało, że Haru obudził się pierwszy...? Starzeję się. I rozleniwiam. Odbiorę sobie te wszystkie masaże, zdecydowanie, ale nie teraz. Teraz muszę się skupić na poważniejszym przeciwniku. 
– Świetnie ci idzie, nikt mnie nie podejrzewa – odpowiedział łagodnie, zaczynając gładzić mój policzek. Przyjemne uczucie. Jak tak się nad tym zastanowię, proste gesty są najwspanialsze. I pomyśleć, że pokochałem prostotę... Kiedyś to było dla mnie nie do pomyślenia, a im bardziej wymyślny gest, tym lepiej był przeze mnie postrzegany. Chociaż nie powiem, lubię, kiedy Haru robi coś nieszablonowego, zaskakuje mnie czymś czy prawi komplement, którego jeszcze nie słyszałem. – Śniadanie? – zapytał, a ja już wiedziałem, że niezależnie od mojej odpowiedzi i tak je dostanę. Wczoraj to wyraźnie zakomunikował. 
– Tylko trochę, jakoś za specjalnie głodny nie jestem – odpowiedziałem dla świętego spokoju. – Zanim pójdziesz do wuja powinieneś zgłosić szefowi, że cię nie będzie. Dzisiaj w końcu powinieneś do pracy wrócić – dodałem, przyglądając się mu z uwagą. 
– Teoretycznie tak, tylko jak to ubrać w słowa... – westchnął ciężko, jakby była to jakoś niesamowicie trudna sprawa. 
– Masz pewien trop poza miastem i musisz go sprawdzić, a z powodu braku jakichkolwiek poszlak dobre i to. Ja zostanę na miejscu w razie jakiegoś przełomu w śledztwie, a ty to sprawdzisz. Trochę tylko za dobrze wyglądasz, skoro wczoraj jeszcze chorowałeś... – dodałem, szybko go oceniając. Powiedziałbym wręcz, że promienieje, wygląda cudownie jak na to, że wstał wcześniej ode mnie. A skoro on wygląda cudownie, to ja muszę wyglądać koszmarnie. Tak to zawsze działało. 
– Tak ci się wydaje, po prostu twój widok sprawia, że wręcz promienieję – wyszczerzył się głupio, na co westchnąłem cicho. Ależ oczywiście, na pewno tylko o to chodzi... – Śniadanie ci zaraz przyniosę – obiecał, po czym ucałował mnie w czubek głowy i zniknął z pokoju. Czemu mi, a nie nam? On też powinien jeść. Wczoraj nie zaobserwowałem, by cokolwiek zjadł... Będę też na to musiał zwracać uwagę. 
Nie chcąc tracić czasu, musiałem się przygotować do pracy. Podczas kąpieli od razu zauważyłem, że moja skóra była inna. Ta oliwka zdecydowanie się jej przydała i przynajmniej na kilka dni będę miał z nią spokój. Nie traciłem dużo czasu na kąpiel, szybko się umyłem i ubrałem się w te bardziej prostsze, wygodniejsze ubrania. W oczekiwaniu na powrót Haru bawiłem się z kotami, które ostatnio naszej uwagi miały trochę za mało. Przynajmniej świetnie się bawią, przeszkadzając służbie w sprzątaniu. 
– Dziękuję za śniadanie. Tak właściwie, to co nasze koty o nas mówią? – spytałem, biorąc Damę na ręce, bo ona jako jedyna nie podbiegła do Haru, kiedy ten wszedł do środka. Jak już wiem o jego darze, no to teraz będę się dopytywać. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Sorey długo nie wracał, a ja naprawdę zacząłem się o niego martwić, obawiałem się, że coś się stało, to jednak co ujrzałem, gdy wrócił do domu, zdecydowanie wolałbym tego nie widzieć.
Cały w krwi wyglądał na bardzo dumnego z siebie, widząc go, miałem ochotę zwymiotować, zabił człowieka, prosiłem go, żeby nie obnosił się z tym aż tak bardzo, dlaczego więc pozwolił sobie na coś takiego? Robi mi na złość, i to z premedytacją on naprawdę chce, abym z jakiegoś powodu cierpiał, uraziłem jego dumę, mówiąc o braku dotyku, cudownie teraz to on będzie chciał mnie karać, nie dając mi dotyku, dobrze, jeśli tego chce, ja też mogę znaleźć sobie kolegę e, którym będę miał oparcie, a w tej chwili chyba nawet tego potrzebuję.
Nie odezwałem się ani słowem naprawdę, nie chcąc z nim rozmawiać, niech robi, co chce, skoro moje zdanie i tak się nie liczy.
Sorey poszedł się myć, dzieciaki chwilę wcześniej opuściły dom, idąc na miasto, a więc i mnie nic nie trzymało. W tej chwili bardzo nie chciałem być z nim sam na sam zresztą on i tak miał ciekawsze zajęcia ode mnie samego.
Ruszyłem więc do miasta nie na poszukiwanie przyjaciół, a po prostu, aby wyjdź z domu, w tej chwili takiego wyjścia potrzebowałem.
Znalazłem się w katedrze, gdzie chciałem pobyć sam, wiedząc, że tylko tu mogę być po prostu sobą.
Wpatrując się w stary wiszący krzyż, dostrzegłem młodego chłopaka, który przyglądał mi się z uwagę, niezbyt tym faktem zainteresowany spuściłem wzrok w myślach, rozmawiając z samym sobą, zastanawiając się nad błędami czynami i rzeczami, które popełniłem, a który żałuję lub które po prostu mogłem zrobić inaczej.
– Cześć – Usłyszałem męski głos, który zwrócił moją uwagę. Od razu uniosłem wzrok ku górze, dostrzegając tego samego młodego chłopaka, który przyglądał mi się uważnie z ławek stojących z przodu.
Nie odpowiedziałem, ignorując całkowicie jego obecność, chłopak, nie przejmując się moim zachowaniem, usiadł obok mnie w milczeniu, wpatrując się w ołtarz, odruchowo zerknąłem na niego kątem oka zaciekawiony trochę jego zachowaniem, dlaczego nie odejdzie? Czegoś ode mnie chcę? Nie mam mu niczego do zaoferowania.
– Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem – Usłyszałem i, mimo że obiecałem sobie i nie rozmawiać z nim złamałam swoją obietnicę.
– Nie miałem okazji tu wcześniej przyjść – Wyjaśniłem, mówiąc prawdę i tylko prawdę.
Chłopak kiwnął głową, uśmiechając się do mnie łagodnie.
– Wierzysz w to, że ktoś tam u góry jest? – Zapytał, bardzo chcąc ze mną rozmawiać…
– Nie muszę wierzyć, ja wiem, że tak jest, są tam istoty, o których nigdy nawet sobie nie śniłeś – Przyznałem, uśmiechając się do niego łagodnie.
Chłopak był bardzo ciekawy moich słów, chcąc wiedzieć więcej, miło było sobie z kimś tak porozmawiać i trochę ponarzekać na życie i jego trudne codzienności, chłopak miał zaledwie dwadzieścia pięć lat i nazywał się Takao, miły człowiek, której jak na tak młody wiek przeżył naprawdę wiele, rozumiał wiele spraw i chętnie o nich rozmawiał, miło było, więc porozmawiać z kimś, kto nie ignorował mnie, nie próbował pokazać mi, gdzie jest moje miejsce i nie złościł się na to, że mam odmienne zdanie w stosunku do niego samego, miła odmiana po tym, jak zareagował dziś Sorey moje słowa, czasem naprawdę obawiam się, że nie będę w stanie sobie z nim poradzić i mimo szczerych chęci wiem, że będzie trudno, ale kocham go i nawet to, kim jest i jak się zachowuje, niczego nie zmienia.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Mój mąż, jak zawsze za bardzo się przejmował, i to rzeczami zdecydowanie nieistotnymi, Ciekawe, ile jeszcze raz Mamo powtarzać, że jego skóra jest piękna i że on cały jest piękne, fakt jego skóra ostatnio jest troszkę zaniedbana, ale to dlatego, że nie ma na to czasu. Co prawda mógłby znaleźć ten czas, ale woli poświęcać go na mnie, a raczej na sprawę ze mną związaną, kiedy tak naprawdę powinien bardziej skupić się na sobie, Jak na razie nikt nie zorientował się, kim jestem poza wygnańcem i zapewne Maksem, który, w jakim jestem, a więc on mógłby być problematyczne, nie wspominam również o moim dawnym przyjacielu, bo jego nie muszę się bać ani nim przejmować on mnie nie zdradzi i nie wyda, natomiast ta dwójka oni zdecydowanie są dla mnie zagrożeniem, jutro zdecydowanie muszę porozmawiać z wujkiem, a wy, chociaż spróbować coś wymyślić może mi pomoże, a przynajmniej taką, mam nadzieję.
Nie przejmując się słowami mojego męża, który oczywiście jak zwykle przesadzał, poprosiłam go, aby się położył, mogąc spokojnie zająć się jego ciałem, delikatny masaż, który powoli stawał się mocniejszy, oczywiście nie miał on na celu go rozpalić, bo nie to było mi w głowie, a jedynie miał pomóc mu troszkę się odprężyć, bo w tej chwili właśnie tego potrzebował, w spokoju, relaksu i oddechu, po którym znów będzie w stanie normalnie funkcjonować.
Wysmarowałem porządnie jego ciało, oczywiście używając do tego oliwkę całe jego ciało, aby znów było mięciutkie, tak jak sobie tego życzył.
Mój mąż po porządnym masażu prawie mi zasypiał na łóżku i nie byłoby to wcale problematyczne, gdyby nie to, że był zupełnie nagi, oczywiście uwielbiam jego nagie ciało, ale wiem, że on nie lubi spać nago, i to nie dlatego, że jego ciało jest niedoskonałe, a, dlatego że jest mu później zimno, a przecież nie chcę, aby było mu zimno, nie daj boże przeziębił się, tylko dlatego poszedł spać nago.
– Hej skarbie nie zasypiaj, musisz się najpierw ubrać – Wyszeptałem, całując go w czubek głowy.
Mój mąż niechętnie wziął ode mnie twoją, a raczej moją koszulę, którą założył na ciało, nie trudząc się nawet zapinaniem jej, kładąc swoje ciało do łóżka, zerkając na mnie wyczekująco, nie musiał nic mówić, a ja doskonale wiedziałem, czego ode mnie oczekiwał, właśnie dlatego posłusznie i najszybciej, jak tylko mogłem, pojawiłem się obok niego, przytulając to cudowne ciało do siebie.
– Kocham cię – Wyszeptałem mu do ucha, całując go w czoło.
– I ja kocham cię Haru – Wyszeptał, cicho ziewając, moje biedne zmęczone słońce, niech odpocznie, bo jutro czeka go ciężki dzień i obaj doskonale to wiemy.
Czekałem, aż mąż mój zasnął, abym i ja mógł zasnąć, tuląc do siebie ciało mojego męża.

Obudziłem się dnia następnego wyjątkowo bardzo wcześnie jak na mnie i wyjątkowo nim Daisuke zdążył otworzyć swoje piękne oczy.
Podnosząc się do siadu, rozciągnąłem leniwie swoje mięśnie, zerkając w stronę okna, mając już pomysł na dzisiejszy dzień, przede wszystkim muszę porozmawiać z wujkiem, muszę porozmawiać również z jakimś zwierzęciem, które będzie w stanie szpiegować wygnańca, chociaż w taki sposób pomogę mojemu mężowi, który już i tak wystarczająco wiele dla mnie robi.
– Nie śpisz już? – usłyszałem głos męża, który od razu zwrócił moją uwagę.
– Dzień dobry nie, już się wyspałem, nie ma czasu na sen, kiedy mam ruszyć do wuja – Stwierdziłem, uśmiechając się do mojego pięknego męża. – Jak się w ogóle czujesz trochę lepiej? – Zapytałem, kładąc dłoń na jego policzku.

<Paniczu? C:>

wtorek, 29 października 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Zmrużyłem oczy, wpatrując się w męża ze wściekłością. Czemu tak bardzo chce go obronić? On poluje na takich, jak ja. To mój naturalny wróg, który z jego perspektywy może i jest niewinny, ale z mojej? Nie rozumiałem go. Jak odzyska pamięć, będę musiał z nim walczyć. I zabić. Wyjdzie na jedno, tylko zrobię to później. Obronię Mikleo przed wszystkim, co zrzuci na mnie Bóg, nawet przed nim we własnej osobie. Oczywiście wynik tego starcia byłby jasny i miażdżący dla mnie, ale przecież nie oddałbym mu tak po prostu Mikleo, nawet jeżeli Mikleo w tej chwili zdenerwował mnie jak nigdy do tej pory. Myśli, że może mi stawiać warunki? Skoro nie chce dotyku, tego dotyku nie będzie. 
- Jeżeli odzyska pamięć i mnie zaatakuje, i tak go zabiję. I jeżeli zostanę przy tym ranny, i to ranny, i to na tyle poważnie, że zginę, będzie to na twoich barkach, będzie to z twojej winy – syknąłem, puszczając jego szyję. Mikleo zaczął łapczywie łapać powietrze, a ja zdałem sobie sprawę, że odrobinkę przesadziłem. Cóż, sam sobie na to zasłużył. Założę się nawet, że ten niby to niewinny archanioł miał na swoich dłoniach krew, którą przelewał w imię Boga. Boga, który to wbrew pozorom, dba o siebie i swoje imię. 
- Nie zaatakuje – wychrypiał, ale mu niespecjalnie uwierzyłem. Wcale bym się zdziwił, gdyby Remiel został tu wysłany w celu eksterminacji mnie. On nie jest od zbawiania ludzi, więc muszę to być ja. 
Czując, jak wściekłość dalej buzuje w moich żyłach, opuściłem dom. Poziom agresji w moim ciele wzrósł i czułem, że muszę ją jakoś zbić. Byłem wściekły na Mikleo, na Boga, na siebie, na wszystko... nie powinienem tak szybko odpuszczać. Ale skoro już odpuściłem, to teraz muszę się przygotować na ewentualną walkę. Jeżeli archanioł odzyska pamięć, to odzyska i moce, a skoro odzyska moce, będzie trudniejszy do pokonania, dlatego muszę się wzmocnić. 
Zabójstwo nigdy nie korciło mnie tak mocno, jak w tej chwili. I tej ochocie się poddałem. To był w końcu idealny pomysł na to, by i się wzmocnić, i dać upust agresji.

***

Do domu wróciłem kilka godzin później, bo trochę się... przeciągnęło. Do tej pory nie miałem za bardzo sposobności, by pobawić się ofiarą. Zazwyczaj tylko ją odseparowywałem od reszty ludzi, zwabiałem w odosobnione miejsce i później była ona cała dla Banshee, ja zabierałem tylko duszę. A takie polowanie, przelewanie krwi... to było coś zupełnie innego, odświeżającego. I też jednocześnie strasznie brudnego. Musiałem uważać, by podczas powrotu do domu nikt mnie nie ujrzał. I w sumie też wypadałoby lepiej schować ciało. Na pewno je ktoś odkryje. Ale w sumie, to co z tego? Życie stracił zły człowiek. Ja tam żadnych śladów nie zostawiłem, więc co to za różnica, czy ktoś odkryje, czy nie...? Może wtedy ci wszyscy grzesznicy będą się lepiej zachowywać. Następnym razem może zostawię jakiś przekaz, by było to jaśniejsze. 
Ale teraz może się skupię na tym, by się umyć. Nie dość, że ręce miałem całe we krwi, to jeszcze ta krew znajdowała się na twarzy, na ubraniach... wspaniała, słodka krew. Nie tak słodka, jak Mikleo, ale skoro on mnie postraszył brakiem dotyku, to ja mu to zapewnię. Brak dotyku i atencji może mu coś da do myślenia. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Na pewno można było coś zrobić. Zawsze można coś zrobić. Zawsze można coś znaleźć, coś podziałać, coś  zaplanować, coś... po prostu, coś. Siedzenie z założonymi rękami nic nam nie da. To jest ważna sprawa, od której to zależy życie mojego męża. Nie ma mowy, że ja teraz sobie pójdę spać, kiedy to mój mąż jest w niebezpieczeństwie. 
- Nie zerkałeś na notatki. Starałem się zapisać ich wszystkie charakterystyczne cechy, blizny, jakieś braki w kończynach... siedzisz w tym świecie trochę dłużej, być może któregoś z nich więc będziesz kojarzył – odezwałem się, podając mu mój notatnik, którego chyba ostatnio nie przejrzał. 
- Tak z opisu może być ciężko – przyznał, biorąc ode mnie mój notatniczek. – Chociaż ten łysy z blizną na szczęce... coś mi się kojarzy. Chyba go kiedyś zgarniałem. 
- Możemy przejrzeć jutro listy gończe. Jak któregoś rozpoznam, dam ci znać – zaproponowałem, wyglądając przez okno. W tej chwili chyba najbardziej interesowały mnie słabości tego zmiennokształtnego. Zastanawiam się, czy może nie będzie się go dało jakoś otruć... pod warunkiem, że zamawia sobie jedzenie do domu, albo ma jakąś knajpę, którą bardzo lubi. W tym celu trzeba go po prostu śledzić, a wpierw to ja w ogóle muszę go znaleźć, bo nie mam nawet pojęcia, jak on wygląda. 
- To i tak musimy zrobić jutro. A na tę chwilę możemy się położyć. Albo wiem. Masaż. Jestem ci winien masaż, i to nawet kilka, bo miałeś rację. A taki masaż, by ci się przydał – zaproponował, chwytając moją dłoń, by ucałować jej wierzch. Uwielbiałem, kiedy to robił. Gest niby delikatny, ale pełen szacunku, zwłaszcza, że miałem doskonałą świadomość, że ten szacunek jest szczery. Mój Panie, jak ja kochałem tego mężczyznę. Czemu tylko nie potrafię tego okazać? Im bardziej się staram, tym gorzej mi to wychodzi. A jak się nie staram, to też to okropne zachowanie jest. I tak źle, i tak niedobrze. 
- Na masaż trzeba sobie zasłużyć – mruknąłem, będąc trochę sceptycznie do tego nastawiony. To nie tak, że nie chcę, bo miłe by to na pewno było, ale na relaks przyjdzie pora. 
- No i zasłużyłeś. Dużo dla mnie zrobiłeś, dużo się dowiedziałeś... chwila relaksu dobrze ci zrobi. Chodź, dobrze się tobą zajmę – obiecał, chwytając moją dłoń i ciągnąc mnie w stronę kanapy. – Postaram się wykonać najbardziej profesjonalny masaż, na jaki tylko mnie stać – obiecał i ucałował mnie w policzek. 
- Skoro chcesz to zrobić porządnie, to idź po olejek jakiś. No i ręcznik – poprosiłem, cicho wzdychając. Już się przekonałem, że jak się nakręci, to nie odpuści, a skoro uważa, że mi to ma pomóc, to niech to robi. Ważne, że już mnie nie zmusza do jedzenia, bo tego nie lubiłem. 
Podczas, kiedy Haru poszukiwał wymaganych przeze mnie przedmiotów, zdjąłem ubrania ze swojego ciała i całkowicie nagi założyłem szlafrok. Dalej miałem wrażenie, że było to nie na miejscu z mojej strony. Nic nie zrobiłem, niczego nie rozwiązałem, nikomu nie zagrażam. I dlaczego mam niby dostać za to masaż? To nie było w porządku. 
- Wszystko już mam – usłyszałem za sobą.
- Świetnie. Podasz mi ręcznik? – poprosiłem, mogąc już zsunąć ze swoich ramion puchaty szlafroczek. 
- Oczywiście, chociaż jak dla mnie mógłbyś pozostać tak, jak teraz – powiedział, uśmiechając się głupkowato. 
- No nie wiem. Ta pogoda nie wpływa dobrze na moją skórę, taka przesuszona, i szorstka. Nic przyjemnego – wyznałem, owijając ręcznik wokół swoich bioder, cicho wzdychając. Nie lubię tego okresu. Zimno i niby wilgotno, a jednak skóra przesuszona jest. Chociaż, może to też trochę tak przez to, że ostatnio nie dbam o nią tak dobrze, jak powinienem. Śpieszę się, trochę zapominam ze złości, ze stresu, no i teraz mam za swoje. 

<Piesku? c:>

poniedziałek, 28 października 2024

Od Mikleo CD Soreya

Niczego od niego nie chciałem, niczego poza pozostawieniem archanioła w spokoju, nie wyobraża sobie, co się wydarzy, jeśli go zabije. Bóg nas rozdzieli, rozdzieli na zawsze, dlaczego tego nie pojmuję.
– Nie chcę od ciebie niczego, chcę tylko abyś go nie krzywdził i z nim nie spotykał, nie mam więcej pragnień ani oczekiwań w stosunku do ciebie – Wyjaśniłem naprawdę, chcąc tylko jednego, świętego spokoju od innego anioła, a już na pewno archanioła, który zagraża życiu i zdrowiu naszej rodziny, nie chcę też jego śmierci, nie zasługuje na nią, nikt nie zasługuje i o ile rozumiem, że ma słabość do zabijania ludzi, tak nie zgadzam się na zabijanie archaniołów ani aniołów.
– Mówiłem ci, że jeśli ja go nie skrzywdzę, to on skrzywdzi nas – A on znów uparcie swoje, co za głupek naprawdę nie mam już do niego siły.
– Nic nam nie zrobi, przestań ciągle to powtarzać. Sorey proszę, zostaw go w spokoju, obiecałeś mi coś, pamiętasz? – Zapytałem, odwracając głowę w jego stronę, patrząc mu głęboko w oczy.
– Co takiego? – A więc nie pamięta to smutne, bo przecież obiecał mi coś.
– Obiecałeś, że nie skrzywdzisz niewinnej osoby, dlaczego więc chcesz skrzywdzić go? – Starałem się go zrozumieć, pojąć co siedzi w jego głowie, bo mimo naszych rozmów i tak robi co chce, może w takim razie i ja zacznę grać nieczysto, szkoda tylko, że wtedy to już na pewno by się na mnie wściekły, bo w końcu on może, ale ja już nie.
– Już ci to tłumaczyłem, dlaczego chcę to zrobić – Brak mi słów, po prostu brak mi słów.
– Dobrze w takim razie postawię sprawę jasno, jeśli go zabijesz, zawiedziesz mnie i więcej nie pozwolę ci się dotknąć – Zagroziłem mu, chcąc, aby pojął co mam na myśli, aby zrozumiał i nie próbował zabić niczego niewinnej istoty, nawet jeśli jest to archanioł, który może kiedyś nam zagrozić, a przynajmniej może to zrobić, jeśli jego pamięć wróci. A kto wie, może właśnie nie wróci, jeśli nie będzie się z nim zadawał, trzeba myśleć, a nie próbować od razu zabijać.
– Ty sobie ze mnie żartujesz prawda? Nie wytrzymasz tak długo bez mojego dotyku – Stwierdził, czy miał rację? I tak, i nie, w końcu już nieraz musiałem żyć bez jego dotyku, a więc i tym razem będę musiał się pomęczyć.
– Wytrzymałem rok, wytrzymałem dziesięć lat, wytrzymam i dłużej, jeśli to ma ocalić tego chłopaka – Stwierdziłem, czując jego złość, która zaczęła uderzać we mnie z każdej strony, nie poddam się, nie ugnę przed nim, nie ma mowy, nie w tak ważnej sprawie.
– Nie pozwolę ci na to, należysz do mnie, twoje ciało i umysł są moje, to ja zdecyduję, kiedy będę chciał cię brać, a ty masz jak grzeczna suka jęczeć i błagać o więcej, wiesz doskonale, kim teraz jestem, nie będziesz mi stawiał ultimatum – Chwycił mnie za włosy i gardło trochę, przyduszając, pokazując swoją dominację.
– Chcę tylko powstrzymać cię przed morderstwem archanioła, jeśli ty zabijesz go, to mój pan zabije cię, a jeśli nie uda mu się zabić ciebie, zabierze ci, to co kochasz najbardziej, czyli mnie – Wydusiłem, przełykając z trudem ślinę, nie chcąc go tracić, nawet jeśli czasem się go boję.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Poprosić jakieś zwierze, aby pomogło nam szpiegować? Tego jeszcze nie robiłem, nie jestem też pewien, czy którekolwiek, że zwierząt by się na to zgodziło, natomiast jeśli chce, spróbować mogę, to nic mnie nie kosztuje.
– Mogę spróbować wykorzystać swoje umiejętności rozmowy ze zwierzakami, natomiast niczego nie obiecuję – Mogłem spróbować, ale nie mogłem nic obiecać, problem jeszcze był taki, że nie wiem, jakie zwierze miałbym o to poprosić, czy wybrać to, które dobrze znam, czy może, do którego w ogóle nie znam, ale wiem, że byłoby zdolne dowiedzieć się co nieco, niby tak prosta sprawa, a jednocześnie tak bardzo skomplikowana, muszę to spokojnie przemyśleć, aby podjąć dobrą decyzję, muszę mu też pomyśleć co powiedzieć wujkowi i jak ugryźć cały ten temat, aby, chociaż spróbował mu pomóc lub powiedział coś, co pomoże mi trochę lepiej popracować nad sobą i może odkryć umiejętności, których jeszcze nie zdołałem ukryć, a które mogą mi się w tej chwili bardzo przydać.
– Zawsze warto spróbować – Stwierdził, zerkając na okno, aby przez chwilę podrywać się w otoczenie znajdujące się za nim.
– Może Koda nam pomoże, to mądry pies i do tego chętny nam do pomocy – Stwierdziłem, mimo wszystko zastanawiając się, czy jednak to aby na pewno dobry pomysł, Koda to mądry pies jest w stanie nam pomóc, natomiast jego zapach może nas zdradzać i do tego to pies nie będzie w stanie dostać się po a nawet jeśli to nie chciałbym, aby coś stało się naszym zwierzakom. – Nie, to jednak głupi pomysł lepiej, aby nasze zwierzaki nie miały nic wspólnego z tą sprawą – Dodałem, nie mój mąż zdążył mnie, w tym uświadomić, a uświadomił, by na pewno, ponieważ on w porównaniu do mnie myśli o takich rzeczach, cud, że sam na to wpadłem, nie zawsze się to w końcu u mnie zdarza, nie jestem przecież ty mądrym od tego mam wspaniałego męża, który jest nie tylko piękny, ale i bardzo mądre trafiło mi się jak lepiej kurze ziarno, nie każdy ma takie szczęście jak ja.
– Właśnie chciałem to powiedzieć – Westchnął cicho, drapiąc się po pięknych włosach. – Może wybierzmy inne zwierze, może małe i nie za bardzo zwracająca na siebie uwagę – Małe i nie za bardzo zwracające na siebie uwagę? Hym, może jakiś ptak? Mały i do tego niezwracający na siebie uwagi, ptaki bywają wszędzie i nikogo ich obecność nie dziwi, a więc to może właśnie taki wybór byłby najlepszy, jeszcze nie wiem, pomyślę o tym mam na to całą noc dziś i tak żadnego zwierzęcia już nie uświadczę, nie w tej chwili.
– Pomyśle o tym i jutro spróbuję jakoś to rozwiązać, a dziś może czas już odpocząć, wiem, że niedawno się obudziłaś, jednak powinieneś dzisiaj już odpuścić sobie pracę, na to przyjdzie pora jutro co ty na to? – Wiem oczywiście, że to nie w stylu mojego męża, bo odpoczywać w takiej chwili, natomiast uważam, że powinien skupić się na sobie, a nie tylko myśleć o mnie. – No dobrze, już nie patrz tak na mnie, jest w ogóle coś, co możemy zrobić jeszcze dziś? – Dopytałem, naprawdę, nie rozumiejąc, co chcemy, a raczej co mamy i jeszcze dziś zrobić, nocą? Nie pracuję i obaj doskonale to wiemy.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Rób co chcesz... dobrze. Więc go zabiję. W sensie, Remiela, nie Mikleo, ale uczynię to dla niego. Wtedy nie będzie mógł mieć do mnie żadnych pretensji. I będzie bezpieczny. On uważa, że Remiel by nas nie zaatakował, ale ja mam nieco inne informacje na temat archaniołów. Nie odpuści mi, jeżeli odzyska pamięć. Jestem obrazą wszystkiego, co święte, najpodlejszą istotą, która to zdradziła niebo, a on takiej zniewagi nie odpuści. Coś tak czułem, że nawet Mikleo byłby w niebezpieczeństwie tylko z tego względu, że się ze mną zadaje. Myślałem, że będę mógł go trochę wykorzystać, taka moc, szkoda, by się tak miała zmarnować, no ale skoro mój mąż nie chce tego, to się go pozbędę. Nie wykorzystam mocy, ale upewnię się, że jest bezpieczny. 
- Więc się go pozbędę i twój problem zniknie – obiecałem, nachylając się do niego, by ucałować go w policzek, ale Mikleo się ode mnie odsunął, jakby mną gardził. Przepraszam, ale czego on się po mnie spodziewał? Albo wykorzystuję moc dla siebie poprzez manipulacje, albo się jej pozbywam, zwłaszcza, że jest ona dla mnie niebezpieczna, i w sumie nie tylko dla mnie, dla Mikleo też. A skoro nie chce, bym się zadawał z tym aniołem, muszę go zabić, proste. On też to powinien zrozumieć, nie raz mu dawałem do zrozumienia to, że przemoc to dla mnie chleb powszedni, i będzie tylko gorzej. Dałem mu czas na wycofanie się, teraz... teraz nie ma odwrotu. 
- Sorey... nie. Proszę. Zamordowanie anioła, archanioła, to coś znacznie gorszego od takiego zwykłego człowieka – poprosił, jednak jeszcze próbując mnie przekonać do swojego zdania. 
- Jestem już potępiony przez Boga, więc co to dla mnie za różnica, czy to zabiję anioła, czy człowieka. Ani to nie pogorszy, ani nie polepszy mojej sytuacji, a tobie muszę zapewnić bezpieczeństwo – odpowiedziałem, nie rozumiejąc akurat tej taktyki. 
- Bóg może chcieć się na tobie zemścić, wyślę za tobą łowców...
- A niech wysyła. Wszystkich ich załatwię, każdego jednego – skwitowałem, nie obawiając się tego. Każdy kolejny zabity anioł zwiększa moje moce, także niech przychodzą, ja będę gotowy. – Może chcesz się przejść nad jezioro? Trochę gorący jesteś, powinieneś się schłodzić. I uspokoić, wszystko, co robię, robię tylko i wyłącznie dla ciebie – dodałem, uśmiechając się łagodnie, co chyba nie uspokoiło Mikleo. 
- Nie chcę, byś go zabijał, już ci to mówiłem – odparł, na co kiwnąłem głową.
- Bo masz serce nieprzesiąknięte złem. Mamy dwa rozwiązania w tej chwili. Albo go zabiję, albo zmanipuluję i dopilnuję, by pamięć jego nigdy nie wróciła. Ty twierdzisz, że mi odpuści, ale ja wiem, że dla mnie nie będzie miał żadnej litości. Być może dla ciebie także. Nie będę ryzykował i czekał, aż sobie przypomni i uderzy we mnie pełną mocą. To byłoby strasznie głupie. Zresztą, dałeś mi możliwość wyboru, i wybieram jego śmierć, byś mi więcej nie robił żadnych wyrzutów. Ale to już nie twoje zmartwienie. Ty powinieneś się zająć sobą, i pójść nad jezioro, zrelaksować się. Może coś ci przynieść? Jakąś herbatę ci zrobić, czekoladę? Może masaż? – proponowałem, chcąc się nim zająć, dopóki mam czas przed tą kawą.

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Sądząc po zachowaniu Haru, chyba moja reakcja była nieco przesadzona. Nie miałem nic złego na myśli, byłem mu wdzięczny za przygotowanie posiłku, w końcu poświęcił na mnie swój czas, który mógł spożytkować na coś innego, tylko po prostu... za dużo. Mogło brzmieć to dziwnie, bo po kilkunastu godzinach bez żadnego posiłku powinienem rzucić się na jedzenie, ale jakoś tak nie miałem na to wielkiej ochoty, jak patrzyłem na to jedzenie. Gdyby nie Haru, pewnie w ogóle nie byłbym zainteresowany jedzeniem, tylko pracował dalej nad sprawą. Miałem świadomość, że to nie jest zdrowe, ale w tej chwili to Haru był dla mnie ważniejszy niż ja sam. Jego sprawa była najważniejsza, ja w końcu nie umrę, jak nie będę jadł przez dzień lub dwa, a jego może zbawić. 
- Dziękuję, było bardzo dobre – odezwałem się, kiedy już zjadłem tyle, ile mogłem, przy okazji trochę karmiąc kurczakiem nasze kociaki. W końcu, skoro i tak nie byłem w stanie tego zjeść, to trochę kociaki sobie pojadły. 
- Nie zjesz więcej? – zapytał zmartwiony, odwracając się w moją stronę. 
- Nie, już nie mogę, i tak zjadłem trochę za dużo – powiedziałem szczerze czując, że brzuch miałem pełen. Aż teraz potrzebowałem chwili odpoczynku, bo trochę się poruszam i mam wrażenie, że zwymiotuję. 
- Ależ oczywiście – Haru westchnął cicho, podchodząc do mnie i zabierając ode mnie talerz. – Później też ci przygotuję przekąskę. Małą, spokojnie – odezwał się i ucałował mnie w czoło, nim opuścił pokój. 
No tak, najlepiej mnie karmić, bym tył, i całkowicie ignorujmy to, że on jest w niebezpieczeństwie. Przeniosłem się na fotel, chcąc troszkę się zastanowić nad tym, co mamy. Mamy potencjalne miejsce spotkań, znamy rasę tego paskudnego typa, także złapano kilku złodziei, których można by przesłuchać, no i znamy jeszcze naszego zdrajcę, no i jeszcze Roy, który także coś ukrywał, tylko Hoshino tego nie dostrzegł. Najbardziej jest obiecujący ten budynek, który chciałbym jakoś pilnować, Maxa też mogę mieć na oku, chociaż pytanie, czy on długo jeszcze strażnikiem pozostanie... dosyć poważne przestępstwo popełnił, z tego co wiem, zdrajców kara się śmiercią, i to najczęściej są samosądy, które sądy popierają i zamiatają je pod dywan. Oj, mierny los go czeka... tylko dlaczego się na to zgodził? Dla pieniędzy? Był zmuszany? Chciał się wkupić w czyjeś łaski? 
- Lepiej się czujesz? – usłyszałem za sobą Haru. A więc już wrócił... to dobrze, wystarczy tego odpoczynku. 
- Wspaniale. Możemy teraz pogadać o pracy – odpowiedziałem, gotów do działania, starając się zignorować zmęczenie. Z tak pełnym żołądkiem to nic, tylko spać, ale to już dzisiaj za sobą miałem, najwyższa pora pracować. – Byłeś u wuja?
- Jeszcze nie, najpierw chciałem się upewnić, że bezpiecznie wrócisz do domu. A później musiałem cię przypilnować, czy aby na pewno będziesz odpoczywał, i że zjesz. Jutro z nim pogadam – obiecał, na co kiwnąłem głową. Byleby to zrobił jak najszybciej, czas nie gra na naszą korzyść. 
- Dobrze, niech będzie. Też chciałbym mieć na oku ten budynek i tak sobie myślałem... czy mógłbyś poprosić jakieś zwierzątko, aby mogło je trochę poobserwować? Czuję, że jest to coś ważnego, może nawet jedna z ich baz. Tylko nie wiem, czy taka przysługa jest możliwa z twojej strony – spytałem, przyglądając się mu z uwagą.

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

To co powiedział, przeraziło mnie całkowicie, nie chcę, aby zabijał jakiegoś anioła, czy tam archanioła chcę, tylko aby się z nim nie zadawał, po co od razu go zabijać?
– Sorey nie chcę, abyś go krzywdził, chcę abyś się z nim nie zadawał, to zupełnie inne sprawny – Zauważyłem, naprawdę, zaczynając się martwić o życie i zdrowie tego anioła, czy tam archanioła, oczywiście nie lubię tego mężczyznę i raczej go nie polubię, nie chcę też, aby mój mąż się z nim spotykał, ale jednocześnie nie chce, aby go zabijał, nic złego na mnie zrobił, nie jest naszym wrogiem, a więc po co go krzywdzić? Nawet jeśli jego pamięć wróci, nie zaatakuje nas, jeśli nie będziemy mielić z nim żadnych kontaktów. To dosyć proste wystarczy się nie wychylać szkoda, tylko że on tego nie rozumie, specjalnie się wychylając, to co robi, jest głupie, ale kiedy tłumaczę mu, że tak jest, nie słucha mnie, robiąc to, co sam uważa za słuszne.
– Miki, jeśli będę się z nim zadawał, będę wiedział, co mu się przytrafiło, może uda mi się go omamić, wykorzystać jego moce na własne korzyści – No tego się nie spodziewałem, on naprawdę chciałby to zrobić? Przecież to okrutne. Oczywiście wiem, że to demon, a dla demonów to chleb powszedni, natomiast nie chcę, aby kogoś krzywdził, nawet jeśli tego kogoś nie lubię.
– Sorey dość, nie potrzebujemy wiedzieć, co mu się przytrafiło, nie potrzebujemy nikogo zabijać, a ty nie musisz się z nim zadawać, daj mu spokój ja wtedy, nawet jeśli jego wspomnienia wrócą, nie zwróci na nas zbyt spory i uwagi, bo nie będziemy się wychylać – Wyjaśniłem, bardzo chcąc go przed tym głupim pomysłem powstrzymać.
Mój mąż patrzył na mnie przez chwilę, kiwając przecząco głową, uświadamiając mnie w jego głupocie, on naprawdę sam sobie krzywdę robi, chcąc wprowadzić na nas nieszczęście, mam tylko nadzieję, że to przemyśli i zmieni zdanie, pozostawiając przy życiu archanioła, który nie zasługuje na śmierć.
– Muszę to zrobić, abyś nie uważał, że chcę cię zdradzić – On tak poważnie? Tak naprawdę poważnie? Nie no ja w to nie wierzę, co mu do tej głupiej głowy strzeliło? Czasem, aż brak mi na niego słów.
– Nic nie musisz. Przestań, zostaw go w spokoju, nie spotykaj się z nim i nie zwracaj na siebie uwagi, ponadto nie będę uważał, że chcesz mnie zdradzić, jeśli nie będziesz próbował się z nim spotykać to proste i nie zmusza cię do zrobienia czegoś podłego – Wyjaśniłem, mając nadzieję, że zrozumie, co do niego mówię i zostawi w spokoju tego anioła, przecież nie jest naszym wrogiem, a więc po co zaczynać? Czasem trzeba wycofać się i tak właśnie powinien postąpić mój mąż, nie wychylać się.
– Jak ty niczego nie rozumiesz, interesuje mnie jego zachowanie, jest słodki i uroczy tak samo, jak ty, dlatego uważam, że powinieneś, pójść tam ze mną polubicie się na pewno – Czy on był głuchy? Mówię mu, że nie ma tam iść, a on i tak swoje.
Westchnąłem cicho, odwracając się do niego plecami, mając dość dyskusji, która nie ma najmniejszego sensu.
– Rób, co chcesz, tylko mnie w to nie mieszaj – Mruknąłem, jeszcze bardziej na niego zły za to, co chcę zrobić.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Zadowolony od razu ruszyłem do kuchni w celu przygotowania posiłku i ziół dla mojego męża.
Co prawda mogłem poprosić służbę, aby coś dla niego przygotowali, nie zdecydowałem się na to jednak, ponieważ sam chciałem coś mu przygotować, coś delikatnego, aby nie uszkodzić jego biednego żołądka, który już i tak cierpi z powodu braku dostarczenia jedzenia, które potrzebne było mu do codziennej pracy.
Na pierwszy posiłek po tak długiej głodówce przygotowałem mu kurczaka z tłuczonymi ziemniakami na wodzie, wiedząc, że to nie uszkodzi jego żołądka ani nie doprowadzi do wymiotów.
Z gotowym posiłkiem i ziołami ruszyłem do sypialni, gdzie mój piękny mąż zdążył się już wykąpać i przebrać w czyste ubrania, cały on nie byłyby sobą, gdyby nie doprowadził się błyskawicznie do porządku, musząc, jak zawsze wyglądać po prostu idealnie.
– Proszę smacznego – Postawiłem jedzenie przed moim pięknym mężem, który od razu uważnie przyjrzał się posiłkowi, który dla niego przygotowałem, nie wyglądając na zbytnio niezadowolonego. – Coś nie tak? – Zapytałem, nie rozumiejąc jego wyrazu twarzy, który przyznam, troszkę mnie zaskoczył.
– Za dużo tego zrobiłeś, nie będę w stanie tego zjeść – Mruknął, nie ukrywając niezadowolenia.
Nie rozumiałem tego kompletnie przecież, jeśli nie będzie umiał tego zjeść, niech tego nie je, ale nie musi robić takich min, jakbym mu robił krzywdę, a nie robię, nigdy nie zrobiłem i nie planuję robić, powinien się cieszyć i zjeść to, co mu daje. No to chociaż spróbować zjeść, a jeśli nie chce, niech nie je, ja do niczego go nie zmuszam, mimo tego, że martwię się, gdy jeść nie chce, to bardzo niezdrowe i krzywdzące dla jego żołądka, dlatego lepiej, aby jadł, przynajmniej dla jego własnego dobra.
– W takim razie zjedź tylko tyle, ile będziesz w stanie, w siebie zmieścić, a resztę zostaw, przecież nie każę ci zjeść tego wszystkiego od razu – Stwierdziłem, w końcu nikt nie każe mu jeść tego wszystkiego niech je tyle, ile potrzebuje nie więcej.
– A ty jeść nie będziesz? – Dopytał, trochę, zmieniając temat, zwracając większą uwagę na mnie, niż na siebie samego, a to naprawdę nie jest potrzebne, a niekoniecznie ja nie byłem głodny, w porównaniu do niego nie głodziłem się i jadłem Może właśnie dlatego w tej chwili to on powinien się najeść porządnie, a nie mnie pytać o to, czy jestem głodny, bo nie jestem, zdecydowanie nie.
– Ja jeść nie chce i nie potrzebuję ty, natomiast długo nic nie jadłeś, dlatego najwyższa pora, aby twój żołądek znów się napełnił, a więc jedź, choćby tylko trochę, bo lepiej trochę, niż wcale – Stwierdziłem, patrząc na niego z uwagą.
Daisuke niechętnie kiwnął głową, zabierając się do jedzenia, musząc zapełnić swój biedny brzuch, który na pewno nie jest zadowolony z głodówki, jaką mu w tej chwili prezentuje mój mąż, nic w tym dziwnego też nie byłbym zadowolony, gdyby ktoś mnie głodził.
Daisuke jadł spokojnie swój posiłek, a ja, siedząc obok, patrzyłem raz na jego osobę, a innym razem na okno, za którym było już ciemno, a jednocześnie dla mnie samego bardzo interesująco, nocą słyszę najwięcej dźwięków zwierząt i roślin, słyszę naturę i dźwięki, których zwykły człowiek nie byłby w stanie usłyszeć, może to właśnie dlatego nocą lasy ożywają.

<Paniczu? C;>

sobota, 26 października 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Czyli jednak dalej jest ofochany... i na pewno zmęczony. Widać było, że nie spał większość nocy, tylko czemu? Emocje, które dzisiaj w nocy we mnie uderzały, były dziwne, nie do końca dobre, których to podstawą był strach. Czy to dlatego, że nie położyłem go spać? Przecież ostatnio i tak musiałem wychodzić, kiedy jeszcze nie spał. Co więc się stało? Dalej ma mi za złe, że idę na tę kawę? To jest rozeznanie, mówiłem mu przecież nie raz, że tylko jego kocham.
A gdybym tak zabił Remiela? W końcu, to wróg. Co prawda, na razie jest on nieszkodliwy, bo niby to nic nie pamięta. Chcę się dowiedzieć więcej o tej jego przypadłości, dowiedzieć się, co to za magia, i dlaczego mu to zrobili, ale jeżeli Mikleo ma tak się na mnie obrażać, czuć się niepewnie, nie spać po nocach... cóż, pozbędę się go. Najpierw jednak muszę zyskać jego zaufanie, i dopiero wtedy zaatakuję, kiedy to nie będzie się niczego spodziewał... tak, jak życzy sobie tego mój mąż. Oczywiście nie powie mi wprost, że tego chce, bo przecież jest milutki i kochany, ale podświadomie na pewno tego oczekuje. Inaczej by się tak na mnie nie złościł. Jakiż ja byłem głupi... ale już się poprawiam. Sprawię, że będzie szczęśliwy. 
- Zabiję go – odezwałem się do Mikleo, co go zaskoczyło. Nie, nie zaskoczyło, zszokowało. Tak, to była zdecydowanie ta emocja. Mikleo aż podniósł się do siadu, patrząc na mnie niepewnie, i może nawet z lekkim strachem, czego nie rozumiałem. Tego przecież chciał, prawda?
- Co? Kogo? – zapytał, chyba nie dopuszczając do siebie tej myśli. To nawet dobrze, oznacza to, jeszcze go całkowicie nie zniszczyłem. 
- Remiela. Oczywiście. Sprawia, że jesteś i zdenerwowany, i zazdrosny, i że czujesz się źle. Dodatkowo jest niebezpieczny dla mnie, i dla ciebie przez to, że jesteś ze mną, więc jeśli odzyska pamięć, będzie chciał nas zniszczyć. Może zanim to zrobię, jeszcze uda mi się co nieco dowiedzieć o tej jego przypadłości. Ale skończy on martwy, nie martw się – obiecałem, kładąc dłoń na jego policzku i delikatnie zacząłem go gładzić. Trochę był ciepły, a to niedobrze... coś z nim było nie tak. Pewnie nie dość, że jest niewyspany, to i jeszcze jego psychika nie jest w najlepszym stanie. Aż tak go ta sprawa boli? Za mało zapewniam mu, że go kocham?
- Czekaj, nie chodzi mi o to, byś coś mu zrobił, ale o to, byś się z nim nie spotykał – powiedział szybko, chyba chcąc mi to z głowy wybić, ale ja swoje wiedziałem. To było jedyne wyjście z tej sytuacji. Miki nie dość, że będzie zadowolony, to jeszcze bezpieczny. 
- Muszę to zrobić. On jest zbyt niebezpieczny, Jeżeli odzyska pamięć, będzie chciał nas zabić. Po co mam z nim walczyć i się trudzić, kiedy mogę to zrobić szybko, cicho i bez zbędnego trudu. Trochę jeszcze będę musiał się z nim się pozadawać, by mi zaufał całkowicie, by nawet nie dowiedział się, co w niego uderzyło – wyjaśniłem, z szerokim uśmiechem na ustach. Po tym na pewno mi zaufa, i już nie będzie mi tu sprawiał wyrzutów. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Nawet nie zorientowałem się, kiedy zasnąłem. Chyba będąc już w jego ramionach trochę mi się zasypiało, bo tak niekoniecznie pamiętałem moment, w którym to Haru przeniósł mnie ze swych ramion do łóżka. Naprawdę musiałem być padnięty, skoro miałem takie luki w pamięci. To źle. Jak ja miałem mu pomóc, kiedy jestem taki słaby? Te zioła... powinienem pić ich więcej. Może dwa razy dziennie to za mało? Powinienem chyba pić ich trochę więcej. Muszę w końcu sprawić, by moje ciało było silniejsze i dla tej sprawy, i na przyszłość, na ciążę. Mikstura już przyszła, i wraz z nią kilkustronicowa instrukcja, tylko nie mogłem jej jeszcze wypić. Zanim to zrobię, muszę pozamykać wszystkie sprawy, bo jak już chwilowo zmienię płeć, raczej do ludzi wychodzić nie będę, więc chcę
Obudziłem się chyba dużo później, bo za oknem było już ciemno. Haru leżał przy mnie, gładząc moje plecy, co było bardzo uspokajające. Powoli dochodząc do siebie, wpatrywałem się w jego dłoń swobodnie leżącą na jego klatce piersiowej, a tak konkretnie w obrączkę. Czasem zastanawiałem się, czy to tylko sen, czy Haru naprawdę jest ze mną. W końcu, poza wyglądem i bogactwem nie mam wiele do zaoferowania, a domyślam się, że przecież to nie jest najważniejsze, bo gdyby tak było, nie bylibyśmy razem. I obrączka by tak ładnie nie błyszczała w świetle kominka. 
- Masz bardzo długie rzęsy – usłyszałem łagodny głos Haru, co ani trochę mnie zaskakiwało. Domyśliłem się, że w końcu dostrzeże, że nie śpię. 
- To źle? – zapytałem, kierując na niego swoje spojrzenie. 
- Nie, nie, bardzo ci pasują. Dzięki temu masz takie tajemnicze spojrzenie. Wspaniałe ono jest, takie przeszywające, no, cudowne jest – wyjaśnił, uśmiechając się łagodnie i zamiast gładzić moje plecy, zaczął gładzić mój policzek, co było jeszcze bardziej przyjemne ze względu na jego gorącą skórę. – Lepiej się czujesz? – dopytał, przyglądając mi się z uwagą. 
- Chyba tak. Chociaż strasznie mi się pić chce – przyznałem, powoli podnosząc się do siadu. Dosyć już tego leżenia, trzeba w końcu jakoś działać. 
- I na pewno jeść także, nie jadłeś chyba przez ponad dwadzieścia cztery godziny, a to strasznie niezdrowe jest, sam mi to mówiłeś – westchnął ciężko, nie przestając się we mnie wpatrywać. 
- Coś tam zjadłem w tej knajpie – mruknąłem, co kłamstwem nie było. Co prawda, niewiele tego zjadłem, bo nie było to takie dobre, ale te dwa kęsy w żołądku są. Nie jest więc on taki pusty. 
- Owszem, a to burczenie w brzuchu to mi się tylko przesłyszało – oczywiście, że zauważył, albo raczej usłyszał. Te wyostrzone zmysły są niesprawiedliwe. – Przygotuję ci coś dobrego i zjemy razem, co ty na to? – zaproponował, a ja wiedziałem, że nie mogę powiedzieć nie, bo i ta nie posłucha. 
- Nie odpuścisz mi, dlatego niechaj już będzie – odpowiedziałem, wzdychając cicho. – I bardzo proszę jeszcze o zioła. Przyda mi się trochę siły, jeżeli chcę rozwiązać tę sprawę – dodałem, przeczesując swoje włosy i spojrzałem w dół. Nie byłem przebrany i tak do łóżka poszedłem? Przecież to mnóstwo bakterii, i brudu... trzeba teraz pościel zmienić, bo jak to tak w takowej spać? I też umyć się, przebrać, obgadać jeszcze muszę z Haru to, czego się dowiedziałem, i czy może nie ma jakiegoś pomysłu na śledzenie tego miejsca, bo w końcu rozmawia ze zwierzętami, a one naprawdę byłyby doskonałymi szpiegami. Mała przysługa byłaby miła i bardzo nam w tej chwili potrzebna. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Odruchowo zerknąłem na godzinę, to jeszcze nie był jego czas, a skoro zabiera ze sobą psa, najpewniej idzie polować, na Boga żałuję, że się na to zgodziłem, czasem czuję, że krew tych ludzi pozostaje na moich rękach, mój pan miał rację, staje się potworem, mając przy sobie potwora.
Cicho wzdychając, wstałem z krzesła, ruszając w stronę wyjścia z kuchni.
– Bezpiecznej pracy – Życzyłem mu, wracając do kuchni, nie żegnając się z nim zbyt czule, wciąż byłem na niego zły, prosiłem go, aby nie spotykał się z tym aniołem, a mimo to robi mi na złość i spotyka się z nim, a później zdziwiony, że się złoszczę, czasem naprawdę zachowuje się jak palant.
Sorey opuścił dom, pozostawiając mnie samego, co prawda nie na długo, bo już po chwili dzieciaki wróciły, natomiast one zamknęły się w swoich pokojach, a ja znów zostałem tu całkiem sam.
W nocy trudno mi było spać, na początku nie umiałem zasnąć, a gdy już mi się to udało snu, które mnie nawiedzały nie były zbyt przyjemne, ten anioł nie był w całe takie święty, omamił Soreya, a ten odszedł, ten koszmar nawiedzał mnie za każdym razem, gdy tylko oczy zamknęły się, miałem dość nie chciałem o tym już śnić, dlatego, gdy sen po raz kolejny przyśnił mi się ten sam, nie zasnąłem już przez resztę nocy, wpatrując się w okno, za którym pojawiało się wschodzące słońce.
Ciężko westchnąłem, zdając sobie sprawę z jednej drobnej sprawy, dziś już nie zasnę, mimo że bardzo bym tego chciał.
Przykrywając twarz poduszką, zamknąłem oczy, mając nadzieję, że może to coś da, niestety nic to nie zmieniło, a ja, zamiast spać, leżałem, utrzymując zamknięte oczy, aby, chociaż trochę oszukać swój umysł, próbować można, a kto wie, czy coś z tego nie wyjdzie.
Zmęczony coraz to bardziej znów zasnąłem i znów miałem sen, tym razem sen był spokojny i przyjemny z powodu czego tak dobrze mi się spało.
Przebudził mnie ruch na łóżku, a prowodyrem tego ruchu był mój mąż, zadowolony jak nigdy dotąd, wygląda, jakby zabił, a więc na pewno ma dobry humor.
– Dzień dobry owieczko – Zadowolony ucałował moje usta, szczerząc się jak głupi do sera.
– Dzień dobry – Odpowiedziałem spokojnie, leżąc wciąż w łóżku, nie mając ochoty z niego wstawać zresztą, po co? Dzieci zapewne do znajomych pójdą, Sorey idzie na spotkanie z aniołem słodkim w dodatku, a więc ja będę dziś cały dzień w łóżku, bo czemu by też nie.
– Lepiej się dziś czujesz? – To pytanie mnie trochę zaskoczyło, czy ja narzekałem, że się źle czuje? No raczej nie, a więc skąd takie zdanie?
– A co czułem się gorzej? – Zapytałem, niczego nie rozumiejąc, unosząc jedną brew ku górze.
– No wiesz, wczoraj byłeś bardzo nerwowy i nie wiem, czy wciąż masz ten problem – Wyjaśnił, zaczynając bawić się moimi włosami przez cały czas, patrząc mi głęboko w oczy.
– Nie jestem nerwowy i nie będę, o ile nie pójdziesz na kawę w tym chłopakiem – Wytłumaczyłem, stawiając sprawę jasno.
– Miki podjąłem już decyzję – No i tyle byłoby z dobrego humoru.
– No tak ty już decyzję podjąłeś – Westchnąłem, nie chcąc już z nim o tym dyskutować, jak widać, i tak nie interesuje go moje zdanie, no nic niech robi, co chce i tak w końcu nie jest ważne, co ja mówię i myślę.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Spojrzałem na notatki, kładąc je na bok, w tej chwili to nie było istotne, o tym porozmawiamy później w tej chwili bardziej martwi mnie on sam, wygląda naprawdę fatalnie i chociaż nie chce mu o tym mówić, bo wiem, jak na to zareaguje, nie mogę ukrywać, że nie widzę jego zmęczenia, kiedy, to jest aż nadto rzucające się w oczy.
– Zostawmy to, w tej chwili powinieneś skupić się na sobie, przepraszam, że to powiem, ale wyglądasz na okropnie zmęczonego, powinieneś się położyć i odpocząć, a dopiero później przejmować się pracą, ona nie zając zdecydowanie ci nie ucieknie, zresztą ja też tu od czegoś jestem, mogę ci pomóc zawsze i wszędzie, o ile tylko będę w stanie – Wyjaśniłem, zapewniając go we własnych przekonaniach, przecież dam radę może i z ukrycia, ale mu pomogę na tyle, na ile będę mógł.
– Problem w tym Haru, że nie możesz, bo to ja mam pomóc ci, a nie ty mi – Za bardzo chyba bierze to wszystko do siebie, przecież nie musi mi pomagać, nikt mnie nie podejrzewa przynajmniej nie teraz zdecydowanie lepiej, aby skupił się na sobie, a na resztę też przyjdzie jeszcze pora – Stwierdziłem, podchodząc do tego zdecydowanie inaczej, niż on z większą rozwagą i spokojem przecież jego zdrowie jest najważniejsze, a tę sprawę i jeszcze uda nam się rozwikłać nie musisz się aż tak nią przejmować, nie wszystko na raz, to bardzo niezdrowe.
– Ależ daj spokój, powinieneś zająć się teraz sobą, zdrowie jest najważniejsze, a ty zdecydowanie przesadzasz, jeśli nie zaczniesz o siebie dbać, zrobisz sobie krzywdę, a tego przecież obaj byśmy nie chcieli – Zauważyłem, patrzeć prosto w jego oczy naprawdę się o niego martwiąc, tak niewiele trzeba, aby stała mu się krzywda. A ja nie chcę, aby coś mu się stało, bo nie chcę, patrzeć jak cierpi, kocham go, jego zdrowie jest dla mnie najważniejsze.
Mój mąż chciał coś powiedzieć, widać jednak było po nim, że nie ma na to siły, ledwo patrzył na mnie, a co dopiero byłby w stanie mówić, zdecydowanie ten dzień się dla niego kończy.
Widząc, że mówienie do niego nie ma najmniejszego sensu, chwyciłem go w ramiona, niosąc do sypialni, ku mojemu zadowoleniu nie opierał się, bo nie miał na to siły. Biedaczek tak dzielnie pracuje, aby zapewnić mi bezpieczeństwo, słodkie, a jednocześnie tak głupiutkie z jego strony.
W sypialni położyłem go do łóżka, uważając, że przed snem powinien coś zjeść i pewnie próbowałbym go do tego namówić, gdybym nie widział, w jakim fatalnym stanie teraz jest, lepiej niech odpocznie, a później może coś zje.
Daisuke zasnął, jak dziecko pierwszy raz, nie przejmując się nawet kąpielą, moje biedactwo tak wiele chcę, a tak niewiele może.
Patrząc na niego, powoli układałem sobie w głowie spotkanie się z wujem, on zapewne będzie w stanie przechytrzyć niejednego wygnańca, w końcu nasz rud istnieje od wieków, a przynajmniej tak zawsze mi powtarzał, porozmawiam o tym z Daisuke, kiedy tylko wstanie, a na razie przypilnuje, aby nikt nie przeszkadzał mu we śnie…

<Paniczu? C:>

piątek, 25 października 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Nie za bardzo zainteresowało go imię tego anioła, a powinno. Przecież to archanioł, archaniołowie są dosłownie wojownikami Boga, którzy niszczą wszelkie zło, w tym przecież demonów. A ja żyję. I nie wdałem się w żadną walkę. Czemu on patrzy na to wszystko tylko przez pryzmat zazdrości? Kocham jego, i tylko jego, a wszystko, co chcę, to rozwikłać tajemnicę dziwnego anioła, albo tak właściwie archanioła. To potężna istota, wątpiłem więc, że tak łatwo nabawić go amnezji. Albo po prostu doskonale gra, ale kłamstwa nie wyczuwam, a grzechy to moja domena, od razu je wyczuwam. 
- Archanioł bez ochoty zamordowania mnie cię nie dziwi? Bo mnie tak. Co prawda odpowiedział mi, że nic takiego nie pamięta, ale to też jest dziwne, nie uważasz? W taki sposób potraktować jedną z najsilniejszych niebiańskich istot? Do tego należy użyć potężnej magii – zapytałem, mając nadzieję, że podzieli moje zaciekawienie tą sprawą. Mam jego, także po co mi jakiś inny anioł? Dla Mikleo popełniłem wszystkie głupoty, i to Mikiego będę wielbić do końca swych dni. 
- Skoro przyciąga takie kłopoty, lepiej się trzymać od niego z daleka – burknął, już ewidentnie na mnie obrażony. Ależ on drażliwy. Jeżeli jest tu ktoś, kto jest w stanie usunąć pamięć archaniołowi, to co może zrobić nam? Obawiałem się tego. Dlatego należało nauczyć się jak najwięcej o tej przypadłości, i mieć na oku tego anioła. 
- Wrogów powinno trzymać się blisko – skwitowałem, co jeszcze bardziej go zezłościło. Może jakichś ziółek by się napił. Dobrze by mu one zrobiły. 
- Jak blisko? – zmrużył niebezpiecznie oczy, co mnie zdenerwowało. 
- Nie chcę cię zdradzać. Ten anioł w ogóle mnie nie interesuje, nie w ten sposób, w jaki ty interesujesz mnie. Muszę świat podpalić, byś w końcu mi uwierzył? – syknąłem, czując ogarniającą mnie wściekłość. Wdech, wydech, to świat chcę spalić, nie dom, który jest stosunkowo nowy, i Mikleo się podoba, tak więc niech on stoi jak najdłużej, póki Mikleo jest tu szczęśliwy. – Zastanów się nad tym. Nie chcesz mnie widzieć wściekłego – dodałem, kierując się sypialni. Musiałem w końcu przygotować się do pracy. Dzisiaj chciałem nakarmić i siebie, i Banshee. Najwyższa pora na to, moja powierniczka tajemnic ledwo już wytrzymywała, więc wybiorę jej odpowiedni cel i sam skorzystam, i dlatego z tego powodu opuścić dom musiałem wcześniej, by dorwać typa zanim wejdzie do karczmy. Przez to, co prawda, poranek będzie bez pieszczoty oralnej, i bez seksu, no ale coś czuję, że Mikleo i tak nie miałby na to ochoty, więc nic nie stracę. 
Upewniając się, że dobrałem dobre ubrania, aby nie było widać krwi, to tak na wypadek, gdybym czegoś nie dopatrzył. Po tym opuściłem sypialnię i zawołałem do siebie Banshee, która już wyczuwała, że się święci, bo przybiegła do mnie zadowolona, merdając tym swoim ogonkiem pięknym. 
- Tak, najesz się w końcu, ale musisz się mnie słuchać – powiedziałem do niej łagodnie, gładząc jej łebek. – Wychodzę do pracy – odezwałem się głośniej, by Mikleo mnie usłyszał. Może mnie pożegna ładnie, może nie... cóż, zgaduję, że ta zagadka zostanie niedługo rozwiązania. I też mam nadzieję, że się nie gniewa, nie w głowie mi zdrady i oglądanie się za innymi. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Kiedy tak bardziej się zastanowiłem nad jego słowami... to było logiczne. Jakby nie patrzeć, jest w pewnym sensie zwierzęciem, więc czemu miałby ich nie rozumieć? Tylko od kiedy jego wilcze cechy się ujawniły, już trochę czasu minęło, czemu więc mi o tym wcześniej nie powiedział? Nie ufał mi? Zrobiłem coś, co sprawiło, że jego zaufanie do mnie spadło? Coś zrobiłem nie tak? Gdzieś popełniłem błąd? Muszę przyjrzeć się swojemu zachowaniu, by odkryć ten błąd. Nie chcę, by nasz związek się skończył przeze mnie. 
- Rozumiem. Czy zrobiłem coś, co sprawiło, że nie zaufałeś mi z tym i nie powiedziałeś mi wcześniej o tej umiejętności? – zapytałem, przyglądając się jemu, a także Kodzie, który szczekał wesoło. Ciekawe, co mówił, i czy mówił do mnie, czy do Haru. I co takiego mówiły kociaki... oj, teraz się go będę dopytywać o każdą taką pierdółkę. Skoro już to wiem, to będę to wykorzystywał. 
- Nie, nic z tych rzeczy, wstydziłem się trochę tego, bo wygląda, jakbym był jakiś dziwny – powiedział jakiś taki speszony. 
- Czemu wstydzisz się czegoś naturalnego, i to jeszcze przede mną? Przede mną nie musisz się kryć. Możesz być sobą, tak jak ja przed tobą – odpowiedziałem, przyglądając się mu z uwagą, czując się jednak trochę źle. To moja wina. Zrobiłem coś, co sprawiło, że jednak podświadomie mi nie zaufam. Nie świadczy to o mnie najlepiej jako o mężu. Muszę się jakoś poprawić. 
- Wiem, wiem, po prostu trochę się zagubiłem. I nie chciałem, byś źle na mnie patrzył – wyjaśnił, co mnie jeszcze bardziej zabolało. 
- Źle na ciebie patrzył? Jesteś najwspanialszą osobą, jaką spotkałem w całym swoim życiu. Uratowałeś mnie przede mną samym. I dalej ratujesz. Jeżeli ktoś tu z naszej dwójki ma postrzegać źle tego drugiego, to ty mnie. Nie potrafię być dobrym partnerem – wyznałem, spuszczając wzrok i zaraz potem podszedłem do ławki, by na niej usiąść. Trochę mi się w głowie zakręciło, musiałem usiąść, by przypadkiem nie upaść na ziemię. Zmęczenie znów się odezwało, a to niedobrze... muszę w końcu myśleć nad sprawa Haru, a nie odpoczywać. 
- Wszystko w porządku? – zapytał Haru, od razu do mnie podszedł, obdarzając mnie swoją uwagą i zmartwieniem. I mimo, że bardzo to lubiłem, w tej chwili tego nie chciałem. Są rzeczy ważniejsze w tej chwili ode mnie. 
- Oczywiście. Chodź, pokażę ci, co udało mi się ustalić – odpowiedziałem, chcąc odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia. Nic mi nie było, byłem tylko trochę zmęczony, ale to nie było teraz najważniejsze. – Do środka weszło kilku mężczyzn, i siedzieli tam trochę długo, więc nie zdziwiłbym się, gdyby zostało tam podjętych kilka ważnych decyzji. Chciałem tam wejść, ale z daleka zauważyłem w środku kilku dryblasów, więc zrezygnowałem z wejścia tam. Skoro jednak postawili tam ochronę, musi to być jakieś ważne miejsce. Dobrze byłoby, gdyby ktoś miał na nie oko... opisałem też tych mężczyzn, bym lepiej ich pamiętał, i byś miał na nich oko – wyjaśniłem, podając mu mój notatnik. Tak, teraz to było najważniejsze, a nie to, jak się czuję. To jest sprawa drugo, a nawet trzeciorzędna. Chwilę posiedzę i mi przejdzie, a w sprawie Haru nie można chwili odpocząć.

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

 Siedząc w domu, wyczekiwałem powrotu dzieci, jak i męża, który poszedł ich szpiegować, jak dla mnie nie było to konieczne, no ale skoro on sądzi, że tak jest lepiej, niech się w to bawi, byleby dzieci go nie odkryły, bo wtedy może się to dla niego skończyć bardzo źle, a tego wolelibyśmy uniknąć. Nie chcę, aby dzieci się denerwowały na nas za jego głupie pomysły, no ale co ja mogę zrobić, skoro on już taki jest.
– Wróciłem – Usłyszałem dobrze znany mi głos męża, który był bardzo zadowolony, mogło to oznaczać, że dzieci już znalazł, ale one nie odkryły go, a to nawet lepiej nie chciałbym niepotrzebnych kalkulacji z jego udziałem w roli głównej.
– Cieszę się – Odpowiedziałem spokojnie, głaszcząc kluchę, która uciekła, gdy tylko poczuła obecność mojego męża i tyle byłoby z pieszczot, które chciałem jej zaoferować.
– Spotkałem dzieci – Zaczął, zwracając moją uwagę, tak jakby już jej wcześniej nie miał.
– I? – Uniosłem jedną brew ku górze ciekawe tego, co mi w tej chwili chcę powiedzieć.
– Weszły do ptaszarni, zapewne wysłały list do Lailah, a przynajmniej tak mi się wydaje – Wyjaśnił, a jego słowa jakoś nie za bardzo mnie zaskoczyły, coś tak czułem, że są w stanie to zrobić, w końcu my nie możemy, ale ciocia, ciocia już przecież może prawda?
– Cóż, zrobiły coś, czego ty robić nie chciałeś – Wzruszyłem ramionami, uważając, że dobrze zrobiły, niech korzystają i biorą sprawy w swoje ręce, bo przy ich tacie nigdy nigdzie nie wyjdą.
– Tłumaczyłem ci już coś… – A on znów swoje, no nic nie będę już z nim na ten temat dyskutował, bo to nie ma najmniejszego sensu.
Kiwnąłem w odpowiedzi jedynie głową, wracając spojrzeniem w stronę okna, za którym wciąż padał deszcz. W sumie to mógłbym wyjść na dwór, ale czy mi się chce? Nie wiem może…
– A i wiesz, spotkałem tego słodkiego anioła – Na to zdanie zmarszczyłem brwi, nie zwracając nawet na niego uwagi, nie chcę się złościć, a patrzenie w okno nawet mnie uspokaja.
– I? – Nerwowo zacząłem stukać palcami w stół, czując narastającą irytację.
– I Remiel zgodził się pójść ze mną na kawę jutro koło jedenastej – I tu mnie trochę zaskoczyło, jak to zaprosił go na kawę? Przecież mówiłem mu już coś na ten temat, czemu, gdy ja robię coś nie tak, od razu mnie każe, ale kiedy on robi coś nie tak. Uważa, że wszystko jest dobrze, to nie fair, zachowuje się źle w stosunku do mnie.
– Remiel? Kawa? Co ty do mnie mówisz? Zaprosiłeś go na kawę? – Musiałem to sobie wszystko w głowie ułożyć, bo jak na razie to po prostu za dużo dla mnie.
– No tak, chcę to poznać i dowiedzieć się, co kryje się za tą słodkością, ty też możesz ze mną iść, wydaje się być bardzo sympatyczny, polubicie się – A on znów swoje, w końcu wie najlepiej, z kim powinienem się przyjaźnić, a z kim nie.
– Nie mam zamiaru nigdzie iść, nie szukam przyjaciół i nie będę się spotykał z żadnymi słodkimi aniołami – Burknąłem, niezadowolony, jeśli chce, niech idzie, ale niech później nie szuka mojej uwagi, bo jej nie dostanie, może ten jego słodki anioł mu ją da.

<Pasterzyku? C:>