piątek, 11 października 2024

Od Mikleo CD Soreya

Akurat w to nie mógłbym, nie uwierzyć, w końcu, jeśli tak mówi, to tak właśnie będzie, aż nie mogę się doczekać jego powrotu, o ile tylko nikomu nie zrobił krzywdy ani nie wrócił zły, nie chcę poczuć jego złości na swojej skórze, i to jeszcze, wtedy kiedy nie ja jestem wszystkiemu winien…
Zaśmiałem się cicho, kręcąc głową z niedowierzaniem, jeśli myśli, że będę miał go kiedyś dosyć, to się bardzo myli.
– Z tym nie mogę się zgodzić, ciebie nigdy nie będę miał dosyć – Zapewniłem, uśmiechając się do niego ciepło.
– Jesteś tego taki pewien? – Uniósł jedna brew, obdarowując mnie pełnym zainteresowania spojrzeniem, które trochę mnie chyba niepokoiło, takim spojrzeniem nie obdarowuje mnie zbyt często, robi tak tylko, gdy chce mnie czymś zaskoczyć lub podejść, a w tej chwili właśnie chce mi chyba coś uświadomić, coś, o czym nie mam zielonego pojęcia.
– Teraz to chyba już nie wiem, chociaż wciąż Myślę, że raczej nie będę miał dość – Odpowiedziałem, patrząc jak wstaję z łóżka, przez cały czas uważnie mnie obserwując.
– A więc to się jeszcze okaże, muszę już iść owieczko – Stwierdził, co oczywiście nie do końca mi się podobało, zdecydowanie wolałbym, aby pozostał ze mną w domu, niestety nie można mieć wszystkiego, a szkoda, bo na jego nieszczęście i chyba na moje również to on jest moim wszystkim i moim niczym, moim życiem i nadchodzącą śmiercią, żyje tylko dlatego, że mój pan stworzył mnie właśnie dla niego, abym był jego orężem i wsparciem, gdy on walczy ze złem, co prawda w tej chwili nie do końca tak to działa, ale wciąż działa, chronię ludzi przed złem, jego złem, które czasem potrafi popchnąć go do chęci zabicia człowieka, no może trochę częściej niż czasem, ale nie, w tym przecież rzecz, przy mnie jest inny, przecież nie zabija, a przynajmniej nie chcę o tym wiedzieć, jeśli to robi, wiem przecież, że potrzebuję dusz, aby rosnąć w siłę, takie już są demony, nie popieram tego, ale i nie neguje, nie mogę mu tego zabronić, bo jeśli tak bym postępował on i tak by krzywdził tylko bez kontroli, a tego nie chciałbym jeszcze bardziej, kocham go i nie chcę, aby coś złego się mu stało ani ludziom, nie każdy jest zły, niektórzy po prostu popełnili błąd i nie potrafią teraz go naprawić, a mimo to zasługują na wybaczenie, tak przynajmniej sądzę ja, on, jednak uważa inaczej, dlatego nie jesteśmy w stanie się porozumieć nie w tej sprawie.
– Dobrze, idź i nie krzywdź nikogo – Poprosiłem, zbliżając się do niego, aby złączyć nasze usta w pocałunku.
– Nie martw się, chcę odebrać nagrodę, na pewno będę grzeczny – Mimo że zapewniał, nie byłem tego aż taki pewien, przecież on nie wie, co się stanie i czy go nie poniesie, oby było tak, jak mówi, natomiast obaj wiemy, jak może być.
– Oby tak było do zobaczenia – Pożegnałem się z nim, mogąc tylko obserwować, jak znika mi z oczu, słysząc dźwięk zamykanych drzwi.
Westchnąłem cicho, rozglądając po pokoju, no nic, chociaż jego poduszka pięknie nim pachnie.
Od razu się do niej przytuliłem, chociaż w małym kawałku, mając go przy sobie, mogąc spokojnie zasnąć.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz