Jego słowa mnie odrobinkę zmartwiły. Wygnaniec nie wróży niczego dobrego. Są w końcu silniejsze, sprawniejsze, mają wyostrzone zmysły, mają moce.. co prawda, strona prawa też ma takowego, i sądziłem, że to będzie nasza mała przewaga, ale nie, z tym też musieli nas przegonić. Owszem, wygnaniec wygnańcowi nie równy, ale musimy zachować jeszcze większą ostrożność, niż do tej pory.
- Jesteś w stanie stwierdzić, jaki konkretnie to wygnaniec? – spytałem, chcąc oczywiście wiedzieć, kim jest nasz przeciwnik.
- No... cóż, na pewno nie jest to ani wampir, ani wilkołak. Nie patrz tak na mnie, tylko takie zapachy znam, cały czas się uczę – dodał, widząc moje spojrzenie i napuszył swoje policzki. Miałem nadzieję na nieco więcej informacji, w końcu jest moim pieskiem, a pieski mają bardzo wrażliwe nosy. I tak dobrze, że coś wyczuł.
- Świetnie, więc dwie opcje odpadają. Ile nam jeszcze ras do przejrzenia zostało? Trzydzieści? – westchnąłem cicho, intensywnie nad tym myśląc. Im szybciej zidentyfikujemy wroga, tym lepiej dla nas, będziemy wtedy mogli obrać jakąś strategię i... cóż, wiele innych rzeczy, których nie zrobimy, bo nie wiemy nic.
- Też to musi być coś takiego, jak ja. Znaczy się, nie, że wilkołak, ale coś takiego... zwierzęcego – wyznał, co mnie zaskoczyło.
- Czyli ktoś z pierwiastkiem zwierzęcym. To niedobrze. Prawdopodobieństwo, że wiedzą o tobie, jest dosyć wysoka... o ile oczywiście mają rozwinięty węch – zacząłem się zastanawiać, jak bardzo ich prawdopodobna wiedza o przypadłości Haru może im pomóc, a nam zaszkodzić.
- Poradzimy sobie z tym – stwierdził, podchodząc do mnie i pocałował mnie w policzek. – Jakieś miejsce chcesz jeszcze odwiedzić?
- Zanim wrócimy do koszar, możemy się przejść po mieście, może mając w pamięci te zapachy coś wynajdziesz. I omijamy centrum – zdecydowałem, idąc wraz z nim w dół ulicy. Centrum i kuśnierza koniecznie musimy ominąć.
- A czemu omijamy centrum? Tam było trochę tych kradzieży, może warto zerknąć? – zapytał, doganiając mnie.
- Chcesz spotkać znów swojego fantastycznego człowieka? Jeśli tak, proszę bardzo, idź. Nie licz jednak, że później będziesz miał wstęp do sypialni – odezwałem się zimno, zerkając na niego kątem oka. Na myśl o Hoshino poczułem znów złość, którą czułem, kiedy w koszarach Haru całą swoją uwagę poświęcił jemu, spychając mnie na drugi tor, a ja bardzo nie lubiłem być tym drugim.
Haru westchnął cicho, ale nic nie odpowiedział. I dobrze, po tym małym przypomnieniu o tej sytuacji w koszarach znów czułem, jak mi ciśnienie skacze. Wyglądało na to, że ta ich relacja jest naprawdę silna... i on mi później powie, że przesadzam i niepotrzebnie panikuję. Jak ja niepotrzebnie panikuję, jak za każdym razem, kiedy ten pojawia się obok nas, on mnie całkowicie spycha na bok. Cud, że na naszym ślubie nie poświęcał jemu większej uwagi niż mnie.
W pewnym momencie Haru nagle chwycił moje ramię i przycisnął mnie do murku, co mnie zaskoczyło. Nie zrobił tego bardzo mocno, ale czułem, że trochę siły w to włożył.
- Co ty wyrabiasz? – spytałem, marszcząc brwi, kiedy Haru zbliżył się do mnie, kładąc dłoń na moim policzku.
- Jak to co? Poświęcam czas i uwagę mojemu pięknemu mężowi – odpowiedział, uśmiechając się łagodnie, i zaraz po tym nachylił się do mnie, by połączyć nasze usta w pocałunku. Byłem tak zaskoczony tym jego nagłym gestem, że odruchowo odwzajemniłem ten gest, zapominając o wcześniejszej złości na niego. Ten jego nagły pocałunek, popchnięcie na murek... to przywodzi wspomnienia.
- I co? Zaraz stwierdzisz, że nie myślisz, obrócisz mnie tyłem do siebie i weźmiesz mnie tu i teraz, nie przejmując się niczym? – spytałem, unosząc brew i uśmiechnąłem się złośliwie, czekając na jego następny ruch. Trochę byłem ciekaw, jak daleko się w tej chwili posunie, by zapewnić mnie w swoich słowach.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz