Mikleo nic nie mówił, ja też się nic nie odzywałem. Dałem mu spokojnie wyjść i zająć się sobą, co nie oznaczało, że mnie nie obchodził. Monitorowałem jego myśli co jakiś czas by mieć pewność, że nie robi nic głupiego i że nie dzieje się mu krzywda. Cały czas zastanawiałem się, jak najlepiej przygotować się na potencjalną walkę z Remielem. Mikleo nie wierzył, że do niej dojdzie, ale ja miałem jakieś takie nieprzyjemne uczucie pod tym względem. W końcu, co archanioł robił w mieście, w którym już stacjonował demon. To nie może być przypadek. I z jakiegoś powodu jeszcze stracił pamięć... Żałowałem trochę, że nie poszedłem z nim jednak na tę kawę. Możliwe, że bym się czegoś dowiedział, coś wyczuł... Co Mikleo skłoniło do takiej zazdrości? Wiem, że z racji tego, że nie jestem aniołem, nie ma tej stu procentowej pewności, że go nie zdradzę, no ale powinien mi zaufać chyba. Tak jak ja ufam mu. Kocham go całym moim czarnym sercem, a on mi nie ufa. A jak chce, bym mu udowodnił tę miłość, to mi tego zakazuje. I z sytuacji też mi nie pozwala skorzystać. A to tyle mocy...
W pewnym momencie w jego myślach pojawił się ktoś jeszcze. Takao. To mnie zaintrygowało. Nastrój Mikleo też się zmienił, trochę się rozluźnił, trochę się uspokoił... ewidentnie się nim zainteresował, ale nie wyczułem niczego, co by sprawiło, że mu podoba się z wyglądu. To nie wiem, czy dobrze. Nie chciałbym, by zaczął przyjaźnić się z kimś, kto wygląda poniżej przeciętnej, bo wtedy mój Miki będzie sprawiał wrażenie jeszcze bardziej pięknego... no, ale to jest sprawa drugorzędna, a i nawet trzeciorzędna. Wpierw chcę go poznać. Odkryć jego intencje. Jeżeli będą czyste, to nie widzę problemu, by z nim się zadawał. Muszę to tylko kontrolować.
Nie pospieszałem męża w żaden sposób. Cierpliwie czekałem na jego powrót, skupiony tylko i wyłącznie na jego myślach, nie dając mu w żaden sposób znać, że go podsłuchuję. Wiem, że go nieodpowiednie, nie tak się umawialiśmy, jest to naruszenie prywatności, no ale jakoś go musiałem skontrolować. Póki nie będę pewien tego chłopaka, wolę zachować ostrożność. To miasto nie ma zbyt wielu dobrych ludzi do zaoferowania, skąd mam wiedzieć, że on nie będzie chciał go skrzywdzić?
W końcu jednak Mikleo wrócił do domu, a ja mogłem odetchnąć z ulgą. Póki ja jestem, tu jest najbezpieczniejszy. Nie zawaham się oddać za niego życia, nawet jeżeli już teraz mnie posyła na śmierć przez to, że nie mogę się zająć archaniołem.
– Następnym razem zapoznaj mnie z nim – odpowiedziałem zimno, kiedy tylko znalazł się w zasięgu mojego wzroku.
– Co? Skąd ty...? Grzebałeś mi w myślach – odpowiedział oburzony, czym się nie zmartwiłem.
– Musiałem mieć pewność, czy nic ci nie jest – stwierdziłem tylko, wzruszając ramionami. – Dopóki go nie poznam, nie spotkasz się z nim drugi raz.
– A to z jakiej racji?
– Z mojej. Nie będziesz spotykać się z ludźmi, których intencje nie są mi jasne. Upewnię się, że jest w porządku i jeżeli zda ten test, znajomość może być kontynuowana. Jeżeli się nie dostosujesz, zabiję go – cały czas mówiłem ze stoickim spokojem. Zapewnię mu bezpieczeństwo za wszelką cenę, tylko z tego powodu dalej tutaj jestem i żyję.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz