piątek, 11 października 2024

Od Daisuke CD Haru

 Zamrugałem kilkukrotnie oczami, powoli wybudzając się przez jakieś szturchanie. Bolały mnie plecy od niewygodnej pozycji, i w sumie także tyłek, bo ziemia najmiększej struktury nie miała, i chyba jeszcze na jakimś kamieniu siedziałem... jednak, to nie ma znaczenia. Czemu ja śpię? Haru w końcu zasnął, z łbem na moich udach, więc i ja chyba po czasie poczułem znużenie. A nie powinienem zasypiać, powinienem pilnować, czy tutaj nikt się nie zbliża. 
Po chwili zorientowałem się, że Haru już nie leży obok mnie, tylko klęczał przy mnie, już całkowicie będąc człowiekiem. Znaczy, prawie, jego oczy jeszcze były wilcze, ale czy mi to przeszkadzało? Absolutnie nie. 
- Haru – odezwałem się, podnosząc się z ziemi i od razu rzuciłem się na jego szyję, mocno się do niego przytulając. Zaraz też poczułem, jak mój mąż kładzie dłonie na moim ciele, także mnie do siebie tuląc. Brakowało mi tego. Jego ciała, zapachu, twarzy... nie było go przez kilka godzin, a ja miałem wrażenie, że nie było go kilka lat. – Wróciłeś – wyszeptałem, zaciskając palce na jego koszulce. 
- Wróciłem -odpowiedział cicho, nie przestając gładzić moich pleców. – Jesteś strasznie odważny, i równie głupi, wiesz? – dodał, na co się łagodnie uśmiechnąłem doskonale wiedząc, co mam na myśli. 
- Mówiłem ci przecież, że cię nie zostawię, dopóki starczy mi sił i jestem w stanie chodzić. Albo się czołgać – odpowiedziałem, odsuwając się od niego, by móc spojrzeć na jego przystojną twarz. – Jeszcze tylko oczy... – dodałem zmartwiony, gładząc jego policzek. 
- Jeszcze? Trochę miałem problem z powrotem do ludzkiej formy. Jeszcze jakoś dziwnie się czuję – przyznał, martwiąc mnie tym. Cholerne badyle. Jak ja znajdę tych, którzy za tym stoją, to żaden sąd im nie pomoże, bo jakby miał, jeżeli będą martwi. 
- Musisz wrócić do domu, straż za tobą goni, ja i Hoshino mieliśmy cię wyśledzić. Myślałem, że skoro jest dla ciebie taki ważny, to jego obecność jego obecność trochę cię uspokoi... – zacząłem, ale zaraz mi przerwał. 
- Zwariowałeś? To było głupie, i niebezpieczne, mogłem wam coś zrobić – odpowiedział mi oburzony. 
- Sam nalegał. Domyślił się, że ten wilkołak to ty, i prawdopodobnie dzięki niemu nas jeszcze nie znaleźli. Będę musiał z nim porozmawiać, ustalić wspólną wersję, no i twoją nieobecność też trzeba jakoś wytłumaczyć... – mruknąłem cicho, nie do końca zadowolony z tego faktu. Chcąc nie chcąc, musiałem od tej pory współpracować z tym fantastycznym człowiekiem. Chyba, że chociaż cień podejrzeń spadnie na Haru, wtedy, by nic mu nie groziło, po prostu wyjedziemy stąd, zaczniemy życie w nowym miejscu. Nie będę ryzykował jego życiem. 
- Skrzywdziłem kogoś? – zapytał, a ja zdałem sobie sprawę, że niewiele pamiętał. Chyba nawet pokuszę się o stwierdzenie, że nic. Cóż, nie pamiętał, kim jest, więc jak może pamiętać, co robił. 
- Wgryzłeś się w ramię jednego ze strażników, nie wiem, w jakim jest stanie, od razu zabrano go do medyka. Na Hoshino też się rzuciłeś, ale nim cokolwiek mu zrobiłeś, walnąłem cię gałęzią w łeb, za co się przepraszam, ale tylko to było w stanie do ciebie dotrzeć – odpowiedziałem, gładząc jego włosy. – Hej, nie miej wyrzutów sumienia. To nie była twoja wina. Winę ponoszą ci, którzy cię do tego stanu doprowadzili. Dotrzemy do nich, się zemścimy, obiecuję ci to – dodałem, widząc jego spojrzenie. Po tych informacjach może być podłamany, dlatego przy nim będę, starając się odciągać wszelkie złe myśli, które miejsca w ogóle mieć nie powinny.

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz