czwartek, 10 października 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Byłem pewien, że Mikleo się to nie podoba. Zazwyczaj chodziliśmy spać później, a przed snem jeszcze mieliśmy mnóstwo czasu dla siebie, a to kąpiel wzięliśmy razem, a to trochę porozmawialiśmy, przytulaliśmy się, zajmowaliśmy się sobą, a teraz tego nie będzie przez najbliższe tygodnie. W końcu jednak się przyzwyczai. Zupełnie jak ja do tej beznadziejnej pracy. Nie uśmiecha mi się tam iść, i ich wszystkich ustawiać do pionu. I jeszcze dalej pada... cóż, będę musiał jednak powstrzymywać się od zbędnego stosowania przemocy, jeżeli chcę przyjemny poranek. Na pewno czekają na mnie jego cudowne usta, bo morderstwa nie mam w planach dzisiaj, ale jakbym się postarał, i jakby ludzie jeszcze grzeczni byli... oj, oby byli grzeczni, bo ja bardzo chciałbym ładny strój. 
- Przyzwyczaisz się w końcu do tego, że wychodzę codziennie wieczorem – powiedziałem cicho do niego, gładząc jego włosy. 
- Nie wydaje mi się. Nie potrafię bez ciebie żyć, nawet noc jest dla mnie ciężka – odpowiedział, wtulony w moje ciało dosyć mocno. Jeżeli teraz zaśnie, a ja będę chciał wstać, natychmiast go obudzę. Nie wiem, czy to taki mądry pomysł. Ale jeżeli chce, i tego potrzebuje, no to niech się przytula. 
- Nie przesadzasz trochę? Przecież nie idę daleko, i na długo, tak właściwie jestem na wyciagnięcie ręki. Jeżeli coś by się stało, zaraz jestem w domu. Nigdy cię nie zostawię – odpowiedziałem, po czym ucałowałem go w czoło. 
- Postaram się myśleć w ten sposób. A może mogę chociaż raz pójść z tobą? Usiadłbym tam gdzieś w kącie, i... 
- Nie ma mowy. Nie wpuszczę cię do miejsca pełnego pijanych ludzi, którzy mają najgorsze pragnienia w sercach. Wtedy na pewno bym kogoś zabił, bo nie zdzierżyłbym ich myśli. Albo jakby ktoś do ciebie zagadał... zajebałbym takiego – warknąłem, denerwując się na sam scenariusz, który właśnie powstał w mojej głowie. 
- Dobrze, już dobrze, będę tu grzecznie na ciebie czekał – obiecał, co mnie trochę uspokoiło. 
- Nigdy w życiu mnie tam nie odwiedzaj. A jeżeli coś by się działo, informuj mnie telepatycznie – poprosiłem, przerażony faktem, że ktoś tak piękny i niewinny jak on, mógłby się znaleźć w tak parszywym miejscu. Zaraz by tam został jedzony, w dosłownym i przenośnym znaczeniu tego słowa. 
- Będę – obiecał, przymykając oczy. 
- Dobra Owieczka – pochwaliłem go, znów go całując, tym razem w ten słodziutki nosek. – Wszystko w porządku? Jakiś taki przygaszony jesteś. To przez to, że wcześniej zwróciłem ci uwagę? – zapytałem, zauważając ten drobny fakt. 
- Po prostu smutno mi, bo zaraz mnie opuścisz – wyjaśnił, ale jakoś tak mnie nie przekonał. Już przez dłuższy czas jakiś taki smutny był. Następnym razem nie będę zwracał uwagi na jego przytulanie się, tylko korzystać z tego faktu. 
- Jeszcze kilka takich dni i nawet tak nie będziesz na to zwracał uwagi. A jak wrócę, to dam ci tyle atencji, że będziesz miał mnie dosyć – obiecałem mu, dzisiaj mając zamiar się nim zająć porządnie i tylko i wyłącznie nim. A tak właściwie, to jutro, bo jest jeszcze przed północą. Oby tylko nic się nie wydarzyło, bo nie chciałbym wrócić zdenerwowany, gdyż to zdenerwowanie jeszcze bym na Mikleo przełożył i biedny by oberwał za nic. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz