czwartek, 10 października 2024

Od Mikleo CD Soreya

Spojrzałem na męża trochę, nie rozumiejąc jego pytania, przecież ja zawsze szukam jego atencji, zawsze chce, żeby mnie przytulał i po prostu był przy mnie, czy dziś się czymś różni od innych dni? Nie wiem, nie widzę różnicy.
– Oczywiście, że tak przecież zawsze taki jestem – Stwierdziłem, nie rozumiejąc jego pytania, co jak co, ale on akurat powinien wiedzieć to doskonale.
– No tak właściwie to nie, oczywiście jesteś przylepą, ale dziś to już naprawdę przerastasz siebie samego – Stwierdził, z czym nie wiem, czy chciałem się zgodzić, byłem, taki jak zawsze, a przynajmniej tak mi się po prostu wydawało, choć może faktycznie byłem dziś bardziej przylepny, niż zazwyczaj, ale to dlatego, że Miałem dziś bardzo mało jego uwagi, Nie było go w nocy, potem siedziałem sam na dworze, aby mu zimno nie było, no i poszedł po dzieci, a ja zostałem tu sam, za mało spędziliśmy wspólnie czasu i może dlatego tak bardzo go potrzebuję, szukając jego bliskości.
– Przeszkadza ci to? – Zapytałem, trochę tym faktem zmartwiony, nie chciałbym być dla niego uciążliwy, wywołując do siebie niechęć, nie chcę, aby miał mnie dość, nie o to przecież mi w moim zachowaniu chodzi.
– Nie, oczywiście, że nie, po prostu mnie to zaskoczyło – Wyjaśnił, wzbudzając z jakiegoś powodu mój niepokój, mówi, że nie, ale gdyby mu to nie przeszkadzało, przecież by nie pytał prawda? A więc jednak mu to przeszkadza.
Westchnąłem cicho, trochę się od niego odsuwając, dając mu trochę wolnej przestrzeni, chyba faktycznie trochę jestem za bardzo natarczywe, a to również bardzo mnie dobrze, nie powinienem taki być i on, mimo że nie dosadnie, ale daje mi o tym znać.
– Coś się stało? Powiedziałem coś nie tak? – Sorey uniósł jedną brew ku górze, przeglądając mi się bardzo uważnie.
– Nie, nie tylko uświadomiłeś mi, że faktycznie jestem okropną przylepą – Wyjaśniłem, uśmiechając się do niego łagodnie.
Mój mąż westchnął cicho, przytulając mnie do siebie, całując w czoło.
– Już nic sobie nie dopowiadaj, bardzo proszę, nie przeszkadza mi to, po prostu zaskakuje, bo każdego kolejnego dnia stajesz się coraz bardziej zachłanny i pragnący uwagi – Stwierdził, całując mnie w czoło, zabierając się za picie gorącej czekolady.
Uwierzyłem mu, ale tak nie do końca, oczywiście wiem, że jak coś mówi, to tak musi być, a jednak ta niepewność pojawiła się w moim umyśle dobrze maskowana, aby się o niej nie dowiedział, nie chcę, aby wiedział, że coś jest nie tak, że coś wyczułem w jego zdaniu, wiem przecież, że gdyby tak się stało, on od razu zacząłby się mi tłumaczyć, a tu nie ma co tłumaczyć, trochę mnie poniosło dziś nic, poza tym, czasem nawet ja potrzebuję więcej czułości.
– Pora spać nie sądzisz? – Zdziwiony spojrzałem na męża, który odstawił kubek po gorącym napoju, patrząc na mnie z uwagą w swoich rubinowych oczach.
– Już? Tak wcześnie? – Dopytałem, trochę zdziwiony jego słowami.
– Cóż, aż tak wcześniej to nie jest, za pół godziny muszę wychodzić, choć położę się z tobą – Zaproponował, chwytając moją dłoń.
Co więc mogłem zrobić, jak jedynie grzecznie pójść za nim do łóżka, musząc spróbować zasnąć, nim on opuści dom, pozostawiając mnie samego w pustym łóżku…

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz