Nie czułem się oszukany, znałem jego prawdziwy wygląd i w niczym by mi on nie przeszkadzał, kocham go w iluzji lub i też bez nie jak dla mnie wcale nie musi jej mieć.
– Jeśli o mnie chodzi, nie musisz mieć tej iluzji, podniecasz mnie z nią tak samo, jak i bez niej – Stwierdziłem, od razu, dostrzegając jego nieufne spojrzenie, nic dziwnego, w końcu, będąc na jego miejscu, również bym w to nie wierzył, ja jednak mówię to prosto z serca, bo kocham go bez względu na to, czy ma swoją iluzję, czy też jej nie ma. – Nie patrz tak na mnie, kocham cię jak szaleniec i naprawdę nie przejmuję się twoim wyglądem, podniecasz mnie nawet w tej demonicznej formie – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego ciepło.
Sorey spojrzał na mnie bardzo uważnie, przybierając swoją prawdziwą postać.
– Wciąż ci się podobam tak samo? – Zapytał, ewidentnie, nie czując się już tak samo komfortowo, jak przedtem czułem, to dlatego chciałem zrobić wszystko, aby nie martwią się swoim wyglądem.
– Oczywiście, że tak, kocham cię nawet w tej formie i podniecasz mnie tak samo – Przyznałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Sorey odwzajemnił pocałunek, wstając z krzesła tylko po to, aby posadzić mnie na stole.
– I dałbyś mi się teraz przelecieć? – Zapytał, swoimi dłońmi, ściskając mocno moje pośladki.
– Zawsze ci się dam, bez względu na twój wygląd, mówiłem ci już, kocham cię i zawsze jestem chętny, aby ci się oddać – Zapewniłem, uśmiechając się do niego ciepło.
Sorey dotknął moje ciało, które zadrżało pod jego dotykiem, pokazując mu moje prawdziwe uczucia, które bardzo mu się podobały, a wiedziałem to ze względu na to, że czułem jego emocję i widziałem błysk w krwawych oczach.
– Wiesz, że to trochę dziwne patrzeć na kogoś, takiego jak ja i jeszcze czuć podniecenie – Zauważył, no cóż, po prostu już taki jestem, znam jego wnętrze, i to w nim kocham, a nie to, jak wygląda.
– Najwidoczniej jestem bardzo dziwną istotą, która lubi twój wygląd i kocha całokształt – Stwierdziłem, ciepło się przy tym uśmiechając.
– Chyba właśnie tak, może jeszcze uda się ciebie naprawić – Cmoknął mnie w czoło, wracając do swojej iluzji, w której czuł się najlepiej, a może warto stwierdzić, że najbezpieczniej, oj, tak czuję się w tej postaci najbezpieczniej. Wiedząc, że nikt nie oceni go po wyglądzie ani nie przerazi się tego, kim naprawdę jest.
– Zepsutej zabawki nie da się już naprawić – Stwierdziłem, wywołując u niego rozbawienie.
– Głupiutka owieczka – Westchnął, patrząc przez chwilę w moje oczy. – Chcesz może wyjść na dwór? Może pójdziemy nad jezioro? – Zaproponował, jak zawsze chcąc dla mnie najlepiej, jak tylko się da, uszczęśliwiając mnie, nawet jeśli tego nie potrzebowałem.
To jedyny facet, który tak bardzo o mnie dba i którego kocham nad życie, nigdy się to nie zmieni.
– Możemy pójść na dłuższy spacer, dzieci wrócą dziś późno, bo długo mają zajęcia, a więc nic nie trzyma nas w domu – Wybrałem jedną z opcji, chcąc po prostu gdzieś się przejść, nie miało dla mnie znaczenia, gdzie i jak daleko od domu, najważniejsze, aby w towarzystwie istoty, którą kochałem nad życie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz