Pomimo odczuwania zmęczenia, wściekłości na męża i wewnętrznej potrzeby odpoczynku wiedziałem, że nie mogę się dać poddać. Od rozwiązania tej sprawy zależało życie Haru, na którego dalej byłem zły, ale który przecież był moim ukochanym, chociaż po dzisiejszym wieczorze będzie musiał postarać się o moje wybaczenie. Ani się za mną nie wstawił, ani nie zaprzeczył moim słowom, które powiedziałem, zanim opuściłem dom. A czas mu na to dałem... czy ja naprawdę wymagałem tak dużo? Chciałem tylko wsparcia i zapewnienia jego uczuciach. Zawsze tylko tego oczekuję z jego strony. teraz jednak nie mogłem o tym myśleć. Musiałem się skupić na pracy.
Przy akompaniamencie kawy oraz bólu głowy przeglądałem papiery, starając się znaleźć jakąś lukę. Musiałem wetknąć gdzieś tego wilkołaka, chciałem wszelkie podejrzenia zepchnąć na tych złodziei, i miałem kilka dobrych argumentów na to. Przede wszystkim, to wilkołak zabił starych przywódców, zwalniając miejsca teraźniejszemu, albo teraźniejszym, więc to by dobry argument. Także przecież teraz zaatakował tylko strażników. Chociaż, czy warto...? Jak na razie nikt Haru nie podejrzewa. Jest oddział, który ma za zadanie dorwać bestię, i niestety w nim nie jestem, ja mam się zająć złodziejami. Za to Hoshino znalazł się w tym oddziale, tak więc liczę, że wykaże się odrobinką sympatii w stronę Haru i albo będzie sabotował, albo poinformuje nas, że coś jest na rzeczy. Ale im mniej kontaktu z tym człowiekiem mam, tym lepiej.
Robiąc sobie chyba czwartą kawę, by jakoś egzystować w tym trudnym dla mnie dniu, zauważyłem pewną interesującą mnie rzecz. Na jednym z biurek zauważyłem napisane pięknie sprawozdanie. Niby nic niezwykłego, ale w oczy rzucił mi się charakter pisma, który był dla mnie bardzo znajomy. Właściciel owego sprawozdania wyszedł jakiś czas temu, więc mogłem się spokojnie temu przyjrzeć i przeanalizować pismo. Wyciągnąłem z kieszeni notatkę z tym feralnym adresem, gdzie musiałem wcześniej zajrzeć jeszcze zajrzeć, aby sprzątnąć podarte ubrania Haru, ale to nie to było ważne. Otóż sprawozdanie i ta notatka była spisana tą samą ręką. Czyli kret jest już znany... korzystając z faktu, że Maxa tutaj nigdzie nie ma, ani też ludzi w tej chwili w okolicy nie było, szybko przejrzałem jego rzeczy, i znalazłem kolejną notatkę, spisaną inną ręką. Na tym kawałku papieru był zapisany jakiś adres, i godzina. I to wszystko. Chodziło o ten dzień? Wcześniejszy? Przy odrobinie szczęścia chodzi o dzisiaj, dlatego odwiedzę to miejsce o danej godzinie. A szczęścia w tej sprawie będę potrzebował mnóstwo.
Odłożyłem wszystko na swoje miejsce i udałem się do swojego pustego biura. To było zdecydowanie coś. Teraz wystarczy, że będę naszego krecika dyskretnie obserwować, w końcu doprowadzi mnie do kogoś bardziej interesującego. Oby to był ten kamień milowy, którego potrzebujemy...
- Całą noc tutaj siedzisz? – usłyszałem nagle głos szefa ponad sobą, co mnie trochę zaskoczyło. On raczej za często tutaj nie zagląda.
- Tak. Irytuje mnie ta sprawa. I nie chcę przeszkadzać Haru, jeszcze ten żołądek ma zszargany, więcej czasu spędził w łazience, i sen miał strasznie lekki, a chcę, by odpoczął – mruknąłem, przecierając zmęczone oczy. Czułem, że brakowało mi snu, posiłku i relaksu, mięśnie miałem tak pospinane, że kark i plecy mnie strasznie bolały. Na te wszystkie rzeczy jeszcze przyjdzie czas, i to nie teraz, teraz muszę pomóc mężowi.
- Więc teraz pora, byś ty odpoczął. Wypoczęty umysł lepiej pracuje – odpowiedział, na co spiąłem się jeszcze bardziej. Nie ma mowy, że ja teraz wrócę do domu. Kiedy ja potrzebowałem jego pomocy, on w jedną noc mnie uniewinnił, nie mogę być gorszy i wrócić do domu z nierozwiązaną sprawą. To byłaby porażka, a ja porażek nie odnoszę. – To rozkaz. Dzisiaj cię tutaj nie widzę – zarządził, opuszczając moje biuro.
I co ja mam teraz zrobić? Nie chcę wracać do Haru. Znaczy, podświadomie chcę, i to zmęczenie, przeze mnie przemawia, ale po pierwsze, on mnie pewnie tam nie chce, a po drugie nie mogę wrócić bez niczego. A będę musiał. Cudownie...
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz