Na te słowa uśmiechnąłem się lekko, nawet ciesząc się z powodu tego, że się o mnie martwi i przejmuje. W końcu dawanie mi atencji zawsze było dobrze przeze mnie odbierane, no ale takie martwienie się o mnie było jeszcze lepiej przeze mnie odbierane, bo to tylko wskazuje na to, że mu na mnie zależy. Tylko żeby za bardzo się mną nie przejmował, bo to też jest niezdrowe. Ale tak troszkę...? To na pewno bardzo miłe.
- Będę, nie martw się – obiecałem, poprawiając jego koszulę, która po spaniu była bardzo pognieciona, a mimo tego wyglądał wspaniale. Taki lekko niechlujny wygląd dobrze mu robi, ale też to niechlujstwo trzeba kontrolować. Już nie mogłem się doczekać bankietów, na które razem będziemy chodzić. Nie dość, że będę mógł się pochwalić wspaniałym mężem, to także będziemy mogli potańczyć w rytm muzyki, za czym strasznie tęskniłem. To jest chyba to, co najbardziej mi się podobało w bankietach, tylko nie zawsze miałem dobrego partnera do tańca. Na szczęście Haru jest do tego idealny. Na bankiety jednak przyjdzie nam poczekać. Wpierw musimy wykończyć tego paskudnego zwierzołaka. – Za to ty odpocznij. I zjedz. Chyba nic nie jadłeś od wczoraj.
- Podobnie jak i ty. Nie powinieneś tam iść o pustym żołądku, możesz zasłabnąć i stracić przytomność – kontynuował, teraz już trochę przesadnie się martwiąc.
– Zjem na mieście. Jest tam restauracja, jak dobrze usiądę, będę mieć widok na ten budynek. Nie podsłucham nic co prawda, ale zobaczę, z kim się tam spotka. Widzisz? Bardzo bezpiecznie. Nic mi nie będzie grozić – dodałem, uśmiechając się łagodnie. Oczywiście kusić mnie będzie, by podejść bliżej, by podsłuchać, ale nie jestem głupi. Wiem, jak wielkie jest ryzyko, jeden zły ruch i dla Haru, jak i dla mnie może być koniec. Gdyby to zależało tylko od mojego życia, nie wahałbym się, sale bardzo nie chcę, by Haru coś się stało. Bardziej muszę stawiać na rozwagę niż agresję.
– No dobrze... ale i tak uważaj – poprosił, a ja chwyciłem tę jego pogniecioną koszulę i pociągnąłem do siebie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
– Skup się na swojej pracy, a ja skupię się na swojej – poprosiłem, posyłając mu najbardziej uspokajający uśmiech, na jaki było mnie w tej chwili stać. – Do zobaczenia – dodałem, opuszczając pokój, a następnie rezydencję. Nie mogłem już dłużej czekać, chciałem być tam przed czasem, by w spokoju ich obserwować.
Droga trochę mi zajęła, ale jednak udało mi się dotrzeć przed godziną zapisaną na kartce. Tak jak mówiłem wcześniej Haru, zająłem sobie dobre miejsce, zamówiłem coś, co wydawało się być dobre i cierpliwie czekałem na to, jak potoczy się sytuacja. Wyjąłem także notatnik i pióro, by zapisać jak najwięcej szczegółów na wypadek, jakby później zaczęły się one zacierać, a mój umysł jest aktualnie w takim stanie, że byłby w stanie go zrobić.
Czekałem, i czekałem, aż w końcu zacząłem tracić nadzieję, że cokolwiek się dzisiaj wydarzy, ale w końcu coś się wydarzyło. W odstępie co kilka, kilkanaście minut do budynku weszło kilku mężczyzn, w tym Max. Raczej uznałbym ich za poważnych ludzi, nie podrzędnych złodziejaszków. Jeżeli tak, to dzieje się tam coś ważnego... Szkoda, że nie ma żadnego sposobu, bym mógł się niepostrzeżenie zbliżyć. Gdybym wiedział, jak wygląda ten zmiennokształtny, mógłbym zaryzykować, ale jeżeli tam jest, zaraz mógłby mnie wyczuć. Postanowiłem poczekać, dopóki nie opuszczą tego budynku, a po tym spróbuję się w środku rozejrzeć. Tak, to byłby dobry plan.
<Piesku? c;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz