Doskonale wiedziałem, że musi iść, a ja nie mogłem go przed tym powstrzymać, będę musiał dziś spać sam i, mimo że będzie to trudne, nie będzie to niemożliwe, już nieraz bez niego spałem, a więc i tym razem dam sobie radę.
– Oczywiście, bezpiecznej pracy, wracaj do mnie cały i zdrowy – Poprosiłem, patrząc mu głęboko w oczy.
– Będę, obiecuję, a ty śpij dobrze i niczym się nie przejmuj – Szepnął, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, nim pozostawił mnie samego, opuszczając sypialnię, a następnie dom.
Oby tylko nic złego się nie wydarzyło, bardzo nie chciałbym jego krzywdy, choć może bardziej, niż o niego powinienem bać się o ludzi? Oj, tak, jeśli go za bardzo zdenerwują, może skończyć się to naprawdę źle, oby i do tego nie doszło.
Nie potrafiłem zasnąć, słuchając dźwięków wydawanych przez dom, ogród i las w pewnym momencie coś słysząc.
Zdziwiony krokami wstałem z łóżka, wychodząc z sypialni, dostrzegając dzieciaki, które chyba próbowały opuścić cicho dom, szkoda tylko, że nie do końca im to tak w sumie wyszło.
– Gdzie się wybieracie? – Zaskoczyłem ich, stojąc w progu sypialni.
– Mamo nie śpisz? – Haru lekko się speszył, a Hana zmartwiła przypalaniem ich na gorącym uczynku.
– Nie, wy natomiast powinniście – Stwierdziłem, przyglądając się im uważnie.
– Bo my tylko chcieliśmy na chwilę wyjść na dwór z psami – Ta odpowiedź była naprawdę beznadziejna, oni tak na poważnie? Myślą, że się nie zorientuję, co planują? Chyba mają mnie za głupią.
– Oczywiście, uważajcie, bo wam uwierzę, czyżby ktoś organizował jakąś domówkę, na którą próbowaliście się wymknąć?
– Tak – Widząc, że i tak już nic nie wskórają, powiedzieli prawda, najwyższa pora.
– Nie ma żadnego wyjścia, macie iść spać i cieszcie się, że to nie tata was przyłapał – Byłem zły, Sorey poszedł do pracy i już zaczynają coś kombinować.
– Nie powiesz niczego tacie prawda? – Wracając do siebie, zatrzymali się na chwilę, na schodach, zerkając na mnie.
– Zastanowię się – Mruknąłem niezadowolony, czekając, aż wrócą do pokoi samemu również, mogąc wrócić do łóżka tym razem spokojnie, zasypiając, pozostawiając na straży psy, które na pewno mnie obudzą, jeśli dzieci znów będą coś próbowały zrobić.
Obudziłem się, gdy tylko poczułem ruch na łóżku od razu, zwracając uwagę na męża, który położył się obok mnie na łóżku.
– Dzień dobry – Przywitałem się, uśmiechając do niego ciepło.
– Dzień dobry – Odparł, trochę niezadowolony, a może nawet zmęczony? Ale czy on może być zmęczony?
– Wszystko dobrze? – Dopytałem, przeglądając mu się bardzo uważnie.
– Tak, oczywiście, że tak owieczko po prostu pijani ludzie potrafią być, irytując – Stwierdził, a ja nie mógłbym się z tym faktem nie zgodzić, wiedząc co nieco o ludziach i ich zachowaniach.
– Ach rozumiem, niestety pijanym nie da się tak łatwo porozumieć – Zauważyłem, przystając się bliżej, czując jego spięte mięśnie, mój biedaczek coś czuję, że musiał bardzo się powstrzymywać, aby komuś nie ukrócić życia.
– Porozmawiać to jedno, ale znosić ich to drugie – Syknął, naprawdę podirytowany.
Słysząc i czując jego emocję, podniosłem się z łóżka, siadając okrakiem na jego biodrach.
– Skarbie nie myśl już o tym, jesteś w domu, a w domu masz myśleć tylko o tym pięknym aniele, którego widzisz – Stwierdziłem, cicho się przy tym, śmiejąc z wypowiedzianych przeze mnie samego słów. – Żartuje, po prostu się odpręż, pierwszy dzień zawsze jest trudny – Dodałem, zbliżając się do jego ust, delikatnie je całując.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz