W ogóle go nie rozumiałem, najpierw narzeka, że nie ma atencji, a potem gdy ją dostaje narzeka, że ją ma, oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jest tu mnóstwo ludzi, natomiast nie robię niczego złego, nie mówię zbyt głośno, nie dotykam go w sposób intymny, nie zwracam na nas uwagi, a więc w czym cały problem? Czasem trudno jest mi go tak po prostu zrozumieć, Nie dostałem instrukcji obsługi podczas ślubu, a im dłużej z nim żyje, tym bardziej podejrzewam, że byłaby mi potrzebna.
Ciężko westchnąłem, nie mając już pojęcia co mam robić, to zrobię, jest źle, tamto zrobię je źle, niczego nie zrobię, też jest źle, trochę, jakbym rozmawiał z kobietą, nie potrafi się zdecydować, a gdy nie idzie po jego myśli, złości się, charakter typowej kobiety no po prostu fantastycznie.
– Powinieneś się cieszyć, a nie jeszcze narzekać – Burknąłem, pusząc swoje policzki jak, zawsze, kiedy mi się coś nie podobało. Trochę jak dziecko, no ale Co poradzę, że ja jestem jak duże dziecko.
My to się jednak dobraliśmy.
– Ja nie narzekam, bo bardzo mi się to podoba, ja tylko stwierdzam fakty – Wyjaśnił, wzruszając przy tym ramionami, no i to by było na tyle z naszej rozmowy.
Kiwnąłem głowę, stwierdzając, że nie będę mu już dawał nadmiernej atencji, skoro nie chce jej.
– Wróćmy do pracy mamy co robić – Polecił, ruszając w drogę, a ja jak przystało na grzecznego pieska, ruszyłem za nim, obserwując i nasłuchując otoczenia, nic, jednak nie było na tyle podejrzane, abym mógł zwrócić na to większą lub chociaż mniejszą uwagę.
Cały ten spacer, który zwie się patrolem, nie ma sensu, oni wiedzą, że należymy do straży, a więc są zapewne przygotowaniu na nasz ruch i sam nie wiem, czy przypadkiem nie są jeden krok przed nami.
– Udało ci się coś wytropić? – Daisuke zerknął na mnie, licząc chyba na pozytywną odpowiedź, niestety nie będę w stanie go uszczęśliwić, bo i kłamać też nie mam zamiaru.
– Przykro mi, ale nie wyczułem nic interesującego, wszystko to, co już znamy lub poznać nie chcemy – Wyjaśniłem, słysząc w odpowiedzi jego ciężkie westchnięcie.
– A więc nie mamy nic? – Zapytał, chociaż nie wiem, czy to pytanie w ogóle było kierowane do mnie, trochę brzmiało, jakby kierował je do samego siebie, a przynajmniej na to wskazuje ton jego głosu.
Kiwnąłem więc przeciwnie głową, w razie, gdyby chciał zapewnienia, chociaż nie miało ono najmniejszego sensu, no nic, chociaż udam, że się w to angażuje. To znaczy, angażuje jak najbardziej, po prostu w tej chwili już zdążyłem załapać, że jesteśmy w przysłowiowej dupie i nie mam kompletnie nic, a mówienie tego na głos nie zmieni nic a nic.
– Wracajmy tu i tak już nic nie wskóramy – Zadecydował, a więc co mi więcej pozostało jak tylko się z tym zgodzić.
– Jeśli tak uważasz – Bardzo szybko robiłem to, co chciał, wiedząc, że ma rację
– A ty uważasz inaczej? Sądzisz, że dalej powinniśmy szukać? – Dopytał, przyglądając mi się bardzo uważnie.
– Nie, nie już i tak nic nie znajdziemy, obawiam się, że ten wygnaniec wie o mnie, tak jak ja wiem o nim, a więc są dla nas przygotowani i prawdopodobnie, dlatego nic nie znajdziemy – Wyjaśniłem, swój punkt widzenia, do którego on zapewne doszedł już dawno temu.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz