Mimo, że nie miałem wyboru, musiałem wracać do domu, nawet jeżeli mi to do końca nie odpowiadało. Tu się pokazywać nie mogłem, więc śledzenie Maxa odpadało – gdzie on w ogóle jest? – a spotkanie, na które się udawał, było dopiero po południu, zatem jedyne, co mi zostało, to wrócić do domu, odpocząć, zderzyć się z Haru... na pewno będzie mną zawiedziony. Miałem rozwiązać tę sprawę i jedyne, co do tej pory mam, to raptem niewielki i niepewny element układanki. Powinienem starać się lepiej, zrobić więcej, pracować ciężej... oby to spotkanie coś mi dało. Cokolwiek. Albo kogokolwiek. Osoba po osobie i w końcu do tego kogoś dotrę.
Kiedy wróciłem do domu i wszedłem do pokoju, Haru nigdzie nie było. Trochę mnie to zdziwiło, wiem, że kazałem mu iść do biblioteki i szukać odpowiedzi, ale aż długo by go nie było? Aż tak wiele książek w tej tematyce nie miałem, więc powinien być tu w sypialni. Może zasnął, szukając odpowiedzi? Ruszyłem do biblioteki z myślą, że tam go znajdę, ale nikogo tam nie było. Od razu serce zaczęło mi bić szybciej, i powoli zacząłem panikować. Gdzie był Haru? Co się stało? Przyszli tu strażnicy i go zabrali? Zabili? Chociaż, służba by mnie poinformowała, gdyby się coś takiego wydarzyło. I ja też bym był zwinięty jako jego najbliższy, który na pewno go ukrywa. Tak więc gdzie on może być...? On... nie, on wcale nie opuścił domu, by powęszyć, prawda? Czułem, jak wściekłość i zdenerwowanie na tego głupka zaczyna się ze sobą mieszać.
Zły na niego ruszyłem w stronę wyjścia, by go znaleźć i wykrzyczeć mu wszystkie te głupoty, jakie robi. Długo go nie naszukałem, spotkałem go na schodach, kiedy ja schodziłem, on właśnie wchodził do domu. Oj, to się dobrze składa, nie chciałbym za nim chodzić po całym mieście.
- Zwariowałeś? Zdajesz sobie sprawę, na jakie niebezpieczeństwo się narażałeś? Gdyby cię ktoś ze straży dostrzegł, twoja przykrywka byłaby spalona. Albo gdyby te wygnaniec cię rozpoznał, i osaczył, i mi cię odebrał? Wiesz, jak niewiele dzieliło cię od śmierci? Przecież gdyby cię zabrakło, ja... – zacząłem spanikowany, ale nim dokończyłem, Haru zbliżył się do mnie i przytulił mocno do siebie, co mnie zaskoczyło.
- Miło mi, że się o mnie martwisz – odpowiedział, co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło. On jest głupi, jeżeli kiedykolwiek przez myśl przeszło mu, że jest inaczej.
- Zawsze się martwię – odpowiedziałem cicho, w końcu jednak odwzajemniając ten gest. Palpitacji serca kiedyś przez niego dostanę, i będzie mnie miał na sumieniu. I dobrze, za takie akcje zasługuje na to w stu procentach.
- To niedobrze. O siebie także powinieneś się pomartwić – przypomniał mi, gładząc delikatnie moje plecy.
- Od tego mam ciebie – mruknąłem, nie odsuwając się od niego chociażby o milimetr. Dobrze mi tu było, z policzkiem na jego klatce piersiowej. Nic więcej nie potrzebowałem.
- I dlatego decyduję, że teraz położysz się spać – stwierdził, na co pokręciłem głową.
- Nie mogę, przed piętnastą muszę opuścić rezydencję, muszę rozgryźć tę sprawę. Do tego czasu coś do roboty na pewno znajdę – mruknąłem, doskonale wiedząc, że nie mogę sobie na to pozwolić. Jeszcze zaśpię, i co to będzie? Oj nie, bezpieczniej będzie, jeżeli będę przytomny. – Zjadłeś? Zaopiekowałeś się sobą? – zapytałem wiedząc, że muszę się nim zająć i upewnić, że wszystko z nim w porządku.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz