Byłem przerażony tym, co się właśnie wydarzyło, i kompletnie nie wiedziałem, dlaczego tak nagle się przemienił. Pełni nie było, nic go nie zdenerwowało, tylko ten zapach dziwny... to z powodu tych ziół? Ja wiem, że zapach ten był irytujący nawet dla mnie, ale żeby aż tak?
Nie miałem jednak za bardzo czasu na roztrząsanie tego, teraz miałem poważniejszy problem, a tak właściwie dwa. Jak wytłumaczę nieobecność Haru i jak moich kolegów odwieść od gonienia go? Ewidentnie nad sobą nie panował, miałem wrażenie, że nawet mnie nie poznaje, a co dopiero innych, a kule, które w niego wymierzali, tylko go bardziej złościli. Nie bałem się, że coś mu zrobią, bo tylko srebro było w stanie go poważnie zranić, bardziej obawiałem się o innych.
Nagłe pojawienie się wilkołaka wywołała wszechobecną panikę i chaos, co działało na plus dla mnie i Haru. Strażnicy, który byli w pobliżu, szybko się przegrupowali. Nie było nas wielu, chwała Bogu, dlatego podzieliliśmy się na trzy grupy. Przede wszystkim, należało odprowadzić rannego strażnika, z którym miałem nadzieję, że będzie wszystko w porządku, oraz zebrać i przygotować większą grupę. Część nas też musiała zostać z ludźmi, zobaczyć, czy nie ma innych ofiar, uspokoić ich, przeprowadzić dochodzenie, a ostatnia grupa, najmniejsza, wręcz jednoosobowa, miała wyśledzić wilkołaka. W przypływie chwili zgłosiłem się do tej ostatniej. Zastanawiałem się jeszcze nad drugą, by gdzieś wpleść Haru, ale wolałem wpierw go znaleźć, uspokoić, ukryć, a będąc sam w takiej grupie... miałem idealne warunki.
Albo raczej bym miał, gdybym był sam, ale ktoś musiał się do mnie dowalić. Hoshino zgłosił się na ochotnika do mojej grupy, i żadna moje argumentacja nie chciała go przekonać do zmiany zdania. I musiałem z wyruszyć. Że się musiał przypałętać...
- Gdzie jest Haru? – spytał, kiedy oddaliliśmy się od tego całego zgiełku. Nie podobał mi się ton jego głosu. Jakby mi sugerował, że wiedział o stanie mojego męża. A może po prostu mam paranoję?
- Poczuł się gorzej i wysłałem go do domu. Na szczęście uniknął tego horroru – odpowiedziałem, decydując się nie wchodzić w szczegóły. Jego nie powinno to interesować.
- Interesujące. I dlatego tak gonisz za potworem? – dopytywał, coraz bardziej mnie irytując.
- Ktoś musiał – powiedziałem krótko.
- Nie wyglądasz na kogoś, kto lubi narażać własne życie.
- Miło, że tak szufladkujesz ludzi. A teraz siedź cicho i najlepiej odejdź, bo tylko przeszkadzasz – burknąłem, nie ukrywając niechęci do jego pomocy.
- We dwójkę szybciej go znajdziemy. Tylko lepiej, żebyś potrafił go jakoś uspokoić, nie chcę być zmuszony użyć broni – posłałem mu niepewne spojrzenie. – Domyśliłem się, że ten wilkołak to Haru. Ale nie martw się, nikomu nie powiem, też mi na nim zależy. Co się zdarzyło, że się tak wściekł? Bo domyślam się, że znikąd się to nie wzięło.
Nie podobały mi się jego słowa. Zależy mu... dlatego ze mną poszedł. Jednak, jeżeli faktycznie jest tak ważny dla Haru, to może trochę go uspokoi. Mnie nie zaatakował, ale nie do końca wiem, czy mnie poznał, w jego ślepiach dostrzegałem tylko wściekłość. Może z nim będzie trochę inaczej.
- Mam tylko podejrzenia, że może być to kwestia dziwnych ziół, jakie znaleźliśmy w jednym z domów, ich zapach był bardzo ostry, intensywny, a wcześniej nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak. Dobrze, że uciekł do lasu, może zdąży się trochę uspokoić – dodałem, odruchowo kierując się nad jezioro w lesie, nad które kierował się za każdym razem, kiedy zmieniał formę. Ślady wskazywały na trochę inny kierunek, ale coś mi podpowiadało, że i tak go tam znajdziemy.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz