Nie byłem aż taki pewien tego odnalezienia nowego konta, Daisuke ma tu swój dom, ma kont, do którego może wracać, ma pracę i ma mnie a ja… Ja mam tylko jego, kocham go nad życie, ale to tyle, nie mam nic poza nim, to znaczy mam, od kiedy jest moim mężem mam wszystko, mam pieniądze i dom, a jednak nic z tego nie ma znaczenie, nie dla mnie, dla mnie znaczenie ma tylko on sam i nikt inny, może właśnie dlatego prócz jego samego nic mnie tu nie trzyma.
– Co ja bym bez ciebie zrobił – Uśmiechnąłem się łagodnie, całując go w czoło, jak dobrze, że go mam, gdyby nie on, wszystko potoczyłoby się zdecydowanie inaczej, w takiej sytuacji zdecydowanie bym sobie nie poradził, ba ja nawet nie wróciłbym do swojego ludzkiego wcielenia, chyba już na zawsze pozostając bestią.
– Na pewno jakoś byś sobie poradził – Stwierdził, z czym zdecydowanie bym się nie zgodził, nie poradziłbym sobie i doskonale to wiemy.
– Obaj doskonale wiemy, że to nieprawda – Westchnąłem ciężko, nie mając nawet ochoty udawać, że jest inaczej, przecież, gdybym był w stanie sobie poradzić sam, bez jego pomocy wróciłbym do swojego ludzkiego wcielenia, czym się to udało? Jak widać, nie za bardzo, a więc chyba nie ma o czym za bardzo dyskutować.
– Na szczęście nie musimy o tym myśleć, bo myśleniem to akurat ja się zajmuję – Stwierdził, co musiałem mu przyznać, on jest, w tym naprawdę bardzo dobry zresztą, w czym on nie jest dobry. No właśnie…- Dość już myślenia, dość również mówienia, idź do domu, poczekaj tam na mnie, aż nie wrócę, zjedz coś, napij się, odpocznij, a kiedy już wrócę, to wszystko ci opowiem – Zarządził, a ja, nie mając powodu do kłótni, ani nawet nie myśląc o tym, aby się kłócić, kiwnąłem posłusznie głową, biorąc kilka głębokich wdechów.
– Bądź ostrożny – Poprosiłem, ostatni raz całunem go w czoło, musząc wycofać się do domu, gdzie ponoć przez cały czas byłem, bardzo źle się czuję, wymówka po prostu idealna.
– O mnie to ty się akurat nie martw, ja sobie poradzę, ale ty już, stąd znikaj – Polecił, kiwając więc głową, ruszyłem w stronę rezydencji, gdzie tak jak sobie tego życzył, ukryłem się przed światem.
Nie byłem zadowolony z powodu siedzenia tu, zamiast pracy z nim, siedzę tu, jak na szpilkach i czekam, czekam i czekam.
Nie no ja tu zwariuje, nie mogę tak siedzieć, powinienem tam wracać, tak powinienem, ale nie, przecież wiem, że nie mogę.
Muszę tu siedzieć i czekać tak będzie najlepiej.
Czas bardzo mi się dłużył i tak naprawdę nawet nie wiem, ile czekałem na powrót męża, sądzę jednak, że zbyt długo…
– No wreszcie – Naprawdę nie mogłem już wytrzymać tu sam, przecież te godziny zaledwie dwie trwały wieczność. I ja mam tu siedzieć jeszcze jeden dzień sam? Nie przecież na nie wytrzymam, zwariuje tu, jak nic. – I co? Czegoś się dowiedziałeś? Kłamstwo połknęli? – Zapytałem, bardzo się tego bojąc, bardzo bojąc się o mojego męża, którego nieświadomie narażam na niebezpieczeństwo, mimo że bardzo tego nie chciałem, jestem okropnym mężem.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz