sobota, 12 października 2024

Od Daisuke CD Haru

 Zastanowiłem się na chwilę nad jego słowami. Miał poniekąd rację, ale to dlatego, że nie powiedziałem szczegółów. Jednak muszę także operować tymi niby szczegółami, aby nie przedobrzyć, bo to też byłoby podejrzane. Na moje szczęście w nieszczęściu, językiem potrafię operować sprawnie, w większości przypadków. Kłamać nie lubię, ale wiem, że jest to konieczne w niektórych przypadkach, zwłaszcza w takim.
- Poszliśmy na przerwę.  Zjedliśmy drugie śniadanie, po którym się pochorowałeś, więc kazałem ci wracać do domu, bardzo stanowczo, a jak by bardzo ktoś się dopytywał i czepiał odpowiem, że z wymiotującym, osłabionym partnerem pracować się nie da. Wróciłeś do domu, ponarzekałeś na mnie do Hoshino, on potwierdzi, że słabo wyglądałeś, no i później ten wilkołak się pojawił. Brzmi trochę lepiej, prawda? – rozwinąłem, przyglądając się jego skwaszonej minie. 
- Dalej brzmi to trochę naciąganie – przyznał, mając mało wiary w to, co mówię. 
- Bo znasz prawdę. Jesteś cenionym strażnikiem, wspaniałym człowiekiem i dobrym kolegą. Nikt nie pomyśli, że to ty. A bez twardych dowodów, nikt ci nic nie zrobi – uspokoiłem go, gładząc jego policzek.
- Nawet jeżeli to przejdzie, to ile może trwać zatrucie pokarmowe? Dzień? Dwa maksymalnie. 
- To  mi wystarczy, by zorientować się w sytuacji. Jeżeli będzie choćby cień podejrzeń na twoją osobę, nie będę ryzykować, i wyjedziemy stąd. Z tego kraju, tak dokładniej – obiecałem, patrząc na niego z uwagą. 
- Zrobiłbyś to dla mnie? Porzuciłbyś całe swoje życie tutaj dla mnie? – zapytał, chyba zaskoczony moimi słowami. 
- Oczywiście. Kocham cię, i zrobię wszystko, byś był bezpieczny. A jeżeli bezpieczny możesz być tylko w innym kraju, to tam się udamy – obiecałem bez wahania. Moi rodzice przecież także chcieli się stąd wyprowadzić, zdążyli także dom wykupić za granicą, więc jeśli tylko będzie to wymagane, po prostu zaczniemy nowe życie. Środki mam do takich rzeczy. – Jak wszystko będzie w porządku, wróć do pracy. Znajdziemy ich, i się zemścimy. 
- A ten kret? Wystarczy jedno jego słowo i jestem na stryczku – odpowiedział, zmartwiony. 
- To tak działa w przypadku ludzi nieważnych, prostych. Ale od kilku miesięcy jesteś moim mężem, czyli jednego z najbardziej wpływowych ludzi w tym rejonie. Mając same słowa pewnie nic z tym nie zrobią. Zresztą, nawet mając dowody czasem nic nie robią, sprawę babki umorzyli. Chowanie głowy w piasek jest bezpieczniejsze, ale nie wiem, czy lepsze. O tym jednak ty zdecydujesz. O tym jednak będziemy myśleć, kiedy będziemy wiedzieć, na czym stoimy. Wracaj do domu, przyjdę później, najprawdopodobniej z Hoshino – mruknąłem, nie do końca zadowolony z tego faktu. Że też muszę z nim współpracować... dla dobra Haru jednak nie mam wyjścia. – Ufasz mi? – zapytałem, dostrzegając zmartwienie w jego pięknych oczach. Niebezpiecznych, dzikich, ale jak bardzo pięknych... szkoda, że ludzie nie dostrzegają tego, co widzę w nim ja, a widzą tylko pazury i kły, które mogą nieść śmierć. 
- Ufam – wyznał, na co uśmiechnąłem się i ucałowałem jego usta. 
- Zajmę się wszystkim. Będziesz bezpieczny, jak nie tutaj, to gdzie indziej. Jeżeli trzeba będzie, to znajdziemy nowy, własny kawałek świata – obiecałem, uśmiechając się łagodnie, chcąc go uspokoić, i zapewnić w swoich słowach. Zawsze będzie dla mnie najważniejszy, chyba to udowodniłem nie raz i nie dwa, i mogę bez problemu udowodnić to raz jeszcze. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz