Spojrzałem na notatki, kładąc je na bok, w tej chwili to nie było istotne, o tym porozmawiamy później w tej chwili bardziej martwi mnie on sam, wygląda naprawdę fatalnie i chociaż nie chce mu o tym mówić, bo wiem, jak na to zareaguje, nie mogę ukrywać, że nie widzę jego zmęczenia, kiedy, to jest aż nadto rzucające się w oczy.
– Zostawmy to, w tej chwili powinieneś skupić się na sobie, przepraszam, że to powiem, ale wyglądasz na okropnie zmęczonego, powinieneś się położyć i odpocząć, a dopiero później przejmować się pracą, ona nie zając zdecydowanie ci nie ucieknie, zresztą ja też tu od czegoś jestem, mogę ci pomóc zawsze i wszędzie, o ile tylko będę w stanie – Wyjaśniłem, zapewniając go we własnych przekonaniach, przecież dam radę może i z ukrycia, ale mu pomogę na tyle, na ile będę mógł.
– Problem w tym Haru, że nie możesz, bo to ja mam pomóc ci, a nie ty mi – Za bardzo chyba bierze to wszystko do siebie, przecież nie musi mi pomagać, nikt mnie nie podejrzewa przynajmniej nie teraz zdecydowanie lepiej, aby skupił się na sobie, a na resztę też przyjdzie jeszcze pora – Stwierdziłem, podchodząc do tego zdecydowanie inaczej, niż on z większą rozwagą i spokojem przecież jego zdrowie jest najważniejsze, a tę sprawę i jeszcze uda nam się rozwikłać nie musisz się aż tak nią przejmować, nie wszystko na raz, to bardzo niezdrowe.
– Ależ daj spokój, powinieneś zająć się teraz sobą, zdrowie jest najważniejsze, a ty zdecydowanie przesadzasz, jeśli nie zaczniesz o siebie dbać, zrobisz sobie krzywdę, a tego przecież obaj byśmy nie chcieli – Zauważyłem, patrzeć prosto w jego oczy naprawdę się o niego martwiąc, tak niewiele trzeba, aby stała mu się krzywda. A ja nie chcę, aby coś mu się stało, bo nie chcę, patrzeć jak cierpi, kocham go, jego zdrowie jest dla mnie najważniejsze.
Mój mąż chciał coś powiedzieć, widać jednak było po nim, że nie ma na to siły, ledwo patrzył na mnie, a co dopiero byłby w stanie mówić, zdecydowanie ten dzień się dla niego kończy.
Widząc, że mówienie do niego nie ma najmniejszego sensu, chwyciłem go w ramiona, niosąc do sypialni, ku mojemu zadowoleniu nie opierał się, bo nie miał na to siły. Biedaczek tak dzielnie pracuje, aby zapewnić mi bezpieczeństwo, słodkie, a jednocześnie tak głupiutkie z jego strony.
W sypialni położyłem go do łóżka, uważając, że przed snem powinien coś zjeść i pewnie próbowałbym go do tego namówić, gdybym nie widział, w jakim fatalnym stanie teraz jest, lepiej niech odpocznie, a później może coś zje.
Daisuke zasnął, jak dziecko pierwszy raz, nie przejmując się nawet kąpielą, moje biedactwo tak wiele chcę, a tak niewiele może.
Patrząc na niego, powoli układałem sobie w głowie spotkanie się z wujem, on zapewne będzie w stanie przechytrzyć niejednego wygnańca, w końcu nasz rud istnieje od wieków, a przynajmniej tak zawsze mi powtarzał, porozmawiam o tym z Daisuke, kiedy tylko wstanie, a na razie przypilnuje, aby nikt nie przeszkadzał mu we śnie…
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz