Tak właściwie, to nie byłby taki zły pomysł, jakby się tak temu przyjrzeć. Przydałby mu się taki przyjaciel, powiernik dla siebie, ktoś, komu mógłby na mnie narzekać, bo ja jednak paskudnym partnerem jestem, by się zwierzał, by spędzał czas z kimś innym niż ja. To naprawdę niezdrowe, by spędzał czas tylko ze mną. Chodzi mi jednak tylko i wyłącznie o przyjaciela, a nie o kochanka. Na kochanka mu nigdy nie pozwolę, chociaż, czy on sobie może pozwolić na kochanka? Jest aniołem, anioły mają pewne zasady, a zdrada to domena demonów. Nie kręciło mnie to jednak, miałem swojego anioła i będę przy nim trwał.
- Dobry pomysł. Przydałby cię taki przyjaciel, z którym mógłbyś spędzać czas, kiedy mnie nie ma, albo po prostu, by spędzić czas z kimś innym, niż ja. Wpierw jednak będę musiał takowego prześwietlić, by mieć pewność, że jest ciebie godzien – odpowiedziałem, mocno zaskakując tym samym mojego męża. Spodziewał się, że się zdenerwuję? Sądząc po jego reakcji, najwidoczniej tak. Jak tak sobie wcześniej o tym pomyślałem, to wiem, że nie będzie w stanie mnie zdradzić. A jeżeli przesadzi, po prostu pozbędę się amanta. I tyle.
- Mówisz poważnie? – zapytał, marszcząc brwi.
- Całkowicie poważnie. Jesteś zbyt bardzo do mnie przywiązany, i za bardzo ode mnie uzależniony. Towarzystwo kogoś innego dobrze ci zrobi. Tylko teraz znaleźć takowego, który by był dla ciebie dobry... może z tym aniołem byś się dogadał? - zaproponowałem, drapiąc się po brodzie. On jest słodki, i Miki jest słodki, on jest aniołem, i Miki jest aniołem... i pewnie też ma dobre serce, zupełnie jak Mikleo. – Wpierw jednak dowiem się, co tu robi. Bo jego nagłe pojawienie się i takie dobre nastawienie do mnie jest podejrzane...
- Nie chcę mieć z nim nic do czynienia – syknął, denerwując się, czego nie rozumiałem. Zgodziłem się na jego pomysł, zaproponowałem rozwiązanie... w czym problem?
- No... dobrze. To znajdziemy ci innego przyjaciela. Jest tu mnóstwo paskudnych ludzi, ale może są tu jacyś dobrzy ludzie, idealni dla ciebie – mówiłem spokojnie, nie przejmując się jego spojrzeniem i złością, czego nie rozumiałem. Jak dobrze, że ja jestem prostym demonem i jedyne, czego wymagam, to lojalności. I na wszystko inne mogę się godzić, pod warunkiem że nie krzywdzi to Mikleo. Za to Mikleo...? Ja za głupi jestem, by zrozumieć jego skomplikowany charakter.
– Nie chcę żadnego przyjaciela, co żeś się tak na to uwziął? – jego ton stał się bardzo podirytowany, a ja się trochę w tym pogubiłem. Wszystko, czego się chciałem dowiedzieć, to czy dzieciakom nic nie grozi i co najwyżej poznać motywy nowego mieszkańca. Przepraszam bardzo, ale on jest zbyt słodki i podejrzanie za dobry. Mikleo ma to samo, ale on mnie kocha, co jest dziwne i wytłumaczalne. A ten nowy? On się nam w ogóle jakoś przedstawił? To wszystko mi tu śmierdzi, i tu nie chodzi o to zawszone miasto.
– Ponieważ jak na moje potrzebujesz kogoś takiego. Za dużo czasu spędzasz ze mną. Mam na ciebie zły wpływ, czasem trzeba jakoś odreagować. Wszystko w granicach rozsądku, oczywiście – wyjaśniłem, przez cały czas zachowując spokój, co było zadziwiające jak na mnie.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz