Mając okazję obserwować dwóch podejrzanych mężczyzn, nie wracałem do domu, poświęcając się sprawie, skoro nie mogę pracować, bo przecież jestem chory, to mogę, chociaż obserwować ludzi, którzy na moje nieszczęście obserwowali i mnie chyba zaczęli coś podejrzewać, mimo że ja sam w ogóle za nimi nie chodziłem, starając się nawet za bardzo na nich nie patrzeć, idąc tylko za zapachem, który i on przecież doskonale czuł, trochę się tym wkopuje, ale czy mogę w tej chwili zrobić coś innego? Mogę wrócić do domu, ale jeśli to zrobię, oni mogą ruszyć za mną, a nie chcę, aby wiedzieli, gdzie mieszkamy, to znaczy on i tak będąc wygnańcem, po zapachu jest w stanie mnie odnaleźć, natomiast nie chcę doprowadzić go do niego sam z siebie, ta gra byłaby zbyt prosta.
Mężczyźni, widząc, że nie zwracam nawet na nich uwagi, ruszyli przed siebie co jakiś czas, zerkając za siebie, uważnie tym samym mnie, obserwując, oni obawiali się mnie, a ja przecież nic złego nie robiłem, tylko stałem, patrząc gdzieś przed siebie, zerkając na nich kątem oka, czekając, aż nie zniknął mi z pola widzenia.
Ruszyłem za nim, posługując się tylko i wyłącznie węchem, wiedząc, że i w ten sposób uda mi się ich znaleźć.
Nie mogłem za bardzo się do nich zbliżać, dlatego trzymając się z daleka, a przynajmniej na tyle daleko, na ile się tylko dało.
Zapach w końcu się stracił, a ja trochę się pogubiłem, wciąż byłem jeszcze za mało zwierzęcy, nie znałem wszystkich zapachów, nie odróżniałem ich, a oszukanie mnie było jeszcze prostsze niż oszukanie dziecka, tak wiele jeszcze musiałem się nauczyć, aby wiedzieć i rozpoznawać to, co on zapewne wie i rozpoznaje z łatwością.
– Jeszcze wiele musisz się nauczyć chłopcze – Usłyszałem nieznany mi dotychczas głos zwracający całą moją uwagę.
– Słucham? – Zdziwiony przyjrzałem się mężczyźnie, niczego jeszcze nie rozumiejąc.
– Wiem, że próbujesz mnie śledzić i wiesz, nie wychodzi ci to jak najlepiej, śmierdzisz psem na kilometr i nie potrafisz tego ukrywać – Mężczyzna bardzo mnie zaskoczył, powinien zastosować, coś mi zrobić, a on nic, stoi tu przede mną, wpatrując się we mnie z uwagą.
Mężczyzna obszedł mnie dokoła, patrząc na mnie jak na obiekt zainteresowania, no i teraz nie byłem pewien, czy chce mnie atakować, czy wręcz przeciwnie, prowadził mnie w stan zakłopotania i w taki to o to sposób nie wiedziałem, co mam ze sobą, a raczej co mam w tej chwili po prostu zrobić.
– Nie stresuj się tak, nawet nie próbowałbym cię skrzywdzić, nie masz ze mną szans, odejdź, stąd i nigdy więcej nie szukaj, no, chyba że chcesz zobaczyć śmierć najbliższej ci osoby – Po tym zdaniu zacisnąłem wargi, odczuwając niesamowitą złość, on mi groził, a na to nie mogłem mu pozwolić, nie mogłem pozwolić, aby skrzywdził tego, którego kocham.
Mężczyzna, widząc moje zachowanie, uśmiechnął się do mnie, podszedł bliżej, wywołując spięcie każdego z moich mięśni, mówiąc.
– Obserwuje cię – Po tych słowach zrobił kilka kroków w tył, przybrał postać psa, znikając w krzewach, pozostawiając mnie samego, spiętego, rozdrażnionego i przestraszonego. Teraz to już na pewno muszę przemyśleć to, co chcę zrobić, aby nie narazić tego, którego kocham, i ani myślę mu o tym mówić, tak lepiej dla jego bezpieczeństwa, w końcu kocham go jak głupi i nic tego nie zmieni, nawet jeśli czasem zachowuje się jak kobieta w ciąży, już się boję pomyśleć, co będzie, kiedy to faktycznie nam się uda, oj, to bardziej naprawdę ciężki dla nas czas, oby szybko wtedy minął, bo nie wiem, ile będę w stanie znieść.
<Paniczu c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz