niedziela, 13 października 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Czy ja go zapnę? Ależ oczywiście, że tak, i to na dwa sposoby, dosłowny i przenośny. Po pierwsze, zapnę jego sukienkę, by z niego nie spadła, zdecydowanie lepiej wyglądała na jego ciele, niż na wieszaku. A po drugie, zapnę go od tyłu, aż będzie miał mnie dosyć. Obiecałem mu nie dość, że atencję, to jeszcze to, że będzie miał jej dosyć, i tym samym mnie. Tylko jeszcze ten zbyt miły anioł trochę mnie intryguje, bo przecież takich aniołów nie ma. Znaczy, jest mój Miki, i dzieciaki, no ale to moja rodzina, ich nie powinienem do tego wliczać. I też nie powinienem myśleć o naszym nowym sąsiedzie. Teraz w głowie muszę mieć tylko i wyłącznie mojego męża, który jest piękny i idealny do schrupania. 
- Z miłą chęcią, nie chciałbym, by się z ciebie zsunęła – odpowiedziałem, podchodząc do niego i robiąc to, o co mnie poprosił.
- Nie chcesz oglądać mojego nagiego ciała? – spytał zaczepnie, na co lekko się uśmiechnąłem. Chyba zbyt mocno przejął się tamtą osobą. Nie sądziłem, że aż tak to będzie przeżywać. Przecież on jest moim wszystkim, dla niego ginąłem, dla niego upadałem, dla niego straciłem wszystko, co do stracenia miałem. Myśli, że po tym wszystkim wybrałbym kogoś innego? Nie wiąże mnie już anielska powinność kochania tylko jednej osoby, ale dla mnie tylko Miki będzie tym najważniejszym. Ależ jest on głupiutki. 
- Twoje nagie ciało jest dla mnie na co dzień dostępne, chociażby w takiej kąpieli. A twoje ciało w sukience? I to jeszcze takiej pięknej, podkreślającej twoją talię, i cudowną, długą szyję? Już nie mówiąc o twoich oczach, dzięki niej wydają się być bardziej intensywne – pochwaliłem go ładnie, chwytając jego dłoń i okręcając go wokół własnej osi. – Wiesz, gdzie bym chciał cię wziąć? Na bal. I tam zaprosić cię na środek parkietu, by wszyscy się na ciebie patrzyli. 
-  I by ci to nie przeszkadzało? Nie lubisz tego przecież – zauważył słusznie, na co kiwnąłem głową. Jak on dobrze mnie zna. 
- Owszem, ale chcę, by mi zazdrościli. Chcę, by patrzyli na ciebie ze świadomością, że jesteś mój, i że ja po tym wszystkim będę robił z tobą to, o czym oni tylko sobie mogą pomarzyć – wymruczałem, patrząc na niego z pożądaniem. Jakie ja mam szczęście, że taką mam słodkość przy sobie. Jest on przecież najcudowniejszą osobą na ziemi, i jest on przy moim boku... oj, mają mi ci wszyscy parszywcy czego zazdrościć. Ja sobie zazdroszczę kogoś takiego, jak on. 
- Na żaden bal już mnie niestety nie weźmiesz, ale jeżeli chcesz, możemy potańczyć tutaj – zaproponował, na co tylko uśmiechnąłem się szeroko. 
- Tutaj wolę robić bardziej niegrzeczne rzeczy – wyszeptałem, przesuwając dłonią po jego włosach tylko po to, by pociągnąć je do tylu. Mając pełny dostęp do jego szyi wbiłem się w nią zębami, by upić trochę jego przepysznej krwi. – Zadbałbyś może o swojego pana, co, Owieczko? Zachęcił mnie ładnie. Pokazałbyś, co takiego potrafi twój piękny tyłeczek, z którym nikt nie może się równać – wyszeptałem mu do ucha, kiedy już skosztowałem jego słodziutkiej krwi. Perfekcyjny chyba w każdym calu... nie ma w nim chyba nic niedoskonałego. To niesamowite. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz