Czy powrót na magazyny byłby dobrym pomysłem? Z tego, co wiem, już ktoś tam je obserwuje, jak jeszcze my się tam zaczniemy kręcić, może to wzbudzić podejrzenia miejscowych, chociaż nie ukrywam, z chęcią bym się tam rozejrzał, zwłaszcza, że wiemy, że byli tam niedawno. Może Haru byłby w stanie coś wyczuć? Jego węch jest niesamowity, chociaż to, jak opisuje niektóre zapachy, jest dziwne. Ja nigdy bym się nie porównał do brzoskwini.
– Możemy zerknąć, ale tylko po to, byś złapał jakiś trop. Jak za dużo osób będzie się nagle kręcić w takim parszywym miejscu, to wzbudzi to podejrzenia. Zresztą, dzisiaj chciałbym więcej czasu spędzić w biurze, zobaczyć, czy moja teoria o krecie się sprawdzi – powiedziałem, przeglądając papiery, jakie podrzucił nam na biurko szef.
– To idziemy? – spytał, a jego gotowość do pracy zaskoczyła mnie.
– Nie byłeś zmęczony przypadkiem? – odpowiedziałem pytaniem, zerkając na niego. Jego dzisiejsza reakcja z rana mnie zaskoczyła. Wczoraj poszliśmy spać dosyć wcześnie, zadbałem o jego potrzeby seksualne, i mimo tego wszystkiego wstał taki markotny. Może to przez to, że poszliśmy spać z pustymi żołądkami? Wczoraj jedyne, co zjedliśmy, to śniadanie, byłem tak zmęczony, że o tym całkowicie zapomniałem, kiedy już po kąpieli wtuliłem się w jego ciało. Mi tam się nic nie stało, dobrze, że ostatnio jem trochę mniej, ale on? Powinien zjeść. Dzisiaj dopilnuję, byśmy mieli sutą kolację, specjalnie dla niego.
– I dalej jestem, dlatego potrzebuję trochę rozruchu. I też nie chcę, byś się stresował obecnością gwardzistów – odpowiedział, na co rzuciłem szybkie spojrzenie w stronę drzwi. Ja nie jestem zestresowany ich obecnością, ja jestem zirytowany, wydaje mi się, że to duża różnica.
– Nie widzę tu żadnego czynnika stresowego, a same irytujące, ale niech ci będzie. Zbieramy się więc? – zaproponowałem, odkładając dokumenty na moje biurko. Jeszcze będę miał czas, by je przejrzeć.
– Nie powinniśmy się przebrać? – zaproponował, na co pokręciłem głową.
– Chyba w tej chwili lepiej, byśmy pozostali w cywilnych ubraniach. I tak pewnie już wiedzą, że ktoś poważny się zajmuje ich przypadkiem, nie dawajmy im więc dodatkowych podpowiedzi – odezwałem się, chwytając za swój miecz i przypinając go do pasa. Walki nie planowałem, ale kto wie, jak się to może potoczyć.
– Oczywiście, tylko... nie włączaj się do walki, jakby takowa miała miejsce. To zbyt niebezpieczne – stwierdził, na co uniosłem brew. No chyba kogoś tu pogrzało.
– Ależ oczywiście, i wszystko zostawię na twojej głowie. Umiem walczyć. Nie moja wina, że do tej pory byłem albo zaskakiwany, albo napastnicy mieli przewagę liczebną. Z tobą jednak zawsze będę miał przewagę, dlatego nie ma mowy, bym zostawił cię na polu walki samego – odpowiedziałem, podchodząc do niego i poprawiając jego koszulę, coby wyeksponować jeszcze bardziej tę piękną malinkę, jaką mu zrobiłem wczoraj w balii. – To ty powinieneś uważać na siebie. Weź torbę z ubraniami. I broń. Lepiej wpierw atakować mieczem niż pazurem, łatwiej to wyjaśnić – poczułem go, ciągnąc go za koszulę, by móc ucałować jego usta. Skoro zabija łapami, nie powinien mieć problemu z zabijaniem ostrzem, czyż nie?
<Piesku? c;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz