wtorek, 11 marca 2025

Od Mikleo CD Soreya

Gdzieś tam głęboko w duchu czułem żal do całego świata za to, co mi robi, całe życie mamy pod górkę, zawsze coś idzie nie tak, czemu świat tak bardzo nas nienawidzi?
Słuchałem siedzącego obok mnie mężczyzny, chociaż w rzeczywistości tak naprawdę nie słyszałem, co do mnie mówił, myśląc o tym, co się wydarzyło, a raczej i tym, co się wydarzy, jeśli mój mąż zniknie z mojego życia.
Tak bardzo go kochałem, mimo że nie mogłem i tak bardzo cierpiałem z powodu jego odejścia, mimo że nie powinienem i jak ja mam z czystym sumieniem puścić go tam do piekła? Przecież on ten nigdy nie był, on nie wie, co to znaczy, nie nadaje się tam…
– Widzę, że mnie nie słuchasz – Jego słowa dobiegły do mnie jak za ściany, zbyt bardzo skupiłem się na mężu, z powodu czego zapomniałem o mężczyźnie, który trwał obok mnie, starając się mi pomóc, nawet jeśli jego pomoc niczego nie zmieni.
– Wybacz, zamyśliłem się – Przyznałem, uśmiechając się do niego przepraszająco, czując się naprawdę źle z powodu mojego zachowania, nad którym nie potrafiłem zapanować, mimo że bardzo tego chciałem.
– Co cię tak bardzo trapi? – Nie byłem pewien, czy powinienem z nim o tym rozmawiać, nie znam go i chociaż czuję, że nie chcę mojej krzywdy, nie jestem pewien, czy mogę do końca mu ufać.
– Życie mnie nie rozpieszcza, nie mogę mieć tego, czego pragnę, ciągle ktoś lub coś mi to zabiera – Odpowiedziałem, patrząc gdzieś przed siebie, nie chcąc wracać do domu. Czułem, że jeśli wrócę, całkowicie się załamie, a na to nie mogę sobie pozwolić.
– Nie zawsze możemy mieć to, czego chcemy lub na co mamy ochotę, byłoby nam za dobrze, nasz Bóg nie miał wszystkiego, żył w nędzy, ale był szczęśliwy – Mężczyzna próbowałem mnie pocieszyć, przekazać mi wiedzę, którą miałem i którą pamiętałem, nie musiał mi o tym mówić, ja doskonale znałem słowo pańskie, nawet lepiej, niż on sam, i chociaż rozumiałem je, nie potrafiłem zgodzić się z tym, co chce mi przekazać i jak wiele zabrać. Chciałbym chociaż raz być szczęśliwy, nie musząc się martwić o każdy następny dzień.
Podnosząc się ze starej ławki, spojrzałem na mężczyznę mówiąc.
– Dziękuję – Po tych słowach opuściłem katedrę, idąc… tak właściwie nie wiedziałem, gdzie idę, zamyślony całkowicie straciłem kontakt ze światem, podążając swoimi drogami, zatrzymując się przed drzwiami należącymi do mojego domu.
Dlaczego tu wróciłem? Czy ja chciałem teraz rozmawiać z mężem? Nie miałem pojęcia.
Chciałem się nawet wycofać, co pewnie bym uczynił, gdyby nie otwierające się przede mną drzwi, a za nimi stojący mąż patrzący się na mnie.
– Dlaczego nie wchodzisz do środka? – Usłyszałem, nie odpowiadając, patrzyłem na niego, nie wiedząc co powiedzieć, było mi tak strasznie źle, gdy tylko go zobaczyłem, miałem wrażenie, że zaraz się rozpadnę, tak jakbym był szkłem, który ktoś próbuje rozbić.
– Chyba zastanawiam się, czy chce – Wyjaśniłem, patrząc na niego z żalem w lawendowych oczach.
– Dlaczego miałbyś nie chcieć? – Zapytał, nie rozumiejąc mojego zachowania.
– Bo wiem, że za chwilę znów cię stracę i tak naprawdę nie wiem czy wojna może się przedłużyć, a oni nie puszczą cię, dopóki nie wygrają – Odpowiedziałem, nie potrafiąc się z tym pogodzić, raczej w ogóle się z tym nie pogodzę, ale wiem, że on podjął już decyzję i nie będę kłócić się z nim o to, bo chce skorzystać z czasu, który mamy nim zniknie z mojego życia.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo upiera się na tym, aby obdarować mnie tym przysłowiowym deserem, którym dla mnie był on sam, nie musiał robić mi dobrze, abym miał na niego ochotę, samo patrzenie na niego sprawiało, że chciałem go więcej i bardziej, sam przecież wybrałem, jaki deser chcę i miło by było, gdyby nie próbował na siłę tego zmieniać.
– Twój deser to ty, nie musisz niczego więcej dla mnie robić – Uspokoiłem go, a raczej miałem nadzieję, że to uczyniłem, lepiej, aby skupił się na przyjemności, którą chcę go obdarować, a nie wymyślał jakieś głupoty, które zapewne już siedzą mu w głowie.
– Moim deserem było to… – Nie dokończył, bo przerwałem mu, zatykając usta moimi ustami, nie chcąc, aby mówił, nie teraz i nie wtedy, kiedy nie miało to najmniejszego sensu. Ta chwila jest bardzo przyjemna, nie ma sensu jej psuć.
– Bądź już cicho, skup się na tym, co chce ci teraz dać – Poleciłem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Daisuke mimo wcześniejszej niepewności poddał mi się, dając ponieść, bo właśnie tego od niego chciałem, pozwolić się ponieść i dobrze bawić.
Nasz seks był bardzo intensywny, a to tego trochę zbyt ostry, chyba znów trochę za bardzo mnie poniosło z powodu czego troszkę pozostawiałem na jego ciele śladów po swoich zębach.
Najgorsze, że zorientowałem się o tym dopiero po fakcie, zdecydowanie za bardzo mnie ostatnio ponosi i co najgorsze nie potrafię nad tym zapanować.
– Przepraszam, chyba trochę mnie poniosło – Przeprosiłem, patrząc na niego swoimi wielkimi złotymi oczami.
Mój panicz zmęczony zerknął na ślady, które mu zrobiłem przez chwilę, nie komentując tego, co uczyniłem.
– Zostaną mi blizny – Burknął, z czym akurat nie mogłam się zgodzić, nie ugryzłam go aż tak mocno, aby pozostały blizny, myślę, że ślady się zagoją i nie zostanie blizna, a przynajmniej taką miałem nadzieję.
– Nie, nie będzie tak źle, a przynajmniej taką, mam nadzieję – Odpowiedziałem, całując jeden ze śladów, które mu zrobiłem.
Mój mąż napuszył swoje policzki, wtulając się w moje ciało, nie komentując już mojej odpowiedzi, chyba za bardzo zmęczone naszym zbliżeniem.
– Kocham cię – Usłyszałem jego zmęczony głos, który był taki słodziutki, zresztą on cały był słodziutki i chętnie bym go schrupał w każdy możliwy sposób.
– Ja ciebie też kocham i obiecuję, że zawsze tu będę – Zapewniłem, całując go w czubek głowy, dając mu spokój, abym mógł spokojnie odpłynąć do krainy snów. Widząc, że naprawdę tego potrzebuję, w tym czasie ja będę mógł spędzić czas z mamą, dając mu odetchnąć.
Daisuke zasnął, a ja trwałem przy nim jeszcze chwilę, czując, że tego potrzebuję.
Gdy, natomiast byłem już pewien, że śpi snem twardym i spokojnym, opuściłem nasze wspólne łóżko, doprowadzając się do porządku, aby pójść do mamy, wyglądając przy tym normalnie, nie chcąc, aby zorientowała się, że dopiero, co kochałem się z mężem. Oczywiście to nie wstyd, natomiast nikt nie musi wiedzieć co, kiedy i jak robimy.
Opuszczając sypialnie, podążając do mojej mamy, z którą przecież miałem również spędzić dzisiaj dzień, nie miałem wcześniej czasu, natomiast teraz, teraz skupię się na mojej rodzicielce, aby nadrobić choć trochę stracony czas.

<Paniczu? C;>

poniedziałek, 10 marca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Martwiło mnie to, że Mikleo mnie od siebie odsunął. Strasznie to przeżywał... może to nawet lepiej, że teraz gdzieś pójdzie, przewietrzy się, przemyśli, i dojdzie do takich samych wniosków, co ja. To było naprawdę jedyne poprawne rozwiązanie, w którym nikt nie ucierpi. Możliwe, że trochę ja, ale ja mogę cierpieć, lepiej, żeby to mnie działa się krzywda, niż mojej rodzinie. 
Westchnąłem ciężko, siadając na krześle, czekając na męża, pozwalając mu pobyć sam na sam z jego myślami. Gdyby mnie potrzebował, nie odsuwałby mnie od siebie. Zresztą, jak będzie chciał, to wróci do mnie, i wtedy na pewno przyzna mi rację. Zresztą, nie ma innego wyjścia. Im dłużej nad tym myślałem tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że to jedyne wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Pytanie, co to będzie, jeżeli okazję się beznadziejnym doradcą. W końcu, skąd wziął się u niego pomysł, że ja jestem takim dobrym taktykiem? Przecież ja głupi jestem, a mam doradzać w prowadzeniu faktycznej wojny. Przed tym będę musiał się jakoś zabezpieczyć przed ewentualną porażką, albo raczej pewną porażką... Skoro chce zawładnąć wszystkimi kręgami piekieł, powinien się na tym znać, a nie prosić o pomoc jakiegoś randomowego demona, który to nawet w Piekle nigdy nie był. Nie rozumiem tej logiki, ale czy powinienem ją podważać? Lepiej nie wchodzić na jego ego, bo jeszcze wtedy wycofa swoją ochronę, a ona jest nam w tej chwili bardzo potrzebna, przynajmniej dopóki te wszystkie demony nie wrócą do siebie. 
- Czeka nas chyba wycieczka. Wrócisz do domu – powiedziałem do Banshee, która do mnie podeszła, trącając pyskiem moje dłonie. - I jak ty tam sobie poradzisz? Przecież jesteś za dobra na to paskudne miejsce. A może to nawet lepiej, bo się trochę zahartujesz... I ja też się zahartuję. Wzmocnię. Będę miał na to mnóstwo czasu – mówiłem do niej, bo w sumie, to do kogo innego miałbym się odzywać? Mikleo nie było, dzieciaki w szkole, a Banshee prędzej zrozumiem niż Psotkę. Dobrze, że ją mam. Przyda mi się jej towarzystwo tam na dole. Kumpli tam sobie nie znajdę i nawet znaleźć nie będę próbować, to byłoby równoznaczne z samobójstwem. Jak to Miki stwierdził, demonom się nie ufa. Na szczęście nie będę całkowicie sam, bez niej te dziesięć lat byłoby tragiczne. 
- I gdzie ty Miki jesteś? - westchnąłem cicho po pewnym czasie, zdecydowanie mając dosyć już siedzenia tutaj tylko ze zwierzętami. I chociaż mnie strasznie korciło, nie chciałem. Grzebać mu w myślach. Domyślałem się, że tam teraz mętlik panuje, i nie chciałem mu robić tam jeszcze większego bałaganu. Muszę być cierpliwy. Z nerwów zacząłem skubać skórki wokół paznokci. Oby tylko nie wpadł na żadną głupotę typu, że pójdzie ze mną, to byłoby chyba ekstremalnie głupie. Może na czas mojej nieobecności udaliby się do Lailah? Miałbym wtedy pewność, taką stuprocentową, że nic im grozić nie będzie. Tylko dzieciaki znów szkołę opuszczą, a nie wiem, czy na to sobie pozwolić mogą. Chyba problemów z nauką nie miały, ale kto ich tam wie, może niektóre fakty przede mną zatajają, i w ten sposób nie kłamią... jeszcze mam trochę czasu, by to wszystko udoskonalić. 

<Owieczko? C:>

Od Daisuke CD Haru

 Zerknąłem na zegarek, szybko sobie licząc, ile mieliśmy czasu na cokolwiek. Bo czy ja chciałem coś zjeść albo czegoś się napić? Niezbyt. A na przytulanie? Cóż, poniekąd. Z chęcią poczułbym jego skórę na swojej skórze, czy to gorący oddech na swoim karku. Podszedłem więc do niego i popchnąłem go na łóżko, uśmiechając się do niego zawadiacko. Miałem to już zrobić wczoraj, ale nie było czasu na takie rzeczy, bo zaraz musiał wychodzić do pracy. Teraz jednak do jego wyjścia jest jeszcze mnóstwo czasu, więc może nawet udałoby się nam zrobić coś więcej...? Zaraz się przekonamy. 
- Że do tej pory nie odebrałeś obiecanego przeze mnie deseru... a może go nie chcesz? - zapytałem, unosząc jedną brew, patrząc na niego z góry. Jak ja dawno nie miałem takiego widoku... naprawdę minęło mnóstwo czasu, od kiedy go widziałem z takiej perspektywy. Podobało mi się to. 
- Chcę ten deser pod warunkiem, że to ty nim będziesz – wyznał, kładąc swoje dłonie na moich pośladkach, przyciągając mnie bliżej siebie. 
- Ja? Nie wiem, czy się nadaję na deser. Deser musi ładnie wyglądać, wychodzi na to, że nie spełniam warunków – powiedziałem zgodnie z prawdą. Nie byłem ładnie ubrany, by być dla niego deserem. Miałem na sobie ten zwyczajny strój, trochę nie byłem gotowy na to, że dzisiaj może do czegoś dojść. Gdybym wiedział, ubrałbym się nieco inaczej. Bardziej podkreśliłbym swoją figurę, poukrywałbym te paskudne blizny...
- Co ty gadasz za głupoty? Jesteś najsłodszą i najdoskonalszą istotą, jakie to moje oczy kiedykolwiek widziały. To ja nie jestem ciebie godzien – wyznał, chwytając moją dłoń, by zaraz ucałować jej wierzch. Z tym akurat bym się nie zgodził. Haru był cudownym człowiekiem, łagodnym, uczuciowym, opiekuńczym... nigdy nie miałem przy sobie lepszego człowieka niż on.  
- Jak mi to teraz wynagrodzisz? - zapytałem, unosząc jedną brew. 
- Mam pewne rozwiązanie... może bardzo dobrze się zajmę twoim ciałem? - zaproponował, po czym delikatnie pocałował mój brzuch. 
- Jeżeli to ma być zapowiedź, to coś słabo ci idzie – troszkę go sprowokowałem, bardzo chcąc poczuć coś więcej. 
To podziałało. Nim się zorientowałem, Haru zaraz rzucił mnie na łóżko, znajdując się nade mną. Od razu też chciał dobrać się do mojego ciała, ale wpierw na przeszkodzie stanęła mu moja ulubiona kamizelka. Chyba był za bardzo podekscytowany, bo nie mógł rozpiąć drobnych guzików, tak mu się ręce trzęsły. I co z tym zrobił? Rozerwał ją, a guziczki rozsypały się po podłodze.
- Hej, lubiłem ją – burknąłem, pusząc lekko policzki. 
- Przyszyję ci je później – odparł od niechcenia, szybko pozbywając się jeszcze mojego sweterka. 
Haru przez chwilę wpatrywał się w moje ciało, co sprawiło, że poczułem się trochę nieswojo. To przez te blizny? Na pewno. Strasznie przyciągają spojrzenie. Co to więc będzie później, kiedy tych defektów będzie więcej. 
- Czekaj. To ja ci obiecałem deser – zacząłem, chwytając jego dłoń, która zawędrowała do moich spodni. Naprawdę nie miałem problemu z tym, by dać mu trochę przyjemności, wtedy nie miałby czasu patrzeć na moje blizny. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Nie był w stanie mnie przekonać, nieważne co powiem ja i tak będę się bał, nie chcę, aby odchodził, a tym bardziej nie chcę, aby coś mu się stało.
Wojna to nie przelewki tym razem może już nie być w stanie do mnie wrócić, czy jednak jakiekolwiek z moich słów ma znaczenie? Wydaje mi się, że nie, on podjął już decyzję, w której to nie uwzględnił mojego zdania.
Już sam nie wiedziałem, czy czuję smutek, czy może złość na niego za to, co chce zrobić.
Odsunąłem się od niego, wycierając swoje oczy, które wciąż nie przestawały płakać.
– Oj Miki – Sorey wyciągnął dłoń w moją stronę, nie będąc w stanie mnie dotknąć z powodu tego, że zdążyłem się już od niego odsunąć, potrzebując czasu, aby to wszystko przemyśleć.
Spojrzałem na niego, kręcąc głową, nie chcąc się na to zgodzić, nie ma mowy
– Nie, ja muszę sobie to przemyśleć, kurde, wyjść – Nie czekałem na jego odpowiedź, nie czekałem na niego w ogóle, teraz potrzebuje tylko czasu dla samego siebie, muszę to przemyśleć z dala od niego.
Nie przejmowałem się tym, czy będzie na mnie zły, czy też nie, w tej chwili musiałem odejść, aby nie rozpaść się przy nim.
Moja wędrówka zakończyła się w katedrze, do której od razu się udałem, tu mogłem być sam ze sobą, mogąc wszystko sobie przemyśleć.
Zrozumiałem mojego męża, chciał dla nas jak najlepiej, chciał nas chronić nawet za cenę własnego życia, a mimo to tak strasznie boję się o niego, a serce boli, jakbym już nigdy miał go nie zobaczyć, co więc teraz miałem robić? Nie miałem pojęcia, gdzie powinienem pójść, co zrobić, dlatego właśnie siedziałem w starej drewnianej ławce, patrząc na potężną wybudowaną przez ludzi figura mojego pana.
– Co powinienem zrobić? Dlaczego pozwalasz na to wszystko? – Zwróciłem się do mojego stwórcy, wiedząc, że oprócz mnie nikogo tu nie ma co. Oznaczało, że nikt nie usłyszy, co właśnie mówię, a nawet jeśli ktoś by tu był i coś usłyszał, nie przejąłbym się tym zbyt bardzo, bo w tym miejscu miałem prawo rozmawiać z moim stwórcą, nie martwiąc się i nie przejmując nikim.
Oczywiście mój pan nie raczył mi odpowiedzieć, najlepiej nie odpowiadać, wtedy kiedy jest się pytanym.
Westchnąłem ciężko, zagubione i zmartwiony wpatrywałem się figurę, zastanawiając się nad załatwieniem całej tej sprawy, co miałem zrobić? Miałem tak po prostu pozwolić mu odejść? Przecież, jeśli odejdzie, może nie wrócić. Tak strasznie się o niego boję, czując niepewność, która narastała we mnie z każdą minutą.
– Dawno cię tu nie widziałem – Usłyszałem dosyć znajomy głos zmuszającym mnie do odwrócenia głowy w stronę mojego rozmówcy.
– Nie zawsze mogę tu być – Odpowiedziałem, łagodnie, uśmiechając się do mężczyzny, którego kiedyś poznałem w katedrze i którego mój mąż tak bardzo chciał poznać, aby upewnić się, że jest on dobrym człowiekiem.
– Mogę się dosiąść? – Kiwnąłem głową, robiąc mu miejsce na starej ławce. Mężczyzna od razu usiadł obok mnie, nie odrywając ode mnie wzroku. – Coś cię trapi?
– Trochę tak – Odpowiedziałem, krótko nie mają za bardzo ochoty na rozmowę.
– Czasem są problemy, które trapią nas i z którymi nie potrafimy sobie poradzić – Usłyszałem, i z tym musiałem się zgodzić, czasem niestety problemy są bardzo trudne i nie da się tak łatwo z nimi poradzić, gdyby tylko było, jakiś rozwiązanie tej sytuacji wszystko może byłoby inne…

<Pasterzyku? C;> 

Od Haru CD Daisuke

 Mój mąż potrafił znaleźć odpowiedzi na każde wypowiedziane przeze mnie zdanie, on dosłownie miał zawsze gotową odpowiedź na wszystko, nawet jeśli to, co powiedziałem, było naprawdę bardzo głupie.
Czasem jest dla mnie za dobry, zdecydowanie za dobry, a to może dlatego, że głupi jestem, a on, wiedząc o tym, czasem przymyka oko na to i na tamto, chociaż w rzeczywistości nie powinien.
– Nie zgodziłbym się z tym nagłym, nigdy nie byłem wybitnie inteligentny. A to oznaczać może, że nie mam czego tracić, bo wcale jej nigdy nie miałem – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego głupkowato od razu, dostrzegając te spojrzenia, które tak doskonale znałem.
– Czasem jesteś naprawdę niemożliwy – Stwierdził, kręcąc przecząco głową, chyba mimo wszystko wciąż nie dowierzając w moją głupotę, no cóż, taki egzemplarz sobie sam wybrał, niczego lepszego na ten moment nie mogę mu zagwarantować.
– A mimo to mnie kochasz – Zauważyłem, mimo że zdecydowanie czasem nie rozumiem, dlaczego, mógłby dosłownie mieć każdego, a zamiast tego jest ze mną, osobą, która nie jest tym, czego może oczekiwać od świata, a mimo to chcę ze mną być i chyba nawet mnie kocha, skoro wciąż wytrzymuje moją głupotę.
– Nie kocham cię dlatego, że czasem udajesz głupiego – Przyznał, akurat tym mnie, nie zaskakując, wielokrotnie już mi to powtarzał. A mimo tego, że jak mówi, nie kocha mnie za głupotę, wnosi moją głupotę, która czasem się ode mnie dosłownie wylewa.
– Tego akurat jestem świadom – Zapewniłem, trzymając jego dłoń w swojej dłoni, prowadząc w głąb ogrodu, chcąc się z nim przejść, a nie tylko stać i patrzeć na przebiśniegi, które finalnie okazały się nie być przebiśniegami.
Mój mąż nie skomentował mojej odpowiedzi, podążając za mną, obserwując z uwagą otoczenie, które powoli się zmieniło.
Nadchodząca jesień wszystko zmienia, liście zmieniają kolor, kwiaty powoli zapadają w sen, a i wszystkie zwierzaki, które zimą zapadają w sen zimowy, powoli już się do niego przygotowują.
I znów nastanie smutne i ponure czas, w którym to nic nikomu nie będzie się chciało, a każdy dzień to trochę jak kara z powodu braku dużej ilości słońca, ciepła i energii, której każdy z nas tak bardzo potrzebuje.
W milczeniu spacerowaliśmy po ogrodzie, nie musząc rozmawiać, w ciszy też było bardzo przyjemnie, w końcu najważniejsze było to, abyśmy byli razem.
Mój mąż dzielni przy mnie trwał, mimo że było mu już trochę zimno, a skąd to wiedziałem? Widziałem zachowanie jego ciała, które ewidentnie chciało już wrócić do ciepła.
– Chcesz już wrócić do środka? – Zapytałem, przeglądając mu się z uwagą w swoich złotych oczach.
– Jeśli ty chcesz to tak – Odpowiedział, za bardzo się dla mnie poświęcając.
A więc jak zwykle musiałem podjąć decyzję sam, to nie było zbyt wielkim problemem, trzymając jego dłoń, zaciągnąłem z powrotem do rezydencji, gdzie mógł się przebrać w coś ciepłego, wypić coś ciepłego, wziąć gorącą kąpiel lub przytulić się do mnie, a ja już porządnie go wygrzeję.
– Chciałbyś może coś ciepłego do picia? A może kąpiel? Myślę, że szybko cię rozgrzeje, no chyba, że wolisz coś przyjemniejszego – Zaoferowałem kilka pomysłów, gdy tylko znaleźliśmy się w sypialni bez oczu i uszu służących.

<Paniczu? C:>

niedziela, 9 marca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Widząc smutek na jego twarzy poczułem się okropnie. Wiedziałem, że źle to zniesie, ale widząc to teraz, czułem się jeszcze gorzej. Mój biedny aniołek. Co jednak miałem zrobić? Nie mogę ich wiecznie bronić, jeżeli będą nacierać, i nacierać, w końcu nie wytrzymam. Chyba tylko ciągły ruch by nas uratował, ale na jakiś czas, nie wiem, czy by nam pomogło na długo. Propozycja Crowleya to jedyna słuszny wybór, a już na pewno bezpieczny dla mojej rodziny. 
- Jeżeli się nie zgodzę na tę propozycję, inni będą albo się mnie pozbyć, albo zwerbować do siebie. Nie wiem, czy dostanę kolejną tak dobrą propozycję. Wy będziecie chronieni, a moim zadaniem będzie tylko doradzanie. Owszem, jakichś walk nie uniknę, tak samo, jak ich nie uniknę, jeśli tu zostanę. Wynegocjuję z nim jak najlepsze warunki. I tak, wiem, demony są podstępne, ale znam ich sztuczki. Poradzę sobie, a wam te cztery tygodnie miną jak z bicza strzelił – starałem się go uspokoić, chociaż teraz bardzo ciężko o to. Chyba potrzebuje chwili, by to wszystko przetrawić, to dużo informacji, i dla mnie, i dla niego.
- A jak pójdziemy do Lailah? Tam powinniśmy być bezpieczni – rzucił, na co pokręciłem głową. 
- Nie możemy jej narażać, i reszty naszych dzieci. Może na ten miesiąc... na ten miesiąc to chyba dobry pomysł. Ale beze mnie – odpowiedziałem, gładząc jego policzek. - Na razie jeszcze mam czas, by się zastanowić. Uspokoisz się przez ten czas, zaczniesz chłodniej myśleć i spojrzysz na to tak, jak ja. 
- Nigdy tak nie będę myśleć, nie zgadzam się na to, rozumiesz? - głos zaczął mu się łamać, co sprawiło, że moje serce pękło na pół. Moje biedne maleństwo...
- A ja nie zgadzam się na to, by coś stało się tobie lub dzieciom. Wrócę do ciebie, wiesz? Zawsze wracam. Nie byłbym sobą, gdybym nie wrócił – przytuliłem go mocno do siebie, gładząc jego plecy.
Miki zaczął cicho szlochać, co było jeszcze bardziej dla mnie przejmujące. Mój biedny Miki... tak strasznie to przeżywa, a jeszcze nic takiego się nie wydarzyło. Skoro jednak rok beze mnie dał sobie radę, to miesiąc tym bardziej szybko mu minie. Ja też dam radę. Będę to robić dla niego, więc jakoś to przetrwam. Będę codziennie o nim myśleć, robić coś, co sprawi, że jego twarz wyryje mi się w pamięci, no i mi to minie. Może zostanę wcześniej zwolniony z tej służby? Jeżeli dobrze się postaram, i walki będą kończyć się na korzyść Crowleya, i nie będę już mu za bardzo potrzebny, chyba nie byłoby z tym problemu. Wszelkie szczegóły będę musiał jeszcze z nim dogadać, i na pewno zadbam o to, bym nie został wyruchany. 
- No już, to nie koniec świata. Nim się zorientujesz, a już będę przy tobie, cały i zdrowy. Znaczy się, nie wiem, czy cały, ale jakby czegoś mi brakowało to ukryję to pod iluzją i będę dla ciebie dokładnie tak samo wyglądać, jak wtedy, kiedy się we mnie zakochałeś – obiecałem, przez cały czas gładząc jego plecy. 

<Owieczko? c:>

sobota, 8 marca 2025

Od Daisuke CD Haru

 Co jak co, ale słowa Haru mnie mocno zaskoczyły. Jakie przebiśniegi? O tej porze roku? Przebiśniegi są na wiosnę, wczesną wiosnę, przebijają się przez śnieg, jak sama nazwa wskazuje, co one miałyby robić tu teraz? Spojrzałem na Haru z niezrozumieniem, ja wiem, że on taki trochę momentami głupi jest, ale to...? To było naprawdę dziwne i głupie, nawet jak na niego. 
- Przebiśniegi? - zapytałem, marszcząc brwi. 
- No przebi... a, nie, coś mi się przewidziało – odparł, mrugając szybko kilkukrotnie oczami. To akurat było strasznie dziwne. Mam nadzieję, że żadna choroba go nie łapie w tym momencie, takie dziwne przewidzenia mogą być oznaką albo zmęczenia, albo choroby. Albo jakichś środków odurzających, ale ich na pewno nie brał. Choroba... też to raczej nie powinno być to. Musiałby mieć naprawdę wysoką gorączkę, a on nie ma gorączki, ma wyższą temperaturę naturalnie, więc nie wiem, jak bardzo musiałby mieć wysoką temperaturę, by u niego była to gorączka. Chyba jego skóra by wręcz parzyła. Wychodzi więc na zmęczenie. Czemu więc zamiast spać, odpoczywać, gotuje obiad i zabiera mnie na spacer? 
- Chyba się nie wyspałeś i jesteś zbyt zmęczony. Może powinniśmy wrócić do środka? - zaproponowałem, zmartwiony kładąc dłoń na jego policzku. Jak na moje, był strasznie gorący, ale to też może dlatego, że ja jestem trochę chłodny. Cóż mogę poradzić, jestem ciepłolubny, trochę chłodu i ja już mam dosyć. Moje ciało bardzo szybko absorbuje zimno, a żeby je wygrzać to dopiero mam problem. Haru mi w tej sprawie wystarcza, ale potrzebuję się do niego cały czas przytulać. 
- Nie, nie, chodź, usiądziemy sobie tutaj, w altance. Chyba, że ci zimno, to możemy wrócić – odpowiedział, oczywiście nie chcąc mnie słuchać. 
- Jeszcze jest w porządku. Martwię się tylko o ciebie, nie chcę, by w pracy ci się zdarzyła krzywda – dodałem, siadając na ławce, od razu przylegając do ciała mojego męża, kiedy tylko usiadł obok mnie. - Takie przewidzenia to nie jest nic naturalnego. Może to być objaw jakiejś choroby.
- Albo raczej głupoty – odbił piłeczkę, na co westchnąłem ciężko. 
- Tej możliwości nie przewiduję, jesteś na to za mądry. Jakby coś się z tobą działo, zauważysz u siebie jakieś dziwne oznaki, te przewidzenia będą się utrzymywać, pojawią się zawroty głowy, gorsze samopoczucie, od razu daj mi znać. I nawet nie próbuj udawać, że jesteś silny i męski, to w niczym nam nie pomoże, a tylko tobie zaszkodzi. I mi zresztą też, bo jak się tobie coś się stanie, to będę się później stresował. A stres, jak sam mi kiedyś powiedziałeś, zdrowiu nie służy – odpowiedziałem, opierając swoją głowę o jego ramię. Zawsze był okazem zdrowia, odkąd go znam raz był chory, i to tylko dlatego, że wpadł do wody i strasznie zmókł. Czasem jednak organizm ma dosyć, i to jest normalne, i mam nadzieję, że będzie o tym wiedział. 
- Powiem ci, skarbie, nie martw się tak, głupotę palnąłem, to wszystko – wyznał, tuląc mnie do siebie. 
- Nagły spadek inteligencji też jest niepokojącym objawem mogącym świadczyć o uszkodzeniach mózgu, tak więc nawet z tego za często nie można sobie żartować – odparłem, obserwując powoli zasypiający ogród. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

On chyba sobie, chyba że mnie żartował, dosłownie chyba sobie żartował, nie zgadzam się na to, nie zgadzam się, nie może odejść, nawet jeśli to będzie tylko miesiąc, o ile, to by był tylko miesiąc, nie wiem, dokładnie jak działa, czas w piekle wiem jednak, jak działa czas w niebie i wcale mnie nie zdziwi, jeśli będzie on taki sam lub wręcz odwrotny, nie ten pomysł szybko postaram się wybić mu z głowy, a jeśli odejdzie i zginie, nigdy nie będzie mógł tu wrócić, a ja bez niego sobie nie poradzę, nie chcę znów być sam, nawet jeśli to tylko miesiąc. Świadomość tego, co czyni, nie da mi żyć, przecież ja tu umrę ze strachu o niego, czy on w ogóle to przemyślał?
– Przestań, nie obchodzi mnie to, co on ci powiedział, jeśli będzie trzeba, będziemy walczyć, nie zgadzam się na twoje zejście do piekła, rozumiesz, nie zgadzam się. Już wystarczająco poświęciłeś, nie stracę cię znów, nie chcę czekać i martwić się o to, czy przeżyjesz. A co, jeśli nie przeżyjesz? Myślałeś o tym? Chcesz nas zostawić? Nie, ja mam nadzieję, że ty sobie to przemyślisz i zrezygnujesz z tego głupiego pomysłu – Nie dałem mu przemyśleć tej sprawy, bo tu nie było co przemyśleć, nie ma nowy, po prostu nie ma mowy, zostaje przy nas, nawet jeśli ktoś nam grozi, dzieci można ukryć w Azylu, a my jakoś sobie poradzimy, zawsze sobie radziliśmy, a więc i tym razem nie będzie inaczej.
Sorey spojrzał na mnie niepewnie, a w jego myślach mogłem wyłapać niepewność, on się ze mną nie zgadzał, a to bardzo mnie martwiło, bo oznaczać mogło, że chce to zrobić, nie patrząc na to, co ja o tym myślę i co uważam, a to martwiło mnie jeszcze bardziej.
– Miki – Zaczął ostrożnie, patrząc na mnie, a w jego oczach dostrzegałem niepewność, on naprawdę rozważa to, chcę nas opuścić, aby ponoć chronić, nie jestem jednak pewien, czy takim zachowaniem w rzeczywistości nas ochronie, raz pomoże demonowi, a on za każdym razem będzie chciał więcej i takim oto sposobem nigdy się od niego nie uwolnimy. – Czuję, że muszę to zrobić, dla ciebie, dla was – Chciał mnie dotknąć w policzek, ja jednak odsunąłem się do tylko, odwracając wzrok.
– Nie, Sorey proszę cię to zły pomysł, nie rób tego, nie myśl o tym to bardzo zły pomysł – Poprosiłem, w głębi ducha, czując, że i tak już podjął decyzję, on to zrobi i nieważne co powiem, zdania już nie zmieni.
– To dla waszego bezpieczeństwa – Próbował mnie pocieszyć, uspokoić, zrobić wszystko, abym się nie martwił, jak, jednak miałem się nie martwić, skoro on odejdzie? Nie chce nawet o tym myśleć.
– Sorey, jeśli to zrobisz… – Ucichłem na chwilę, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego będę później żałował.
– Co chcesz powiedzieć? – Chciał wiedzieć, chwytając moje dłonie, przyciągnął do siebie, nie zwracając uwagi na mój opór, który był bezcelowy, on był silniejszy, a ja nie dość, że dużo słabszy to jeszcze bezradny, nie miałem siły, po prostu nie miałem, walka była bezcelowa.
– Jeśli to zrobisz i zginiesz, już nigdy się nie zobaczymy, nie będziesz mógł tu wrócić, a ja nie chcę, nie dam rady, nie potrafię – Wydusiłem, czując, że zaraz się popłaczę, i to zdecydowanie nie ze szczęścia.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Do moich urodzin jeszcze trochę czasu było, po co, więc miałem się zastanawiać, co chce, teraz kiedy tak naprawdę mogę o tym pomyśleć później.
– Muszę o tym pomyśleć teraz? Niespecjalnie wiem, cobym chciał i czy w ogóle bym coś potrzebował, mam wszystko, czego mi trzeba, mam ciebie, mam mamę, bezpieczny kąt, a za parę miesięcy, jeśli nam się uda, pojawi się nasze dziecko, nic więcej, więc chyba nie jest mi już potrzebne.
– Nie musisz odpowiadać już teraz, miło by jednak było, gdybyś zrobił, to jak najszybciej się tylko da, abym miał czas na zakupienie takowego prezentu – Wyjaśnił, chwytając moją dłoń.
Ależ on miał lodowatą dłoń, dopiero co wyszedł na dwór, a już jest zimny jak lód. Ależ on ma słaby organizm, a może to nie, w tym problem? Jest bardzo drobniutki, a więc nie ma go za bardzo co grzać, nie powinnam, nie dziwić to, że tak szybko jest zimny.
– Postaram się zastanowić nad tym, jak najszybciej dać ci znać, w przeciągu sam nie wiem w ciągu miesiąca – Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego głupkowato, od razu, dostrzegając to spojrzenie, które gdyby mogło, już dawno by mnie zabiło.
– Haru bardzo cię proszę, nie żartuj sobie z tego, dla mnie to bardzo ważne, abyś dostał coś wyjątkowego na prezent, coś, na co naprawdę masz ochotę, ale jeśli powiesz mi o tym za późno, nie będę w stanie cię uszczęśliwić – Tłumaczył mi jak dziecku, bardzo chcąc, abym zdradził mu, na co tak naprawdę mam ochotę. Wygląda na to, że naprawdę bardzo mu zależy, a pewnie uszczęśliwić, mimo że w rzeczywistości tak naprawdę niczego nie potrzebuję i on doskonale powinien o tym wiedzieć.
Mam wszystko to, czego mógłbym chcieć, czy potrzebuje coś więcej? Myślę, że nie znam jednak go na tyle dobrze, aby wiedzieć, że jeśli powiem mu, że nic nie chce, ale i tak w myśli coś, aby mnie zaskoczyć, to właśnie dlatego samą muszę na coś wpaść, aby przypadkiem nie wymyślił czegoś, co może nie skończyć się najlepiej, i to nie dlatego, że wpada na głupie pomysły, a, dlatego że będąc w ciąży, może nie być w stanie mi towarzyszyć. Coś tak czuję, że myśli o imprezie urodzinowej lub zacznie o niej myśleć prędzej, czy później, mam jednak nadzieję, że sobie to odpuści, bo obaj doskonale wiemy, że jeśli nam się uda, będzie w takim stanie, ciążowym specjalnie będzie mu się chciało bawić, a wiedząc, jakie może mieć humory, mogę podejrzewać, że i ja nie najlepiej bym się bawił, wiedząc, że on siedzi w sypialni, gdy ja się dobrze bawię.
– Obiecuję, że się nad tym zastanowię, ale teraz wolałbym skupić się na naszym spacerze – Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego ciepło, całując jego śliczne czółko. – Spójrz, pojawiły się już pierwsze przebiśniegi – Dodałem zadowolony, dostrzegając te małe bialutkie kwiatki, które już znajdowały się w ogrodzie, zapewne nie tylko w ogrodzie, bo przebiśniegi trochę jak chwasty pojawiają się wszędzie, gdzie tylko mają możliwość, nie potrzebują pomocy człowieka i radzą sobie doskonale same w przetrwaniu końca zimy, a początku wiosny.

<Paniczu? C:>

piątek, 7 marca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Wróciłem do domu nad ranem, mocno poddenerwowany spotkaniem, które miało miejsce. Miałem jeszcze czas na zastanowienie się nad jego propozycją, i sam nie do końca wiem, co powinienem zrobić. Bałem się, że jeżeli się nie zgodzę, nie uda mi się ochronić rodziny przed natarciami demonów, które będą nadciągać w przypadku odmówienia. Ale zostawić Mikleo z dzieciakami samych na miesiąc...? Będą tu mieć ochronę zapewnioną, nie wyczułem, by Crowley mnie kłamał, ale miesiąc to dla Mikleo może być dużo. Jak jednak mu pomogę, będę miał spokój, na dłuższy czas, oraz ochronę przed potencjalnymi atakami demonów będących na usługach jego rywali. Mikiego tu czeka miesiąc beze mnie, ale bez niego aż dziesięć lat. Nie wyobrażam sobie tego. I to jeszcze nie będę się z nim mógł kontaktować... muszę się skupić, uspokoić, uporządkować myśli, bo sam się gubię. 
- Co się stało? - głos Mikleo za moimi plecami mocno mnie zaskoczył. Tak się zagubiłem w tym chaosie w mojej głowie, że kompletnie nie usłyszałem, jak do mnie podchodzi. 
- Aż tak widać, że coś jest nie tak? - odparłem, cicho wzdychając. 
- Pięć razy się do ciebie zwracałem, nie mówiąc o tej energii bijącej od ciebie... o co chodzi? Ktoś cię przyłapał? Masz jakieś kłopoty? - dopytał, odrobinkę panikując. 
- Miałem... spotkanie. Z demonem zwanym Crowley. Chce przejąć władzę w piekle, i w tym celu skontaktował się ze mną, bo ponoć mam wyjątkowe umiejętności taktyczne, chociaż skąd ma taką wiedzę, to ja nie wiem, nic takiego u siebie nie zauważyłem. Nieważne, zaproponował mi, bym udał się z nim i nie byłoby mnie tutaj przez około miesiąc. W przeciwnym razie wycofa swoich ludzi stąd i będziemy wtedy zasypywani atakami innych demonów, a ja nie wiem, czy uda mi się was przed nimi wszystkimi obronić – powiedziałem mu wszystko, wpatrując się w blat stołu. 
- Nie mów mi, że to rozważasz – zaczął przerażony, no i co ja mu miałem na to odpowiedzieć? Znaczy, prawdę, oczywiście prawdę, ale sam nie wiem, jaka ona jest. 
- A mam jakiś wybór? Jeśli się nie zgodzę, zabiją was. Nie dam rady cały czas was bronić. Przeprowadzka też nam raczej niewiele da, zaraz znów nas znajdą. A cztery tygodnie... to nie brzmi dla ciebie tak źle – powiedziałem, nerwowo uderzając palcem o stół. Wydaje się to być najlepsze wyjście dla moich najbliższych. I dla mnie w sumie też, bo lepsze chyba to niż śmierć. 
- Sorey, to demon, nie możesz mu ufać – Mikleo chwycił moją dłoń, mocno ją ściskając. 
- Też jestem demonem. I też nie powinieneś mi ufać – przypomniałem mu, cicho wzdychając. - Nie wyczułem od niego kłamstwa. No i dzięki niemu jest tu taki spokój, trzyma demony daleko stąd już od jakiegoś czasu. Teraz tylko chce, by mu się to opłaciło. Mam czas na decyzję do końca tygodnia, ale im dłużej o tym myślę... hej, nie martw się. Te cztery tygodnie szybko wam miną – dodałem, całując go w czoło bardzo nie chcąc, by się martwił. Może też dlatego nie mówiłem mu o tym, jak czas będzie tam na dole płynął dla mnie. Nie wiem, czy to wie, ale nie będę mu o tym wspominać. Jeżeli wie, to niedobrze, bo się biedak będzie martwił. A czemu miałby się martwić? On będzie tu bezpieczny, z dzieciakami, kociakami, Psotką, a ja doradzać będę w wojskowych posunięciach. W teorii. Bądź co bądź, demony są słowne, zatem może aż tak źle nie będzie...? Co ja gadam, będzie tragicznie, bez Mikiego przy boku to ja chyba zwariuję. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jego słowa odrobinę mnie bawiły. Oczywiście ja musiałem myśleć za siebie, i jeszcze za niego. Nie dał mi czasu na to, by w ogóle się odezwać i ten płaszcz, tak więc co mi miałem zrobić? Dobrze, że się w końcu sam zreflektował. Znaczy, odezwałbym się tak czy siak, to nie jest pora, w której mogę wychodzić bez wierzchniego odzienia. Haru to ma dobrze, chociaż po co wziął płaszcz, to nie mam pojęcia. Nie wyglądał na takiego, co mu zimno było. Żeby się za bardzo nie spocił i żeby go nie przewiało. Nie chciałbym, by cierpiał, chciałbym dla niego same najlepsze rzeczy, jeśli taka możliwość by istniała. 
I pomyśleć, że jeszcze rok temu byłem przekonany, że nigdy bym o nikim innym tak nie myślał, jak w tej chwili o Haru. Głupek, ale mój głupek. Nie zamieniłbym go na nikogo innego. 
– Jesteś na tyle duży, że musisz już sam myśleć. Na szczęście w miarę szybko udało ci się poprawić swój błąd – odpowiedziałem, opatulając się płaszczem. – Chociaż nie wiem, po co wziąłeś coś dla siebie. Nie wyglądasz na zmarzniętego. 
– Dla pozorów – wyznał, na co uniosłem brew. 
– Nie wydaje mi się, aby ktoś ze służby był w tej chwili zainteresowany nami. Mają pracę do wykonania. Mogliby pomyśleć, że trochę nienormalny jesteś, ale nie wiem, czy już o tym nie myślą. No i także nie jest aż tak zimno, więc pewnie by się tym nie przejęli jakoś zbytnio. Jak się zgrzejesz, to też niedobrze – dodałem, przyglądając się mu ze zmartwieniem. 
– Z tym nienormalnym to trochę przesadziłeś – odparł, pusząc delikatnie policzki. 
– Ja też zdecydowanie odbiegam od normy, jeżeli ma cię to pocieszyć. I nawet mi z tym dobrze – przyznałem, uśmiechając się do niego łagodnie. – Zdejmij już ten płaszcz, bo nie mogę patrzeć, jak się męczysz – dodałem, a Haru w końcu zrobił to, o czym mówiłem. Od razu też zauważyłem, jak wzdycha z ulgą. Naprawdę musiał się w tym płaszczu męczyć, i po co? Tutaj jest bezpieczny, nie musi udawać. Co prawda, służba nie wie o jego pochodzeniu, i nie mam pojęcia, jak mogliby zareagować. Są przyzwyczajeni do magii, babka i ja często korzystaliśmy z usług ludzi, którzy potrafili się nią parać, bo przecież cel uświęca środki, ale jak zareagowaliby na wilkołaka...? Trochę obawiałem się, że po tych wszystkich informacjach z miasta, o atakach i tym podobnych by nie donieśli odpowiednim służbą. Kto z nich mądrzejszy mógł dodać dwa do dwóch, kiedy biegałem za Haru po lesie, Haru mógł niechcący czasem ubrudzić podłogę krwią, zostawić jakieś ślady i nie wykluczone, że ktoś z nich się domyślił. Skoro jednak Haru dalej jest przy mnie, nic złego się nie dzieje. 
– Chciałbym już wiosnę, kiedy wszystko kwitnie – wypalił nagle, przerywając ciszę. 
– Wszystko kwitnie, i wypadają też twoje urodziny. W piękną porę roku się urodziłeś. Nie zastanawiałeś się może, jak teraz chcesz spędzić urodziny? 
– A to daleko do nich. Nie za wcześnie, by o nich myśleć? – zapytał, delikatnie się krzywiąc. 
– O niektórych planach lepiej myśleć wcześniej, a ja chciałbym spełnić twoje małe marzenia. Nie tylko małe, te duże również, ale wpierw muszę o nich wiedzieć wcześniej. Raczej nigdzie nie wyjedziemy, bo jeżeli wszystko pójdzie tak, jak sobie zaplanowałem, będę już w zaawansowanej ciąży. Ani wyjechać, ani wyjść... Może chcesz coś dostać? Jeżeli to będzie jakiś rzadki przedmiot, też muszę wiedzieć o tym wcześniej – myślałem głośno o tym, chcąc mu przygotować znów coś niesamowitego. Przyjęcie było dobrym prezentem, w końcu świetnie bawił się w dniu swoich urodzin, ale drugi raz znów mu przyjęcie wyprawiać? Chciałbym zrobić coś innego. Sam nie będę w stanie wiele zrobić, więc muszę mu zapewnić jakieś atrakcje, coś, czego nie zapomni, może coś przydatnego... Może też sami mi coś podpowie. Gorzej, jak mi powie, że nic nie chce, bo wszystko ma, wtedy będę musiał sam myśleć. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Mimo jego słów nadal się bardzo martwiłem, czując wewnętrzny niepokój, który narastał z każdą sekundą, zdecydowanie nie powinien dzisiaj wychodzić, mimo że Banshee i on sam również bardzo tego potrzebowali.
Sorey opuścił dom wraz ze swoim ogarem, zamykając za sobą drzwi na wszystkie zamki, pozostawiając mnie samego.
Wzdychając cicho, ruszyłem w stronę okna, aby obserwować go, jak znika głębi lasu, myśląc o tym, co robi, co może zrobić i co może się stać, jeśli coś pójdzie nie tak. A co, jeśli ktoś go zobaczy? Co, jeśli ktoś przyłapie go na tym, co czyni? Albo dowie się, kim jest, chyba za bardzo panikuję, bo wszystko, co właśnie sobie wymyśliłem, wiąże się tylko z jednym, przyłapaniem go na gorącym uczynku. Co może się wydarzyć, jeśli nie będzie uważał.
~ Miki słyszę to – Sorey zwrócił się do mnie, czym trochę mnie otrząsnął, przypominając mi, że w tej chwili powinienem nie przeszkadzać.
~ Przepraszam – Odpowiedziałem, postanawiając wsiąść się w garść.
Musiałem się uspokoić, aby nie martwić mojego męża, który w tej chwili znajdował się poza domem, jeśli już musi polować to niech, to robi, nie odczuwając mojego niepokoju.
Nie mogę mu przeszkadzać, nie w tej chwili.
~ Nie musisz mnie przepraszać, po prostu się o mnie nie martw – Poprosił, a ja odruchowo kiwnąłem głową, mimo że mój mąż nie miał prawa tego zobaczyć, bo w końcu go tu nie było.
Westchnąłem, gdy tylko zorientowałem się, co uczyniłem, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Już mu nie odpowiedziałem, kierując się do sypialni, gdzie tak jak sobie tego życzył, położyłem się do łóżka, czekając na powrót męża.
Oczywiście ze względu na to, że nie było tutaj Soreya, w sypialni pojawiły się wszystkie trzy koty, które postanowiły trochę się poprzytulać, chociaż na chwilę, odwracając moją uwagę.
Muffinka jako najstarsza z kotów od razu przytuliła się do mojej klatki piersiowej głośno przy tym, mrucząc, Wąsik i Klucha, natomiast położyli na drugiej połowie łóżka, który należał do ich pana, szkoda, że tak bardzo się go boją, mimo że on nigdy nic złego im nie zrobił.
Kociaki rozwaliły się na łóżku, korzystając z miejsca, które miały, a ja w duchu cieszyłem się, że miałem je obok siebie, mogąc trochę skupić się na ich w towarzystwie, nim znów zacząłem myśleć o moim mężu.
Długo i wytrwale czekałem na jego powrót, mając nadzieję, że wróci, nim zdążą zasnąć.
Niestety on długo nie wracał, a ja w końcu zmęczony odpłynąłem do krainy snów, nie mogąc już dłużej czekać, mój umysł odmówił mi posłuszeństwa, chcąc pójść wreszcie spać, a więc zasnąłem, mogąc, chociaż na chwilę zrelaksować się i nie myśleć o tym, co w tej chwili czyni mój mąż.

Gdy tylko rano otworzyłem oczy, dostrzegłem pustą połowę drugiej strony łóżka, co akurat w żadnym wypadku mnie nie zaskoczyło, Sorey często zostawiał mnie samego, nudząc się leżeniem obok, nie miałem do niego o to pretensji, bo pewnie sam na jego miejscu robiłbym, cokolwiek innego, aby, tylko nie nudzić się w łóżku.
Z nadzieją, że jeszcze przyjdzie do mnie, gdy nabierze na to ochotę, leżałem w łóżku, postanawiając jeszcze go nie opuszczać. W końcu było bardzo wcześnie, a mi było tu tak dobrze, brakowało tylko męża, przy którym jeszcze lepiej by mi się relaksowało.

<Pasterzyku? C;> 

Od Haru CD Daisuke

Czy ja miałem ochotę na coś konkretnego? Czy też faktycznie był mi cokolwiek winien? Myślę, że nie, nie oczekują od niego obdarowywania mnie żadnymi prezentami, nawet tak zwykłymi, jak sprawianie mi przyjemności, na to jeszcze będzie czas, w tej chwili chyba bardziej wolałbym pójść na dwór i skorzystać z pięknego słońca, przyznać muszę, że trochę brakuje mi go nocą, bo mimo tego, że jestem wilkołakiem, wciąż uwielbiam słońce, i to chyba nigdy się nie zmieni.
– Najchętniej to tak właściwie chętnie poszedłbym z tobą na spacer, trochę brakuje mi słońca. I tak wiem to pierwsza noc, a już tęsknię za porannymi zmianami. Obiecuję, że już nigdy nie będę narzekał na wczesne wstawanie – Odpowiedziałem, jednocześnie tłumacząc podjętą przeze mnie decyzję, która z jakiegoś powodu rozbawiła mojego męża, a to dlaczego? Tego jeszcze nie wiedziałem, natomiast, znając go, zapewne już za chwilę mi wytłumaczy.
– Możemy pójść na dwór, tak jak sobie tego życzysz, choć nie wierzę w to, że podczas powrotu do porannej zmian nie będziesz narzekał i wydłużał, za każdym razem swoje wstanie z łóżka – Wytłumaczył, nie przestając pięknie się uśmiechać, a więc jednak to o to chodziło, bawiło go to, co powiedziałem, a ja w sumie wcale się mu nie dziwiłem, zdecydowanie nie byłbym sobą, gdybym z rana trochę sobie nie ponarzekał, moje standardowe jeszcze pięć minut było częścią mnie, a więc trudno, by było uwierzyć w to, że jestem w stanie się tego wyzbyć.
– Bardzo śmieszne, naprawdę będę się starał, w końcu poranki w porównaniu z nockami wcale nie są takie złe – Wyjaśniłem, uśmiechając się do niego głupkowato.
Daisuke jedynie pokręcił głową, zerkając w stronę lustra odruchowo chyba, poprawiając swoje włosy, czyżby mu one przeszkadzały? A może martwi się, że wygląda nieodpowiednia? Zdecydowanie za bardzo się przejmuje, przecież jest taki słodziutki, taki śliczny, aż chciałoby się go schrupać, nie teraz, ale i na to przyjdzie odpowiednia pora.
– No co? Co cię tak bawi? – Zapytałem, pusząc swoje policzki, dostrzegając jego szeroki uśmiech na tych ślicznych ustach, którą tak bardzo kochałem.
– Nic, nic. Chodźmy już na ten spacer, póki jeszcze na dworze jest słońce, nie ma co marnować tak ładnego dnia – Stwierdził, skupiając całą moją uwagę na wyjściu z rezydencji całkowicie, odsuwając ode mnie myślenie na temat jego śmianie się ze mnie, na szczęście w innym wypadku na pewno bym o to pytał dalej, gdybym, tylko nie został oszukany, moja uwaga nie została przekierowana na coś innego.
Nie odpowiadając słowami, które nie były potrzebne, pokiwałem energicznie głową, już nie mogąc się doczekać wyjścia na dwór.
Nie mając, więc co zwlekać chwyciłem jego dłoń ciągnąć stronę wyjścia na podwórko trochę, zapominając o ubraniu, które mogłoby się przydać. Mam tu na myśli jakiś płaszcz, aby mimo wszystko okryć swoje ciało, ja może i nie czuję zimna, tak jak czuję go mój mąż, ale no właśnie. Daisuke odczuwa zimno i zdecydowanie powinien się ubrać.
– Dlaczego nie założyłeś żadnego płaszcza? – Zapytałem, wracając po jego ubranie, nie zapominając również i o swoim płaszczu, aby nie wzbudzać podejrzeń.
– Trochę mi na to nie pozwoliłeś – Stwierdził, jeszcze nie mogłem się nie zgodzić, cóż, ja mogę poradzić, trochę roztrzepany jestem, tak już ze mną po prostu jest.
– Musisz mi o takich rzeczach przypominać, doskonale przecież wiesz, że ja nie panuję nadtemperaturą, której dokładnie nie odczuwam – Przypomniałem mu przypadkiem, gdyby o tym zapomniał, powoli, kierując się w stronę ogrodu, gdzie chciałem dziś przez chwilę pobyć.

<Paniczu? C;> 

czwartek, 6 marca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Mój cudowny Mikleo jak zawsze był kochany, i za bardzo się wszystkim przejmował. Jak zawsze jestem ostrożny, nie zostawiam świadków, doskonale wiem, jak by się to skończyło. Chciałem zapewnić mojej rodzinie jak najbardziej normalny pobyt w tym miejscu. To mordowanie raz na miesiąc, dwa nie jest normalne, ale staram się to robić tak, by się dzieciaki nie połapały. Miki wie, bo Miki to wiedzieć musi, jednakże gdyby o tym nie wiedział, to by się domyślił sam bardzo prędko. On jest w końcu bardzo mądry, dodałby dwa do dwóch, i wyszedłby mu wynik poprawny, a to nie u każdego takie oczywiste, zwłaszcza wśród wieśniaków. 
- Zawsze na siebie uważam, i na was, nie mógłbym przecież pozwolić na to, by coś wam groziło, zwłaszcza z mojego powodu – powiedziałem, podchodząc do niego, by chwycić w dłonie jego cudne policzki. - Kocham was i będę o was dbał. Zawsze. Pamiętaj o tym. 
- Pamiętam o tym. A raczej, pamiętamy o tym, skarbie. Po prostu... uważaj na siebie. Tylko o to cię proszę. Dopiero co się tutaj przeprowadziliśmy i zaczęliśmy normalnie żyć, nie chcę znów wszystkiego rzucać i szukać dla siebie miejsca – wyznał, a ja nie mogłem go winić. Mieliśmy wspaniały dom, w bardzo dobrym miejscu i dogodnym sąsiedztwie, ale z mojego powodu musieliśmy to wszystko porzucić. Jacyś ludzie na pewno mnie dostrzegli w czasie walki, nie mówiąc o tym, że nie byłem mile widzianą istotą na terytorium, które było pod opieką Lailah. I ja się jej wcale nie dziwię, jakbym był aniołem, i miał pod sobą jakiś obszar do ochrony też nie chciałbym u siebie demona. 
- Nigdy już się nie będziemy musieli przenosić. Tu będzie nasz kąt i tu wychowamy ostatnie dziecko, o ile się na nie zdecydujemy. Ja już o to zadbam – powiedziałem i ucałowałem go w czoło. - Posiedzieć z tobą, aż zaśniesz? - zaproponowałem, chcąc zapewnić mu najbardziej komfortowe warunki czując, jak źle to znosi. 
- Chyba nie masz na to czasu – odpowiedział, co zmarszczyłem brwi. 
- Nie mam czasu? Czemu nie mam czasu? Ile to możesz zasypiać? Godzina mnie przecież nie zbawi – odpowiedziałem, nie rozumiejąc jego odpowiedzi.
- Odwróć się – polecił mi, a ja oczywiście bez wahania to uczyniłem. Przy drzwiach stała Banshee, wpatrując się we mnie z uwagą. Nic nie mówiła, nie pospieszała, ale już doskonale stąd widziałem, jak spięte były jej mięśnie, gotowe do polowania. Zdecydowanie nie mogła się doczekać, ale też doskonale wiedziała, jak ważny jest dla mnie czas z mężem, dlatego siedziała cichutko. Jest naprawdę cudownym ogarem piekielnym, nie sądziłem, że te bestyjki potrafią być aż tak... delikatne. Taktowne. Albo to ja ją aż tak dobrze wychowałem. Pytanie, czy dobrze by sobie poradziła w takich jej naturalnych warunkach... jak dobrze, że nie musimy tego sprawdzać. 
- Godzinkę by mi na pewno pozwoliła z tobą pobyć – stwierdziłem, odwracając się z powrotem do męża. 
- Dam sobie radę. A ty już jej tak nie męcz, nie służy jej to – odparł, na co się szeroko uśmiechnąłem. Nie może patrzeć na jej cierpienie... prawdziwy z niego anioł. 
- Odpocznij i nie myśl. Niedługo wrócę – obiecałem, i udałem się ku wyjściu. Ogonek Banshee niemalże się jej urywał.. naprawdę jej brakowało i posiłku, i polowania. Już zaraz spełnię jej potrzeby, i uczynię ten świat odrobinę mniej zepsutym.

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Oczywiście jak zwykle obiad, który to wyszedł spod jego rąk, był przepyszny. Martwiłem się jednak jednym, że Haru to nie wystarczy. Zupa była dobra, owszem, ale przecież to tylko zupa. Dla mnie może to wystarczyć, ja przecież tylko będę siedzieć i liczyć, czytać i może ewentualnie odpisywać. A on będzie całą noc na nogach. Taka cienka zupka mu wystarczy? Przecież tu nie ma ani grama mięsa, a on, jako wilkołak, tym bardziej powinien spożywać mięso. Ewidentnie robił to bardziej pode mnie niż pod siebie, i to mi się tak nie do końca podobało. Czemu tak bardzo się skupia na mnie, a nie na sobie? O mnie się jeszcze tak martwić nie musi. Na martwienie się o mnie, i o to, kogo będę w sobie nosił, zdecydowanie przyjdzie czas. 
- Dziękuję, było bardzo dobre – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, odsuwając od siebie pusty talerz. 
- Cieszy mnie ten fakt, starałem się dla ciebie – odparł, uśmiechając się do mnie promiennie. 
- Właśnie widzę, obiad całkowicie zrobiony pode mnie. Później jeszcze powinieneś coś zjeść, coś bardziej sycącego. Najadłeś się w ogóle taką małą porcją? - spytałem, zmartwiony tym faktem. 
- Jak będę głodny, coś jeszcze sobie zrobię, nie martw się tak – stwierdził, wstając od stołu i zabierając zarówno swój, jak i mój talerz. 
- Wiesz, że mamy tutaj służbę, tak? Za coś im płacę, więc niech się wykażą – przypomniałem mu, nie będąc do końca zadowolony z tego, że Haru chce to odnieść. 
- I żeby cię widzieli w takim stanie? Nie ma mowy. Przyniosę nam coś do picia jeszcze przy okazji – stwierdził, a kiedy przechodził obok, ucałował mnie w policzek.
W takim stanie... faktycznie, powinienem się ogarnąć. Nie mogę cały czas przebywać w jego koszuli. Odsunąłem się od stołu i udałem się do łazienki, by się umyć oraz przebrać. Dobrałem sobie ciemne spodnie, kremowy sweterek i pasującą do spodni kamizelkę. Był to bardzo skromny strój, no ale co innego miałem założyć? Nigdzie przecież nie wychodziliśmy, gości nie mieliśmy, więc mogłem tak sobie chodzić. Upewniłem się, że wszystko układa się tak, jak powinno, i ubranie, i moje włosy, i dopiero wtedy spokojnie opuściłem łazienkę. 
- O, już jesteś. Przygotowałem ci twoje ulubione zioła, a kiedy już je wypijesz, mogę ci zrobić coś innego... o proszę, a co tu moje oczy widzą? - ton Haru, kiedy ten mnie zobaczył, był jakiś taki inny. Dziwny. 
- Coś nie tak? - zapytałem, odruchowo poprawiając swoje włosy. Może jednak nie wyglądałem tak idealnie, jak wyglądać powinienem? Czemu się tak we mnie wpatruje? Może to przez mój ubiór? Może jednak coś źle dobrałem?
- Ależ wszystko jest jak najbardziej tak. Po prostu wyglądasz strasznie uroczo – wyznał, szczerząc się głupkowato. A on znowu z tym... myślałem, że już mu przeszło.
- Miałem wyglądać skromnie, nie uroczo. Albo chociaż ładnie – odparłem, cicho wzdychając, po czym podszedłem do stołu, by zabrać te nieszczęsne zioła. Niech działają, siła mi się teraz bardzo przyda. Szkoda, że tak dobrze nie smakują, no ale nie można mieć wszystkiego. - Masz jakieś życzenia odnośnie wspólnego spędzania czasu? Jeszcze trochę słońca jest, możemy wyjść na ogród. Albo spacer. Możemy też tutaj posiedzieć. Za wczorajszy dzień jestem ci winien deser – przypomniałem mu, przyglądając się mu z uwagą, gotów na wszystko, co tylko chce. 


<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

No tak miały czas, aby dorosnąć, z czego my w życiu nie mieliśmy okazji skorzystać, jak dobrze, że nasze dzieci mają inne życie, lepsze życie, takie, jakie powinny mieć, a o jakim my mogliśmy tylko pomarzyć.
Kiwając łagodnie głową, zgodziłem się z nim, nie myśląc już na ten temat, w tej chwili chciałem tylko odpocząć w ramionach ukochanego męża, którego tak bardzo kochałem…
Reszta dnia spędziliśmy do późna w łóżku na rozmowach nim przyszła pora na przygotowanie obiadu dla naszych pociech, które zrobiliśmy dość szybko, piekąc naleśniki, który zajęły najmniej czasu.
Dzieciaki oczywiście zjadły, zamieniły z nami kilka słów i już ich nie było i tak o to kolejny dzień dobiega końca.
Dzień, bo noc zapowiadała się na bardzo długą i męczącą. Oczywiście ja sam nie będę robił tej nocy nic poza czekaniem na mojego męża, który udaje się na polowanie.
Nie jestem za tym, aby polował, jednakże doskonale wiem, jakie byłyby konsekwencję niepolowania dla mojego męża, jak i bardzo ucierpiałaby na tym również Banshee, muszę przymykać na to oko i udawać, że o tym nie wiem, choć tak naprawdę w środku bardzo mnie to martwi. Mordowanie ludzi to zawsze grzech, na który nie mogę się zgodzić, a jednak mój mąż czyni to, aby zaspokoić swój głód.
Myśląc o tym coraz bardziej, niepokoiłem się o to, co złego może się wydarzyć. A co, jeśli ktoś go zobaczy? A co, jeśli trafi na innego polującego demona, który go skrzywdzi? Lub jeszcze gorzej na anioła, który dostrzeże, co robi. A ja, nie będąc przy nim, nie będę mógł go chronić, to chyba właśnie dlatego tak bardzo się o niego martwię.
– Miki nie musisz się o mnie martwić, powinieneś puść się, położyć i odpocząć, a ja wrócę najszybciej, jak będzie to możliwe – Sorey wyczuł mój niepokój, który wzrastał podczas świadomości jego opuszczenia domu i wyruszenia na polowanie.
– Poczekam na ciebie, wolę być pewien, że wrócisz do domu cały i zdrowy – Wyjaśniłem, uśmiechając się do niego niepewnie.
Mój mąż od razu podszedł bliżej mnie, kładąc dłonie na moich policzkach, unosząc moją głowę ku górze, aby mógł spojrzeć mu głęboko w oczy.
– Lepiej, żebyś nie wiedział i nie widział, jak wracam, obaj dobrze wiemy, jak może na ciebie zadziałać mój wygląd, mój zapach i świadomość tego, co uczyniłem – Miał rację, a jednak, mimo to bardzo się o niego martwiłem i bardzo chciałem na niego czekać, aby być pewien jego bezpiecznego powrotu do domu, nie wiem, dlaczego, ale czułem, że coś złego może się wydarzyć nie dziś może nie jutro, ale w najbliższym czasie.
– A może pójdę z tobą? – Zaproponowałem, choć w rzeczywistości nie bardzo bym chciał to uczynić, tylko bym mu przeszkadzał, a widok jego mordującego człowieka, chybaby całkowicie zmienił moje zdanie na jego temat.
– Zwariowałeś? – Uniósł się na mnie trochę, marszcząc gniewnie brwi. – Przepraszam, nie chciałem się unosić po prostu to głupi pomysł i dobrze o tym wiesz, zostań w domu, połóż się do łóżka i idź spać, gdy wrócę obiecuję, że od ciebie dołączę – Obiecał, całując mnie w czoło.
– Dobrze – Zgodziłem się, wiedząc, że ma rację, a czekanie na niego nie ma najmniejszego sensu. – Uważaj na siebie – Poprosiłem, mimo wszystko martwiąc się o niego, nawet jeśli on uważa to za głupotę.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Oczywiście powinienem spędzić czas z mamą, jednakże powinienem też spędzić czas z nim samym, a więc będę musiał to wypośrodkować, aby każdy był zadowolony.
– Myślę, że jestem w stanie was obojga podzielić, trochę czasu spędzę z moim ukochanym męże i trochę czasu spędzę z moją mamą – Wyjaśniłem, mając zamiar najpierw spędzić czas z mężem, a później, później pójdę do mamy, z którą też chciałbym dziś, chociaż chwilę porozmawiać.
– Tak? A nie lepiej by ci było, gdybyś spędził czas z mamą? Ze mną możesz spędzać każdy dzień i noc, a z nią no raczej tak nie do końca, no chyba, że będziesz chciał spędzać dzień i noc z mamą, chociaż to mogło być trochę dziwne – Końcówka wypowiedzianego zdania przez niego bardzo mnie rozbawiła, czy ja chciałbym spędzać dzień i noc z mamą? Chyba już jestem za duży na to, aby spać z mamą, poza tym mam męża, i to z nim wolę spać.
– Zdecydowanie to byłoby dziwne, jestem trochę za stary, żeby spać z moją mamą, poza tym po pierwsze noce spędzam w pracy, a po drugie mam męża, z którym Zdecydowanie bardziej wolę spać – Przyznałem, wracając do talerza, musząc w końcu zjeść swój posiłek, który wciąż jeszcze był ciepły.
– Dlatego na razie chcę spędzić czas z tobą i pomóc ci z twoim małym problemem, a później jeszcze na chwilę pójdę do mamy, aby i z nią trochę czasu spędzić – Dodałem, kątem oka, zerkając na mojego męża, który również skupiał się na swoim posiłku, powoli go kończąc.
– Jeśli taka jest twoja decyzja, nie będę jej podważał, mimo to sądzę, że powinieneś spędzić z nią czas teraz, na pewno jest jeszcze wiele rzeczy, które powinna ci opowiedzieć i rzeczy, które sam chcesz zapytać – Przyznał, szczerze powiedziawszy, mając rację, było wiele rzeczy, o które chciałem zapytać, wiele jeszcze chciałem również zrozumieć, w tej chwili jednak nie ciągnęło mnie aż tak do poznania przeszłości, kiedy miałem u boku mojego pięknego męża, tym bardziej że w tej chwili przez najbliższy miesiąc będę musiał spędzać noce w pracy, a nie u jego boków w domu.
– Mam przecież czas, nie muszę już wszystkiego dowiadywać się w przeciągu kilku dni, nie wiedziałem przez lata, jaka w rzeczywistości jest historia mojego życia, a więc dzień, dwa, trzy, a nawet tydzień nie zbawi mnie, niczego nie zmieni, jeszcze będę miał okazję, aby zapytać i dlatego w tej chwili zdecydowanie bardziej wolę spędzić czas z tobą – Wszystko, co mówiłem, płynęło prosto z mojego serca, zdecydowanie to, co mówiłem, to czułem, wolałem spędzić czas z moim mężem, aby nadrobić stracony czas. Wiedząc, że z moją rodzicielką jeszcze będę miał okazję porozmawiać, nie ucieknie, nie odejdzie, a przynajmniej taką miałem nadzieję, nie chciałbym, aby któregoś dnia znikła, dopiero co ją odzyskałem po tylu latach. Chciałbym mimo wszystko, aby jednak trochę ze mną pobyła i opowiedziała mi, co się w jej życiu wydarzyło.
Skupiony na jedzeniu myślałem jeszcze chwilę o mojej mamie, nie przestając kątem oka obserwować mojego męża, który również kończył już swój posiłek. Posiłek, który chyba nawet mu smakował w końcu, gdyby było inaczej, nie zjadłby go, a przynajmniej tak zawsze mi powtarza…

<Paniczu? C:>

środa, 5 marca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Czy tylko jedno mi w głowie? Nie uważałem, by tylko jedno było mi w głowie. Znaczy, miałem jedno w głowie, ale nie seks, a mojego męża. Bez seksu tak właściwie mogę żyć, to jest przyjemny, ludzki dodatek, który z chęcią wprowadzam w swoje życie, zwłaszcza, że to też jeszcze jest taki grzeszny dodatek, to nawet tym bardziej powinienem to robić, i to na potęgę. Podobnie jak inne złe uczynki, też je powinienem wykonywać, ale ze względu na Mikleo, powstrzymuję się od nich. Jedynie morderstwo wykonuję od czasu do czasu, bo muszę, muszę pożywić się duszą, muszę też pożywić Banshee, więc to akurat robić musiałem. Też widziałem, że mu się to nie podobało, owszem, ale na to niewiele mógł poradzić. I tak ograniczałem to wszystko to absolutnego minimum, co czasem mnie męczyło, ale dla mojego męża wszystko. Bylebym tylko był w stanie go obronić, kiedy nadejdzie taka potrzeba. 
- Nie zgodzę się z twoim stwierdzeniem. Tylko ty jesteś w mojej głowie, i tylko mi do szczęścia potrzebny jesteś. Bez ciebie nie mam po co tu żyć, dosłownie jesteś moim powodem do życia – powiedziałem zgodnie z prawdą, gładząc jego chłodny policzek. Gdyby nie on, bym sobie siedział grzecznie w niebie, albo raczej w piekle, bo gdyby nie Miki, to pewnie bym nawet do nieba nie trafił. 
- I ja bez ciebie żyć nie potrafię. Cieszę się, że tu przy mnie jesteś, dokładnie taki, jaki jesteś – odpowiedział, przymykając swoje oczy. 
- Cóż, chyba wolałbyś, żebym był kimś innym. Aniołem, albo człowiekiem. Chociaż, chyba aniołem, bo jako człowiek zaraz bym umarł, albo zachorował, albo jeszcze jakaś dziwna przypadłość by mi się zdarzyła. A jak byłem aniołem, to chyba nie było tak źle. Tylko to, że miałem żywioł ognia było najbardziej problematyczne. Nie zgrywaliśmy się za bardzo. Teraz chociaż to zimno nie jest w stanie mnie skrzywdzić – westchnąłem cicho, przypominając sobie tamte czasy. I teraz przeze mnie Hana ma ten nieszczęsny ogień. Kto to widział posiadać żywioł ognia w rodzinie pełnej serafinów wody? Oczywiście, to nie jest wina Hany, do niej nie mam żadnych pretensji, absolutnie, tylko do siebie mam, bo to moja wina. 
- Nie ma to żadnego znaczenia. Bylebyś był to ty.  Dzieciaki też są szczęśliwe z faktu, że tu z nami jesteś – odpowiedział, oczywiście jak zwykle będąc miły i uprzejmy. 
- Dzieciaki tak niezbyt wyglądają na szczęśliwe, a przynajmniej nie wyglądają na szczęśliwsze, kiedy jestem tutaj z nimi – zauważyłem zgodnie z prawdą.
- Kiedy cię nie było przez ten rok, nie dawały mi żyć. Po prostu teraz już jesteś, więc nie mają się o co martwić. Swoją drogą, nie dziwi cię ich... nieodpowiedzialność? My w ich wieku rozpoczynaliśmy już własne życie – na jego obawy od razu pokręciłem głową. 
- My musieliśmy. Oni nie muszą. Mogą być dziećmi, mogą być nieodpowiedzialni, mają ku temu warunki i póki mogą, niech mają dzieciństwo. Oczywiście wszystko z umiarem, nie pozwolę im na robienie totalnych głupot – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Mają nas, mają wsparcie, mają dom... mogą odkrywać siebie i to, co chcą robić. I niech to robią tak długo, jak chcą. Ja tam jestem nawet dumny, że udało nam się dla nich stworzyć takie warunki. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jego propozycja zaskoczyła mnie, mocno i pozytywnie. Oczywiście kiedyś tam rozpatrywałem, czy może go o pomoc nie prosić, ale zrezygnowałem z tego pomysłu głównie ze względu na fakt, że mogłoby to być dla mojego męża niekomfortowe. Widziałem, jak zachowuje się na bankiecie, ze mną przy boku, więc jak on się będzie zachował, jak będzie tam sam? Chociaż na początku warto będzie mu przydzielić Suzue, by czuł się chociaż odrobinkę pewniej, a później, później się zobaczy, co to będzie. Może w międzyczasie jakoś to rozpracuje, nie mogę przecież prosto z mostu wypalić, że nie chcę już współpracować z podmiotami prywatnymi. To źle wpłynęłoby na moją reputację, a pod pewnymi względami muszę o nią dbać, by kręciła się sprzedaż, bo bez sprzedaży nie będziemy mieć pieniędzy. Jeszcze zostałyby nam kopalnie i kruszec z nich wydobywany... Ale nie, lepiej nie ryzykować i zawsze być uprzejmym, albo chociaż zgrywać uprzejmego. Słowa to potężna broń, owszem, miecza nie zatrzyma, ale może go powstrzymać, albo wręcz przeciwnie, napędzić wojny nie do zatrzymania. Na szczęście nie jestem kimś na tyle ważnym, by moje słowa wywołały zbrojne wojny. 
– Może będziesz tak tragicznie ich do siebie przekonywał, że sami zrezygnują i długo na te przyjęcia nie pochodzisz – rzuciłem półżartem, półserio. W końcu, to nie byłby aż tak głupi pomysł. Po moim wystąpieniu nic złego na mojego męża nie powiedzą, więc nie zrzucą bezpośrednią winę na niego, ale delikatnie będą się musieli wycofać. 
– Dzięki za wiarę – westchnął ciężko, niespecjalnie tym pocieszony. 
– To może być rozwiązanie naszych problemów. Albo odkryjesz w sobie jakiś talent do dyplomacji. Nie widzę tu żadnych złych rozwiązań – odpowiedziałem, nawet zadowolony z takiego obrotu sprawy. Może zanim zacznie chociaż na te spotkania, wymyślę jakiś sposób na ograniczenie ich ilości. To będzie jeden z moich priorytetów, ale jedynie wtedy, kiedy będzie mój czas pracy. Nie mogę o tym myśleć w momencie, w którym to powinienem spędzać czas z moim mężem. 
– Więc nie będziesz na mnie zły, jak zrobię jakąś głupotę? – dopytał, w to sprawiło, że musiałem się zastanowić. 
– Zależy. Jeżeli zrobisz głupotę oczywistą, mogę być zły. Ale jeżeli zrobisz coś, co będzie związane z twoim brakiem wiedzy w zakresie handlu, strategii biznesowych czy czegoś w tym stylu, nie będę zły. Żebyś się czuł tam dobrze, może wyślę z tobą Suzue? Przynajmniej na te kilka pierwszych razy... Ale o tym będę myśleć później. To i tak jest na razie tylko luźny koncept – powiedziałem bardziej do siebie niż do niego, kręcąc głową w celu zminimalizowania bólu, jaki odczuwałem w karku i plecach. Kiedyś często zdarzało mi się zasypiać przy biurku i nic mi nie było. A teraz? Moje plecy są w naprawdę okropnym stanie. Może to już tą starość. Jak ja więc będę dźwigać dziecko? Przecież to też swoje waży. 
– Wymasować cię po obiedzie? – zaproponował, na co pokręciłem przecząco głową. 
– Powinieneś zajrzeć do swojej mamy. Macie trochę do nadrobienia – odpowiedziałem, nie chcąc zabierać mu tego czasu, który mógłby spędzić z kobietą, której potrzebował całe swoje życie. Ja tu na niego poczekam, nudzić się z pewnością nie będę, o to się martwić nie musi. 

<Piesku? c:>

wtorek, 4 marca 2025

Od Mikleo CD Soreya

To była prawda, nasze dzieci w tej chwili nie nadawały się do dorosłego życia, były bardzo nieodpowiedzialne, jak na ich wiek jestem ciekaw, czy w końcu wydorośleją. Wypadałoby, w końcu są już w takim wieku, w jakim my z tatą już opuściliśmy dom, chociaż nie Sorey był trochę starszy, gdy opuszczał swoim opiekunów, co nie oznacza, że nie byłby w stanie zrobić tego znacznie wcześniej, gdyby tylko musiał.
Po kim oni są tak nieodpowiedzialni? Tego nie wiedziałem i chyba nigdy się nie dowiem, żadne z naszych dzieci nie było tak nieodpowiedzialne, jak ta dwójka, najwidoczniej w tym wypadku nasze geny nie są tu jedynymi, które po nas odziedziczyli.
– To prawda, jeszcze dużo im brakuje, aby byli w stanie samodzielnie wejść w dorosłe życie – Zgodziłem się z nim niestety lub stety, musząc to zrobić, obaj jesteśmy świadomi, jakie są nasze dzieci, dlatego nie ma sensu sądzić ani wmawiać sobie, że jest inaczej.
Mój mąż kiwnął jedynie głową, skupiając się na książce, którą właśnie przeglądał, pozostawiając mnie samego sobie.
Nie chcąc za bardzo mu przeszkadzać, grzecznie leżałem przy jego boku, wpatrując się w okno, a raczej w to, co się, zanim działo.
Przyznać musiałem, że trochę się nudziłem, zdecydowanie bardziej woląc spędzać czas z mężem, niż patrzeć w okno, natomiast jeśli Sorey chcę skupić się na książce, ja nie mam nic przeciwko, poleżę trochę przy nim, a potem pójdę zająć się obowiązkami domowymi, które zostały już wykonane, ale które zawsze można jeszcze gdzieś znaleźć.
Wyłączyłem się na chwilę, skupiając swoją wzrok na roślinach, które wyglądały naprawdę dobrze, tak bardzo się martwiłem, a tu proszę, ich stan jest naprawdę bardzo dobry, nic złego się im nie stało, a to było dla mnie najważniejsze.
– A ty znów patrzysz na te kwiaty – Usłyszałem od razu, odwracając głowę w jego stronę, uśmiechając się łagodnie.
– Patrzę na kwiaty, ponieważ ty skupiasz się na książce. A skoro nie poświęcasz mi uwagi, to ja poświęcam ją komuś innemu – Wyjaśniłem, od razu, dostrzegając, że odkłada książkę na bok, zbliżając się do mojej twarzy.
– Mogłeś mi powiedzieć, że potrzebujesz mojej uwagi, ja zawsze bardzo chętnie ci ją dam – Stwierdził, zbliżając się do ust, aby złączyć nasze usta namiętnym pocałunku.
Bardzo chętnie go odwzajemniłem, póki powietrza nie zabrakło nam w płucach. – Nie spodziewałem się, że aż tak potrzebujesz mojej uwagi – Dodał, mówiąc i zachowując się tak, jak gdybym to ja oczekiwał jego uwagi. Mimo że w rzeczywistości tak naprawdę nawet mu nie przeszkadzałem, to prawda uwielbiam jego uwagę i chcę jej, ale w tej chwili to on zaczął szukać mojej uwagi, a nie na odwrót, co nie oznaczało, że miałem zamiar wyprowadzać kod błędu.
– Cóż, ja poradzę, że wolisz zwracać uwagę na jakąś książkę, zamiast patrzeć i zadbać o swojego męża –, Odpowiedziałem, oczywiście tylko się z nim, drocząc, w końcu obaj bardzo lubimy to robić, zabawa za wspólną zgodą zawsze jest mile widziana.
– Oj, jak ja bym chętnie się tobą zajął wręcz bardzo dogłębnie, nie wiem jednak, czy jesteś w stanie tyle wytrzymać – Stwierdził, bawiąc się moimi włosami.
Rozbawiony pokręciłem swoją głową, całując go w nos.
– A tobie tylko jedno w głowie – Wyszeptałem, patrząc głęboko w jego rubinowe oczy, których kolor tak bardzo uwielbiałem, zresztą jak wszystko inne co w nim jest.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 To faktycznie może być dla niego bardzo trudne sytuacja, chcę mniej pracować, a jednocześnie nie może sobie na to pozwolić, ze względu na to, jak wielu ludzi wciąż chcę z nim współpracować i chociaż bardzo chciałbym mu pomóc, nie do końca wiem, w czym mógłbym pomóc, nie znam się na tym wszystkim poza tym mam swoją pracę i nie mogę jej porzucić. Teraz tylko tak się zastanawiam, co zrobi, kiedy będzie w ciąży? Nie będzie mógł wychodzić, aby zajmować się wszystkimi obowiązkami, A więc to ja mimo swojej niewiedzy będę robił wszystko, abym pomóc mu w tych trudnych dla niego chwilach, mimo to, że może to być trudne nawet dla mnie.
– Masz już jakiś pomysł co dalej z tym wszystkim zrobić? – Zapytałem, na chwilę, odsuwając od siebie jedzenie, aby skupić całą swoją uwagę na moim pięknym paniczu.
Mój mąż pokręcił przecząco głową, wpatrując się w jedzenie, które dla nas przygotowałem.
– Nie smakuje ci? – Dopytałem, widzę, że przestał jeść, chociaż ja również przestałem jeść, a przecież mi smakuje, po prostu chyba za bardzo skupiłem się na tym, o czym rozmawiamy, z powodu czego nie jadłem tego, co sobie przygotowałem.
– Smakuje, po prostu zastanawiam się nad tym, co powinienem teraz zrobić, miałem nadzieję, że po mojej wypowiedzi zrezygnują sami, znienawidzą mnie za to, co powiedziałem i w taki to o to sposób nie będę musiał sam być nieprzyjemnym, nie chcę rozstawać się z nimi w taki sposób. Pieniądze nie mają dla mnie znaczenia, bo mam ciebie i jak już wcześniej powiedziałem, jednak nie mam pojęcia jak sobie teraz z tym wszystkim poradzić i jak delikatnie zrezygnować z tego wszystkiego, a raczej z połowy tego, co mam, aby móc poświęcić się tylko rodzinie, tym bardziej że chcemy posiadać dzieci, a dzieci wierzą się z obowiązkiem, do tego wszystkiego podczas ciąży nie będę mógł spotykać się z tymi wszystkimi ludźmi i nie wiem, jak dalej się to wszystko potoczy – Wyjaśnił, naprawdę bardzo się martwiąc tym wszystkim i tym, jak to wszystko się może potoczyć.
Rozumiałem jego strach, rozumiałem niepokój i z tego powodu bardzo chciałem mu pomóc tylko jak?
– Może podczas twojej ciąży ja będę spotykał się z tymi wszystkimi ludźmi? Co prawda nie jestem tak wykwalifikowany, w tym wszystkim jak ty. Myślę jednak, że mogę, chociaż spróbować cię zastąpić – Zaproponowałem, czym trochę zaskoczyłem mojego męża, najwidoczniej nie spodziewał się takich słów wypowiedzianych z moich ust, cóż, ja chyba również trochę się nie spodziewałem tego, co powiedziałem, czując mimo wszystko wewnętrznie, że chce mu pomóc. Nawet jeśli będzie to trudniejsze, niż mogę w tej chwili przypuszczać.
– Naprawdę zrobiłbyś to dla mnie? – Zapytał, zdziwiony uważnie mnie obserwując.
– Zrobiłbym to dla ciebie, zrobiłbym dla ciebie wszystko, jeśli sprawi ci to tylko radość, oczywiście nie będę, w tym aż tak dobre, jak jesteś ty, jednak wiem, jak jest to dla ciebie ważne, dlatego pomogę ci na tyle, na ile będę tylko w stanie to uczynić – Wyjaśniłem niechcący, aby robił sobie zbyt wielkiej nadziei, oczywiście potrafię rozmawiać z ludźmi jego pokroju i potrafię być dyplomatyczny, jeśli tego chcę, natomiast nie jestem z tej samej klasy i zawsze wszyscy będą na mnie patrzeć inaczej, nawet jeśli będę się bardzo starał, niestety w oczach innych zawsze będę mężczyzną, który uwiódł bogacza dla pieniędzy.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Jego słowa mnie mocno zaskoczyły. Jak to już tam byliśmy? I w jak wielu miejscach byliśmy, których to już nie pamiętam? Jak wiele wspomnień straciłem? Jak wiele ważnych wspomnień straciłem? Na pewno mnóstwo. Że też to Mikleo nie irytuje, że musi mi ciągle tak o wszystkim przypominać, zwłaszcza te wspomnienia, które to powinny być dla nas najwspanialsze, jak i te najgorsze. Zdecydowanie powinienem pamiętać o tym, że kiedyś go krzywdziłem. To nie było przyjemne, ale zdecydowanie trzeba było to pamiętać. 
- Jak wielu lat nie pamiętam... - westchnąłem cicho, zmartwiony tym faktem. 
- Nieco ponad czterdziestu. Nie martw się, jak coś, to ci o wszystkim będę mówił – obiecał, uśmiechając się do mnie łagodnie. 
- Tak samo jak powiedziałeś mi o tym, że przeszedłem na stronę zła i cię krzywdziłem? - odparłem, unosząc jedną brew. Dalej nie do końca byłem pewien, czy tylko raz mi się to zdarzyło, czy więcej, czy jeszcze coś gorszego przede mną ukrywa... od niego na pewno się tego nie dowiem, za miły jest dla mnie i na pewno nie będzie mnie chciał mnie kłopotać, bo to przecież przeszłość, po co roztrząsać...
- To nie było nic przyjemnego ani na tyle ważnego, by ci o tym mówić. Było, minęło, a teraz... cóż, jesteś dla mnie na tyle dobry, na ile ci pozwala ci twoja demoniczna krew. Po co roztrząsać? Lepiej skupić się na tych bardziej przyjemnych wspomnieniach, jak chociażby tej wycieczce. Wiesz, możemy jeszcze raz odwiedzić to miejsce. Dzieciaki się usamodzielnią, będziemy mieli trochę wolnego czasu dla siebie... możemy wtedy pozwiedzać te ruiny, które zwiedziliśmy za twojego ludzkiego życia, a których to nie pamiętasz. To będzie dobre odświeżenie tych wszystkich wspomnień – wyznał, na co delikatnie zmarszczyłem brwi. 
- A będzie ci się chciało? Przecież już raz byłeś już w takim miejscu. Nie wolisz zwiedzić czegoś nowego? Czego jeszcze nigdy nie widziałeś, a co zawsze chciałeś zobaczyć? Może jakiś inny kraj? Będziemy mogli zwiedzić cały świat, każde ruiny, o jakich tylko przeczytasz, a nie to, co już widziałeś. I to jeszcze tak blisko, ten sam kraj, ten sam klimat... zanudzisz się tam – odezwałem się, trochę tym faktem zmartwiony. Mi się to może podobać, w końcu nic nie pamiętam, a te ruiny, historia ich, wydaje się być interesująca. Fajnie byłoby przyjrzeć się im z bliska, zobaczyć, co tam jest, może by się jakieś manuskrypty znalazło, jakieś interesujące freski na ścianach... bycie demonem ma swoje plusy, chociażby takie, że znam każdy język, który istnieje lub istniał, a to naprawdę duże ułatwienie. Nie ma przede mną żadnych tajemnic.
- Jak to lubisz mówić, mamy przed sobą całą wieczność. Zdążymy zobaczyć wszystko, co ty chcesz i co ja chcę. Jak jeszcze raz zobaczę niektóre miejsca, krzywda mi się nie stanie. Najważniejsze, byś przy mnie był, przy tobie mogę się udać chociażby na kraniec świata – wyznał, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. 
- Anioł podążający jak pies za demonem... na to chyba nikt by nie wpadł – westchnąłem cicho, skupiając się znów na tekście. - Zobaczymy, jak to będzie. Na razie dzieciaki są zbyt nieodpowiedzialne i zbyt niedojrzałe, by zostawić je same sobie, i nie zapowiada się, by szybko dorosły – dodałem, tuląc mocniej do siebie mojego męża.

<Owieczko? c:>

poniedziałek, 3 marca 2025

Od Daisuke CD Haru

 Cudowny zapach ciepłego posiłku sprawiło, że obudziłem się z lekkim uśmiechem na ustach. Haru przyniósł obiad? Miło z jego strony, chociaż chyba wolałbym, bym się tu obudził obok niego. Podniosłem się do siadu, jeszcze trochę nieprzytomny, rozglądając się po pokoju. Mój mąż się krzątał przy stole, rozkładając sztućce, kieliszki, zapalając świece... a co on robił? A raczej, czemu to robił? Przecież po coś tych wszystkich ludzi tu zatrudniam, a on przez ten czas mógłby sobie ze mną poleżeć. 
– Dzień dobry – odpowiedziałem cicho, przyglądając się jego osobie. Wyglądał na trochę na zmęczonego... dlaczego więc tym bardziej pracował? Powinien leżeć, odpoczywać, wypoczywać... 
– Dzień dobry. Chodź, przygotowałem obiad, zupę marchewkową – poprosił, wyciągając rękę w moją stronę. 
– A czemu ty ją przygotowałeś, a nie kucharz? – spytałem, trochę niepewnie chwytając jego dłoń. On ładnie ubrany, a ja miałem na sobie tylko bieliznę i koszulę. A moje włosy... nawet nie chcę wiedzieć, jak wyglądają moje włosy. 
– Ponieważ miałem ochotę coś nam zrobić, coś własnoręcznie. I zadbałem, by było ono zdrowe, tak, jak tego pragniesz – odpowiedział, prowadząc mnie do krzesła, by zaraz je odsunąć. Jak prawdziwy dżentelmen. 
– Ja jestem zadowolony, ale czy tobie to wystarczy? Nie powinieneś zjeść czegoś bardziej konkretnego? Jakiegoś mięsa? Potrzebujesz raczej czegoś konkretnego, by mieć siłę na całą noc – odezwałem się, chwytając za łyżkę. 
– Ja tam sobie później coś jeszcze zjem, nie martw się o mnie – stwierdził, na co westchnąłem cicho. Skoro tak twierdził, to już jego sprawa, chociaż ja bym bardziej wolał, gdyby coś takiego porządnego sobie zjadł. 
– Zresztą, nie powinienem też się jakoś przebrać? Przy tobie muszę wyglądać strasznie – westchnąłem cicho, czując się odrobinkę źle z faktem, że jestem taki trochę niewyjściowy. 
– Co ty gadasz za głupoty, mnie się podoba to, co widzę przed sobą – wyszczerzył się głupkowato. 
– Faktycznie, zupa wyszła ci bardzo ładnie – odpowiedziałem niewinnie, uśmiechając się lekko. 
– Męża też sobie sprawiłem niczego sobie – odbił piłeczkę, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. On jest naprawdę głupi. Albo ślepy. A jako, że okularów nosić nie musi, to już sprawdziliśmy, to wychodzi na to, że jest głupi, albo takiego udaje.
– Jak tam w pracy? – zapytałem, chcąc w końcu wiedzieć, jak mu noc minęła. 
– Spokojnie. Za spokojnie, tak właściwie. Musiałem uważać, by za bardzo energia mnie nie rozsadziła. Wydawało mi się zawsze, że mocna zmiana powinna mieć najwięcej patroli i najwięcej roboty, ale okazuje się, że oni siedzą cały czas w koszarach. Nie potrafiłbym tak – wyjaśnił, a ja wyczułem w jego głosie wyrzuty. 
– Może i powinna, ale nikt tego nie nadzoruje. A skoro nikt nie nadzoruje, to się obijają. Dobrze, że chociaż tam mają ciebie, to przynajmniej jedna osoba pilnuje, co się dzieje w nocy. Jeżeli cię kojarzą, to na pewno wiedzą, że jesteś gorliwy, więc takie rwanie się na patrole jak najbardziej do ciebie pasuje. Może to nawet lepiej, że nikt tam za bardzo nie chce wychodzić, będąc sam możesz trochę wyluzować – odpowiedziałem, analizując jego wypowiedź. 
– Tak, chociaż tyle w tym wszystkim dobrego – westchnął cicho. – A ty co takiego robiłeś w nocy, zamiast spać? 
– Najpierw rachunki, później zacząłem przeglądać pocztę. Wydawało mi się, że po moim małym wystąpieniu będą to ładnie ubrane w słowa odstąpienia od współprac, ale zamiast tego większość z tych listów to słowa wsparcia i zapewnienie, że wcale tak nie myślą, jak to przedstawiłem. 
– To chyba dobrze. A jednak nie wydajesz się być z tego faktu zadowolony – zauważył słusznie, na co kiwnąłem. 
– Dobrze dla finansów, niedobrze dla mojego czasu. Chciałbym go spędzać z tobą, nie nad listami, bankietami i wyjazdami. Odkąd mam ciebie, aż tak bardzo za pieniędzmi gonić nie muszę, a przynajmniej tą myśl staram się w sobie zakodować na stałe – odparłem, nerwowo stukając palcem w stół. Tylko co ja takiego wymyślę, by większości z tych osób odmówić...? A może nie odmówię? Nie, na to sobie pozwolić nie mogę, coś sobie postanowiłem i muszę się tego trzymać. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

 Czy ja chciałem pójść nad jezioro? Nie byłem do końca pewien, to znaczy uwielbiam jezioro, tak samo, jak uwielbiam mojego męża, natomiast czy w tej chwili chce tam pójść? Patrząc na pogodę, która za chwilę diametralnie się zmieni, chyba nie jest to najlepszy pomysł, oczywiście mi nadchodzący deszcz nie przeszkadza, natomiast mój mąż na pewno nie będzie tego samego zdania, a ja nie chcę narażać go na zimno i nieprzyjemność, która wiąże się z deszczem.
– To chyba nie jest zbyt dobry pomysł – Zacząłem, nie odwracając wzroku od okna, obserwując zmieniającą się powoli pogodę.
– Nie jest? Dlaczego miałby nie być to dobrym pomysł? – Dopytał, kierując swój wzrok w stronę okna, analizując pogodę, która jeszcze nie zmieniła się aż tak diametralnie.
– Niedługo zacznie padać deszcz, a to może ci się nie spodobać, więc albo sam pójdę nad jezioro, albo spędzimy inaczej wspólnie czas – Uśmiechnąłem się do niego łagodnie, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej.
Mój mąż uśmiechnął się do mnie, oblizując swoje wargi dłonie, kładąc na moich biodrach.
– Nie puszczę cię samego nad jezioro, a skoro będzie padał deszcz, to faktycznie nie ma sensu wychodzić na dwór, co jednak chciałbyś się robić tu w domu? Oczywiście coś grzecznego, bo jesteśmy przecież grzecznymi istotami – A te słowa akurat bardzo mnie rozbawiły, my i jesteśmy grzeczni? Wiele rzeczy można o nas powiedzieć, ale na pewno nie to, że jesteśmy grzeczni tym bardziej, gdy nie ma naszych dzieci w domu.
– Cóż, skoro mówisz, o czymś grzecznym to może hym. Pomyślmy, co moglibyśmy zrobić, aby było to grzeczne.
A więc tak albo ugotujemy jakieś dobry obiad dla naszych dzieci, oczywiście nie teraz, bo byłoby to za wcześnie, te chwil, jednak możemy posprzątać dom, poczytać wspólnie książkę, po prostu poleżeć przytulenie do siebie lub porozmawiać, bo w końcu to same grzeczne zajęcia – Zaproponowałem, wymieniając tylko te grzeczne rzeczy, w końcu sam chciał, aby było grzecznie, co prawda ja osobiście bardziej wolałbym troszkę poszaleć, natomiast, skoro mój mąż chce być dziś grzeczny i ja bardzo chętnie dam mu to, czego oczekuję.
Sorey zastanowił się chwilę ciągnąć mnie w stronę łóżka, na którym już po chwili wylądowaliśmy.
– Najbardziej z twoich wszystkich propozycji podoba mi się leżenie w łóżku i przytulanie do siebie – Stwierdził, przytulając mnie do siebie, kładąc dłoń na moich pośladkach niby to od niechcenia, ściskając je.
Od razu powstrzymałem go przed takim zachowaniem, przecież mieliśmy być grzeczni, sam tego chciał, a to oznacza, że nie możemy w tej chwili się bawić prawda?
– Łapkę trzymaj tu – Poleciłem, całując go w policzek, w dłoń, biorąc jedną ze starych już książę, leżących na szafce nocnej otwierając pierwszą wybraną przez siebie stronę, dostrzegając stare ruiny, w których kiedyś byliśmy.
Sorey zerkał z uwagą na książkę, analizując każdy słowo, które się tam znajdowało.
– Chciałbym tam z tobą kiedyś pójść, aby móc zobaczyć to wszystko na żywo – Przerwał ciszę, zabierając z moich dłoni książkę.
– Byliśmy tam już kiedyś, dawno, dawno temu, gdy byłeś jeszcze człowiekiem – Przyznałem, uświadamiając go w tym małym nic nieznaczącym faktem.

<Pasterzyku? C:>

Od Haru CD Daisuke

 Nie do końca rozumiałem jego pytanie, dlaczego miałoby być to dla mnie irytujące? Lubiłem, kiedyś się do mnie przytulał, a więc dlaczego miałbym mieć coś przeciwko temu? Czasem naprawdę zadaje głupie pytania, których nie potrafię zrozumieć, mimo że bardzo chce.
– Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać? – Zadałem konkretne pytanie, chcąc zrozumieć, dlaczego ma takie myślenie i co w ogóle prowadzi go do takich nie do końca zrozumiałych przeze mnie przemyśleń.
Mój mąż milczał przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią, którą udzielił mi po dłuższej chwili, i to znacznie dłużej, niż można byłoby przypuszczać.
– To dosyć proste ty nie lubisz ciepła, a kiedy się do ciebie przytulam, może robić ci się coraz to ciepłej, a nie chce, abyś z mojego powodu czuł się niekomfortowo – Wytłumaczył, twierdząc, że jest to bardzo prosta odpowiedź, jednak czy na pewno jest prosta? Gdyby była taka prosta, od razu by mi odpowiedział, a jednak potrzebował czasu, aby udzielić mi tak bardzo prostą odpowiedź.
– Jak na tak prostą odpowiedź potrzebowałeś trochę czasu, aby mu odpowiedzieć – Powiedziałem to na głos, gładząc go po ramieniu od razu, dostrzegając jego spojrzenie, które mówiło mi więcej niż tysiące słów wypowiedzianych przez niego.
Rozbawiony pokręciłem głową, kładąc dłoń na jego policzku, całując w czoło.
– Skarbie, gdyby było mi z tym źle, od razu bym ci o tym powiedział prawda? – Zapytałem, jednocześnie odpowiadając na jego pytanie, mając nadzieję, że to mu wystarczy.
Przecież wie, że gdyby było coś nie tak, powiedziałbym mu to na głos i zawsze mówię, jeśli coś jest nie tak, skąd więc to pytanie? Czasem naprawdę nie rozumiem jego podejścia ani rozumowania, mimo że bardzo bym tego chciał.
Daisuke westchnął, nie odsuwając się ode mnie, najwidoczniej moje słowa wystarczyły, abyśmy trochę zrelaksował i właśnie o to mi chodziło, nie ma co się stresować, napinać lub wymyślać słowa, czy też rzeczy, które nie miały najmniejszego znaczenia.
Rozumiejąc słowa, które mu powiedziałem, odpuścił sobie dalszą rozmowę na ten temat, zamykając swoje oczy chyba zmęczony, i to bardziej, niż na początku sądziłem.
Gładząc go po ramieniu, nakryłem nas porządnie kocem, mogąc zamknąć oczy powoli, odpływając do krainy snów zmęczony nocą, która była trudniejsza, niż na początku przypuszczałem. Niby nic złego się nie działo, nic trudnego również też nie, natomiast praca nocą nie była tak łatwo, jak ta za dnia, co prawda nie byłem tak zmęczony pracą w nocy, jak pracą w dzień, a jednak, a za dnia tak bardzo nie boję się swoich wilczych zachowań, jak nocą, nie zawsze potrafię nad sobą zapanować, choć bardzo się staram, to dlatego trochę się stresuję z powodu czego dzień, a raczej noc w pracy staje się trudniejsza.

Przespałem pół dnia, musząc zregenerować siły przed rozpoczęciem kolejnej nocy, z której się w ogóle nie cieszę.
Obudziłem się, odczuwając silny głód, który nie dał mi już spać, odruchowo spojrzałem na mojego męża, który wciąż spał zmęczony po nocy, w której przecież mógł spać, chyba do końca nie zrozumiałam, dlaczego męczy się wraz ze mną, mimo że tak naprawdę wcale nie musi.
Dając mu spokój, ucałowałem go w policzek, podnosząc się z łóżka, ruszając do łazienki, aby doprowadzić się do porządku przed posiłkiem, który miałem zamiar sam nam zrobić.

<Paniczu? C:>

sobota, 1 marca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Mikleo zaakceptował fakt, że dzisiaj mnie w nocy nie będzie i nie dopytywał, bo pewnie wcale nie chciał tego wiedzieć. Wolałem jednak mu o tym powiedzieć, by nagle w nocy nie przebudził się i nie spanikował, jeżeli mnie w domu nie zastanie. Wpierw oczywiście poleżę przy nim, upewnię się, że zaśnie snem spokojnym i że moja rodzina jest bezpieczna, i wtedy wezmę Banshee na polowanie. Od ostatniego takiego polowania minęło bardzo dużo czasu, o wiele za dużo, ale nie miałem jak tego zorganizować. Pogoda była tragiczna, teraz też nie jest jakoś bardzo dobrze, ale na pewno jest lepiej. Zresztą, musiałem ją nakarmić, by mi z głodu nie padła, albo co gorsza nie zaczęła atakować najbliższych bądź niewinnych. Nie wiem, czy wtedy udałoby mi się nad nią zapanować. 
- Jeszcze trochę wytrzymasz, co? - odezwałem się do mojego pieska, który to położył łeb na moich kolanach, cicho wzdychając. - Już wieczorem. I ja sobie pojem, i ty. Wybierzemy sobie jakiegoś paskudnego grzesznika i uczynimy ten świat odrobinkę lepszym. Tak, tak, wiem, że ciebie to nie obchodzi, ale ja tak sobie lubię to tłumaczyć. A teraz przepraszam, idę do Mikiego. Wypoczywaj przy kominku, i jak będzie odpowiednia pora, przyjdę po ciebie, dobrze? - zapytałem, na co zamerdała swoim pięknym ogonkiem. Ależ ona była cudna. I piękna, i mądra, chociaż jeszcze wielu rzeczy musi się nauczyć, bo jest w końcu tylko młodziutkim ogarem. 
Podrapałem ją za uchem, a następnie wstałem z kanapy, kierując się do kuchni. Przypilnowałem się, by wszystko rano zrobić, czyli nakarmiłem zwierzaki, przygotowałem śniadanie dla dzieci, a nawet wyprowadziłem Psotkę, przy okazji odprowadzając dzieciaki. Początkowo nie miałem tego w planach, ale finalnie uznałem, że czemu by tego nie zrobić? Naszej suni taki spacer się przydał, jak każdy psiak potrzebuje w końcu dużo ruchu, a i upewniłem się, że dzieciaki dotrą do szkoły, zadając się z odpowiednimi ludźmi. Zresztą, gdzie niby indziej mielibyśmy udawać się na spacer? Ścieżka prowadziła jedynie do miasteczka, a po lesie, w tym śniegu, chodzić to ja nie zamierzałem. Tak, całkiem dobry pomysł był. Bliźniaki nie były bardzo zadowolone, ale powinny się cieszyć, zawsze mogłem je dosłownie odprowadzić pod samą szkołę, ale je szanuję i domyślam się, co to mogłoby dla nich oznaczać. I jeszcze ta głupia nauczycielka... będę musiał pilnować, by nic głupiego ta baba nie zrobiła. A jeżeli zrobi, to natychmiast zareaguję. Nie pozwolę, gdy ktoś zagrał mojej rodzinie, i lepiej, żeby ta kobieta o tym wiedziała. 
- Coś ciekawego robisz? - zapytałem mojego najukochańszego męża, podchodząc do niego i przytulając się do jego pleców. Jego ciało było chłodne, policzki także, zatem był zdrowiutki jak ryba. 
- Właśnie sobie jakiegoś zajęcia szukam, ale... wszystko jest zrobione. Posprzątane, wymyte, nakarmione... nie zostawiłeś mi nic – westchnął cicho, a ja uśmiechnąłem się szeroko na jego słowa. 
- To było specjalnie. Bo skoro teraz nie masz nic do roboty, możemy spędzić ten czas razem. Na przykład cię mogę zabrać nad jezioro – zaproponowałem, uśmiechając się niewinnie, no bo jak mógłbym mu proponować coś innego, kiedy ja taki grzeczny i niewinny chłopak jestem?

<Owieczko? c:>