poniedziałek, 31 marca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Mój mąż tak szybko padł... faktycznie był taki zmęczony. Tylko czym? Pora nawet wczesna była, i się nawet wyspał przecież, pochodził sobie po zimnym dworze, wziął zimną kąpiel, powinien czuć się wspaniale, a on już spał snem może jeszcze nie głębokim, ale jak tak sobie posiedzę jeszcze trochę, to zaraz będzie spał mocno. Ale też, po co mam gdziekolwiek iść? Chyba wszystko jest zrobione, dom posprzątany, nic do naprawienia czy zrobienia nie było. Muszę tylko w najbliższym czasie, czyli jutro z rana, odwiedzić płatnerza. On na pewno coś ma ciekawego na stanie. Miałem tylko nadzieję, że to nie będzie mnie dużo kosztować, nie mogę zostawić Mikleo bez pieniędzy. Oszczędności mamy naprawdę sporo, ale dobra zbroja też kosztuje swoje. Może jak będzie za drogie, to wezmę coś ze średniej półki...? O tym pomyślę później, jak już będę na miejscu i zobaczę ofertę w tym miernym mieście. Z tego co patrzyłem czasem na oferty, albo na pracę tutejszego kowala, to nawet się znali na rzeczy. Ale skąd ja to wiedziałem? Chyba się nie znam na pracy kowala. Przynajmniej nie powinienem, no bo skąd. Podobnie jak skąd miałbym się znać na wojskowych strategiach. Nie wiem, co jest ze mną nie tak. I czy naprawdę mam te umiejętności czy nie. Mikleo i Crowley nie wątpili w moje umiejętności strategiczne, więc coś chyba z tego muszę mieć. Może pomagałem Alishi? Byliśmy blisko, byliśmy przyjaciółmi, i coś tam się u niej poduczyłem. No a kowalstwo? A może wcale nie mam umiejętności kowalstwa, tylko mi się wydaje. 
Leżałem przy Mikim grzecznie, gładząc spokojnie jego plecy. Przyglądałem się mu przez całą noc z z delikatnym uśmiechem na ustach, obserwując jego spokojną twarz, na którą padało niebieskie światło księżyca. Tak to do niego pasowało... chłonąłem każdy szczegół tej drobniutkiej buźki, nie chcąc ich zapomnieć. Jak będę za nim tęsknić... i za dzieciakami także. Miło też byłoby, gdyby dzieciaki zechciały ze mną, z nami, spędzać więcej czasu. Ta planszówka była całkiem przyjemna przynajmniej do momentu, w którym nie zaczęły się kłócić i aż zbytnio rywalizować. Zdrowa rywalizacja jest dobra, owszem, ale skoro aż tak się pokłócili, że nawet przy śniadaniu się nie odzywali do siebie, to było to niedobre. Może wkrótce się ogarną i zaproponują nam chociażby spacer. O, spacer rodzinny byłby ciekawym doświadczeniem. Może jeszcze zdążę tego zaznać. 
- Będę za tobą strasznie tęsknić – wyszeptałem cicho, by go nie obudzić, gładząc jego policzek. Moje piękności śliczne. - Mam nadzieję, że mój powrót cię nie zawiedzie – dodałem, cicho wzdychając i tuląc go do siebie odrobinkę mocniej, by lepiej czuć jego zapach. Szkoda, że nie mogę tego zapachu zabrać tam na dół ze sobą. Przecież ja bym codziennie się nim zaciągał. Gdyby była taka możliwość, by gdzieś ten jego zapach zamknąć, w jakimś flakoniku, zaopatrzyłbym się w potężny zapas, a i tak byłoby mi za mało. Za to Miki dopiero ulgę poczuje, bo mój siarkowy zapach wywietrzeje przez ten miesiąc. Ale jak wrócę... oj, nie wiem, jak długo będę musiał się myć, by zmyć z siebie zapach piekieł. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jak dla mnie Haru za dużo myślał. Albo właśnie trochę za mało, bo gdyby myślał za dużo doszedłby do wniosku, że jesteśmy cały czas narażeni na niebezpieczeństwo ze strony wampirów. W końcu, gdyby naprawdę tutaj gdzieś czyhały, próbowałyby mnie zaatakować nie raz, nie dwa, a ostatnio przecież spędziliśmy czas w tym jego domku i nic się nie stało. 
- Nie wydaje mi się, by były na tyle głupie, aby zaatakować nas tak blisko miasta, szybko ich zbrodnia zostałaby odkryta, ludzie zaczęliby drążyć, a gdyby tak ich znaleźli za dnia, ich śmierć byłaby pewna. Znacznie prościej byłoby im zaatakować nas tutaj. Z dala od miasta, na małym odludziu. Zgromadziliby bandę mniej więcej tak dużą wielkością jak ta, którą napadli na ciebie i wuja, i jestem pewien, że szybko by nas wszystkich pozabijali. No, może z tobą mieliby mały problem, ale mając liczebną przewagę, i z tobą by wygrali. Zanim ktokolwiek by się zorientował, że coś tu się wydarzyło, oni byliby już dawno w zupełnie innym regionie. Wątpię, by mury czy psy mogły ich zatrzymać. Idąc dalej tym tropem, jestem w ciągłym niebezpieczeństwie będąc z tobą, bo twój zapach ich przyciąga. Albo jestem w niebezpieczeństwie, kiedy ciebie nie ma, bo ja siebie nie obronię, a mój zapach też ich przyciąga. Nie musisz się tak martwić, nie ma ich tu. Gdyby były, wyczułbyś je. Albo psy wpierw by je wyczuły. Może zaczęły respektować wasze terytorium po tym, jak na nie napadliście. Jesteśmy bezpieczni, przynajmniej ja jestem bezpieczny, kiedy jestem przy tobie – wygłosiłem mały wywód, przyglądając się swoim pięknym dłoniom. Jak to miło, że moje dłonie jeszcze nie są w żadnym stopniu spaczone, nie to co reszta mojego ciała. Piękne, smukłe, blade, żadnych plam, żadnych blizn, zmarszczek... tylko takie troszkę małe. Chociaż, w porównaniu z Haru, to ja jestem cały mały. 
- To paskudne krwiopijce, one mają swój własny tok rozumowania – burknął, przytulając się do moich pleców. A może to wcale nie chodziło o wampiry, a o coś zupełnie innego? Równie dobrze może to być wymówka. 
- Wiesz, jeżeli nie chcesz tam jechać, możesz mi powiedzieć wprost, a nie udawać, że przejmujesz się nagle wampirami. Nie musimy tam jechać. Pomyślałem, że fajnie by tam było, bo mielibyśmy tylko siebie, i prywatność. Jeżeli jednak masz inny pomysł, z chęcią posłucham – zaproponowałem, odwracając się w jego stronę. 
- Nie, nie o to mi chodzi, ja się naprawdę martwię. O ciebie. Nie chcę, byś więcej czuł strach, i żeby coś ci się działo – powiedział, w międzyczasie całując moją szyję. Może dlatego poruszył temat wampirów, zobaczył te paskudne blizny, które przecież wcale nie miały być takie widoczne. 
- Wiem, że nigdy byś na to nie pozwolił – powiedziałem, całując go w żuchwę. - Na razie wampiry trzymają się z daleka od tego miejsca, i niczym się nie musimy przejmować. Ostatni wypad do twojego starego domku skończył się bardzo przyjemnie. Zresztą, dobrze spędzić razem trochę czasu, póki jestem jeszcze normalny – dodałem, opierając głowę o jego klatkę piersiową, relaksując się jeszcze ciepłą wodą. Jeszcze trochę czasu mamy dla siebie, i chcę z niego skorzystać w ten przyjemny sposób. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Rozbawiony słuchałem jego wypowiedzi, czując na sobie nie tylko jego dotyk, ale i spojrzenie, które wręcz mnie przeszywało, przyjemne spojrzenie, które bardzo lubiłem.
Nigdy nie potrzebowałem zbyt wiele, wystarczył mi on sam i nasze dzieci, które były naszą przyszłością, bez względu na to, jak czasu czasem się zachowywały, były jeszcze młode i miały prawo niczego jeszcze nie rozumieć.
Widziałem również, że nie był zadowolony z powodu braku śladów, które pozostawił na moim ciele, cóż, na to akurat nic nie poradzę, woda pomogła mi doprowadzić ciało do stanu idealnego, aby jutro znów mógł zaszaleć, tym razem bardziej i mocniej, abym na pewno o nim pamiętał podczas jego nieobecności.
– Oj no już przecież jutro zrobisz nowe – Zauważyłem, biorąc ręcznik, którym się nakryłem, opuszczając bali.
– A żebyś wiedział, że jutro zrobię nowe i bardziej widoczne, abyś nie zapomniał, kto jest twoim panem – Brzmiał groźnie i wygląd na groźnego, a to mnie bardzo w nim podniecało.
Nim zdążyłem coś powiedzieć, Sorey chwycił mnie za gardło, oblizując swoje wargi.
– Będziesz stękał jak nigdy dotąd, a później będziesz błagał, abym przestał, na twoje nieszczęście to ja zdecydowanie, kiedy przestanę. Czy to rozumiesz? – To brzmiało tak groźnie i jednocześnie podniecająco, aż chciałbym, aby wziął mnie tu i teraz, mimo że wiem o braku takiej możliwości.
Ależ ten facet mnie podniecał, tyle lat, a ja wciąż nie potrafiłem mu się oprzeć.
– Rozumiem – Przyznałem, mięknąc pod jego groźnym spojrzeniem.
– Dobra owieczka – Wyszeptał, puszczając mnie, aby zabrać mój ręcznik porządnie, wycierając moje lodowate ciało, pomagając mi się ubrać tak, w razie, gdybym nie był w stanie zrobić tego zupełnie sam. – Pięknie pachniesz – Wyszeptał mi do ucha, podgryzając płatek mojego ucha specjalnie mnie, drażniąc, ależ z niego drań dobrze wie, że do niczego nie dojdzie, a i tak zaczyna, okrutnik.
– Staram się, jak mogę – Odpowiedziałem, odsuwając go od siebie, aby nie drażnił mojego ciała, które niepotrzebnie się podniecało. – A teraz przepraszam, ale idę spać, jestem strasznie zmęczony – Stwierdziłem, oczywiście trochę, udając, wcale zmęczony nie byłem, jednakże to było jedyna opcja wiążąca się z ucieczką. Nie, żebym miał dość męża, bo tego nigdy był, nie powiedział, bardziej chodziło o to, że drażnił niepotrzebnie moje ciało, a to było nie fair.
– Już? – Zdziwiony ruszył za mną do sypialni, gdzie zamknął za nami drzwi, podążając za mną do łóżka.
– Wiesz, muszę mieć siłę na jutro, aby dać ci to, czego będziesz tylko chciał – Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie, czekając, aż położy się obok, abym mógł przytulić się do niego, zasypiając w tych gorących ramionach, nie przejmując się jego odejściem nocą, gdy będę spał, nie będzie miało to dla mnie większego znaczenia.
– Tak, to całkiem dobry pomysł, musisz się wyspać, bo ja nie chcę jutro słyszeć, że jesteś zmęczony – Ostrzegł mnie, przytulając do siebie.
– Nie usłyszysz, obiecuję – Wyszeptałem, cicho ziewając coraz to bardziej zmęczony, nie wiem, dlaczego, ale w jego ramionach jakoś tak sen szybciej przychodzi, a ja nie mam siły z tym walczyć. – Dobranoc – Dodałem, powoli, oddając się zmęczeniu.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

No to się faktycznie wkopałem, bardzo nie chciało mi się wstawać, nie wspominając już o przygotowaniu nam kąpieli, czy to musiało być już teraz? Tak bardzo mi się nie chciało, no ale co miałem zrobić? Powiedzieć mu nie? Nie mogłem tego zrobić, tym bardziej że jeszcze przed chwilą powiedziałem mu o braku lenistwa, było przyjemnie, było fajnie i co teraz? Teraz trzeba wstać i przygotować nam kąpiel, tak aby uszczęśliwić męża, który bardzo tego potrzebuję.
– No dobrze, już wstaje – Od niechcenia podniosłem się z łóżka, idąc do łazienki bez niepotrzebnych ubrań, zresztą, po co, by mi one były? Przecież i tak zaraz musiałbym je zdjąć, a w to nie chciałoby mi się bawić.
Przygotowałem nam gorącą kąpiel, dbając o wszystkie szczegóły, nie zapominałem o jego ulubionych olejkach, która tak bardzo lubił, przygotowałem mu również jego ulubione płyny, którymi lubił się myć oczywiście i ja lubiłem korzystać z tych płynów, chociaż musiałem przyznać, że czasem zapachy, które wydobywały się z nich, były ostre, zbyt ostre jak na mój gust.
Po przygotowaniu kąpieli opuściłem łazienkę, zerkając na mojego męża, który siedział na łóżku, wyczekując mojego powrotu.
– Zapraszam do kąpieli, wszystko dla mojego pięknego pani jest już przygotowane – Odparłem, otwierając szerzej drzwi, gestem ręki, zapraszając go do środka.
– No i najwyższa pora, zdecydowanie zbyt długo kazałeś mi czekać – Zadowolony podszedł do mnie oczywiście, udając odrobinę obrażonego, bo jak to tak kazać mu czekać, przecież tak nie można, miałem to zrobić w kilka sekund, aby go uszczęśliwić, no cóż, niestety tak to nie działa, czasem trzeba uzbroić się w cierpliwość. Oczywiście wiem, że tylko sobie żartuję, dlatego nie biorę tego na poważnie, przymykając oko na jego słowa.
Uśmiechnąłem się do niego, nie odpowiadając nic na jego słowa, bo i po co bym miał? Zrozumiałem doskonale, że sobie żartuję i on wiedział, że ja o tym wiem, dlatego po prostu zaprosiłem go do łazienki, gdzie wspólnie zaczęliśmy gorącej kąpieli.
Oczywiście umyłem jego piękne ciało, aby on nie musiał nadwyrężać swoich pięknych dłoni, mogę się mu przydać do czegoś innego, zapewne dziś znów w nocy będzie ciężko pracował umysłowo, podpisując jakieś dokumenty, wciąż tak naprawdę nie rozumiem, po co to robi, bo przecież za dnia może pracować, a nocą spać, dlaczego zmienił swój tryb życia? Jak twierdzi, bo chcę spędzać ze mną czas, natomiast w rzeczywistości, gdyby tak się temu bliżej przyjrzeć nie spędzę ze mną czasu, bo obaj śpimy. Więc nie różni się to niczym od tego, jak gdyby pracował za dnia, a spał nocą. Z drugiej jednak strony doskonale rozumiem, że nie potrafi beze mnie spać tak jak i ja nie potrafię spać bez niego, jednakże, jeśli bym musiał, padłbym ze zmęczenie i tak za długo nie pozwoliłoby mi trzymać się na nogach.
– Nie wolisz dziś odpoczywać nocą, a jutro sobie popracować? – Zaproponowałem, gdy umyłem jego piękne ciało.
– Doskonale wiesz, że nie mogę, będę dziś pracował, aby za dnia trochę odpocząć, a potem spędzić z tobą czas poza tym Ktoś musi jeszcze nas spakować – No tak, oczywiście, że o tym zapomniałem, jak zawsze zostawiam wszystko na ostatni moment.
– No tak, ktoś musi to zrobić, jak dobrze, że mam tak fantastycznego męża, jak ty – Ucałowałem go w czoło, przytulając do siebie jego piękne i bardzo smukłe ciało, które tak bardzo kochałem. - Chociaż wiesz, tak teraz się zastanawiam czy to w ogóle dobry pomysł, a co jeśli te wampiry znów się pojawią? Nie wiem, czy powinniśmy ryzykować, tym bardziej twoim życiem i zdrowiem - Dodałem, przypominając sobie o tych krwiopijcach.

<Paniczu? C;> 

niedziela, 30 marca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Muszę przyznać przed sobą samym, odrobinkę o Banshee zapomniałem, znacznie bardziej skupiając się na moim mężu. Chciałem, by jemu było jak najlepiej, i trochę zapomniałem o moim wiernym ogarze. Cóż, ona też się niedługo wygrzeje po wsze czasy, tylko jej tego może poniekąd brakować. I jeżeli będzie chciała, możliwe, że ją tam zostawię. Będzie odchowana, będzie dorosła, silna, więc dałaby sobie w takim miejscu sama. Ale nie teraz, teraz jest jeszcze zbyt młoda i niedoświadczona, nie wypuściłbym jej tam. To też pewna oznaka słabości, niestety, bo jeżeli faktycznie jest silna, dałaby radę już teraz, ale jakoś tak nie potrafię, bo się martwię. Tak samo, jak martwię się o Mikiego, i o dzieciaki... to jest właśnie moja słabość, przywiązywanie się do innych, zamartwianie się, dbanie o innych. No ale bez tego, kim bym był? Nie byłoby we mnie nic wartościowego, co by we mnie Mikleo mógł lubić i kochać. Wygląd nie, bo jestem paskudny i muszę stosować iluzję, charakter też mam słaby. Naprawdę nie wiem, co on we mnie widzi, że dalej przy mnie jest. 
- No już, przepraszam, wkrótce wrócimy do twojego domu. Pewnie go nawet nie pamiętasz, byłaś strasznie malutka, kiedy to miało miejsce. I ledwo wtedy przetrwałaś. Strasznie dużo ci czasu musiałem wtedy poświęcić, by cię uratować – mówiłem do niej, drapiąc ją za uchem. Banshee, ewidentnie zaciekawiona moim wywodem, przekrzywiła łeb i patrzyła na mnie z uwagą. - Byłaś niewiele mniejsza od mojej dłoni. Taka malutka, i puchata. Co chwila przegryzałaś smoczki, które to używałem do karmienia cię – na to prychnęła z oburzeniem, co wywołało u mnie uśmiech. - Tak jest, wielki z ciebie drapieżnik. Okrutny i zły, tak. I bezwzględny – pochwaliłem ją, drapiąc ją po szyi. - No już, lepiej? To na posłanie i wypocznij. Spędź trochę czasu z  Psotką, póki możesz, bo później długo się nie będziecie widzieć. Możliwe, że się nawet nie zobaczycie, bo będziesz chciała tam zostać – na te słowa znów strasznie się oburzyła, twierdząc, że mnie nie zostawi. - No, to się jeszcze okaże. Idę do Miki'ego, ty odpocznij – poprosiłem, wstając z klęczek. 
Mojego pięknego męża znalazłem jeszcze w balii, pełnej zimnej wody, co mnie nie zachęcało do dołączenia do niego. No ale też, nie potrzebowałem za bardzo do niego dołączać. W końcu, po co? Śmierdziałem pewnie jakąś siarką jako demon, a tego żaden olejek czy płyn nie zmyje, a brudny nie byłem, więc mi to tam niezbyt potrzebne było. 
- Coś mi się wydaje, że tu był siniak. A tu malinka. A tu ugryzienie. I gdzie to zniknęło? - zapytałem, wskazując palcem każde z tych miejsc, oczywiście przesuwając opuszkiem palca po jego lodowatej, delikatnej skórze. 
- Woda wyleczyła – wyznał, co mi się nie spodobało. 
- Tak szybko? Za delikatny byłem, zdecydowanie – odpowiedziałem, niezadowolony. Zazwyczaj zajmowało mu to dłużej, a tu co, piętnaście minut kąpieli i już moje znaki zniknęły. Muszę następnym razem złapać go mocniej, wgryźć się głębiej, być ostrzejszym, by taka zwykła kąpiel nie mogła wyleczyć tych wszystkich znaków. Tylko też nie mogę go skrzywdzić. Z jednej strony chciałem zostawić coś trwałego na jego ciele, z drugiej nie chciałem go krzywdzić. Granica pomiędzy tym była naprawdę cieniutka, i bałem się, że ją przekroczę. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Na jego słowa zmarszczyłem brwi. Przepraszam bardzo, ale co garnki mają do tego wszystkiego, skoro to mnie sam namawiał do leniuchowania? Zrobiłem wszystko, co zrobić miałem, zatem sobie troszkę mogłem odpocząć, czy on nie sam mnie do tego namawiał? To pierwsza sprawa. A teraz mnie garnków wyzywa. Oj nie, ja mu w tej chwili muszę udowodnić, że nie jestem leniem i to jest odpoczynek, nie leniuchowanie, a to jest wielka różnica. 
- Ja, mój drogi, zostałem przez ciebie namówiony, to pierwsza sprawa. A druga, to jest odpoczynek, a nie leniuchowanie – odpowiedziałem, pusząc poliki. 
- No tak, to ja jestem tym okropnym, który cię namawia do złego? - odparł, zdecydowanie bardzo z tego powodu rozbawiony. 
- No tak. Ja jestem wspaniały i pracowity, a ty jesteś tym leniwym diabłem namawiającym do złego. Zresztą, gdybym był leniwym garnkiem, to na pewno nie zrobiłbym tego – powiedziawszy to, całkiem sprawnym ruchem odsunąłem kołdrę i okrakiem usiadłem na jego biodrach, trochę ignorując fakt, że nie miałem na sobie bielizny. Cóż mogę poradzić, że bez niej jakoś tak mi wygodniej spać. Niby groziło mi to, że ktoś by tutaj mógł wejść, ale też zawsze mogę tego kogoś oddelegować. Albo kazać poczekać. Przecież to chwila i zaraz bym ubrał to, co mi brakuje, to nie jest jakaś wielka filozofia. 
- A jednak byłeś na tyle leniwy, by nie założyć bielizny – odparł, kładąc dłonie na moich pośladkach. 
- To nie jest lenistwo, to myślenie przyszłościowe. Zresztą, wolałbyś, bym w tej chwili miał coś na sobie? Dotykałbyś mnie wtedy przez materiał, a nie miał dostępu do tej aksamitnej skóry – wyznałem, niby to się poprawiając na tych jego biodrach, całkowicie przypadkiem ocierając się o jego penisa, któremu się to bardzo podobało. 
- Ja tam nie narzekałbym. Mógłbym cię rozbierać, by podrażnić twoje ciało, by je podziwiać... Kocham je. Jest idealne – powiedziawszy to, sprawnym ruchem obracając nas tak, bym to ja był na dole. - Każdy jego cal. Każdą bliznę, którą uważasz za nieidealną. Tą drobną talię, smukłe dłonie, i piękny tyłeczek. Kocham cię, mój piękny paniczu – wyznał, odpinając guziki swojej koszuli, którą miałem na sobie. Niby proste słowa, a jednak byłem trochę tym poruszony. Albo jest głupiutki i nie dostrzega tych wszystkich niedoskonałości, które ja zawsze dostrzegałem. 
- No tak, mój tyłeczek najważniejszy – odpowiedziałem żartobliwie, nie chcąc mu pokazać, że coś mnie poruszyło. Jeszcze by to zniszczyło moment.
- Najważniejszy, bo najpiękniejszy – dodał rozbawiony, po czym nachylił się do mojego ciała, by zacząć je całować i pieścić, ssąc i podgryzając moją skórę, na co czasem z moich ust wydobywały się ciche jęki. Momentami miałem wrażenie, że zostawił mi ślad na skórze jeden albo dwa, ale czy mi to przeszkadzało? Na ten moment niekoniecznie. Chciałem na ten moment, by doskonale się zajął moim ciałem, traktując je jak świątynię. Tego w tej chwili potrzebowałem, zapewnienia, że mnie pożąda, że mnie uwielbia i że mnie pragnie. I doskonale spełniał moje potrzeby, i ja także spełniałem jego, odwracając się na brzuch, kiedy tego potrzebował. 
- Wychodzi więc na to, że oboje nie jesteśmy aż takimi leniuchami – odparł rozbawiony, kładąc się na poduszki, chyba usatysfakcjonowany naszym zbliżeniem, chociaż było ono nieco spokojniejsze niż zazwyczaj. Cóż, jutro i pojutrze sobie odbijemy. 
- Skoro tak twierdzisz, to na pewno nie będziesz miał problemu z tym, by przygotować nam kąpiel – powiedziałem, podnosząc się do siadu i od razu zerkając w swoje odbicie w lustrze. I tak jak myślałem, zrobił mi malinkę dosyć wysoko na szyi, tak, bym nie mógł jej zakryć. Cwany wilk, usłyszał, że idę do kowala i musiał zrobić coś, by mnie oznaczyć. Powinienem być na niego zły, ale za te wcześniejsze słowa mu odpuszczę. Zachował się bardzo dobrze, więc niech już ma. 

<Piesku? c:>

sobota, 29 marca 2025

Od Mikleo CD Soreya

Jego pomysł z wyjściem na dwór był naprawdę bardzo dobry, taki spacer na świeżym powietrzu był mi naprawdę bardzo potrzebny, mogłem się odprężyć, zobaczyć gwiazdy i trochę opowiedzieć o nich mężowi, kiedyś obaj bardzo dużo wiedzieliśmy o gwiazdach, spędzając prawie każdą wieczór na kocu, wpatrując się w niebo. Od razu przypominają mi się czasy, gdy byliśmy we dwoje, odwiedzając świat na własnych nogach, trzymając ze sobą plecak, w którym było wszystko, co potrzebował wtedy jeszcze mój przyjaciel, a potrzebował naprawdę niewiele, wystarczył mu koc, czasem nawet dwa, potrzebował posiłek, który był mu potrzebny do codziennego życia trochę wody i już był szczęśliwy.
Wtedy wszystko było dużo prostsze, nasze życie było codzienną przygodą, i to dlatego, że nie mieliśmy dzieci. W końcu byliśmy jeszcze za młodzi na zakładanie rodziny i myślenie o tym wydawało się po prostu zabawne.
Życie było zdecydowanie bardziej zabawne.
– O czym tak myślisz? – Sorey, który chyba coś do mnie mówił, pociągnął mnie za dłoń, zwracając całą moją uwagę.
– O przyszłości, przypomniałem sobie czasy, gdy ty i ja, leżąc na starym i nie za grubym kocu wpatrywaliśmy się w gwiazdy, szukając tam wzorów, i to nie tylko tych z gwiazdozbioru, gwiazdy zawsze potrafiły mieć różne kształty, które lubiliśmy zgadywać, konkurując, kto z nas znajdzie ich więcej.
– Z tego, co zauważyłem, chyba bardzo lubiliśmy konkurować – Na to pytanie od razu zareagowałem uśmiechem.
– Bardzo, nawet chyba czasem zbyt bardzo, lubiliśmy konkurować na każdym kroku i nie tylko w zabawie, każdy z nas chciał być lepszy od tego drugiego to, tak jak nasze dzieci, konkurują ze sobą, chociaż nie muszą. Cóż, jednak mogę poradzić, genów nie oszukasz – Wyjaśniłem, wtulając się w jego ciało, chcąc tak jeszcze przez chwilę pobyć na tym przyjemnym spacerze, oczywiście, jeśli mój mąż będzie chciał wracać, nie będę miał nic przeciwko, doskonale wiem, że chłód może mu przeszkadzać. Tylko tak szczerze, czy się mi przyzna? Coś tak wewnętrznie czuję, że nie w końcu to ja mam się zrelaksować, a on będzie przy mnie tak długo, jak będę tego potrzebował.
To właśnie dlatego ja sam musiałem zdecydować, kiedy wrócimy do domu.
– Wygląda na to, że nie – Rozbawiony pokręcił swoją głową, głaszcząc mnie po włosach, całując w czubek głowy.
– Wracamy? Chyba już nam wystarczy tych spacerów i z tego, co widzę nie tylko nam Banshee chyba też ma już dość – Zaproponowałem, zerkając na samice, która wyglądała na bardzo niezadowoloną i chyba zmarzniętą.
– To nie jest w sumie taki zły pomysł – Zgodził się ze mną chętnie, wracając do domu, wiedziałem, że i on chciał wrócić, w rzeczywistości było mu zimno, a mnie wcale to nie dziwi, to właśnie dlatego podjąłem decyzję za niego, wracając do domu.
W domu Banshee od razu położyła się przy kominku, dając jasno do zrozumienia, że potrzebuje ciepła.
– Rozpalę trochę w kominku, posiedzę przy Banshee, żeby ją wygrzać i za chwilę do ciebie dołączę – Sorey zwrócił się do mnie, nim zdążyłem w ogóle coś powiedzieć.
– Dobrze, ja w tym czasie pójdę się umyć – Odpowiedziałem, mając ochotę na zimną kąpiel, która trochę podleczy moje ciało, pozwalając mi na większe szaleństwo z mężem.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 W sumie to mogłem jeszcze przez chwilę zostać z moim mężem w ciepłym i bardzo przyjemnym łóżku.
– Pozwolę sobie jeszcze chwilę zostać w łóżku mam jeszcze czas do wyjścia, zdążę i zjeść, i spędzić chwilę z mamą zdążę się również przebrać i ruszyć do pracy wszystko mam pod kontrolą – Wyjaśniłem, przytulając go do siebie, całując w jego piękne czoło.
– Tak oczywiście wszystko masz pod kontrolą, a później się spóźnisz i będziemy mieli problem – Stwierdził, oczywiście, uważając, że nie zdążę, że będę musiał, przez co dłużej siedzieć pracy, a przecież widzę zegar i wiem, jaki mam czas i ile mi jeszcze go zostało, a w razie, co jeśli będzie taka potrzeba, nie pójdę do mamy tylko od razu do pracy, w końcu do mamy jeszcze zdążę pójść, jak nie dziś to po naszym powrocie z rezydencji, przecież mam jeszcze dużo czasu, aby spędzić go z nią.
– Gdzie tam się spóźnię, nie musisz mieć od razu takich czarnych scenariuszy, zdążę i tego możesz być bardziej, niż pewien – Zapewniłem go. Wiedząc, że jeśli już coś sobie zaplanuje na pewno dam radę zdążyć bez względu na to, co myśli i jak trudne może się to wydawać.
– Jeśli tak uważasz, tylko spróbuj się spóźnić, a zobaczysz – Zagroził, chociaż mnie chyba bardziej rozbawił, niż przestraszył.
– Co takiego zobaczę? – Dopytałem, robiąc tą główką minę, którą tak dobrze znał i która zawsze go, chociaż odrobinkę załamywała.
– Ależ ty jesteś… Niepoważny – Burknął, przewracając oczami, uderzając mnie delikatnie w klatkę piersiową, rzucając mi te swoje groźne spojrzenie, które w rzeczywistości było bardziej urocze niż przerażające.
– No co? Przecież powiedziałeś, że coś mi pokażesz, a ja chętnie coś zobaczę – Przyznałem, nie przestając się głupkowato uśmiechać, dostając drugi raz od niego w klatkę piersiową, tym razem trochę mocniej z powodu czego drgnąłem.
– Hej, nie musisz być taki brutalny – Mruknąłem, chwytając jego dłoń, która mnie uderzyła, drugą, masując swoją klatę piersiową.
– Ktoś musi cię naprostować i tym kimś jestem ja – Stwierdził, mimo wszystko wtulając się w moje ciało, zamykając swoje śliczne oczęta, dając sobie odpocząć tak jak i odpoczywałem ja u boku męża.
Oj, jak bardzo nie chciało mi się dzisiaj wstać nawet głód, który właśnie mi towarzyszył nie był w stanie wyciągnąć mnie z łóżka, dosłownie chciałbym po prostu spędzić cały dzień w łóżku i do tego całą noc, szkoda tylko, że nie jest to możliwe, dziś moja ostatnia nocka przed wolne weekendem i chyba to tak bardzo mnie rozleniwia. Niestety chyba bardziej niż zwykle.
– Powinieneś już wstać, jeśli chcesz dziś zrobić coś więcej niż tylko zjeść i puść do pracy – Mój mąż po kilkunastu minutach odezwał się, przerywając panującą wokół nas ciszę.
– Nie chcę, dziś nie mam ochoty na nic, wolę poleżeć sobie z tobą w łóżku i trochę poleniuchować nim nadejdzie wieczór – Wyjaśniłem, nawet nie ukrywając swojego wielkiego lenistwa.
– Jesteś okropnym leniem – Mruknął, a mimo to nie poruszył się, samemu, nie mając na nic ochoty.
– Przygadał kocioł garnkowi – Rzuciłem w jego stronę, głaszcząc go po plecach.

<Paniczu? C;>

Od Soreya CD Mikleo

 Trochę nie rozumiałem, co zimno miało do tego wszystkiego. Przecież co w tym takiego złego było? On lubi zimno. Ja już odrobinkę mniej, ale mnie to zimno tylko przeszkadzało, a nie szkodziło, więc nie było to nic wielkiego. A to, że jest ciemno... może jeszcze jest za wcześnie na świetliki, za późno na jeżdżenie na lodzie, ale gwiazdy widać zawsze, a taki romantyczny, wieczorny spacer to chyba dla Mikiego miły być powinien. Taki delikatny, spokojny, zupełnie jak on. Zresztą, mam wrażenie, że właśnie takiej delikatności z mojej strony mu brakować może. Taki wieczorny spacer to doskonały sposób na nadrobienie tych jego romantycznych potrzeb. 
- Kiedy jest ciemno, będzie pięknie widać gwiazdy, a zimnem się nie przejmuj. Ja tam sobie radę dam, niedługo się wygrzeję za wsze czasy i będę miał dosyć ciepła – wyznałem, uśmiechając się do niego głupio. Naprawdę czułem, że jeszcze zatęsknię za powiewem chłodu. 
- Nie mów tak – odpowiedział, a jego mimika twarzy zmieniła się na przygnębioną. Zbyt się tym wszystkim przejmuje, przecież dla niego to tylko miesiąc, chwila i przy nim będę. I tylko o tym powinien myśleć. 
- Cóż, to przecież prawda, będę tęsknić za tym światem, i za jego dobrobytem, i za jego wadami, i oczywiście jego mieszkańcami, w szczególności za takim jednym aniołem – powiedziałem, tuląc go do ciebie. - Chodźmy, przejdziemy się, weźmiemy psiaki, spędzimy miło czas... - dodałem, ciągnąc go do drzwi. 
- Nie będzie ci za zimno? - zapytał, oczywiście jak zwykle martwiąc się o mnie, kiedy to nie musi. 
- Nawet jeżeli będzie, to żadnych konsekwencji z tego nie będzie. No już, nie przejmuj się i skup się na przyjemności, jaka ci z takiego spaceru przyjdzie. Banshee, Psotka, idziemy – zawołałem psiaki, które zadowolone od razu się przy nas znalazły. 
- Dobrze, ale masz założyć płaszcz, by nie było ci aż tak zimno – odparł, podając mi moją kurtkę. 
- No dobrze, dobrze, jak po tym masz być spokojniejszy, to to założę – przyjąłem od niego płaszcz, zaraz go zakładając. Może odrobinkę pomoże, ale tylko tak odrobinkę. Swoją drogą, trzeba by jakieś ubrania tam na dół załatwić. Jakieś takie bardziej użytkowe, bo coś czuję, że takie koszule długo mi tam nie wytrzymają. I ogólnie się spakować. Jak sobie o tym pomyślę, to wcale nie chce mi się pakować. Ani nic robić w tym kierunku. Najgorsze było to, że musiałem być gotowy co do minuty w danym dniu, nie mogę się w ogóle spóźnić, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że powinienem być gotowy kilka minut przed. Tutaj to minuty, tam na dole to tygodnie. - No i gotowy. Chodźmy – dodałem, chwytając jego dłoń i wyciągając go na zewnątrz. 
Dopilnowałem, by podczas naszego spaceru było bardzo miło, rozmawiając, obserwując gwiazdy i niby to gadając o konstelacjach. Znaczy, to Miki mi więcej o nich mówił, bo ja tam w ogóle ich nie widziałem i nie wiedziałem o nich jakoś bardzo dużo, a przynajmniej nie tak dużo, jak Miki. Zresztą, najważniejsze było, by się zafascynował na ten temat, by się na tym skupił i o niczym innym nie myślał. Tylko to się dla mnie liczyło. 

<Owieczko? c:>

piątek, 28 marca 2025

Od Daisuke CD Haru

 Wyczułem, jak Haru próbuje podnieść się z łóżka, odsuwając się ode mnie, co mi się nie spodobało. Na wpół śpiący nieco mocniej wtuliłem się w jego ciało, nie chcąc, by gdziekolwiek odchodził. Był taki ciepły, a ja dzisiaj bardzo z jakiegoś powodu tego ciepła potrzebowałem. Nawet dobrze oczu nie otworzyłem, a już miałem ochotę iść dalej spać. Było jakoś wcześnie? Nie, chyba nie, bo gdyby było wcześnie, to Haru by nie wstawał. Czemu więc mimo później pory chce mi się spać?
- Kochanie, muszę wstać do łazienki – usłyszałem, na co westchnąłem cicho i w końcu go puściłem. 
- Tylko wróć do mnie szybko – poprosiłem, otwierając jedno oko. Jakoś tak szaro było. I niefajnie. Zerknąłem na okno i już zrozumiałem, dlaczego. Na zewnątrz padał mocny deszcz, którego nie słyszałem jakoś bardzo, ale ta atmosfera, ten chłód, ciśnienie sprawiało, że byłem śpiący. A tak być nie powinno. Powinienem wstać, powinienem coś robić, a miałem takiego lenia, że nie miałem ochoty nawet ruszyć palcem. Co to się ze mną dzieje? Nie powinno tak być. 
- I już jestem – usłyszałem po pięciu minutach, może dziesięciu, i znów był z powrotem. Zadowolony od razu wtuliłem się w gorące ciało, korzystając z faktu, że nie założył koszulki. Miałem więc tym samym bezpośredni dostęp do jego rozgrzanej skóry, która dawała mi tyle ciepła. - Wszystko w porządku? - dopytał, kładąc swoją dłoń na moim czole. Oczywiście sprawdzał, czy jestem chory, miło z jego strony, ale niepotrzebnie. 
- Nie jestem chory, tylko mam lenia. A tak nie powinno być – mruknąłem, z niechęcią otwierając oczy. 
- Oj tam, każdemu przypada słabszy dzień. I tak się zdarzyło, że dzisiaj przypadł on tobie – stwierdził łagodnie, gładząc moje plecy. 
- Nie mam czasu na słabsze dni – odparłem cicho, ale czy coś z tym zrobiłem/? Absolutnie nic. Panie, ja to dopiero słaby jestem. 
- I co, coś złego stanie się, kiedy dzisiaj sobie przeleżysz i odpoczniesz? Ja bym tam z chęcią z tobą sobie poleżał – stwierdził, dalej drażniąc moje plecy. 
- Właściwie, najpilniejsze dokumenty już ogarnąłem i jedyne, co mi takiego pilnego zostało, to odwiedzenie kowala. Ale w taką pogodę? Oj, nie ma mowy, że ja gdziekolwiek wyjdę – odpowiedziałem, zaczynając rysować na jego klatce piersiowej małe szlaczki. 
- Do kowala? Tego przystojnego? A po co? - dopytał, a w jego głosie wyczułem swego rodzaju bojowość. To mi się nawet trochę spodobało. Miałem wtedy taką większą pewność, że Haru na mnie zależy. 
- Jedynego przystojnego mężczyznę, jakiego znam, to ty, więc nie wiem, o jakim przystojnym kowalu mówisz – odpowiedziałem wymownie, nie chcąc mu przyznać, że idę odebrać jego prezent. - Najwyższa pora coś zjeść, prawda? Nie możesz tak leżeć bez jedzenia. A jak zjesz, możesz iść do swojej mamy. Ale wpierw musisz się ubrać, nie pozwolę, by mój przystojny mąż paradował bez koszulki – zacząłem kompletnie inny temat nie chcąc wrócić do tamtego. 
- Ty też coś musisz zjeść. No i się ubrać, też nie możesz paradować jedynie w mojej koszuli – odpowiedział, na co pokręciłem głową. 
- Jeżeli się z łóżka nie ruszę, to nie będę paradować. A głodny tak czy siak nie jestem – opatuliłem się dokładnie kołdrą, nie mając ochoty na nic. Szkoda, że Haru musi iść dzisiaj do tej pracy, z chęcią bym tak sobie z nim po prostu poleżał, zwłaszcza w tak beznadziejnym dniu. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Czy ja narzekałem? Może czasem faktycznie, zazwyczaj, jednakże starałem się jak tylko mogłem, ukrywać to przed nim i dziećmi, i raczej o tym nie mówić, w końcu sam tego chciałem i dlatego nie mogę mieć do nikogo pretensji.
– Zrobię wszystko, aby nie narzekać na konsekwencje mojej zgody, a twojego działania – Obiecałem, poświęcając całą uwagę mojej owieczce, którą naprawdę dziś chciałem skończyć.
Samo szydełkowanie trudne nie było przynajmniej nie dla mnie, nauczyłem się tego już dawno temu, gdy na świecie pojawiła się Misaki, dzięki czemu umiem dużo więcej, niż można było przypuszczać, i to właśnie, dzięki temu jestem w stanie zrobić mi prezent, który zajmie mi znacznie mniej czasu.
Małe zwierzaki zazwyczaj robi się od trzech do ośmiu godzin, a więc gdybym się uparł, już wczoraj mógłbym to skończyć, chciałem jednak zrobić jeszcze bransoletkę i nie spieszyć się z owieczką, mając na to czas.
Teraz jednak chcę jak najszybciej ją skończyć, aby bezpiecznie spakować do pudełeczka i dać mu ją w najodpowiedniejszym momencie, czyli już niedługo, i to szybciej, niż mógłbym przypuszczać.
I na Boga, gdy tylko o tym myślę, od razu robi mi się niedobrze, tak strasznie się o niego martwię, tak bardzo chciałbym powstrzymać to przed odejściem, ale wiem, że nie mogę, musi wypełnić swoją misję i wrócić do mnie cały i zdrowy.
Nie rozmawialiśmy, już ma ten temat, Sorey bawił się z psami, a ja w tym czasie kończyłem prezent, dla niego starając się, aby wyglądał najlepiej, jak to tylko możliwe.
– Gotowe – Zadowolony patrzyłem przez chwilę na owieczkę, którą mu zrobiłem, szczęce zadowolony ze swojej pracy.
– Już? – Sorey odruchowo chciał spojrzeć na prezent i pewnie przypadkiem by to zrobił, gdybym nie zdążył go schować.
– Hej, miałeś nie patrzeć – Upomniałem go, zamykając pudełeczko, w którym było już wszystko. No
– Nie patrzyłem – Napuszył swoje policzki jak małe słodkie dziecko, które zostało okrzyczane za coś, czego przecież nie zrobiło.
– No już, już nie obrażaj się – Odłożyłem pudełeczko na bok, podchodząc bliżej męża, aby ucałować go w czoło. – Kocham cię – Dodałem, z łagodnym uśmiechem na mojej buzi.
– I ja ciebie kocham owieczko – Uchwycił mnie w pasie, przyciągając do siebie, pozwalają mi ukryć się w jego ramionach, ciesząc chwilą, która już niedługo będzie wiecznością, mimo że to tylko miesiąc będę za nim tęsknił każdego dnia, bojąc się, czy przeżył, czy nikt go nie skrzywdził, czy nikt nie próbował kusić, jak bardzo się zmienił, Czy wciąż jest tym samym mężczyzną, którego teraz znam, piekło może go bardzo zmienić i chodź, mam nadzieję, że wróci taki, jaki odejdzie, gdzieś tam w głębi ducha wiem, że to nie będzie możliwe, zmieni się, czy tego chce, czy nie choćby odrobinę, ale to już będzie zmiana.
– Chciałbyś coś jeszcze może w tej chwili zrobić? Jakiś spacer przed snem? – Usłyszałem ten dobrze znany mi głos wyciągający mnie z moich myśli.
– O tej godzinie chyba już nic nie będziemy w stanie zrobić, na dworze jest już ciemno i dla ciebie chyba już za zimno – Zauważyłem, martwiąc się o niego, może i nie jest już serafinem ognia, jednak wciąż źle reaguje na ciepło, a ja nie chcę, aby się męczył, nie z mojego powodu.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

A on jak zwykle swoje, ja czasem go nie rozumiem, jak może uważać, że nie jest urodziwy? Przecież jest piękny i taki wręcz idealnie, co mu nie pasuje? Czasem trudno mi to wszystko zrozumieć. Ciągle przecież mu powtarzam, że jest piękny, ale on, on nie zwraca na to uwagi, ciągle uważając, że mógłby być lepszym, że kiedyś był piękniejszy, a tak naprawdę nic się nie zmieniło. No dobrze może ma te blizny na ciele jednak, czy mi to przeszkadza? Absolutnie nie, to tylko blizny nie mają dla mnie najmniejszego znaczenia. Żaden człowiek nie jest idealny, czy tego chce, czy nie i tak samo jest z nim, nie jest idealny dla całego świata, bo nie da się być idealnym dla całego świata, ale jest idealny dla mnie i chyba to powinno być dla niego najważniejsze, powinien więc akceptować to, co do niego mówię, a nie próbować mówić mi, że jest inaczej. Po co to tak naprawdę? Przecież powinien powiedzieć, po prostu dziękuję, doceniam to, że mnie takiego widzisz. No nie wiem cokolwiek, po prostu zauważyć w sobie to, co ja w nim widzę, a ja widzę go jako najpiękniejszego na całym świecie i nic ani nikt tego nie zmieni.
– Mógłbyś chociaż raz podziękować za to, że doceniam twoje piękno, a nie ciągle powtarzać, że coś jest nie tak – Upomniałem go. Chcąc, aby, chociaż docenił to, że się staram, bo w końcu wcale nie muszę i oczywiście jestem tego świadom, ale chcę spróbować mu przyjemność, chociaż z takim nastawieniem, to nie wiem, czy ma to w ogóle jakichkolwiek sens, skoro i tak tego nie docenia i skoro, i tak uważa, że jest z nim coś nie tak, to po co mam powtarzać, że jest piękny? Znowu, jednak jeśli nie będę mu powtarzał, mu, że jest piękny, to się obrazi i wcale lepiej, a nie łatwiej mieć nie będę.
Czasem jest z nim trudniej niż z kobietą, mimo że jest mężczyzną.
– Mówię, że coś jest nie tak dlatego, że faktycznie jest coś nie tak, nie oczekuje, żebyś mnie chwalił – A w to akurat nie wierzyłem, on wręcz obraża się na mnie, kiedy nie zwracam uwagi na jego wygląd, dlatego jego słowa akurat nie są prawdziwe i doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
W to jednak sytuacji nie chciałem się z nim kłócić, bo wiedziałem, do czego może dojść, a nie chcę się z nim kłócić, bo wiem, jak możesz się to skończyć. A przecież jutro ostatni dzień idę do pracy przed moim wolnym i przed pełnią, w której na pewno będę go potrzebował, dlatego teraz lepiej go nie denerwować.
Nie odpowiedziałem, skupiając się na przygotowaniu wraz z mężem kąpieli, która już po chwili była gotowa.
Daisuke jako pierwszy wszedł do środka, a ja tuż, zanim, musząc zdjąć z siebie ostatnie ubrania, które nie były mi na tę chwilę potrzebne.
Wspólna kąpiel spokojna, a mimo to bardzo przyjemna, umyliśmy swoje ciała, mój mąż ogolił należący do mnie zarost, który tak bardzo mu przeszkadzał, aby już po tym móc wspólnie położyć się do łóżka, przytulić i pójść spać, bo tylko tego było nam w tej chwili jeszcze potrzeba.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Mój słodziutki Miki zaskoczył mnie mocno taką odpowiedzią. Czy to nie jest tak, że na drutach jakoś tak się wszystko długo robi? Znaczy, nie, żebym się znał, bo się nie znam, nawet nie wiem, jak te druty złapać i nimi poruszać, i co robić, by wyszło spod moich rąk coś, co ma jakiekolwiek zastosowanie. Zresztą, dla mnie to takie trochę nudne. Już zdecydowanie bardziej wolę obserwować, jak on coś tam sobie dzierga, bo nie dość, że piękny, to jeszcze tworzy cudowne rzeczy. Raz próbowałem i takiej frustracji dostałem, że omal tego nie spaliłem. Ja to nie nadaję do takich rzeczy, po prostu. Mogę tworzyć meble, naprawiać usterki, gotować, sprzątać, chronić, ale robienie na drutach, szycie, to nie dla mnie. Dobrze, że mój Miki potrafił w takie rzeczy. Gdyby nie on... cóż, dużo ubrań trzeba by było wyrzucać, i dużo kupować nowych, no bo jak tu w dziurawych chodzić? Albo wydawać pieniądze na krawca. Tak czy siak, to duża oszczędność pieniędzy, bo zdecydowanie taniej kupić igiełkę i nici niż nowe rzeczy. 
- Jesteś niesamowity – wyznałem, szeroko się do niego uśmiechając, patrząc na niego twarz. Oczywiście kątem oka tam przypadkiem zerknąłem na jego ręce i jakieś kulkowate, niebieskawe coś dostrzegłem, ale co to takiego było? Nie miałem pojęcia. I nie chcę wiedzieć. Dowiem się w swoim czasie, oczywiście. Z jednej strony już chcę, bo w końcu zobaczę, co on tam tak pieczołowicie robi, a z drugiej strony tak nie do końca, bo jak już w końcu mi to będzie pokazywał i przekazywał, to będzie znak, że muszę się zbierać na całe dziesięć lat. A wcale tego nie chciałem. Ta myśl mnie trochę mimo wszystko przerażała, ale nie dlatego, że mam udać się do piekła, a dlatego, że tak długo będę odseparowany od moich najbliższych. 
- No faktycznie, czasem tak mnie określałeś – powiedział niby niewzruszony, ale doskonale zauważyłem, jak kąciki jego ust były uniesione. Było mu miło z powodu moich słów. 
- Ale tak sobie teraz myślę... - zacząłem, kładąc się na kanapie tak, by nie widzieć, jak pracują jego smukłe dłonie. - To bardzo dobrze, że skończysz dzisiaj. Dzięki temu jutro mogę być trochę ostrzejszy. 
- Tylko trochę? - zapytał rozbawiony. No tak, on to od razu chciałby już na ostro,  a nie myśli przyszłościowo. 
- Tylko trochę, by pojutrze potraktować cię bez ani krzty litości – wyjaśniłem mu mój mały plan. Skoro nie muszę go już oszczędzać, to nie zamierzam tego robić. Jutro będzie miał problem z siedzeniem i chodzeniem, a pojutrze z myśleniem i ogólnym egzystowaniem. Trochę się zregeneruje do przylotu Lailah, by nie myślała, że go krzywdzę specjalnie. Znaczy się, krzywdzę go specjalnie, ale to jest za jego zgodą, i wręcz tak trochę namową. Przynajmniej na razie, minęło trochę czasu, od kiedy go skrzywdziłem, by go skrzywdzić, a nie sprawić przyjemność. 
- Nie mogę się doczekać – przyznał, na co się szeroko uśmiechnąłem. 
- Tylko bardzo proszę mi później nie narzekać i na nic się nie skarżyć – dodałem, drapiąc Banshee za uchem. Nie ma to jak nudna, rodzinna sielanka. Trochę nudno, ale nie zamierzałem narzekać, bo już doskonale wiedziałem, że jeszcze strasznie za tym będę tęsknić. 

<Owieczko? c:>

czwartek, 27 marca 2025

Od Daisuke CD Haru

Jak zwykle bałem się, że w pracy coś może mu się stać, albo że ten złapany rzezimieszek naprawdę ma jakieś kontakty, które mogą mu zaszkodzić. A on z kolei wydawał się taki beztroski, kompletnie się niczym nie przejmował... czasem chciałbym być taki, jak on. Nie przejmować się niczym i żyć chwilą. Ja tak jednak nie potrafię, jest wokół przecież tyle czynników, o które należy się martwić, o które należy się przejmować... nie wiem, jak on tak może żyć. 
Skupiłem się na tę chwilę na pracy, starając się odrobinkę odstresować i uspokoić. Czas szybko mi minie, on do mnie wróci, i o ile będzie miał jeszcze trochę siły, to zajmę się jego okropnie kującym zarostem, i wtedy pójdziemy spać. Jeszcze jedna taka nocka i w końcu będziemy mieć więcej czasu dla siebie. Wyjdziemy sobie do jego malutkiej chatki, i spędzimy trochę chwil ze sobą, nim zostanę kobietą. Trochę się stresowałem tym wydarzeniem, ale wpierw przyjemności. 
Dzisiaj czas minął mi bardzo szybko i przyjemnie. I nim się zorientowałem, Haru do mnie wrócił, cały i zdrowy, chociaż trochę zmęczony, dzięki czemu i ja mogłem w końcu trochę odetchnąć. Wychodzi więc na to, że ten facet, którego ostatnio złapał, opowiadał tylko takie bzdury. Albo to po prostu cisza przed burzą. Na ten moment ciężko było mi to stwierdzić, więc i tak lepiej na razie uważać. 
- W końcu wróciłeś – odezwałem się zadowolony, podnosząc się z krzesła. 
- Do ciebie zawsze – odpowiedział, podchodząc do mnie i całując mnie w policzek. 
- Bardzo zmęczony? - dopytałem, przyglądając się mu z uwagą. Żadnych siniaków, ran, zadrapań... wychodzi na to, że dzisiaj jego noc była spokojna. Z jednej strony to dobrze, bo nic mu się nie stało, a z drugiej gorzej dla niego, bo kiedy się nic nie dzieje, ta nocka musiała mu minąć okropnie. Coś za coś. 
- Bardziej psychicznie nic fizycznie. Nic się dzisiaj nie działo i tak miałem wrażenie, że tak sobie trochę krążyłem bez celu – wyznał, ciężko wzdychając. 
- Więc wpierw się umyjemy, ja cię ogolę i wtedy pójdziemy spać – zarządziłem, chwytając  jego dłoń i ciągnąc do łazienki. 
- W twoje ręce zawsze z chęcią się oddam – stwierdził, a ja pomimo tego, że się na nie go nie patrzyłem, od razu wyczułem, że uśmiecha się głupio. 
- Na tę chwilę to będzie zwykła kąpiel i idziemy spać. W weekend sobie wszystko odbijemy – powiedziałem od razu, nie chcąc by coś sobie wyobrażał. 
- Zadowolę się zatem wspaniałym widokiem – odparł, na co zmarszczyłem brwi. 
- A jaki to widok masz na myśli? - zapytałem, zdejmując ubrania ze swojego ciała, robiąc to troszkę powoli, doskonale czując jego wzrok na sobie. Miało do niczego nie dojść, ale za to tak podrażnić się odrobinkę już można.
- Takiego pewnego, urodziwego panicza – wyznał, podchodząc do mnie, by położyć dłonie na moich biodrach. No tak, ja rozebrany, a on ubrany, i co to ma być za sprawiedliwość? On może podziwiać bez ubrań moją górę, a ja? Gdzie moje podziwianie widoków? Przepraszam bardzo, ale jego klatka piersiowa i plecy to jedne z najwspanialszych części jego ciała. 
- Urodziwego? Nie znam takiego, będziesz nas musiał sobie przedstawić – stwierdziłem, odsuwając się od niego, by móc napuścić do balii ciepłej wody. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Czy ja chciałem napić się wina? W sumie, czemu by nie oczywiście, nie mogę wypić zbyt dużo, bo przecież doskonale wiem, jak źle reaguje na alkohol, a mam jeszcze co robić, tym bardziej że bardzo zależy mi na przygotowaniu prezentu dla mojego męża i żaden alkohol nie może mnie przed tym zatrzymać.
– Bardzo chętnie, tylko nie dawaj mi go zbyt dużo, nie chciałbym się upić tym bardziej w towarzystwie naszych dzieci, które mogłyby mnie w takim stanie zobaczyć – Odpowiedziałem, dostrzegając uśmiech na twarzy mojego męża.
– Oczywiście, że nie dałbym ci zbyt dużo alkoholu. Wiem, jak źle na niego reagujesz, dam ci jedynie odrobinkę, ale nic więcej – Stwierdził, całując mnie w czoło, idąc po wino, które już po chwili nalał do lampki, dając mi wypić z obiadem.
Najedzony czułem się znacznie lepiej, niby to nie muszę jeść, jednakże bardzo lubiłem jeść, kiedyś zostałem nauczony tego przez mojego ludzkiego męża i teraz. Mimo że nikt mnie do tego nie namawia, robię to, bo chyba za bardzo tym nasiąkłem, za bardzo to lubię i nie chcę tego zmieniać.
Oczywiście, gdyby nadszedł moment, w którym to nie miałbym dostępu do jedzenia, tak jak na przykład podczas wypraw po prostu bym nie jadł, nie jest to coś, co muszę robić nałogowo, ale jeśli mam okazję to chcę z niej skorzystać.
– Dziękuję, to było naprawdę bardzo pyszne – Przyznałem zgodnie z prawdą, podnosząc się z krzesła, zabierając talerz ze sobą.
– Zostaw, ja się tym zajmę – Od razu chciał zabrać ode mnie talerz, aby go umyć, po co? Przecież sam byłem w stanie to zrobić, nie musi robić wszystkiego, ja mam zdrowe ręce i jestem w stanie zrobić wszystko sam.
– Daj spokój, ty zrobiłeś obiad i nawet mi go podałeś, a więc ja posprzątam – Chciałem też coś zrobić, ciągle tylko on coś robi, a ja mam siedzieć i ładnie wyglądać. I oczywiście wiem, że właśnie tego chcę, chcę, abym wyglądał ładnie, ale mogę wyglądać ładnie i coś robić, przecież to mi w niczym nie przeszkadza.
– Nie, nie ja posprzątam, a ty idź w tym czasie, zabierz się za mój prezent, o ile oczywiście chcesz – Zaproponował, a ja zgodziłem się na to, odstawiając talerz w jego ręce, idąc zająć się prezentem, który dla niego miałem.
Zabrałem się od razu do pracy, robiąc wszystko najlepiej, jak tylko potrafiłem, całą swoją uwagę, poświęcając owieczce, bransoletka była już gotowa, a więc ją ładnie spakowałem, ukrywając przed oczami mojego męża.
– Jak ci idzie? – Sorey, który zjawił się w salonie, przysiadł na kanapie, nie patrząc na mnie, robiąc wszystko, aby, tylko nie zauważyć tego, co w tej chwili robię.
– Chyba nawet lepiej, niż podejrzewałem. Jeśli całkowicie skupię się na tym, co robię, prawdopodobnie dziś skończę prezent – Wyjaśniłem, czym naprawdę bardzo zaskoczyłem mojego męża.
– Tak szybko? Myślałem, że trochę dłużej ci to potrwa – No tak, zazwyczaj trwa to dłużej, jednak nie jest to duża owieczka, mała kieszonkowa, a więc tak naprawdę dziś powinienem ją skończyć.
– Wiesz, nie jest to coś dużego, dlatego zajmie to mniej czasu, niż coś sporej wielkości – Wyjaśniłem, zerkając kątem oka na męża.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

Uśmiechnąłem się niewinnie do męża, słysząc jego wypowiedź, no cóż, nic nie poradzę na to, że mój zarost szybko rośnie.
– Wybacz, nic nie mogę na to poradzić, mój zarost rośnie szybciej, taki po prostu mój urok – Wyjaśniłem, szczerząc się do niego jak głupi do sera, czyli tak jak robiłem to zawsze i tak jak wychodziło mi to najlepiej.
Daisuke westchnął cicho, kręcąc głową, chcąc coś powiedzieć, dlaczego więc się powstrzymał? Pewnie chciał mi powiedzieć coś głupiego albo to mnie nazwać głupkiem, bo w sumie głupi byłem, tak więc nic się nie zmieniło.
– Chciałbyś coś może powiedzieć? – Zapisałem, unosząc jedną brew, a nasze oczy szybko się spotkały.
– Oczywiście, chcę tylko zauważyć, że to nie do końca twój urok, a to, że nie dbasz o to, tak prawidłowo, jak powinieneś to robić – No tak on zawsze ma swoje zdanie i nigdy nie jest ono, takie jak moje, cóż, jakoś mnie to nie dziwi, już zdążyłem się do tego przyzwyczaić i nawet nie będę na ten temat z nim dyskutować, to nie ma sensu, trzeba przyznać mu rację, bo to sprawia jego radość i mój święty spokój, a spokój cenie sobie najbardziej.
– Może coś w tym być – Przyznałem mu rację, szykując się do pracy, nie chcąc drążyć tematu, jutro zajmiemy się moim zarostem dziś i tak nie mam na to czasu ani za bardzo ochoty, czeka mnie cała noc pracy, a więc nie ma co marnować energii na golenie się.
– Nie może, a zdecydowanie na pewno, musisz bardziej o to zadbać, aby później nie drapać mojej pięknej i delikatnej skóry – Stwierdził, no i co ja z nim mam? Chyba nie powinienem mieć nic już do powiedzenia, trzeba się zgodzić, zaakceptować i kiwnąć posłusznie głową, tyle zdecydowanie wystarczy.
– Dobrze już dobrze, wszystko zrobię, ale nie dziś, dziś muszę wyjść – Ucałowałem go w czoło od razu, widząc jego niezadowolenie malujące się na twarzy, no tak, bo przecież jestem nieogolony, a go całuję.
– Chodźmy, odprowadzę cię do bramy – Odpuścił ten temat, chwytając moją dłoń.
Posłusznie ruszyłem za nim, mając do pokonania, wcale nie taką krótką trasę, oczywiście mógłbym pojechać do pracy na Rain, wolę jednak puść pieszo, aby trochę się przejść i rozejść zmęczenie, które pojawia się od razu po moim opuszczeniu domu.
Nie wiem, dlaczego tak jest, ale mój umysł, gdy tylko nadchodzi wieczór, od razu chce odpocząć, słaby ze mnie wilkołak, jak na to, że w nocy chcę spać, a tak być raczej nie powinno.
– Do zobaczenia – Pożegnałem się z mężem, ruszając w drogę do pracy, gdzie dotarłem w ostatnim momencie, trochę mi się dziś nie chciało i chyba dlatego byłem takie powolny.
Dziś nic specjalnego mnie nie zaskoczyło, na warcie nikogo podejrzanego nie spotkałem, za nikim gonić nie musiałem, mogłem po prostu odpocząć, spacerując, obserwując i myśląc o wszystkim i niczym.
Trochę to nudne, kiedy nocą musisz przechadzać się, po prawię pustym mieście tu i tam, i nikt ani nic ci nie towarzyszy, a mogłam ze sobą zabrać Kodę, na pewno by się ucieszył, gdybym mógł sobie trochę pospacerować, a ja nie czułbym się taki samotny, następnym razem zabiorę go ze sobą, aby, chociaż trochę zabić nudę.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Oczywiście nim zajmie się robotą, musi upewnić się, że dzieciakom nic nie jest. Tak, jakbym ja nie mógł się nimi zająć. A może mi nie ufa? Myślałem, że to oczywiste, że wpierw się zajmę dziećmi, nim zrobię cokolwiek innego.
– Dzieci całe i zdrowe, dalej jeszcze chyba na siebie obrażone, zrobiliśmy obiad i jak go zjadły, uciekły na górę. Odgrzać ci? – zapytałem, przyglądając się mu z uwagą. Mam nadzieję, że już wkrótce uda mu się zrobić ten drobny upominek dla mnie. Co jak co, ale się już tak odrobinkę na niego nakręciłem. Strasznie bym chciał już zobaczyć, co tam takiego dla mnie dzierga. Miałem tylko nadzieję, że wełna nie spłonie mi tam na dole. Może będę ją musiał jakoś zabezpieczyć...? No, jeszcze zobaczymy, co to będzie. Będę się bardzo starał, by cokolwiek to nie było, przetrwało ze mną te dziesięć lat, a nawet i dłużej. Naprawdę miło byłoby coś takiego posiadać, tak po prostu. Jest obrączka, ale ją będę musiał zostawić, by się nie stopiła. On ma jeszcze ten kolczyk z moim piórem czarnym, o ile pamięta, by je założyć z rana, bo do snu należy je zdjąć, by się o nic nie zaczepiły, w nic nie zaplątały... dzisiaj ewidentnie mu się zapomniało, ale to nic takiego, chociaż bardzo mi miło, kiedy dostrzegam na jego białych włosach z niebieskimi refleksami te czarne pióra. Nie wiem, czy dla takiego przeciętnego człowieka jest różnica pomiędzy kruczym piórem, a moim piórem, ale dla mnie najważniejsze jest, że go regularnie nosi i jest to wiadomość zarówno dla aniołów, jak i demonów, a o nich najbardziej się boję. 
- A, poproszę. Na pewno upichciliście coś pysznego – stwierdził, kierując się do kuchni. 
- Więc zajmuj miejsce przy stole i grzecznie czekaj – poprosiłem, uśmiechając się szeroko. 
- Poczekam. A później muszę się zająć twoim prezentem – ciężko westchnął, wykonując moje polecenie., 
- Nie musisz, to po pierwsze, tylko możesz. Do niczego cię nie zmuszam. Będzie mi bardzo miło, jeżeli dostanę coś od ciebie, zanim zejdę na dół, owszem, nie mogę się doczekać, ale jeżeli masz się do czegoś przymuszać, by zdążyć, to naprawdę nie ma to sensu, pamiętać o tobie będę zawsze – powiedziałem, rozpalając ogień. Na szczęście jeszcze ciepłe było, zatem chwila moment i zasmażany makaron z kurczakiem i warzywami dla mojego najpiękniejszego męża będzie gotowy.
- Nie przymuszam się. Robienie na drutach jest dla mnie nawet bardzo miłe. Odprężające. Dawno nie miałem powodu, by sobie tak dziergać – wyznał, co mnie trochę zaskoczyło. 
- Skoro tak ci się to podoba, powinieneś znaleźć na to więcej czasu. Dzieciaki są radzą same, ja potrzebuję głównie twojej obecności, tę chwilę bez twojej atencji jakoś przetrwam, zwłaszcza, że będzie ona poświęcona drutom, a nie innym istotom. Właśnie, wkrótce będziesz miał mnóstwo czasu na takie rzeczy, bo mnie nie będzie. Mam nadzieję, że dobrze ten czas wykorzystasz na swoje pasje. Właśnie te druty, zająłbyś się ogródkiem... w końcu beze mnie znajdziesz czas na wszystkie te aktywności, na które do tej pory tego czasu nie mogłeś znaleźć. Proszę bardzo, Owieczko, smacznego – odpowiedziałem, stawiając przed nim talerz z gorącym posiłkiem. - Podać mojej słodkiej Owieczce coś do picia? Może kapkę wina? - zaproponowałem, oczywiście tylko odrobinkę, by mi się tu nie upił, a tak do smaku. I dla dobrego samopoczucia.

<Owieczko? c:>

środa, 26 marca 2025

Od Daisuke CD Haru

 Im dłużej i więcej rozmawiałem z tą kobietą, tym więcej podobieństw widziałem pomiędzy nią, a Haru. Takim największym był chyba gust, albo raczej jego prostota. W końcu, jak mogę im się podobać w takiej formie? Moje ubranie było bardzo proste, włosy w stanie okropnym, a oni twierdzili, że wyglądam wspaniale. Skąd im się to bierze, to ja nie wiem. Kiedy chcę być podziwiany, chwalony, słyszę jakieś mierne komplementy, a kiedy wyglądam okropnie, to wtedy słyszę najlepsze komplementy w swoim życiu. Jak to działa, nie mam pojęcia.
– Nie mam pojęcia, skąd wam się bierze ten gust – pokręciłem z niedowierzaniem głową, kierując się za nim do pokoju, chcąc z nim spędzić te ostatnie kilka minut przed pracą. I tak samo jak wczoraj, chciałem odprowadzić go do bramy. 
– Oj tam, po prostu podziwiamy i doceniamy piękne osoby – wyszczerzył się głupio, tuląc mnie do siebie. – Może jutro też byśmy się z nią spotkali, pogadali... co ty na to? Naprawdę cię lubi, więc chyba dobrze tę relację pielęgnować i rozwijać – zaproponował. Trochę to rozumiałem, każdy by chciał, aby jego druga połówka dogadywała się z rodzicem, albo ogólnie z rodziną. Chociaż, co do mojej rodziny, to z nią dogadać się nie dało. 
– Możemy. Może jutro moje włosy już się ogarną i będą wyglądać lepiej niż w tej chwili – wyznałem, na razie będąc dobrze do tego pomysłu nastawiony. Dalej trochę uważałem, że lepiej by było, aby spędzali czas sami, bez mojej skromnej osoby. Momentami czułem się dziwnie, tak trochę zabierając im czas na pogłębianie więzi. 
– Wiesz, że możesz traktować trochę ją jak swoją mamę? – zaproponował, co dość mocno mnie zaskoczyło. 
– Słucham? Ale jak to? Przecież ona jest twoją mamą – zauważyłem zgodnie z prawdą, trochę nie rozumiejąc jego logiki w tym momencie. 
– Jest moją mamą, zgadza się, ale dzięki temu, że jesteś moim mężem, ona jest twoją teściową, więc tak jakby trochę mamą. Przynajmniej tak to się potocznie mówi – wyjaśnił mi, na co zmarszczyłem brwi. 
– Pierwsze się spotykam z czymś takim, by na swoją teściową mówić „mamo” – przyznałem zgodnie z prawdą, co z kolei zaskoczyło mojego męża. 
– Czyli w takich wyższych sferach się tego nie używa? – dopytał, na co wzruszyłem ramionami. 
– Może ktoś używa, chociaż ja się nigdy z tym nie spotkałem. Wypowiadając się o rodzicach swojego partnera zazwyczaj mówili o nich per pan, per pani... Zresztą, czy to nie dziwne by było, gdybym tak zaczął do niej mówić? To przecież dla mnie obca kobieta jest, jakby nie patrzeć – zacząłem trochę niepewnie. Jakiś ten koncept taki dziwny był. Nie byłem pewien, czy potrafiłbym myśleć o niej, jak o mamie. Na razie myślę o niej jak o mamie Haru, i to mi wystarczy. 
– Na razie. Oczywiście, nikt ci nie każe tak mówić, to jest dobrowolne, po prostu... Zastanów się nad tym. Poznaj ją. I się sam przekonasz – wyjaśnił, na co pokiwałem głową. Poznać ją muszę, skoro mamy razem mieszkać, ale czy będę nazywać ją mamą? Jeszcze nie jestem tego pewien. Nawet nie wiem, czy ta kobieta tego by chciała. 
– Poznam na pewno. Tak samo na pewno jutro cię ogolę, byś mi już więcej skóry nie podrażniał – dodałem, zerkając wymownie na jego już zarośnięte policzki. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Byłem bardzo zmęczony, lecz jednocześnie zachwycony naszym zbliżeniem, tak bardzo lubiłam, kiedy doprowadzą mnie do szaleństwa, nie pozwalając na trzeźwe myślenie, rozchodził się po moim ciele jak trucizna, zaspokajając mnie w każdy możliwy sposób.
Zmęczony całkowicie mu się poddałem, pozwalając na robienie ze mną, na co tylko ma ochotę.
Sorey po umyciu mnie, tak jak wcześniej stwierdził, zostawił w bali, aby posprzątać naszą sypialnię, polecając mi grzecznie na niego poczekać, tak jakbym w ogóle miał siłę na zrobienie czegoś innego.
Opierając się na boku bali, patrzyłem w stronę okna, starając się nie zasnąć, próbowałem nawet podnieść się z bali, a bez samemu zająć się ze sobą i ruszyć do sypialni, niestety moje ciało, odmawiało mi posłuszeństwa po tak męczących, ale za to bardzo przyjemnych kilku godzinach seksu.
– Już jestem, jak się czujesz? – Od razu podszedł do mnie, pomagając mi wyjść z bali.
– Jestem zmęczony, ale bardzo szczęśliwy – Przyznałem, stając przed nim, tak jak stworzył mnie Bóg, aby mógł wytrzeć moje ciało i przebrać w czystą koszulę, która oczywiście jak zawsze należała do niego.
– Nie wiem, czy będziesz aż tak zachwycone, kiedy jutro i pojutrze znów cię dopadnę – Mówił to bardzo zadowolony z siebie, obserwując uważnie siniaki, które posiadałem na swoim ciele.
– Lubię, kiedy dopadasz mnie w każdy możliwy sposób – Wyszeptałem, uśmiechając się do niego na tyle szeroko, na ile byłem w stanie to uczynić.
– I tak mi mów – Ucałował moje czoło, pomagając mi dostać się do czystej pościeli, którą zdążył zmienić podczas mojego odpoczywania w wodzie. – Proszę, odpocznij, musisz nabrać siły na zrobienie dla mnie prezentu i ciąg dalszy jutrzejszej zabawy – Dodał, nakrywając mnie mięciutką kołdrą.
Od razu odruchowo ziewnąłem, zakrywając dłonią usta, kiwając posłusznie głową.
– Mhym – To ostatnie co pamiętam, nim odpłynąłem do krainy snów, niczego więcej już nie pamiętając.

Obudziłem się późnym popołudniem, potrzebując kilka chwil, aby doprowadzić się do porządku, opuszczając sypialnie, mając zamiar przywitać się z mężem i od razu najlepiej zabrać cię za przygotowywanie dla niego prezentu, czas płynął nieubłaganie, a ja bardzo chciałem, aby coś po mnie tam na dole mu zostało, i to nie tylko ślady paznokci, które zostawiłem mu na skórze, ale i coś więcej, coś, co będzie mógł dotknąć i zobaczyć, myśląc o mnie.
– O proszę, kto nareszcie wstał – Wchodząc do salonu, od razu spotkałem Soreya, który siedział przy kominku z Banshee. – Jak się czujesz? – Od razu podszedł do mnie, kładąc dłonie na moich policzkach.
– Czuję się całkiem dobrze i co dziwne nic tak bardzo mnie nie boli – Przyznałem, wtulając twarz w jego dłoń.
– Boleć dopiero zacznie, teraz mimo wszystko musiałem cię trochę oszczędzić, abyś miał siłę na ciąg dalszy. Nie możesz bowiem o mnie zapomnieć – Wyjaśnił, jak zwykle mnie tym, bawiąc, on naprawdę chce, abym dobrze go zapamiętał, nie pozwalając mi o sobie zapomnieć.
– I jeśli o to chodzi, powinienem powrócić do przygotowywania dla ciebie prezentu, mam mało czasu, a jeszcze trochę do zrobienia – Zauważyłem, odsuwając się od męża, mając w planach od razu zabrać się do pracy… – Jednak, zanim to zrobię, zjedliście obiad? Dzieciaki są w domu? Wszystko z nimi w porządku? – Musiałem zapytać, interesując się naszymi dziećmi, tak jak na rodzica przystało.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Nie do końca rozumiałem, dlaczego w ogóle o to pyta przecież, gdybym nie chciał spędzić czasu z nim i z mamą nie zaproponowałbym tego prawda? Ja wiem, że często zmuszam się do różnych rzeczy, na które nie mam ochoty i chcę upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, natomiast w tej chwili naprawdę chcę, abyśmy spędzili razem czas, może i nie jest to jego biologiczna mama, ale może dzięki temu, że jest moją to i po części udaje się jej być jego mamą.
Nie mogę oczywiście oczekiwać tego od mojej mamy, ale nie mogę oczekiwać od męża, że będzie traktował moją mamę jak swoją, natomiast wydaje mi się, że skoro i tak jesteśmy rodziną, a ona jest jego teściową. To może traktować ją jak mamę i poczuć się choć trochę, jakby znów ją miał.
Trzymając dłoń mojego męża, zapukałem do drzwi zajętego na tę chwilę przed moją mamę, czekając na jej zjawienie się w drzwiach lub zaproszenie nas do środka
– Dzień dobry Haru? A ty co tu robisz? Dzień dobry Daisuke – Moja mama była naprawdę zdziwiona naszą obecnością pod jej drzwiami.
– Chcieliśmy cię odwiedzić i spędzić z tobą trochę czasu – Wyjaśniłem, zerkając na mojego męża, który stał lekko spięty, wstydząc się tego, jak wygląda, chociaż w rzeczywistości wyglądał naprawdę bardzo pięknie i myślę, że moja mama poparłaby moje zdanie.
– Jak miło zapraszam do środka – Mama otworzyła szerzej drzwi, zapraszając nas do środka.
Wchodząc jako pierwszy, pociągnąłem dłoń mojego męża, który mimo malującej się na twarzy niepewności ruszył za mną, nie mając i tak za bardzo wyboru, musiał pójść ze mną, bo ja nie pozwolę mu wrócić do sypialni.
Zajmując miejsce na fotelach, które znajdowały się w sypialni.
Moja mama jak podejrzewałem, od razu zaczęła nas o coś pytać, jednym razem mnie o pracę, a następnym mojego męża również o pracę, jakie wykonuje, chwaląc go, za to ile osiągnął.
Kobieta również pytała, o to, jak się poznaliśmy, nie dowierzając w to, że mój mąż pracował w straży, mając tak wiele rzeczy na głowie. No cóż, jak się okazuje, mój mąż jest wielozadaniowy, jest doskonały, piękne i tylko mój. I nic tego nie zmieni.
Spotkanie z mamą było naprawdę przyjemne i tak jak chciałem, upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu, spędziłam czas z mamą i spędziłem czas z mężem, tak aby żadne nie było poszkodowane.
Zadowolony musiałem już przyszykować się do pracy, aby przypadkiem się do niej nie spóźnić, nie chciałbym dostać kolejnego miesiąca, tylko dlatego, że spóźniłem się kilka lub kilkanaście minut.
Żegnając się z mamą, zabrałem ze sobą męża, który miał całkiem dobry nastrój, a więc jednak nie było aż tak źle.
– I co aż tak źle było? – Zapytałem, gdy tylko zamknąłem, zanim drzwi naszej sypialni.
– Nie było, teraz też rozumiem, po kim masz tę słabość do mojej grzywki – No tak moja mama tak samo, jak i ja zwróciła uwagę na jego śliczną grzywkę, a tak bardzo się martwił, a przecież mówiłem mu, że wygląda fantastycznie, dlaczego czasem nie potrafi mi uwierzyć?
– I co jej zdanie trochę zmieniło ci nastrój? – Zapytałem, mając nadzieję, że jej słowa mu chociaż trochę pomogą.

<Paniczu? C:>

wtorek, 25 marca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Tak jak obiecałem, dopilnowałem, by wykorzystać chwilę, w której jesteśmy sami w domu maksymalnie, jak się tylko dało. Użyłem chyba wszystkich akcesoriów, jakie tylko mieliśmy w domu, może poza strojami, ale po co mi one były kiedy Mikleo, ubrany tylko i wyłącznie w moją koszulę, wyglądał jak najbardziej w porządku. Pokorzystałem sobie trochę z jego ciała, wykorzystując je na wiele sposobów, i nie tylko jeden raz, traktując go jak moją zabawkę. Zresztą, Miki nie narzekał. Doskonale czułem te dreszcze przebiegające po jego ciele, słyszałem te słodkie jęki, widziałem, jak szarpał nadgarstki, by tylko mnie dotknąć. Oczywiście, że go nie wypuściłem aż do chwili, w której stwierdziłem, że najwyższa pora skończyć. Trzeba było w końcu posprzątać, zanim dzieciaki wrócą, to pierwsza sprawa, a druga, mój Miki ledwo się trzymał po tylu godzinach. A tak właściwie, to się w ogóle nie trzymał, bo tylko go uwolniłem, a on już padł na poduszki, oddychając ciężko. 
– Jutro szykuj się na powtórkę z rozrywki – odpowiedziałem, poprawiając delikatnie jego włoski, które także trochę dzisiaj poszarpałem. 
– Mhm – wymamrotał, przymykając swoje cudowne oczy, ewidentnie marząc tylko o śnie. A nie powinien spać. Całe jego ciało jest w siniakach, malinkach, ugryzieniach, krwi i nasieniu. Potrzebuje kąpieli, a później, później niech robi, co tylko chce. Ja się zajmę całą resztą. 
– Jeszcze nie zasypiaj, musimy cię umyć – mówiłem łagodnie i szczerze? Po naszym seksie byłem zaskoczony, że tak łagodnie potrafię brzmieć. 
– Już – burknął, próbując się podnieść. Właśnie, próbując. Kiedy próbował dźwignąć swoje ciało na tych chudziutkich ramionach, te zaczęły strasznie drżeć. Absolutnie nie ma siły na cokolwiek. Oznaczało to, że go wykończyłem, co było bardzo dobre. Jutro i pojutrze doprawię, więc na pewno zapamięta mnie aż do mojego powrotu. 
– Poczekaj, przygotuję ci kąpiel i cię zaniosę. Nie ma powodu, byś wstawał i wykorzystywał ostatnie pokłady energii – stwierdziłem, całując go w czoło. – Tylko nie zasypiaj – dodałem, po czym zniknąłem w łazience, bardzo szybko starając się wszystko ogarnąć. A i tak, pomimo tego kiedy wróciłem, Miki spał. Bidulek... Ale za to szczęśliwy bidulek, już ja o to zadbałem. Wydaje mi się, że w sumie bardziej zadbałem o siebie, ale mój mąż jest tak spaczony, że nie za bardzo mu to przeszkadzało, a wręcz przeciwnie, podobało mu się to. 
– Chodź, Miki – odezwałem się łagodnie, biorąc go na ręce, czym tak odrobinkę go rozbudziłem. – Dasz radę wykąpać się sam? Pościel przez ten czas zmienię. I pochowam nasze zabawki – dopytałem, chcąc wiedzieć, jak sobie czas rozplanować. 
– Mhm – odparł jedynie, kiedy go położyłem do balii.
– Mhm... – powtórzyłem, po czym ciężko westchnąłem. Nie da rady. – Umyję cię więc wpierw i na chwilę zostawię, i dopiero wtedy posprzątam całą resztę. Tak będzie najrozsądniej – zadecydowałem, zabierając się za robotę. Nie mam w końcu wiele czasu, za jakieś trzydzieści minut wracają dzieciaki, i ani nie posprzątane, ani obiad niegotowy... Najwyżej z obiadem mi pomogą, jak bardzo będą go potrzebować. Na pewno wtedy zrobi się go szybciej niż gdybym tak miał sam wszystko robić. 

<Owieczko? c:> 

Od Daisuke CD Haru

 Trochę nie rozumiałem, jaki miał z tym problem. Ja tu zawsze będę na niego czekać, nigdzie nie ucieknę, zaakceptuję ten fakt, że teraz nie będę mieć jego uwagi. O mamę nie mogę być zazdrosny, no i jestem przecież wyrozumiały. Co jak co, ale doskonale wiem, jak wiele ma do nadrobienia z tą kobietą. Gdybym ja miał taką szansę, spędzałbym z mamą mnóstwo czasu. To się jednak nigdy nie stanie, ale Haru ma tą szansę i niech korzysta. 
– Nie martw się i idź do swojej mamy. Mnie jeszcze będziesz miał dość, a z mamą musisz nadrobić ten czas – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego lekko, by zachęcić go do tego pomysłu. 
– A może spędzimy czas razem? We trójkę? – zaproponował, czym mnie trochę zaskoczył. 
– We trójkę? Przecież to twoja mama, tak właściwie, więc nie wiem, co ja mam do tego – odpowiedziałem, trochę tak nie do końca pewien, czy to dobry pomysł. Ja wiem, że chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, ale czasem warto odpuścić. Ja naprawdę zły na niego nie będę. 
– Jako, że my jesteśmy małżeństwem, jest także twoją rodziną. Zresztą, zawsze jest ciekawa wybranka mojego serca – wyszczerzył się głupio, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. 
– Trochę rozmawialiśmy, jak walczyłeś ze swoimi emocjami, ale czy jest mnie jakoś ciekawa, to bym nie powiedział – stwierdziłem troszkę niepewnie, nie za bardzo rozumiejąc, czemu miałaby być mnie ciekawa. Chyba wszystko, co wiedzieć o mnie powinna już wie. Co więcej mogłaby jeszcze chcieć wiedzieć? 
– Jest, oczywiście, że jest. Jest ciekawa, jak się poznaliśmy, jak się nam żyje razem... Tak, to dobry pomysł, byśmy do niej oboje poszli – stwierdził, chwytając mój nadgarstek. 
– Ale to powinienem się jakoś prezentować, a się nie prezentuję – stwierdziłem, chyba odrobinkę panikując. Czy on widział moje włosy? Zostawiłem je samym sobie, bo byłem pewien, że do nikogo nie będę zaglądał. Poza służbą, ale oni już nie raz mnie widywali w takim stanie. 
– Jak to nie? Wyglądasz cudownie. Zresztą, to tylko moja mama, nie musisz się niczym przejmować – stwierdził, wyciągając mnie z pokoju. 
Nie czułem, by to był jakiś specjalnie dobry pomysł, ale widziałem, że Haru już się nie mógł doczekać tego spotkania we trójkę. Trochę nie rozumiałem, jaki jest cel tego, i czy będziemy mieć jakieś wspólne tematy; on może opowiadać o swoim życiu, ona o swoim i będą nadrabiać zaległości. A co ja mam tam mówić? Albo o czymś opowiadać, by zaciekawiło to wszystkich? 
– No już, przecież ją znasz, nie ma co się stresować – usłyszałem w pewnym momencie. Zaskoczony przeniosłem wzrok na męża, który nagle zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. 
– Ja się nie stresuję – burknąłem, poprawiając nerwowo włosy. 
– Właśnie widzę. Wdech, wydech, i spokojnie. Będzie miło – złożył delikatny pocałunek na moim policzku, uśmiechając się do mnie przyjemnie. 
– Na pewno chcesz spędzać z czas we trójkę? Nie obrażę się za to, że chcesz spędzić czas tylko z nią – zapytałem, tak dla czystej pewności. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Miał swoje za uszami i tego nie dało się ukryć, ja jednak nie miałem do niego o to pretensji, ostatnio naprawdę stara się, aby wszystko było dobrze, a i ja robię wszystko, aby tylko go nie zdenerwować, dzięki czemu on nie niszczy kolejnej ściany, a ja nie muszę się bać, że za chwilę coś mi w złości zrobi.
– Chodźmy już do łóżka, nie myśl o tym najważniejsze, że starasz się i robisz wszystko, abyśmy byli szczęśliwi i bezpieczni – Ucałowałem go w czoło, podnosząc się z bali, opuszczając ją jako pierwsze, biorąc dłonie swój ręcznik, którym opatuliłem ciało, podając drugi mężowi.
Sorey owinął ręcznik w pasie, zabierając ten należący do mnie, aby wytrzeć moje ciało. I przyznać muszę, że było to bardzo przyjemne, lubiłem jego dotyk i lubiłem, kiedy wycierając moje ciało, tak niechcący gdzieś otarł ręką, wywołując przyjemny dreszcz przebiegający po całym moim ciele. Coś tak czułem, że gdyby naszych dzieci w domu nie było, na zwykłej kąpieli na pewno by się nie skończyło.
Sorey założył mi koszule i nawet rozczarował włosy, dbając o mnie jak zawsze najlepiej, jak się tylko da.
– Idź już do łóżka, ja przebiorę się, posprzątam i niedługo do ciebie dołączę – Polecił, a ja posłusznie tak jak zachować się powinienem, zrobiłem to, co mi polecił, idąc do łóżka, gdzie, zajmując swoje miejsce.
Czekałem na męża, wiedząc, że zjawi się najszybciej, jak to tylko możliwe i dlatego muszę grzecznie czekać, zamykając swoje oczy, odczuwając narastające zmęczenie. Mimo to dzielnie z nim walczyłem, chcąc zasnąć w ramionach męża, który już za chwilę, a przynajmniej taką, mam nadzieję, do mnie dołączy…
– Już jestem – Słysząc jego głos, poczułem ramiona, które mocno przytuliły mnie do siebie, pozwalając mi odpłynąć do krainy snów, gdzie nie potrzebowałem już niczego…

Obudziły mnie gorące dłonie i usta rozpalające moją jak zawsze lodowatą skórę.
Otworzyłem zaspane oczy, dostrzegając Soreya, który nie tracił czasu, dotykając i całując moją klatkę piersiową, którą odkrył, dopinając koszulę.
– Sorey – Wyszeptałem zaspanym głosem, potrzebując chwili, aby zrozumieć, co dzieje się wokół mnie.
– Obudziłeś cię? Bardzo przepraszam, nie chciałem – Na jego ustach pojawił się zadziorny uśmiech, który doskonale rozumiałem.
Sorey nawet nie czekał na odpowiedź, zbliżając się do moich ust, aby złączyć je w namiętnym pocałunku, który chętnie odwzajemniłem, kładąc dłonie na jego ramionach.
Mój mąż chwycił moje dłonie, odrywając się od moich ust, chwytając w dłonie kajdanki, którymi spiął moje ręce przez cały czas zadziornie się do mnie, uśmiechając, a więc na taką zabawę ma ochotę, niech i mu będzie.
Posłusznie czekając, co dalej ze mną zrobi. Dostrzegłem, leżąc obok obroże, którą zapiął mi na szyję ciągnąć za spiętą z nią smycz, zmuszając mnie do wstania z łóżka.
– Na kolana – Rozkazał, a ja posłusznie wykonałem jego żądanie, przez cały czas uważnie go obserwując. Sorey chwycił w dłonie chustę, którą zawiązał mi na oczach, uniemożliwiając patrzenie. – Otwórz usta – Jego ton był rozkazujący, a to wywoływało dreszcze podniecenia na moim ciele. Robiłem to, co mi kazał, czując knebel, który znalazł się w nich ustach, uniemożliwiając mi zamknięcie ust. – Dobra suka – Wymruczał, mocno szarpiąc za smycz, drugą dłoń, kładąc na moich włosach, mocno się na nich zaciskają, wpychając swojego przyjaciela w moje usta, którego od razu zaczęłam masować językiem doskonale, wiedząc co mam robić.

<Pasterzyku? C:>

Od Haru CD Daisuke

Czy wziąłbym pierwszego lepszego faceta z ulicy? Nie, w to raczej wątpiłem jednak i ja sam nie byłem najlepszym wyborem, zawsze mógł mieć kogoś lepszego bardziej bogatego, kogoś, kto da mu coś, czego ja nie będę w stanie mu dać.
– Nie uważam, abyś mógł wziąć sobie pierwszego lepszego faceta, którego napotkasz na ulicy, to nie byłoby w twoim stylu, natomiast ja nie jestem wyborem, który jest w stanie spełnić wszystkie twoje oczekiwania, bo na przykład, patrząc od strony majątkowej, jestem tylko biednym facetem, który nie ma nic i nic nie jest w stanie ci zaoferować. I tak kiedyś moja rodzina była kimś, natomiast gdy się poznaliśmy, obaj o tym nie wiedzieliśmy, a więc nie do końca byłem cię godzin, i nie, żebym teraz był, po prostu teraz jest inaczej – Wyjaśniłem, wiedząc, że jeśli powiem, coś nie tak on naprawdę się na mnie obrazi. A czybym tego chciał? Niekoniecznie nie chcę się z nim kłócić, bo nie jest mi to do szczęścia potrzebne, jest dobrze, tak jak jest i nic nie trzeba zmienić.
Mój mąż obserwował mnie uważnie, a ja analizowałem, czy aby na pewno wszystko dobrze powiedziałem, bo jeśli, chociażby jedno słowo wypowiedziane z moich ust było choćby odrobinę mu niepasujące mam przerąbane i tego jestem świadom.
– Cóż, gdybyś nie był mnie wart, nigdy bym cię nie wybrał, a jednak byłeś na tyle wyjątkowy, aby ten brak majątku nie miał dla mnie najmniejszego znaczenia – Wyjaśnił, a ja tak naprawdę nie musiałem pytać, co takiego było we mnie innego, w końcu nie raz już mi to powtarzał. A więc nie było sensu po raz dwudziesty powtarzać mi jednego i tego samego, bo może jestem głupi, ale pamięć mam całkiem dobrą, nawet jeśli czasem zdarzy mi się udawać, że jest inaczej.
– Najważniejsze, że twoim zdaniem jestem tym, czego potrzebujesz – Przyznałem mu rację naprawdę, ciesząc się, że chociaż w połowie jestem tym, czego chciał, może nie jestem ideałem z jego snów, ale choć trochę staram się nim być wszystko, po to, aby go uszczęśliwić.
– Zapewniam cię, że gdyby było inaczej, nigdy bym nie pozwolił ci być przy moim boku – Stwierdził, zabierając mój pusty talerz, aby oba położyć na rogu stołu. – Masz jakieś plany jeszcze przed wyjściem do pracy? Chcesz pójść do mamy? Jeszcze dziś z nią nie rozmawiałeś – Zauważył, a ja w sumie nie miałem nic przeciwko, wręcz przeciwnie czułem, że powinienem pójść do matki, aby z nią porozmawiać, w końcu tyle lat nie wiedziałem o jej istnieniu dobrze, że stało się tak, jak się stało, dobrze, że mój mąż ją tu przyprowadził. Ja sam nie wiem, czy byłbym w stanie to zrobić, chyba byłbym za bardzo na nią wściekły i chociaż później żałowałbym swojej decyzji. Jestem pewien, że nie postąpiłbym, tak jak on, żal i smutek zrobiłby swoje, a poczucie winy pojawiłoby się zbyt późno, za późno, aby coś zmienić.
– Chętnie pójdę do mamy, tylko nie wiem, czy powinienem pójść już teraz, bo jeśli pójdę do mamy, to stracę czas z tobą, a na tym czasie również bardzo mi zależy – Stwierdziłem, patrząc na twarz mojej, pięknej, drugiej połówki.

<Paniczu? C:>

poniedziałek, 24 marca 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Czemu miałoby mi być dobrze? Do takiego stanu jeszcze mi daleko, potrzebowałbym wtedy wbić się w jego wnętrze. Wtedy, oj, wtedy byłoby mi dobrze. Ale tylko chwilowo. Doznania sensoryczne byłyby oczywiście bardzo wspaniałe, ale słuchowe? Przecież musiałbym zatkać mu usta ręką, by dzieciaki niczego nie usłyszały, a to już nie to samo, przyznać muszę. 
– Czy ja wiem? Uznałem, że muszę coś mieć w dłoniach, a twoje pośladki jakoś tak się idealnie w nie mieszczą. No jakby były do tego stworzone. Co więc miałem zrobić? One mnie wołały. Musiałem podążyć za ich głosem – odpowiedziałem głupio, na co Mikleo tylko się zaśmiał. 
– Więc twierdzisz, że moje pośladki do ciebie mówią? Obawiam się, że to objaw jakiejś choroby – odpowiedział, nie przestając myć mojego ciała. Oczywiście to było tylko mycie, i ja to rozumiałem. Dzieciaki opuszczą dom, odpowiednio się oddalą i wtedy zdecydowanie nie dam mu spać. I tak będzie przez najbliższe dni, aż do mojego opuszczenia tej ziemi, nie licząc może tych ostatnich dwóch dni, bo to weekend no i dzieciaki będą w domu. I też Lailah ostatniego dnia przylatuje... to tym bardziej powinienem wykorzystywać najbliższe dni maksymalnie. Znaczy, może nie maksymalnie, bo mój mąż jeszcze będzie musiał jakoś znaleźć siły i czas na mój prezent. Bardzo chciałbym coś zabrać ze sobą, co by mi o nim przypominało. 
– A to nic dziwnego, bo ja jestem przecież chory. Chory z miłość do ciebie i twojego pięknego ciała – powiedziałem zgodnie z prawdą, co wywołało uśmiech na jego twarzy. Co miałem powiedzieć, mój mąż jest najcudowniejszy. Dosłownie jest spełnieniem moich marzeń, jak chodzi o jego osobowość oraz wygląd, a o to przecież trudno, by dwie takie rzeczy połączyć. Naprawdę mam wielkie szczęście, że mam jego. Jest sensem mojego życia, i zawsze nim będzie. Dla niego będę w stanie zrobić wszystko, wrócić z każdej zatęchłej dziury, wyzwać każdego przeciwnika bez względu na takim, kim miałby być, by obronić jego i jego honor. Nigdy nie czułem tak silnego uczucia do kogokolwiek, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie wiem, jak to było, kiedy byłem człowiekiem. Wiem, że ja byłem pierwszym Miki'ego, ale czy Miki był pierwszym moim? Nie mam pojęcia. I nie wiem, czy to ważne w tym momencie, bo nawet jeżeli kogoś bym miał, to nikt już nie żyje z tamtego życia. Zresztą, mając tak cudowną istotę przed sobą i tak nie musiałbym o nikim innym. 
– A ponoć demony są okrutne – Mikleo pokręcił z niedowierzaniem głową, opłukując moje ciało. 
– Bo jestem okrutny. Ale czemu miałbym być okrutny dla najwspanialszego anioła dla świecie? Chociaż... czasem mi się zdarza – powiedziałem, spuszczając wzrok. Staram się pozbywać tej złości podczas polowań, a że nie jest to zbyt często, dalej jej mnóstwo we mnie jest. To, że jeszcze nie wybuchnąłem, zakrawa o mały cud. 
– Poniekąd ci daję powody. Nie jest to wytłumaczeniem do tego, co mi robiłeś, ale też nie bierze się to znikąd. No i ostatnio nie jest źle. Widzę, że się starasz, i bardzo dobrze ci to wychodzi – odpowiedział, po czym mnie ucałował w usta. 
– Jesteś za dobry, skoro mówisz mi teraz takie rzeczy. Tej dziury w ścianie nic nie jest w stanie wytłumaczyć – odpowiedziałem, tuląc go do siebie. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Ja tam zawsze bardzo lubiłem, kiedy Haru był o mnie zazdrosny. Wtedy miałem pewność, że mnie kocha i mu na mnie zależy. Zresztą, czasem z takiej zazdrości mogło wyniknąć coś dobrego i bardzo przyjemnego. Tylko, czy teraz miało to sens? I tak nie będę w tej chwili za bardzo wychodził do ludzi. Ostatnie, co powinienem zrobić, to zajrzeć do kowala, i odebrać prezent dla Haru. Po takim czasie już na pewno powinien być gotowy. I nawet jeżeli ma z niego nie korzystać, to wystarczył mi fakt, że będzie miał jakąś broń przy sobie podczas pracy. Miecz nie musi służyć tylko i wyłącznie do ataku, ale i też do obrony. 
– W sumie, masz rację. Nigdzie nie będę wychodzić już wkrótce, a tutaj nie masz o nikogo się martwić. Niedługo to nawet nie będzie o co, bo i też wyglądać będę gorzej– odpowiedziałem, cicho wzdychając. I tyle by było o jego zazdrość. Ale ja o jego zazdrosny już będę, tego byłem pewien, zwłaszcza, jak mi będzie rósł brzuch i będę coraz to grubszy. 
– Wcale nie będziesz wyglądać gorzej. O takie rzeczy nie musisz się martwić, zawsze będziesz mi się podobać – odpowiedział, w co nie do końca wierzyłem. Ciało z maksymalnie rozciągniętą skórą brzucha wcale nie jest piękne. Ale będę musiał jakoś to przetrwać. Jeszcze nie wiem, jak, ale będę jakoś to musiał przetrwać, a Haru ze mną. 
– To się jeszcze okaże – powiedziałem, na ten moment nie do końca mu wierząc. Kiedy będę w ciąży, i będzie mi mówił to samo, z tym samym spojrzeniem, to może to rozważę. 
– Nie ma sposobu, byś mi uwierzył? – zapytał, przyglądając mi się ze zmartwieniem. 
– Powtórz to w odpowiednim czasie i może to coś da – odparłem, zabierając się za jedzenie. Kiedy jego podejście do mnie, podczas kiedy będę w najgorszym stanie, nie zmieni się, to nie będę miał żadnych podstaw do tego, by wątpić w jego słowa. A teraz to tylko takie gdybanie. I trochę bym się mu nie dziwił, jakbym jednak przestał się mu podobać. W ogóle nie wiadomo, czy nawet będę się mu podobać, kiedy będę kobietą. To też stoi pod znakiem zapytania przecież. 
– Bądź pewien, że tak zrobię – obiecał, na co nic nie odpowiedziałem. To się okaże, jak na razie i tak nic nie jest w stanie nic z tym zrobić. – Bardzo dobry obiad – dodał, kiedy już zjedliśmy nasz posiłek. 
– Od naszego kucharza czy ciebie nie spodziewam się niczego innego, wybieram tylko najlepszych ludzi – powiedziałem zgodnie z prawdą, odsuwając od siebie talerz. 
– To w takim razie nie wiem, co ja robię w tym zestawieniu – wyszczerzył się głupio, na co pokręciłem niedowierzająco głową. 
– Naprawdę masz mnie za kogoś, kto bierze sobie za męża pierwszą lepszą osobą z ulicy? – zapytałem, unosząc jedną brew. Lepiej, by się poważnie zastanowił nad tą odpowiedzią, bo obrażając siebie obrazi też mnie, a jak obrazi mnie, to ja się dopiero wtedy mogę obrazić na niego. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Odwróciłem głowę w jego stronę, aby spojrzeć mu w oczy, zgadzając się z tym pomysłem, lepiej, aby nie widział co robię, w końcu niespodzianka tam na dole bardziej to uszczęśliwi, a ja już dopilnuje, aby była ona wyjątkowa.
– To dobry pomysł niespodzianka na pewno bardziej cię uszczęśliwi niż prezent, który już cię nie zaskoczy – Przyznałem mu rację chęć zrobić dla niego coś, co będzie mu o mnie przypominać i chyba nawet już wiem co. Trochę to dziecinne, ale może uszyje mu owieczkę, taką małą maskotkę, która będzie mógł nosić przy sobie, w końcu zawsze nazywa mnie owieczką, a więc to chyba dobry pomysł, a przynajmniej jest dobry na ten moment, bo dopiero na niego wpadłem. Zobaczymy, jak będzie później, gdy już zacznę przygotowywać wszystko na szycie.
– Wszystko, co wyjdzie spod twoich dłoni, mnie uszczęśliwi – Zapewnił, już się ciesząc, chociaż jeszcze nic mu nie przygotowałem, cały Sorey cieszy się z możliwości posiadania, a nie z samego czegoś posiadania.
– Tego nie możesz być pewien, przecież nie wiesz, czy mi się go w ogóle uda – Stwierdziłem, wyciągając odpowiednie włóczki, jedna z nich na małą owieczkę, a drugą nie tylko na lawendowe oczy owieczki, ale i na bransoletkę, którą również mu zrobię, aby miał ją cały czas przy sobie.
– Znam twoje umiejętności i wiem, że wszystko, co zrobisz, będzie śliczne – Był tego bardzo pewien, zdecydowanie zbyt pewien, i to przyznam, sprawiło mi radość, był pewien, chociaż jeszcze nie wiedział, co robię i jak zrobię, całkiem miły jest ten mój demon.
– W takim razie musisz odwrócić głowę i najlepiej skup się na czym innym, wtedy nie zobaczysz, co powoli będę ci przygotowywał do drogi – Poprosiłem, chcąc zacząć już teraz, nie tracąc czasu, którego nie mam za wiele.
Poza tym cały czas mogę rozmawiać z mężem, nie może, tylko patrzeć co nie oznacza, że musi stąd wyjść.
Sorey kiwnął głową na chwilę, znikając mi z oczu tylko po to, aby wrócić z książką, no proszę, będzie teraz sobie czytał, niegłupi pomysł przynajmniej nie będzie się nudził.
Z dobre trzy godziny szydełkowałem przez cały czas, zerkając na męża, który ani nie spojrzał w moją stronę, rozmawialiśmy, ale patrzeć nie chciał, aby sobie prezentu nie popsuć.
– Na dziś wystarczy – Schowałem wszystko, aby uniknąć zdradzenia mu prezentu. – Masz ochotę na wspólną kąpiel? – Dodałem, odkładając wszystko na swoje miejsce, chcąc poświęcić czas mojemu mężowi.
– Bardzo dobry pomysł, zaczekaj tu, a ja wszystko nam przygotuję – Sorey jak zwykle kazał mi czekać, gdy on wszystko przygotowywał.
A więc czekałem, aż nie wezwał mnie do siebie, a ja posłusznie ruszyłem do niego, nie musząc robić już nic.
Zostałem rozebrany, a nawet umyty od czubka głowy do samych stóp miło i odprężająco.
– Pozwól, że teraz ja cię umyję – Zaproponowałem, chcąc zaopiekować się moim mężem tak samo dobrze, jak on mną.
– Jeśli tylko tego sobie życzysz – Nie stawiał oporu, dając mi umyć swoje ciało dłoni trochę, drażniąc moje ciało.
Nie miał co z rękoma robić i już zaczął się nudzić.
– Nie za dobrze ci? – Podpytałem, gdy podczas mycia jego klatki poczułem dłonie, które znalazły się, na moich pośladkach mocno je ściskając…
Cały on zawsze musi coś robić z dłońmi, aby tylko się nie nudzić.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

Czy ja wyglądałem lepiej od niego? Nie wiem, raczej bym tego nie powiedział, mój mąż jest piękny, nawet jeśli on sądził inaczej, co prawda nie mam pojęcia, dlaczego on tak sądzi, jednakże ma prawo do swojego zdania i ja to szanuje, chociaż nie do końca się z tym zgadzam, moim zdaniem to on jest najpiękniejszy i nic ani nikt nie zmieni mojego zdania.
– Jeśli powiem, że się z tym je zgadzam, niczego to nie zmieni prawda? – Zapytałem, przyglądając mu się z uwagą, podążając spokojni do stołu, aby zająć miejsce obok mojego ukochanego męża.
– Nie, oczywiście, że niczego to nie zmieni, ponieważ mam oczy i widzę, że w tej chwili wyglądasz dużo lepiej ode mnie, a tak być nie powinno, będę czuł zazdrość, nigdy w końcu nie mogę być pewien, kto w nocy do ciebie podejdzie i czego będzie chciał. Tym bardziej, gdy zobaczy cię takiego przystojnego – Wyjaśnił, no i przyznać muszę, że mnie bawi, i to nawet bardzo mnie bawi, kochany z niego osobnik bardzo cieszę się, że to właśnie on jest moim mężem.
– Zazdrość o co? O kogo? Przecież tam i tak nikt nie będzie mnie wiedział, a nawet jeśli będzie wiedział, to i tak niczego to nie zmieni – Wyjaśniłem, chcą go zapewnić w swoich słowach, przecież ja naprawdę bym go nie zdradził i on o tym wie, natomiast czuję, że nie jest pewne ze względu na to, że ktoś może próbować mnie omotać.
Na jego szczęście jestem zakochany tylko w nim i nigdy go nie zdradzę.
– Jestem zazdrosny o każdego, kto się na ciebie patrzy, o każdego, kto podziwia twoje piękne ciało i o każdego, kto próbuje, czy poderwać, nawet jeśli tylko na ciebie patrzę – Wyjaśnił, czym naprawdę mnie rozbawił, czasem trochę przesadza, ale jeśli tak uważa i tak czuję, niech tak będzie.
– Wiesz, to oznacza, że ja powinienem być zazdrosny o ciebie na każdym kroku – Zauważyłem, zaczynając jeść swój posiłek, na który naprawdę miałem już ochotę.
– A nie jesteś? – Od razu uniósł jedną brew ku górze, przeglądając mi się z uwagą, wyszukując mojej odpowiedzi. Szybko wyczuwając, co ma na myśli, odłożyłem widelec na talerzu, patrząc prosto w jego oczy.
– Jestem zazdrosny i doskonale przecież o tym wiesz – Uświadomiłem go chociaż, czy go uświadomiłem, tego nie wiem, mam nadzieję, że doskonale o tym wie. – Ale nie jestem zazdrosna o każdego, kto z tobą rozmawia tylko o tych, którzy zwracają zbyt dużą na ciebie uwagę – Dodałem, widząc, że właśnie na to czeka, na dokończenie zdania, które wcześniej zacząłem.
Daisuke patrzył na mnie z uwagą, kiwając łagodnie swoją piękną główką.
– To może powinienem zrobić coś, z powodu czego będziesz chodził zazdrosny cały czas – Nie podobało mi się to, co mi właśnie powiedział, a to wszystko dlatego, że doskonale wiem, że jest do tego zdolny, już nie raz mi to pokazał I właśnie dlatego muszę uważać, aby na pewno nie zrobił mi jakiegoś numeru.
– Może lepiej takich rzeczy nie robić, nie chcemy się przecież kłócić – Wyjaśniłem, patrząc na niego z powagą w swoich złotych oczach.

<Paniczu? C:>