Widząc smutek na jego twarzy poczułem się okropnie. Wiedziałem, że źle to zniesie, ale widząc to teraz, czułem się jeszcze gorzej. Mój biedny aniołek. Co jednak miałem zrobić? Nie mogę ich wiecznie bronić, jeżeli będą nacierać, i nacierać, w końcu nie wytrzymam. Chyba tylko ciągły ruch by nas uratował, ale na jakiś czas, nie wiem, czy by nam pomogło na długo. Propozycja Crowleya to jedyna słuszny wybór, a już na pewno bezpieczny dla mojej rodziny.
- Jeżeli się nie zgodzę na tę propozycję, inni będą albo się mnie pozbyć, albo zwerbować do siebie. Nie wiem, czy dostanę kolejną tak dobrą propozycję. Wy będziecie chronieni, a moim zadaniem będzie tylko doradzanie. Owszem, jakichś walk nie uniknę, tak samo, jak ich nie uniknę, jeśli tu zostanę. Wynegocjuję z nim jak najlepsze warunki. I tak, wiem, demony są podstępne, ale znam ich sztuczki. Poradzę sobie, a wam te cztery tygodnie miną jak z bicza strzelił – starałem się go uspokoić, chociaż teraz bardzo ciężko o to. Chyba potrzebuje chwili, by to wszystko przetrawić, to dużo informacji, i dla mnie, i dla niego.
- A jak pójdziemy do Lailah? Tam powinniśmy być bezpieczni – rzucił, na co pokręciłem głową.
- Nie możemy jej narażać, i reszty naszych dzieci. Może na ten miesiąc... na ten miesiąc to chyba dobry pomysł. Ale beze mnie – odpowiedziałem, gładząc jego policzek. - Na razie jeszcze mam czas, by się zastanowić. Uspokoisz się przez ten czas, zaczniesz chłodniej myśleć i spojrzysz na to tak, jak ja.
- Nigdy tak nie będę myśleć, nie zgadzam się na to, rozumiesz? - głos zaczął mu się łamać, co sprawiło, że moje serce pękło na pół. Moje biedne maleństwo...
- A ja nie zgadzam się na to, by coś stało się tobie lub dzieciom. Wrócę do ciebie, wiesz? Zawsze wracam. Nie byłbym sobą, gdybym nie wrócił – przytuliłem go mocno do siebie, gładząc jego plecy.
Miki zaczął cicho szlochać, co było jeszcze bardziej dla mnie przejmujące. Mój biedny Miki... tak strasznie to przeżywa, a jeszcze nic takiego się nie wydarzyło. Skoro jednak rok beze mnie dał sobie radę, to miesiąc tym bardziej szybko mu minie. Ja też dam radę. Będę to robić dla niego, więc jakoś to przetrwam. Będę codziennie o nim myśleć, robić coś, co sprawi, że jego twarz wyryje mi się w pamięci, no i mi to minie. Może zostanę wcześniej zwolniony z tej służby? Jeżeli dobrze się postaram, i walki będą kończyć się na korzyść Crowleya, i nie będę już mu za bardzo potrzebny, chyba nie byłoby z tym problemu. Wszelkie szczegóły będę musiał jeszcze z nim dogadać, i na pewno zadbam o to, bym nie został wyruchany.
- No już, to nie koniec świata. Nim się zorientujesz, a już będę przy tobie, cały i zdrowy. Znaczy się, nie wiem, czy cały, ale jakby czegoś mi brakowało to ukryję to pod iluzją i będę dla ciebie dokładnie tak samo wyglądać, jak wtedy, kiedy się we mnie zakochałeś – obiecałem, przez cały czas gładząc jego plecy.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz