On chyba sobie, chyba że mnie żartował, dosłownie chyba sobie żartował, nie zgadzam się na to, nie zgadzam się, nie może odejść, nawet jeśli to będzie tylko miesiąc, o ile, to by był tylko miesiąc, nie wiem, dokładnie jak działa, czas w piekle wiem jednak, jak działa czas w niebie i wcale mnie nie zdziwi, jeśli będzie on taki sam lub wręcz odwrotny, nie ten pomysł szybko postaram się wybić mu z głowy, a jeśli odejdzie i zginie, nigdy nie będzie mógł tu wrócić, a ja bez niego sobie nie poradzę, nie chcę znów być sam, nawet jeśli to tylko miesiąc. Świadomość tego, co czyni, nie da mi żyć, przecież ja tu umrę ze strachu o niego, czy on w ogóle to przemyślał?
– Przestań, nie obchodzi mnie to, co on ci powiedział, jeśli będzie trzeba, będziemy walczyć, nie zgadzam się na twoje zejście do piekła, rozumiesz, nie zgadzam się. Już wystarczająco poświęciłeś, nie stracę cię znów, nie chcę czekać i martwić się o to, czy przeżyjesz. A co, jeśli nie przeżyjesz? Myślałeś o tym? Chcesz nas zostawić? Nie, ja mam nadzieję, że ty sobie to przemyślisz i zrezygnujesz z tego głupiego pomysłu – Nie dałem mu przemyśleć tej sprawy, bo tu nie było co przemyśleć, nie ma nowy, po prostu nie ma mowy, zostaje przy nas, nawet jeśli ktoś nam grozi, dzieci można ukryć w Azylu, a my jakoś sobie poradzimy, zawsze sobie radziliśmy, a więc i tym razem nie będzie inaczej.
Sorey spojrzał na mnie niepewnie, a w jego myślach mogłem wyłapać niepewność, on się ze mną nie zgadzał, a to bardzo mnie martwiło, bo oznaczać mogło, że chce to zrobić, nie patrząc na to, co ja o tym myślę i co uważam, a to martwiło mnie jeszcze bardziej.
– Miki – Zaczął ostrożnie, patrząc na mnie, a w jego oczach dostrzegałem niepewność, on naprawdę rozważa to, chcę nas opuścić, aby ponoć chronić, nie jestem jednak pewien, czy takim zachowaniem w rzeczywistości nas ochronie, raz pomoże demonowi, a on za każdym razem będzie chciał więcej i takim oto sposobem nigdy się od niego nie uwolnimy. – Czuję, że muszę to zrobić, dla ciebie, dla was – Chciał mnie dotknąć w policzek, ja jednak odsunąłem się do tylko, odwracając wzrok.
– Nie, Sorey proszę cię to zły pomysł, nie rób tego, nie myśl o tym to bardzo zły pomysł – Poprosiłem, w głębi ducha, czując, że i tak już podjął decyzję, on to zrobi i nieważne co powiem, zdania już nie zmieni.
– To dla waszego bezpieczeństwa – Próbował mnie pocieszyć, uspokoić, zrobić wszystko, abym się nie martwił, jak, jednak miałem się nie martwić, skoro on odejdzie? Nie chce nawet o tym myśleć.
– Sorey, jeśli to zrobisz… – Ucichłem na chwilę, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego będę później żałował.
– Co chcesz powiedzieć? – Chciał wiedzieć, chwytając moje dłonie, przyciągnął do siebie, nie zwracając uwagi na mój opór, który był bezcelowy, on był silniejszy, a ja nie dość, że dużo słabszy to jeszcze bezradny, nie miałem siły, po prostu nie miałem, walka była bezcelowa.
– Jeśli to zrobisz i zginiesz, już nigdy się nie zobaczymy, nie będziesz mógł tu wrócić, a ja nie chcę, nie dam rady, nie potrafię – Wydusiłem, czując, że zaraz się popłaczę, i to zdecydowanie nie ze szczęścia.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz