sobota, 30 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

Rozbawił mnie tymi słowami, po co miałby mnie dźwigać? Przecież mam zdrowe nogi poza tym kiedyś chodziliśmy, gdy on był człowiekiem i problemu nie było, czasem tylko wykorzystując do tego fuzję, no tak fuzja to jest, to ona może nam pomóc, jeśli bardzo będzie męczyło go moje tempo.
– Jest jeszcze jedno rozwiązanie wierzące się z fuzją, kiedyś wykorzystywaliśmy ją, aby gdzieś szybciej się dostać, tym razem również możemy tak zrobić – Zaproponowałem, dostrzegając zaciekawienie malujące się na jego twarzy.
– To nie taki znów zły pomysł, tylko czy powinniśmy wykorzystywać fuzje do takich rzeczy? Myślę, że twój Bóg nie byłby z tego powodu zadowolony – Szczerze trochę mnie zaskoczył, dlaczego mówi o moim Bogu? Przecież on ma go totalnie gdzieś. Dlaczego więc nagle martwi się tym, co pomyśli? Chyba czegoś tu nie pojmuje, a jednak bardzo bym chciał.
– A od kiedy przyjmujesz się tym, co myśli mój Bóg? – Zapytałem, nie chcąc o tym myśleć, tylko chcąc zrozumieć, bo w sumie co mi da, że w myślach będę analizować tę sytuację, skoro on nie odpowie mi na to, no, chyba że włamie się do moich myśli, ale mam szczerze nadzieję, że tego nie zrobi, lubię szanować jego prywatność i tak samo chcę, aby robił to on.
Oczywiście są myśli, których nie da się ukryć przed drugą osobą, ale jeśli jest tylko możliwość niewtrącania się w myśli drugiej połówki, nie chciałbym, aby było to naruszane.
– Nie martwię się o to, co myśli, bardziej martwię się o to, co może zrobić ci, jeśli znów użyjemy fuzji – A więc wszystko stało się jasne, martwi się o mnie, bardzo słodkie z jego strony, natomiast nie musi się o mnie martwić, większych kłopotów i tak mieć nie będę. Bo co tak właściwie może mi zrobić? Odebrać resztę moich mocy? Odebrać mi by cię aniołem? Nic nie zaboli mnie jak utrata męża, którego odebrać mi nie może, a jeśli tylko spróbuję, odwrócę się od niego, aby stać się jego największym wrogiem.
– Nic mi nie zrobi, nie martw się o mnie – Poprosiłem, wpatrując się w jego skrzydła, głaszcząc go po piórach, które były bardziej miękkie nawet od tych moich, a to akurat bardzo ciekawe, skrzydła aniołów są największe, a przynajmniej tak mi powtarzano, zresztą nie miałem nigdy porównania, skrzydeł demona nie dotykałem, to moja pierwsza taka szansa, posiadając męża demona, aż trochę mu zazdroszczę, chociaż z drugiej strony nie mam czego, po pierwsze skrzydeł już nie mam, a po drugie, nawet gdybym nie miał, nie pokazywałbym ich tak chętnie, jak mój mąż, nie potrzebowałem tego, nie czując potrzeby pokazywania ich całemu światu.
– Będę się o ciebie martwić, bo cię kocham i będę chronił przed każdym, nawet przed tym twoim pożal się durnym Bogiem – Burknął, przyciągając mnie bliżej siebie, o ile w ogóle bliżej się da.
– Nie mów tak – Poprosiłem, drugą dłonią, poprawiając jego włosy opadające mu na czoło, najwyższa pora chyba zająć się jego włosami.
– Dlaczego? – Nie rozumiał mnie, ale to nic zaraz mu wszystko wyjaśnię.
– Nie musimy go niepotrzebnie złościć już teraz i tak mamy z nim na pieńku – Wytłumaczyłem, nie chcąc już w tej chwili go drażnić, i na to w końcu przyjdzie pora, ale nie dziś, nie teraz.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Whisky zdecydowanie to było, to czego najbardziej potrzebowałem, to znaczy bez alkoholu byłem w stanie się obejść, w końcu nie potrzebowałem go do obiadu, natomiast jeśli była możliwość wypicia go, i to jeszcze whisky, którego dawno nie piliśmy, dlaczego by, więc nie skorzystać?
– Wiesz, chętnie bym napił się whisky, to chyba najlepszy wybór do przepiórki – Stwierdziłem, oddając się mu całkowicie, pozwalając umyć moje ciało, patrząc na niego z łagodnym uśmiechem na twarzy.
– Tak też coś czułem, że wybierzesz whisky, dlatego właśnie będzie whisky, dobra i kolorystycznie tak bardzo podobne do twoich oczu – Wymruczał, całując moje usta gąbką porządnie, jeżdżąc po mojej skórze.
I takie słowa bardzo mi się podobały, szczerze bardzo lubiłem, kiedy tak do mnie mówił, zresztą lubiłem, gdy w ogóle do mnie mówił, jego głos jest kojący i taki dla mnie przyjemny nie chciałbym nigdy go utracić.
– Moje oczy przypominają kolor whisky, teraz nie wiem, czy się cieszyć, czy zacząć martwić, bo wygląda na to, że patrząc w moje oczy, widzisz alkohol, a to powinno zacząć mnie martwić – Złośliwie się do niego uśmiechnąłem od razu, dostrzegając, jak przewraca swoje piękne oczy.
– Jakbyś zgadł tylko alkohol mi w głowie, przecież wiesz, że ja lubię się upić i całkowicie sponiewierać – Oczywiście wiedziałem, że żartuję tak jak i on doskonale wiedział, że żartowałem i ja, to piękne, że potrafimy porozumieć się bez słów, żartując, czasem głupio sobie dogadując, ale zawsze się rozumiejąc.
I to właśnie nazywa się prawdziwa miłość.
– Jak dobrze, że upijesz się przy moim boku, bo to ze mną będziesz mógł się sponiewierać – Odparłem z ulgą, świetnie ją udając.
I tak drażniliśmy się nawzajem podczas kąpieli świetnie się przy tym, bawiąc, grunt to dobre nastawienie i porozumienie się z drugą połową, a reszta sama już przyjdzie.
Bali opuściliśmy w bardzo dobrych nastrojach, a po kąpieli czekał na nas pyszny obiad i whisky, które przyniosłem ja, nie chcąc, abym mój mąż musiał się przemęczać, niech usiądzie, zrelaksuję się, a ja zrobię wszystko, aby był zadowolony. Przynajmniej tyle mogę zrobić, aby zrekompensować brak romantyczności, która trochę we mnie zanikła z powodów nie do końca zależnych ode mnie, a które i tak w żadnym wypadku mnie nie tłumaczą, tak jak postanowiłem, będę musiał to poprawić i w najbliższym czasie po pracy przyniosę mu kwiaty i może sam zrobię jakieś czekoladki, mam nadzieję, że taki pomysł mu się spodoba, a ja zrobię wszystko, aby mój prezent go uszczęśliwił.
Kucharz przygotował naprawdę dobry posiłek, aż żal byłoby go zostawić z jakiegoś powodu, miło było zjeść coś dobrego, a do tego coś, czego nie przygotowałem ja, lubię gotować, i to bardzo, ale mimo to zawsze cieszę się, gdy ktoś ugotuje coś za mnie. Oczywiście pod warunkiem, że zrobi to dobrze, a jego kucharze robią wszystko naprawdę bardzo dobrze.
– Ależ to było dobre – Musiałem powiedzieć to na głos, doceniając to, co zostało mi podane na stole.
– Wiesz mamy najlepszych kucharzy, a więc to logiczne, że posiłek będzie dobry – Stwierdził, tak jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie, No w sumie dla niego była ja, mimo że trochę już tu mieszkam, wciąż nie jestem w stanie tego pojąć.
– No tak, nie umiem się wciąż przyzwyczaić – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego głupkowato, drapiąc się po głowie.

<Paniczu? C:>

piątek, 29 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Jego słowa mnie zaskoczyły, jak to są rzeczy gorsze? Co może być gorszego od demona, który ledwo co nad sobą panował? Demon, który nad sobą nie panuje, to oczywiste, ale do tego stanu nie brakuje mi aż tak dużo. Jedno jego przewinienie i znów się zdenerwuję, nie panując nad sobą. I znów go skrzywdzę. A on powie mi, że się nic takiego nie stało, i że mi wybacza. A tak nie powinno być, powinien mnie zostawić już dawno temu, co więcej, w ogóle nie powinno mnie tu być. Na to jednak nie jestem w stanie wpłynąć, znaczy, chciałem, ale Mikleo od razu musiał to wyczytać z moich myśli i obwieścić, że jeżeli ja coś sobie zrobię, on także będzie chciał sobie zrobić krzywdę. Nie byłem pewien, czy byłby w stanie to zrobić, był to w końcu grzech, ale ja już go niejednokrotnie do popełnienia grzechu zachęcałem. Przez to może mieć teraz mniejsze opory do popełnienia kolejnego grzechu.
- Niewiele mnie dzieli od tych gorszych osób i rzeczy. Jedno załamanie, tak właściwie i jestem jedną z najgorszych osób w twoim życiu – przyznałem cicho, chowając go pod swoimi skrzydłami, by ochronić go przed całym tym złym światem. 
- Gdybyś był tą najgorszą osobą, wykończyłbyś mnie już dawno. Przypisujesz sobie za bardzo złe cechy, nie dostrzegając tych dobrych, swojej opiekuńczości i poniekąd dobroci. Zło, zamiast cię przyciągać, odrzuca cię, a to już naprawdę dużo. Jestem z ciebie dumny – wyznał, delikatnie gładząc moje czarne pióra. Dumny... nie ma z czego być dumnym. Zło obrzydza mnie i chcę wszystkich ich zabić, to ma być powód do dumy? 
- Tęsknisz za swoimi skrzydłami? – zapytałem, obserwując go z uwagą. 
- Nie, niespecjalnie. I tak nie są mi potrzebne. Ale twoje są bardzo przyjemne w dotyku, takie aksamitne – wyjaśnił, dalej je delikatnie gładząc. To było nawet... przyjemne, co przecież było dziwne, bo gładził same pióra, które żadnych zakończeń nerwowych nie miały. Nie powinno być to dla mnie ani przyjemne, ani nieprzyjemne, w ogóle nie powinienem tego czuć, a jednak nie chciałem, by przestawał.
– Nie są potrzebne? Po odchowaniu dzieci chciałeś przecież wyruszyć w podróż, i jak my to zrobimy? – zapytałem, gładząc łagodnie jego plecy, czując każdą wypustkę na jego kręgosłupie. 
– No tak... Ale mamy jeszcze nogi – odpowiedział, na co westchnąłem cicho. 
– Na pieszo to nam zajmie całą wieczność. Ja wiem że mamy taką wieczność, ale bez przesady. Chciałbym jeszcze zdążyć wychować jedną córkę. Albo syna. O ile oczywiście dalej chcesz urodzić mi kolejne dziecko – wyznałem, przypominając mu ten drobny fakt. 
– Oczywiście, że chcę. I zdążymy. A jak będzie bardzo wolno, to użyję wody. W wodzie jestem bardzo szybko – wyjaśnił, na co pokiwałem powoli głową. 
– O ile rzeka będzie na tyle głęboka, byś mógł w niej pływać, i o ile będzie gdzieś tam blisko miejsca, które to chcemy odwiedzić. Albo po prostu będziemy szukać właśnie takich miejsc, które są otoczone rzekami... W razie czego mogę cię wziąć na ręce i będę leciał i z tobą, i z pakunkami, na pewno dam sobie radę – zaproponowałem, głośno myśląc nad rozwiązaniem tego drobnego problemu. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Nie chodziło mi o to, by się poświęcał. Chodziło mi o to, by czerpał z tego przyjemność, by mu się to podobało, i by nie miał żadnych nieprzyjemnych przebłysków, kiedy się będziemy kochać. Zresztą, o takich rzeczach trzeba rozmawiać, i aby było nam dobrze w łóżku, i aby on czuł się dobrze sam ze sobą. Teraz może się wydawać, że jest w porządku, ale jak zareaguje, kiedy na bankiecie spotkamy jednego z mężczyzn, którzy go krzywdzili? Bo ostatnio nie skończyło się to za dobrze, oczywiście dla tego faceta. To była też moja wina, niepotrzebnie go wtedy wypuściłem samego, byłem pewien, że panuje nad sobą, i niestety, skończyło się to jak się skończyło. Dobrze, że go wtedy nie złapali... 
– Zatem... obroża i smycz mogą zostać? – spytałem, chcąc być pewien, czy dobrze go rozumiem. 
– No mogą. Nie były aż takie złe z tobą – stwierdził, na co się uśmiechnąłem łagodnie. 
– Nic ze mną nie jest złe – powiedziałem dumnie, wywołując u Haru ciche zaśmianie się. I o to mi chodziło, by go rozweselić. Już chyba dawno przejrzał mija nadmierną pewność siebie i wie, że jedynie się zgrywam. – Wiesz, że ze mną możesz pogadać na każdy temat? Na te przykre także? Znam twoją historię i wiem, że byłeś podstawiony pod ścianą. Wspieram cię całym sercem, i jestem z tobą w każdej chwili. Kocham cię, wiesz? I już zawsze będę – wyznałem, opierając się o jego klatkę piersiową. 
– Wiem to wszystko. I bardzo lubię, kiedy mi mówisz, że mnie kochasz, bo wtedy mogę odpowiedzieć, że i ja ciebie kocham – odpowiedział, całując mnie czubek głowy. – I nie martw się, wszystko ze mną w porządku, nic nie muszę przepracowywać, dziękuję za tę propozycję. Jak będziesz musiał coś wiedzieć, powiem ci niezwłocznie. 
– Po prostu zwracaj uwagę na siebie. I nie poświęcaj się. To niezdrowe poświęcać siebie dla jednej osoby – pouczyłem go, odwracając się w jego stronę. 
– Właśnie... Interesujące, że ty o tym mówisz – odpowiedział, unosząc jedną brew. 
– Mądre osoby mówią mądre rzeczy – powiedziałem dumnie, biorąc w dłoń gąbkę do mycia ciała, jego ciała, tak właściwie. Zawsze to on ładnie mnie mył, także chyba najwyższa pora, bym to ja się nim zajął i trochę podotykał jego cudownych mięśni. Mój panie, jakież jego ciało było wspaniałe. I całe dla mnie. Nigdy nikomu bym go nie oddał, ani nie pozwolił, by go podziwiał. Ten widok jest dla mnie zarezerwowany. 
– Mądre osoby jeszcze muszą jeść. Słyszę, jak ci burczy w brzuchu – odpowiedział, zerkając na mnie wymownie. – Chyba pora na obiad. Co by moja słodka brzoskwinka chciała? 
– Chcę coś słodkiego, ale powinienem zjeść coś zdrowego. i nic mi nie musisz przygotować, kucharz najpewniej już to zrobił. Jeżeli mnie pamięć nie myli, dzisiaj jest przepiórka. A do tego bym sobie wino wypił... albo whisky. Dawno nie piłem whisky. I ty chyba bardziej wolisz ten alkohol, jak dobrze pamiętam. Doskonały wybór dla ciebie, jego barwa pasuje ci do oczu – mówiłem, spokojnie myjąc jego ciało. Cóż mogę poradzić, jego oczy są wspaniałe, a dzisiaj miałem przyjemność zobaczyć je pełne pożądania, niecierpliwości i uwielbienia jednocześnie. Wspaniały był to widok z góry, kiedy to on chciał więcej i był całkowicie zależny ode mnie. 

<Piesku? c:>

czwartek, 28 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nie podobało mi się to, że mam pójść do łóżka, tym bardziej że ja sam nie miałem na to ochoty, to znaczy miałem na to ochotę, i to niemałą jednak nie mogę całymi dniami leżeć w łóżku, bo to nie jest zdrowe.
– Muszę? Przecież już leżałem, nie chcę tracić aż tyle na to dnia – Miałem nadzieję, że się nade mną ulituje i zmieni zdanie. Sorey natomiast nie miał zamiaru się ze mną cackać, dając mi jasno do zrozumienia, że mam sobie pójść.
No cóż, trudno, skoro nie mogą tu zostać, a i nigdy pójść nie mogę, to znaczy moje, ale bo przecież nikt nie na prawa mi zabronić, czuję natomiast, że nie będę w stanie iść daleko.
– Do łóżka – Powtórzył, wyglądając na gotowego zanieść mnie tam siłą, oj, nie lepiej, aby tego nie robił, sam sobie świetnie poradzę.
– Idę – Mruknąłem niezadowolony, idąc powoli do sypialni, nie robiąc mu na złość, ja po prostu nie miałem siły na szybsze chodzenie.
Grzecznie wróciłem do łóżka, ostrożnie się do niego kładąc, uważając na mój biedny tyłek, który cierpiał z powodu ruchu.
Grzecznie, leżąc na swojej połowie, dostrzegłem Muffinkę, która wskoczyła na łóżko, zwracając moją uwagę.
– A kogo ja tu widzę, dzień dobry Muffinko – Przywitałem się ze starszą już kotką, drapiąc ją za uchem. Ostatnio w ogóle nie widzę naszych kotów, unikają nas, a to wszystko dlatego, że boją się mojego męża, tylko czy jest czego? Moim zdaniem niekoniecznie, Sorey nie chcę zrobić im krzywdy, i to jest fakt, nasze koty, natomiast nie chcą tego pojąć, ciągle gdzieś znikając.
Moja piękna kotka położyła się obok mnie, przytulając do mojego ciała, zadowolony z jej obecności zacząłem głaskać ją po łebku, ciesząc się jej głośnym pomrukiwaniem.
Kotka trwała przy mnie, póki Sorey nie zjawił się w sypialni, niestety, gdy tylko go zobaczyła, od razu spanikowała, uciekając z pokoju, biedna kotka zdecydowanie nie powinna się tak stresować, ale sama sobie to robi, Sorey nie zrobił nic, z powodu czego mogłaby być nieufna, najwidoczniej jego zapach odtrąca ją, nie mam zielonego pojęcia, co siedzi jej w głowie.
– Miło z jej strony – Sorey nie był zadowolony z powodu zachowania kotki, co jednak mógł uczynić? Problem w tym, że nic, nasze koty go nie lubią, z powodu tylko one same wiedzą jakiego. – Zdecydowanie powinieneś brać od nich przykład – Jego wypowiedź ani trochę mi się nie spodobała, a on znów swoje, kiedy w końcu nauczy się, że ja nie chcę go stracić i zrobię wszystko, aby był przy mnie.
– Oczywiście, musisz zacząć mówić coś nowego, bo tym już mnie nie zaskakujesz – Mruknąłem, uważnie go obserwując, przytulając się do jego ciała, gdy tylko znalazło się blisko mnie. – Kocham cię, i to nigdy się nie zmieni i nie, nigdy nie będę przed tobą uciekał – Wyjaśniłem, kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
– I ja ciebie kocham, chociaż zdania nigdy nie zmienię – Wyjaśnił, całując mnie w czoło.
– Wiem, uważasz, że jesteś kimś złym w moim życiu, ale są rzeczy i osoby gorsze od ciebie – Stwierdziłem, chowając się w jego ramionach, czując ciepło i bezpieczeństwo, którego właśnie potrzebowałem.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 To trochę mnie zaniepokoiło, kto wie, czy coś się złego z nim nie dzieje. A co, jeśli to jakaś choroba? Różnie bywa czasem takie zwykłe omdlenia lub właśnie mroczki przed oczami coś oznaczają, a ja bardzo nie chciałbym, aby coś mu się stało.
– Wiesz to trochę niepokojące, będąc w dobrym stanie, na pewno byś tego nie miał – naprawdę się o niego martwiłem A co, jeśli coś złego. Właśnie się z nim działo? A może po prostu był przemęczony? Tak również może się wydarzyć.
– Przestań się martwić, przecież wiesz, że po seksie jestem znacznie słabszy – Mruknął, bardzo nie chcąc, abym się martwił i może bym się nie martwił, gdybym się nim nie przejmował, ale z powodu tego, że się nim przejmuję, to martwić się będę, to normalna kolej rzeczy, kocham go i zrobię wszystko, aby był zdrowy, szczęśliwy i co tylko w mojej mocy, bez względu na cel, który musiałbym osiągnąć.
– Jeśli tak uważasz – Pomogłem mu powoli dostać się do łazienki, gdzie powoli wszystko dla nas przygotowałem. Gorąca kąpiel, pięknie pachnące olejki mój mąż i ja, niczego więcej nie było nam trzeba.
W bali mój mąż poczuł się znacznie lepiej, zachowując się tak, jak gdyby nic się nie stało, bo przecież jego zdaniem nic się nie stało, to tylko ja za bardzo panikuję, oczywiście jak zwykle.
– Opowiedz mi o tym, co działo się w przeszłości – Poprosił, a to bardzo mi się nie podobało, nie chciałem o tym rozmawiać, nie chciałem rozmawiać o tym, co się wydarzyło dawno, dawno temu. W rzeczywistości wolałbym o tym nigdy już nie wspominać, nigdy o tym nie myśleć nigdy już o tym nie rozmawiać.
– Wiesz, szczerze wolałbym o tym nie rozmawiać – Przyznałem, mówiąc szczerze to, co myślałem, po co poruszać ten temat? To nie miałoby najmniejszego sensu, mówienie o tym niczego nie zmieni, a jedynie spowoduje, że bardziej będę nie swój. A czy tego chce? Tak właściwie to wcale, nie ma zresztą o czym rozmawiać.
– Rozumiem to doskonale. Rozumiem, że ten temat jest dla ciebie ciężki, ale chciałbym zrozumieć, co lubisz, a czego nie lubisz, na co mogę sobie pozwolić, a na co lepiej sobie nie pozwalać w ogóle o tym, nie myśląc – Wyjaśnił, chcąc pojąć pewne sprawy, których wcześniej sobie nie wyjaśniliśmy. Tylko czy te sprawy mają znaczenie? Dla mnie nie natomiast nie wiem, jak dla niego, on chce zrozumieć, a ja nie chcę mówić, ciężko może być nam się porozumieć.
– Wolałbym o tym nie rozmawiać to przeszłość, której nie chcę poruszać, mogę jednak otwarcie powiedzieć, że jeśli bardzo ci zależy, możemy próbować niektóre zabawki pod warunkiem, że będzie to robione powoli i po kolei – Wyjaśniłem, co bardzo go zaskoczyło, a zauważyłem to od razu, bo jakoś tak niespecjalnie to ukrywał zresztą, po co by miał, właśnie to chciał usłyszeć, a przynajmniej tak mi się wydaje. – Tak wiem, to może być dla ciebie zaskakujące, ale jestem w stanie się poświęcić – Dodałem, całując go w czubek głowę, uśmiechając się do niego łagodnie, głaszcząc mokrą dłonią jego piękne mięciutkie włosy.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Od razu tam specjalnie... Co to za zakład bez jakichś urozmaiceń, problemów... Nudny. Przeszkody muszą być, by za spokojnie w życiu nie było. Spokojnie przyglądałem się, jak Mikleo pije zioła, zaraz po tym chcąc go wysłać do łóżka. On powinien spać, leżeć i wypoczywać, a nie stać. Jeszcze trochę go popilnować mogę, do wieczora, a potem znów do pracy. Zdecydowanie za mało tego wolnego mi dali, ale jakoś to wytrzymam. 
– Już? Dobre? Działa? – zapytałem, kiedy Mikleo odłożył pusty już kubek. 
– Bardzo dobre, ale czy działa, nie wiem. Dopiero się dowiem, wpierw trzeba im dać trochę czasu, by zaczęły działać. Aczkolwiek jak je piłem, nie podrażniały mi gardła, więc już coś jest lepiej – wyznał, na co cicho odetchnąłem z ulgą. Działa... to bardzo dobrze. Nie po to tyle pieniędzy wydawałem i chodziłem po różnych ludziach, by teraz to nie działało. Tyle dobrego, że ci ludzie nie byli źli, a to bardzo miła odmiana w tym paskudnym mieście. 
– To bardzo dobrze, a teraz chodź się położyć, już się wystarczająco nadchodziłeś i nadwyrężyłeś swe biedne mięśnie – zdecydowałem, zabierając od niego brudny kubek, by go oczywiście umyć. 
– Ale mam iść tam sam? – zapytał, nie do końca z tego zadowolony. 
– Dołączę do ciebie, co ty na to? – zapytałem, na co Mikleo wyraźnie się ucieszył. Jaki on jest prosty, i jednocześnie troszkę głupiutki. Położenie się sprawiłoby, że czułby się lepiej, że by odpoczął, ale nie, bo on sam nie chce. Co za uparciuch. To, że położę się obok nie sprawi przecież, że wyzdrowieje szybciej. Chciałbym, aby to tak działało, byłoby to dla nas znaczne ułatwienie, niestety to nic nie daje. 
– Z tobą zawsze – powiedział cichutko i uśmiechnął się do mnie promiennie, co było naprawdę przepiękne. Mógłbym patrzeć na ten uśmiech całą wieczność i nigdy by mi się to nie znudziło. 
– Nakarmię więc zwierzaki i już do ciebie idę. I jeszcze umyję kubek – zdecydowałem, zabierając się za wykonywanie swoich obowiązków. Kotów co prawda od dawna nie widziałem, aczkolwiek jedzenie z ich miseczek znika, tak więc muszą gdzieś tu być i sobie jeść, kiedy nie patrzę. Że też dalej się do mnie nie przekonały... zwierzaki są naprawdę dziwne, nic złego im nie robię, dbam o nie jak zawsze, a one i tak zdania nie zmieniają. 
– Ja to zrobię – zaoferował się, podchodząc do zlewu, aby po sobie umyć ten kubek. 
– Miki... – zacząłem ostrzegawczo, na co mój mąż uśmiechnął się niewinnie. 
– O, już. Widzisz? Żyję, nic mi się nie stało. Jeszcze tylko zwierzaki... – zaczął, są ja stwierdziłem, że to dosyć tego dobrego. Za miły dla niego byłem, co od razu wykorzystał, robiąc wszystko to, na co miał ochotę, a czego nie powinien. 
– Do łóżka – rozkazałem, brzmiąc na już zdecydowanie bardziej stanowczego. To było drugie ostrzeżenie, jak za trzecim razem mnie nie posłucha, po prostu go sobie przerzucę przez ramię, zaniosę na miejsce i przywiążę. Na to siły mam, on jest nie dość, że leciutki, to jeszcze osłabiony, także wielkim problemem przeniesienie go tam nie będzie. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Nie byłem do końca przekonany co do jego słów. Odpocząć nie mogłem, i on też, bo przecież wpierw trzeba będzie się umyć. Ja jestem brudny od jego soków, on od moich, chociaż i tak chyba to ja bardziej potrzebowałem kąpieli, bo byłem bardziej brudny. To pierwsza sprawa. Druga jest taka, że nie wykonałem dobrej roboty. Haru doszedł jedynie dwa razy, znam jego możliwości i doskonale wiedziałem, że zaspokojony to on nie był. Może w jakimś malutkim stopniu, ale to dalej... mało. Drażniłem go i przedłużyłem specjalnie dojście, by jego przyjemność była bardziej intensywna, wycieńczająca, no ale z tego, co widzę po nim, niewiele to dało. I bardziej to mnie wymęczyło. Muszę w końcu dojść do siebie i sprawić, by był ode mnie uzależniony i nie widział świata poza mną. 
– Nie mogę. Musimy się umyć. Zmienić pościel. Zresztą, nie jesteś zaspokojony, zatem nie mogę odpocząć – powiedziałem uparcie, wpatrując się w pasek, który to posłużył jako unieruchomienie jego rąk. To był bardzo dobry pasek. Kilka razy myślałem, że siła Haru sprawi, że ten pęknie, ale nie, jest w stanie nienaruszonym. Owszem, swoje kosztował, jednak i tak jestem w szoku, jak dobry się okazał.
– A na jakiej postawie twierdzisz, że nie jestem zaspokojony? – spytał, nie przestając mnie gładzić po ramieniu, co było bardzo uspokajające i usypiające. Jeszcze chwila i zasnę, tak być nie może. 
– Na takiej, że odkąd jesteś wilkołakiem, jeszcze nie udało mi się ciebie w pełni zaspokoić. Muszę się lepiej starać – wyznałem, podnosząc się do siadu. Po prostu muszę być lepszy, pod każdym względem. I wygląd musiał być idealny, i technika, i wytrzymałość... dużo tego. Ale poprawię się pod każdym względem. 
– Mi tam się bardzo podobało i w zupełności mi to wystarcza. To było bardzo interesujące przeżycie. I przyjemne. Zapomniałem, że to aż tak miłe potrafił być – wyjaśnił, co dało mi trochę do myślenia. No tak, ta jego przeszłość... Powinienem z nim o tym porozmawiać, tak poważniej, bo jak na razie niewiele wiem o tym jego paskudnym okresie w jego życiu. Powiedział mi o tym bardzo pobieżnie, a ja nie naciskałem. Teraz chyba jednak troszkę będę musiał. 
– Co tak właściwie wywołuje u ciebie dyskomfort? Coś, czego nigdy nie chciałbyś powtórzyć, ze względu na swoją dawną... profesję. Domyślam się także, że obrożę oraz smycz muszę wyrzucić, chociaż z chęcią bym coś takiego zobaczył na twojej szyi – westchnąłem cicho, przypominając sobie czasy, kiedy to pozwalał mi stosować takie akcesoria, które to wtedy mu nie przeszkadzały. I było mu dobrze, jak dobrze pamiętam. Cieszę się, że pozwolił mi dzisiaj na przejęcie kontroli, dzięki czemu trochę się mogłem wykazać i zadbać o niego. Miło było, kiedy to on drżał pod moim dotykiem, szarpał za nadgarstki, chcąc mnie dotknąć, czy wypychał biodra, próbując jakkolwiek wpłynąć na moje tempo. Chyba zaczynam rozumieć, co takiego fajnego jest w unieruchomieniu drugiego partnera. – Chodź, opowiedz mi o tym w balii. Cały się lepię – mruknąłem niezadowolony, podnosząc się na równe nogi, robiąc to za szybko, wskutek czego trochę pociemniało mi przed oczami. Haru od razu zareagował, znajdując się obok mnie i już mnie chwycił, bym przypadkiem nie upadł.
– W porządku? – zapytał, na co pokiwałem głową. 
– W porządku, tylko trochę mi się w głowie zakręciło. Za szybko wstałem, niepotrzebnie się przejmujesz – wyjaśniłem, narzucając na ramiona szlafrok, nie chcąc za bardzo paradować tutaj nago. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Byłem mu wdzięczny za przygotowanie ciepłej herbaty, dzięki której na pewno poczuje się, chociaż trochę lepiej.
– Dziękuję – Zwróciłem się do męża, dostrzegając uśmiech na jego twarzy, czując usta, które znalazły się na moim czole.
– Nie musisz mi dziękować, odpocznij, niedługo wrócę – Zapewnił mnie, pozostawiając mnie z ciepłą herbatą, znikając mi z oczu.
Grzecznie więc wiedziałem, a raczej leżałem w łóżku, bo przyznać musiałem, że nawet siedzenie sprawiało mi sporo kłopotów, co nie oznaczało, że miałem zamiar narzekać, lubiłam nasz ostry seks i nigdy bym go sobie nie odmówił, no może poza tym, że przez najbliższe dwa tygodnie będę musiał go odmówić, nie mam zamiaru złamać zakładu, nie jestem w żadnym wypadku bardziej spragniony seksu niż on, potrafię być cierpliwy i czekać na odpowiedni moment, aby poszaleć w łóżku z ukochanym facetem, zresztą w tej chwili nie w głowie mi seks, całe moje ciało, bolało całkowicie, zniechęcając mnie do jakichkolwiek nie tylko seksualnych czynności, ale i tych po prostu codziennych.
Leżałem spokojnie w łóżku, podnosząc się jedynie do siadu, kiedy musiałem napić się herbaty grzecznie, czekając na powrót mężczyzny, którego kochałem, a bez którego życia sobie nie wyobrażałem.
Sorey wrócił do mnie po zdecydowanie zbyt długim czasie, a to bardzo mi się nie podobało, za dużo kazał mi czekać w ogóle, nie przejmując się tym, że będę tu sam.
– Wróciłem – Usłyszałem zadowolony głos, dostrzegając w dłoniach jakieś produkty, z którymi przyszedł do sypialni.
– Co tak długo? – Fuknąłem na niego, nie ukrywając niezadowolenia wywołanego jego zachowaniem.
– Przepraszam, musiałem zakupić kilka produktów, dopytując zielarzy o produkty, które będą w stanie pomóc ci na twoje biedne gardło – Wyjaśnił, pokazując mi jakieś soki starannie podpisane.
– I to ma mi pomóc? – Zapytałem uważnie, przeglądając napoje, które chętnie dodam do gorącego napoju, jeśli tylko faktycznie będą pomagać.
– Zielarz był pewien, że tak, nie wyczułem, aby kłamał, dlatego mam nadzieję, że to faktycznie zadziała – Wyjaśnił, zabierając ode mnie napoje, całując mnie w czoło. – Zaraz przygotuję ci herbatę z jednym, z tych soków – Zaproponował, nie specjalnie, czekając na moją odpowiedź, opuścił sypialnie znów, pozostawiając mnie samego.
A co w tej sytuacji zrobiłem ja? Mimo bólu, który towarzyszył mi podczas poruszania się, podniosłem swoje ciało z łóżka, zakładając jedynie koszule męża, która leżała ładnie złożona na fotelu.
Powoli, podążając za mężem do kuchni, gdzie przygotowywał mi napój.
– A ty, dlaczego nie leżysz? Chcesz sobie zrobić większą krzywdę? – Jego pytanie i zmartwienie o mnie naprawdę, mnie rozbawiło, czy mogłem sobie zrobić krzywdę, po prostu chodząc? Nie sądzę, może mnie tylko ciało boleć, ale nic poza tym.
– Krzywdę? Nie przesadzasz, aby? Przecież Ja tylko chodzę, nic sobie nie zrobię – Stwierdziłem, masując gardło, czując palący ból utrudniający mi mówienie.
– Powinieneś, teraz dużo leżeć chcę, abyś jak najszybciej doszedł do siebie, nie będę mógł cię męczyć, jeśli będziesz w takim stanie – Złośliwie się do mnie uśmiechnął, podając mi kubek gorącej herbaty.
– A to nawet dla mnie lepiej nie chciałbym przegrać zakładu dlatego, że będziesz mnie specjalnie prowokował – Odgryzłem się, uśmiechając do niego łagodnie, biorąc łyk gorącego napoju, który smakował naprawdę dobrze, jeśli wszystkie będą, tak smakować to chyba częściej będę mógł mieć zdarte gardło.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Mój paniczny naprawdę się starał, aby było mi dobrze, zawsze to ja przejmowałem inicjatywy, ale w tej chwili to on tak pięknie zajmował się moim ciałem. Trochę to dziwne, gdyż już dawno tego nie czułem, ale jednocześnie bardzo przyjemne, przyjemne, dlatego że to właśnie on to wszystko robił…
A przyznać musiałem, że w pieszczeniu mojego ciała był naprawdę bardzo dobry.
Nie podobało mi się jedynie to przedłużanie wszystkiego, perfidnie robił mi na złość lub chciał nauczyć cierpliwości, co w tym wypadku raczej mu nie wyjdzie, w tych sprawach cierpliwości nie miałem nigdy i raczej już nigdy mieć nie będę.
Czując jego usta na moim penisie, do płuc wciągnąłem powietrze na chwilę, zatrzymując je w ustach, pozwalając mu dobrze zająć się moim przyjacielem.
Mój panicz robił wszystko, jak należy, pieszcząc mojego kutasa, który drżał pod wpływem jego dotyku.
Rany jak strasznie chciałbym go teraz dotknąć, nie byłem jednak w stanie tego uczynić, nie mogłem go dotknąć, bo sam pozwoliłem na unieruchomienie moich dłoni.
Mój panicz doprowadził mnie do istnego szaleństwa, przyjmując na siebie całe nasienie, które wydostało się z mojego przyjaciela.
Daisuke oblizał wargi, zerkając na mnie z uśmiechem na ustach, wyglądał tak pięknie, ach, jak ja miałem na niego ochotę.
– Możesz mnie już uwolnić – Poprosiłem, chcąc go przelecieć tu i teraz, ale do tego potrzebuje dłoni, którymi będę w stanie go uchwycić.
– Bardzo był chciał, ale nie mogę, musisz być grzecznym pieskiem – Polecił, wycierając swoją twarz z mojego nasienia, zaczynając się powoli rozbierać, dając mi popatrzeć na swoje piękne ciało, które tak lubiłem podziwiać i nie tylko, na Boga jak ja chcę go teraz przelecieć.
Daisuke rozebrał się, siadając powoli okrakiem na mojego przyjaciela, powoli, wpychając go sobie do środka powoli wręcz leniwie, zaczynając poruszać biodrami, robiąc wszystko zbyt powolnie, drażniąc mnie przy tym, a ja nie lubiłem być drażniony.
Chciałem się poruszyć, szarpnąć dłońmi co uniemożliwiał mi pasek, który mocno trzymam moje dłonie.
Mój mąż widział moje zniecierpliwienie, a mimo to wciąż poruszał się na mnie bardzo powoli, dopasowując swoje tempo do tego, na co miał ochotę.
Zaczął poruszać się szybciej, dopiero gdy sam był u szczytu, chcąc wspólnie dojść.
A to bardzo mi się podobało, dojść w jego wnętrzu to najpiękniejsza część seksu, którą uwielbiałem.
Jego ciasne wnętrze tak przyjemnie zaciskało się na moim penisie, doprowadzając mnie do szaleństwa.
Czując satysfakcję z powodu dojścia w jego wnętrzu, odetchnąłem z ulgą, tak bardzo nie mogąc doczekać się spełnienia.
Patrząc na jego zmęczoną twarz, obserwowałem, uważnie jak schodzi z mojego penisa, uwalniając moje dłonie pozwalającymi nareszcie się dotknąć.
– Podoba ci się moja obsługa? – Zadowolony od razu położył głowę na mojej klatce piersiowej zmęczony tą chwilową przyjemnością.
– Jestem w szoku, ale muszę przyznać, że bardzo mi się podobała – Wyjechałem, całując go w czubek głowy.
– Wiesz, tak sobie myślę, skoro ci się podobało i jesteś usatysfakcjonowany, to może częściej będziesz mi na to pozwalać? – Zaproponował, czym trochę mnie rozbawił, wygląda na to, że bardzo mu na tym zależy.
– Hym, przemyślę to i dam ci znać, a na razie odpocznij, wykonałeś kawał naprawdę dobrej roboty – Pochwaliłem go delikatnie, głaszcząc po tym pięknym i mięciutkim ramieniu.

<Paniczu? C:>

środa, 27 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Moja słodziutka owieczka... Oczywiście, że przed wyjściem mu tej herbatki zrobię. Gdybym wiedział, co jest dobre na jego gardło, natychmiast bym mu to zrobił, jednakże nie byłem pewien, czy coś takiego istnieje. Na pewno miód jest dobry, ale mój słodki Miki nie przepadał za miodem, który miał swój taki specyficzny posmak i mogłem to zrozumieć. Herbatki czy mleko z miodem zatem odpadały. Może jakieś zioła...? Dodatki do herbaty, jak owoce, soki...? Popytam kogoś kompetentnego na mieście, i mu też dodatkowo wezmę. W końcu, jeżeli mu jakiś specyfik posmakuje, i będzie działać, będzie go pić, i dzięki temu jego gardziołko będzie szybciej dochodziło do siebie, i będzie mógł z niego chętniej i więcej korzystać. Co prawda, przez najbliższe dwa tygodnie to jedyne, do czego będzie mógł tego gardziołka i ślicznych usteczek to do kulturalnej rozmowy. Albo bardziej pikantnej. W końcu, to o nie uprawianie seksu żeśmy się założyli, zatem podrażnić się tak słownie mogłem. I może nawet tak postąpię, by się troszeczkę tak nad nim poznęcać, rozpalić i pozostawić bez zaspokojenia aż do dnia zakończenia zakładu. O ile Miki wytrwa. 
– Oczywiście. Jakieś dodatki do niej? – zapytałem, nie przestając go gładzić po plecach. 
– Cukier i cytryna – poprosił cichutko, i to jeszcze ciszej niż poprzednio. Nawet jemu ta dwutygodniowa przerwa się przyda. 
– Niechaj tak będzie. Jak będę na mieście, coś ci jeszcze kupię do tych herbatek, bo pewnie od tej chwili będziesz ich mnóstwo pił. Nie orientuję się, co jest dobrego na bolące gardło, poza miodem, ale dobrze pamiętam, że ty miodu nie lubisz. Może jakiś sok? Maliny też chyba są w porządku, co nie? – zapytałem, doskonale wiedząc, że on, po takim stażu na ziemi, i po odchowaniu mojego człowieczego wcielenia, i po wychowaniu już kilku dzieci na pewno ma wiedzę o różnych chorobach, bo i ja chorowałem, i Merlin, no możliwe, że Misaki mogła coś ludzkiego złapać, skoro przeze mnie jest w połowie człowiekiem. Co prawda to, co teraz ma, to nie jest przeziębienie, tylko zdarte od krzyków gardło, no ale od kaszlu też sobie można zedrzeć gardło. I wtedy też się stosuje chyba te same preparaty, zdarte gardło to zdarte gardło. 
– Mhm – mruknął, a ja zdałem sobie sprawę, że go przynudzam i powinienem iść już po tę herbatę. 
– Zaraz wrócę – obiecałem, całując go w czubek głowy. 
Poszedłem do kuchni, by przygotować mu tę herbatę, oczywiście robiąc wszystko to idealnie, perfekcyjnie, by był jak najbardziej zadowolony. Mój aniołek... Jakże cieszyłem się, że mam go w swoim życiu, uważając jednocześnie, że ja nigdy nie powinienem się znaleźć w jego. Nie w tym wcieleniu. I tak im dłużej się nad sobą momentami zastanawiam, tym bardziej wydaje mi się, że jednak nie ma ze mną aż tak źle. Mam swoje dziwne zachowania, agresywne, niezrozumiałe czasem nawet dla mnie, i to mnie najbardziej niepokoi i przeraża. Z całą resztą jest raczej w porządku. Dbam o jego potrzeby. Dbam o jego bezpieczeństwo. Zapewniam dobrobyt. Spełniam jego małe zachcianki, które do życia potrzebne nie są, ale do szczęścia jak najbardziej. Tylko ta niekontrolowana agresja, która pojawia się... no właśnie, kiedy? Kiedy Mikleo się mnie nie słucha i naraża się przez to na niebezpieczeństwo, to na pewno. I nic teraz mi do głowy nie przychodzi... w wolnej chwili się nad tym zastanowię bardziej. Może jak odnajdę jakiś powód, to może uda mi się nad tym jakoś zapanować? Poprawić? Chciałbym być dla Mikleo jak najlepszą wersją siebie, co jest ciężkie, bo czasem się zatracam pomiędzy jedną osobowością, a drugą. 
– Proszę, gorąca herbata, może poczekaj, aż trochę przestygnie i wtedy się napij. Ja zaraz wrócę, ze słodkościami i lekarstwami – powiedziałem, wracając do sypialni i stawiając herbatę na szafce nocnej. Tylko ten kubek jakoś taki... stary. Trochę już taki obtłuczony na brzegach. Czemu to dopiero teraz zauważyłem? Muszę chyba zrobić porządek w tych naczyniach na co dzień, bo zastaw to ja się nie tykam, to działka Mikleo, ja się zajmę tymi codziennymi przedmiotami. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Byłem zadowolony z obsługi, chociaż też odrobinkę jednocześnie zmartwiony. Martwiłem się, że może być mu tu odrobinkę za ciepło, skoro zawsze na ciepło narzekał. I też jego ciało już było bardzo gorące, idealne do tego, by się w nie wtulić i zapomnieć o wszystkim, polegając tylko na tym ciepełku.
– Z chęcią bym ją wziął do dłoni, jednak wpierw musiałbyś mnie puścić – odpowiedziałem, chociaż absolutnie nie miałem ochoty, by mnie wypuszczał ze swoich objęć. 
– Zaraz ci na to pozwolę – odpowiedział i nim się zorientowałem, Haru wziął mnie na swoje ręce i zaniósł do miękkiego i czystego łóżka. – Proszę, słodziutka jak ty – dodał, podając mi kubek. 
– A ty jeszcze z tym słodkim? – zapytałem, akurat z tego niezadowolony zbytnio. Niby już tyle razy Haru mnie tak nazywał, no ale dalej uważałem, że to do mnie nie pasuje. Gdzie ja i słodki? Przecież to się w ogóle nie łączy. 
– Zawsze i nigdy nie przestanę – obiecał, na co westchnąłem cicho. Słodki... to pewnie przez to, że tak mu się daję. Oj nie, najwyższa pora to zmienić. Nie może być tak, że tylko mu się daję i przyjmuję wszystko, czym mnie chce obdarować. To jest przyjemne, jednak i ja mam czasem ochotę robić coś więcej niż tylko leżeć. – I jak, ciepło? 
– Oj tak, bardzo dobra ci wyszła – odpowiedziałem, odkładając pusty kubek na stolik obok. 
– Jakbyś jeszcze potrzebował rozgrzania, zawsze mogę ci pomóc – zaproponował, nachylając się nade mną, już oczywiście gotów do tego, by doprowadzić moje ciało ja skraj szaleństwa. 
– A może to ja cię rozgrzeję? – zaproponowałem, kładąc dłoń na jego policzku, delikatnie gładząc jego skórę. 
– To jakiś postęp? – zapytał, na co pokręciłem głową. 
– To naprawdę okrutne, że za takiego mnie masz. Wszystkiego, czego chcę, to posmakowania twojego ciała, podziwiania go, podotykania... Masz takie cudowne ciało, a w ogóle nie pozwalasz mi się dotykać, nie w taki sposób, w jaki bym chciał – odpowiedziałem, dłoń przenosząc na jego kark, zaczynając się bawić jego włosami. 
– Skoro tak ładnie prosisz... niech ci będzie – stwierdził, na co się uśmiechnąłem szeroko. 
Zbliżyłem się do niego, by ucałować jego usta, przewracając go na plecy. Domyślałem się doskonale, że pozwolił mi na to, bo normalnie bym nie miał z nim szans. Zadowolony usiadłem na jego biodrach, zaczynając całować jego szyję, powoli, spokojnie, doskonale wiedząc, że mamy czas. Od razu też poczułem jego dłonie na swoim ciele, co mi się tak nie do końca podobało. To ja miałem się zająć jego ciałem, a nie, że on sobie zajęcie znajdował. 
– Ręce do góry – rozkazałem chłodno, a ton mojego głosu zaskoczył go. I to na tyle, że bez żadnego gadania zrobił to, co mu kazałem. 
– Co ty planujesz? – spytał, trochę niepewnie obserwując, jak pozbywam się jego paska ze spodni. 
– Chcę, byś skupił się na przyjemności, którą ja ci daję, nie na moim ciele. Zresztą, sam mówiłeś, że jest to przyjemne. Najwyższa pora, byś i ty się przekonał o tym na własnej skórze. Skoro to takie dobrze, nie powinieneś mieć żadnych sprzeciwów – dodałem, zbliżając się do jego nadgarstków. Czułem, że chciał je zabrać, ale jednak finalnie grzecznie pozwolił mi na unieruchomienie mu nadgarstków. – Dobry piesek – pochwaliłem go, po czym powróciłem do pieszczenie jego ciała, ustami pieszcząc każdy centymetr jego klatki piersiowej, jedną dłonią już zaczynając pobudzać jego przyjaciela, bym miał trochę łatwiejszą robotę, kiedy już moje usta do niego dotrą. Teraz musiałem skupiać się na tych wrażliwszych miejscach, ssąc, całując i podgryzając je, co wywoływało u mojego męża głębokie westchnienia i szarpnięcia za nadgarstki, chyba więc zatem robiłem dobrą robotę, ale i tak postaram się być jeszcze lepszy.

<Piesku? c:>

wtorek, 26 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

To nie tak, że w niego wątpiłem lub mu nie ufałem, wiedziałem po prostu, jak czasem jest ciężko, gdy nie ma się wystarczającej ilości seksy, sam to przeżywałem i wiem, jak źle to wpływa na umysł i ciało. Co prawda ja nigdy słowem się nie odezwałem, widząc i czując, w jakim stanie jest mój mąż, teraz, jednak gdy to wszystko się odwróciło, czuję się z tym źle, seks nie jest najważniejszy owszem, ale jest ważny i obaj dobrze to wiemy. Seks zaspokaja nasze potrzeby, które mamy obaj jeden trochę większe drugi trochę mniejsze, ale to wciąż potrzeby, które trzeba zaspokoić.
Podniosłem się do siadu z drobnym grymasem na mojej twarzy.
– Nie będę się długo zastanawiał, możemy się założyć – Naprawdę dużo czas na to nie było mi trzeba. Wiem, że wytrzyma, znam go, natomiast wiem też, jak bardzo później wyżyje się w seksie na moim ciele, aby zaspokoić swoje potrzeby, a ja zrobię wszystko, aby był zaspokojony, samemu z tego korzystając.
– Cieszę się, natomiast zastanawiam, co ty robisz? – Od razu do mnie podszedł, chcąc położyć do łóżka.
– Chciałbym pójść z tobą na miasto – Wyjaśniłem, nie mając za bardzo siły stawiać się mu, gdy kładł mnie do łóżka.
– Owieczko nie możesz ze mną pójść, widzisz, w jakim stanie jesteś? Ledwo podnosisz się do siadu, a ty chcesz iść? – Wiedziałem, że się nie zgodzi, a moi stan jest dobrą wymówką, abym nie chodził do miasta, to nie fair ciągle tylko słyszę zakaz wychodzenia do miasta, bo ludzie są źli, myślę jednak, że to nie do końca o to chodzi, bardziej problemem jest to, że ludzie patrzą na mnie, a to bardzo mu się nie podoba.
Co jednak mogłem w tej chwili uczynić? Mogłem tylko tu zostać, czekając na jego powrót, nawet jeśli ten pomysł w ogóle mi się nie podobał.
– Nie chcę być tu sam – Burknąłem niezadowolony, opadając na poduszki, nie za bardzo mając siłę na walkę z mężem i grawitacją, która z jakiegoś powodu również nie chciała ze mną współgrać.
– Hej, przecież masz zwierzaki, nie będziesz sam, a ja przecież niedługo wrócę, nawet nie zauważysz mojej nieobecności – Zapewnił, całując mnie w czoło.
I co ja mogłem w tej chwili zrobić? Tak naprawdę to nic, pozostało mi tylko grzecznie leżeć i czekać na powrót męża.
– A kupisz krem czekoladowy? – Zapytałem, całkowicie, zmieniając temat naszej rozmowy, mając straszą ochotę na krem, jak zresztą zawsze…
– Oczywiście, że kupię dla mojej pięknej owieczki wszystko – Ucałował mnie w czoło, zakładając ubranie na swoje nagie ciało, które było cudowne, umięśnione i chociaż czasem zdarzyło mi się zobaczyć jego demoniczne ciało, niczym się ono nie różniło, poza bliznami, która jak dla mnie dodają mu uroku.
Wpatrywałem się w jego ciało ani na sekundę, nie odrywając wzroku, podziwiając to, co w tej chwili mam zaoferowane.
Sorey zauważył, że go obserwuję, przebierając się wolniej, abym mógł sobie popatrzeć.
– Zaspokoiłeś swoje spojrzenie? – Zadał bardzo proste pytanie, czy ja byłem w stanie zaspokoić swoje spojrzenie? Może i byłem, ale czy chciałem?
– Sam nie wiem, to chyba nigdy mi się nie uda – Odpowiedziałem, zadziornie się uśmiechając, krzywiąc z powodu bólu gardła. – Mógłbyś przed wyjściem zrobić mi herbatę? – Wychrypiałem, mówiąc coraz to ciszej powoli całkowicie, tracąc głos…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Skoro zmarzł, to musiałem zrobić coś, aby było mu ciało, oczywiście jako pierwsze musi się przebrać w coś ciepłego i może, jeśli będzie chciał zażyć gorącej kąpieli, ja w tym czasie przygotuję mu rozgrzewający napój i rozpalę w kominku, na dworze robi się coraz to zimniej, a ja nie chcę, aby się przeziębił.
– Oczywiście, od razu rozpalę w kominku i zrobię ci gorący napój, abyś się, chociaż trochę rozgrzał – Zaproponowałem, mówiąc mu na głos to, co obmyśliłem sobie w głowie. – W tym czasie ty możesz się przebrać lub zażyć dłuższej kąpieli – Zaproponowałem, chcąc dla niego jak najlepiej, w końcu jestem tu, po to, aby o niego zadbać i zrobię wszystko, aby tak się właśnie stało.
– Może lepiej nie rozpalać kominka – A to mnie zaskoczyło, jak to nie rozpalać kominka? Przecież jest mu zimno, ja chyba czegoś tu nie rozumiem.
– Dlaczego? Przecież jest ci zimno, dlaczego więc mamy nie rozpalać kominka? – Zapytałem, naprawdę ciekaw jego odpowiedzi.
Nigdy przecież nie odmawiał grzania się przy kominku, co w tej chwili się zmieniło? Jak zwykle o niczym nie wiem, bo on sam nie chce mi nic powiedzieć.
– Nie chcę, żebyś się męczył z powodu ciepła, które bije od kominka – A więc to w tym tkwi cały problem, no to już wszystko wiem, kochany z niego osobniki, sądzę jednak, że za bardzo się o mnie martwi, przecież mi kominek nic nie zrobi, a szczerze przyznam, że i mi czasem przyda się porządne wygrzanie ciała, nawet jeśli jest mi zawsze ciepło, potrafię też odczuwać zimno i linie mimo wszystko dostęp do ciepła, które bije, czy to od ciała mojego męża, czy to nawet od kominka, które również jest bardzo przyjemne.
– Skarbie mną się nie przejmuj, przecież nic mi nie będzie, jeśli sam też trochę w cieple spędzę czas, wciąż jestem człowiekiem, lubię ciepło, może nie tak, jak ty, natomiast to wciąż we mnie jest, potrzebuje ciepła – Zapewniłem go, uśmiechając się łagodnie, chwytając jego dłoń, którą ucałowałem.
– Jesteś pewien? – Widziałem, że się obawia, że się martwi o mnie, chociaż tak naprawdę nie musi, nic mi nie będzie i o to może być spokojny. Znosiłem gorsze rzeczy, kominem zdecydowanie nie jest jedną z nich.
– Oczywiście, że tak, a teraz zmykaj przebrać się w coś ciepłego, zaraz zrobię ci herbatę i rozpalę w kominku, a później, jeśli wciąż będzie ci zimno. Zapewniam, że dobrze się tobą zajmę – Wymruczałem, uśmiechając się do niego głupkowato.
Daisuke rozbawiony moimi słowami pokręcił głową, zamykając się w łazience.
Pozostając sam, ruszyłem do kuchni, aby przygotować nam dwa gorące napoje, z którymi ruszyłem do naszej sypialni, witając się z kotkami, które od razu do mnie przybiegły.
Podrapałem je za uszkiem, idąc do kominka, który rozpaliłem, odczuwając ciepło, które uderzyło w moje ciało.
O dziwo nawet mi to odpowiadało, przyjemne ciepło, które rozeszło się po całym moim ciele niby nie potrzebne, a tak przyjemne.
– Ależ tu ciepło – Usłyszałem tak dobrze znany i kochany przeze mnie głos.
– Przyjemnie, w sam raz dla takiej słodkiej brzoskwinki – Wymruczałem, podchodząc do męża, aby uchwycić go w ramiona. – Zrobiłem herbatę, możesz wypić – Dodałem, gestem dłoni, wskazując na kubek gorącego napoju.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Ależ ten mój Miki uwielbia sobie problemy sprawiać. Mógłby sobie wygodnie leżeć w łóżeczku, pozwalać odpoczywać swojemu cudownemu ciału, cieszyć się z powodu mojej obecności, bliskości, ale nie, musi wyciągnąć dla mnie totalnie randomową i okropną myśl. Za takiego mnie ma? To okrutne z jego strony, jeżeli naprawdę uważa, że tylko seks mnie przy nim trzyma, i że zostawię go tylko dlatego, że będzie miał słabszy dzień w łóżku? Ja wiem, że jestem demonem, i patrzę głównie na własne dobro, a przynajmniej taki powinienem być, ale nie jestem. A przynajmniej bardzo staram się nie być, co mi tak różnie to wychodzi. 
– Zdradzić ci szokującą prawdę? – zapytałem, gładząc delikatnie jego plecki. Od razu wyczułem, jak spina się, ewidentnie obawiając się odpowiedzi i już od razu zakładając najgorsze. – Nie, nie mam myśli, by cię zdradzić, nie chcę tego robić i tego nie zrobiłem. Chcę ci tylko powiedzieć, że seks tak właściwie to najważniejszy nie jest, wiesz? Jest przyjemny, ale też oczywiście mogę bez niego żyć. Najważniejszy jesteś dla mnie ty i twoja bliskość – wyjaśniłem, mówiąc oczywiście prawdę i tylko prawdę. Wolałbym mieć jego obok siebie i już nigdy nie uprawiać seksu niż być z kimś lepszym od mojego męża, o ile w ogóle było to możliwe, i mieć z tym kimś tyle seksu, ile dusza zapragnie. Mikleo był dla mnie najważniejszy, zawsze i wszędzie, a seks to tylko przyjemny dodatek. 
– Tak mówisz, ale w końcu będzie do mało i wtedy... – był tą myślą tak przerażony, że nawet jak nie dokończę. 
– I wtedy cierpliwie poczekam, aż dojdziesz do siebie tylko po to, by zrobić z tobą, co tylko chcę, a ty mi na to ładnie pozwolisz, krzyczeć i prosząc o więcej – odpowiedziałem, zachowując spokój. – Nie wierzysz mi, że seks nie jest taki ważny? Mogę ci to udowodnić. 
– Jak chcesz to zrobić? – zapytał, zerkając na mnie kątem oka. 
– Jak? Proste. To, że potrafię żyć bez seksu mogę udowodnić tylko żyjąc bez niego. Przez jakiś czas. Dwa tygodnie, dajmy na to. Bliskość pomiędzy nami będzie, czułości będą, jednakże nie będę cię dotykał w ten seksualny sposób. Poza może twoją irytacją – wyszerzyłem się głupio wiedząc, że kiedy on mnie za długo seksu, trochę taki nerwowy był. Ja też potrafiłem na początku, jednak teraz, skoro to miał być zakład, zachowam wszelką rozwagę i spokój. Ależ po tym czasie mój Miki będzie wyposzczony i chętny... nie mogę się tego doczekać. – Zastanów się nad tym drobnym zakładem, a ja zbieram się do miasta. Wezmę może jakieś przyprawy, to zrobi się ciasteczka, które będą pachnieć tak pięknie, jak to moje ciasteczko przede mną – dodałem i ucałowałem jego kark, co już Mikleo się spodobało. To były przecież tylko moje usta na jego skórze... Nic wielkiego. Ot, zupełnie romantyczny pocałunek. Jeżeli tak ma reagować na podobne, romantyczne odruchy podczas tego naszego małego zakładu, będzie czerpać z tego mnóstwo przyjemności. I będzie to bardziej wyzwanie dla mnie, niż dla niego. I tak mu podołam. Wierzyłem w swoją cierpliwość, jej miałem pod dostatkiem. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Doskonale wiedziałem, że lepiej dla rozwoju sytuacji będzie, jeżeli ja będę daleko stąd, jednakże za bardzo z Haru się rozstawać nie lubiłem. Niby takie drobne przerwy w związkach, kiedy to poświęcasz czas tylko dla siebie i na swoje sprawy, są dobre, jednakże ja podczas takich czułem się nie do końca dobrze. Nie czułem wielkiej potrzeby do ciągłej rozmowy z nim, bardziej zależało mi na tym, by po prostu był gdzieś obok, a jego obecność była doskonale wyczuwalna w powietrzu. Teraz, kiedy on wróci do pracy, a ja będę przygotowywał się do roli kobiety, żony i matki, też będzie dla mnie ciężkim czasem. Nie zamierzałem jednak bardzo dawać tego znać po sobie, by Haru nie czuł się z tym faktem źle. Jeszcze by coś zaczął kombinować i by sobie krzywdę zrobił. Albo byłby za bardzo rozkojarzony w pracy, co również może się okazać niebezpieczne. Po prostu się jakoś nauczę z tym żyć, albo będę trzymać to w sobie, no i jakoś to będzie. Innego wyjścia w tej sytuacji nie widzę, tu wszystko zależy ode mnie, nie od Haru. 
– Nie zrobiłem nic, co dałoby mu podstawy do takiego traktowania mnie. A to, że jestem człowiekiem, nie daje mu prawa do poniżania i szydzenia ze mnie – odpowiedziałem, nie ukrywając swojego niezadowolenia. Wiele cech mi można przypisać, ale tym razem nic takiego nie zrobiłem, a wszelkie złośliwości wychodziły z moich ust dopiero wtedy, kiedy to jego wuj pierwszy zaczął we mnie je cisnąć. Nie będę w końcu siedzieć bezczynnie, kiedy jestem obrażany, i tak traktuję go za łagodnie momentami. 
– Wiem, skarbie, pogadam z nim kiedyś o tym – obiecał, na co uniosłem brew. 
– Wątpię, by kiedyś zmienił zdanie na ten temat. Wystarczy mi tylko świadomość, że nie pozwalasz mu mnie obrażać – zasugerowałem, zerkając na niego kątem oka. Co prawda, tego nigdy nie sprawdzę, mogę tylko ufać, że Haru faktycznie o to dba, tak samo jak ja nie pozwalam nikomu z niego szydzić. 
– Masz na to moje słowo – obiecał, na co się łagodnie uśmiechnąłem. W tej sprawie niczego więcej nie potrzebowałem. 
Kiedy dotarliśmy do rezydencji, Koda od razu pobiegł do swoich psich towarzyszy, a ja my musieliśmy odprowadzić do stajni, by tam je rozsiodłać i oporządzić. Tego im wczoraj brakło, bo niezbyt przygotowany byłem na to, że będziemy nocować. Właściwie, to w ogóle nie było planowane, gdyby nie deszcz, pewnie udałoby nam się wczoraj wrócić, no ale teraz na takie gdybanie trochę za późno. 
– Dałbyś mu w końcu jakiś kredyt zaufania. Jesteś na niego skazany, czy ci się to podoba czy nie – odezwałem się karcąco do swojego wierzchowca, który zarżał ostrzegawczo, kiedy tylko Haru znalazł się w zasięgu jego łba. 
– Nie wydaje mi się, by miał mnie kiedykolwiek zaakceptować – odpowiedział Haru, robiąc mimo wszystko krok w tył.
– A powinien. Nie jesteś ani żadnym zagrożeniem, ani obcym, by się mógł tak zachowywać w stosunku do ciebie. Musi się tego w końcu nauczyć, czy mu się to podoba, czy nie. Myślałem, że skoro go rozumiesz, łatwiej się wam będzie dogadać – odpowiedziałem, na patrząc z uwagą na jego twarz. 
– To nie ja zacząłem – burknął, na ciężko westchnąłem. Naprawdę chce się kłócić ze zwierzakiem? 
– Może i nie, ale ty jesteś człowiekiem, istotą inteligentną, rozumną. Proszę, zastanów się, co chcesz zrobić z tym faktem i czy wasza waśń ma sens. A teraz bardzo proszę, wracajmy do domu, zmarzłem. Napiłbym się czegoś ciepłego – odpowiedziałem, w duchu jednak rezygnując z rozpalania kominka. Jak mi będzie zimno, to się ubiorę, opatulę kocem, coś wypiję ciepłego, no i jakoś sobie poradzę z chłodem. A on z gorącem? Może mieć znacznie większy problem, a aż tak zimno nie jest. 

<Piesku? c:>

poniedziałek, 25 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

Muszę przyznać, że tak jak sobie tego życzyłem, tak też się stało, późnym rankiem, gdy otworzyłem oczy, poczułem ból w okolicy chyba całego ciała, nie mogłem ruszyć, chociażby palcem, aby przypadkiem nie odczuwać bólu, który mi zadał. Czyli tak jak tego chciałem, boli, a to dlatego, że seks był wspaniały, Sorey zawsze wie, co zrobić, abym był usatysfakcjonowany, szkoda tylko, że ja sam nie potrafię wytrzymać, tak długo, jak chciałby on sam, muszę nad sobą popracować, nie mogę ciągle go zawodzić, nie chcę, aby przypadkiem znalazł sobie kogoś innego, kogoś lepszego.
– Dzień dobry owieczko, a ty, o czym tak myślisz? – Usłyszałem tak dobrze znany mi głos, czując dłonie, które spotkały się z moim ciałem.
– Dzień dobry – Wychrypiałem, ledwo będąc w stanie przełknąć ślinę. – Myślę o tym, że nie masz ze mną lekko – Przyznałem, patrzeć głęboko w jego oczy, nie czując się z tym faktem najlepiej, chciałbym bardzo go zaspokoić każdy możliwy sposób, natomiast chyba nie jestem w tym najlepszy, tyle, chociaż dobrze, że jestem w stanie oddawać mu się, kiedy tylko ma na to ochotę, a to równie ważne w związku, aby miał dostęp do seksu, który dla niego, jak i zresztą dla mnie jest bardzo ważny, natomiast nie najważniejsze w końcu, gdy mój mąż był jeszcze człowiekiem, nie było mowy o takim szaleństwie, jakie mamy teraz, seks to tylko przyjemny dodatek, który obaj bardzo lubimy.
– Nie mam z tobą lekko? Co masz na myśli? Czy chciałbyś mi coś powiedzieć, o czym nie wiem? – Od razu dostrzegłem zaciekawienie w jego oczach, które chciał zaspokoić moim przyznaniem się do tego, co mnie trapiło, i to od razu po przebudzeniu się ze snu, ja to dopiero mam problemy.
– Zastanawiam się, czy aby przypadkiem nie jestem dla ciebie niewystarczający – Wytłumaczyłem, kładąc dłoń na szyi, masując gardło, które bolało od zbyt głośnych dźwięków, nad którymi niestety nie potrafiłem panować, moje ciało krzyczało, czując jego dotyk, a gardło z chęcią mu to oznajmiało, chcąc więcej i więcej, a konsekwencje mojego czynu są już mi doskonale znane.
To właśnie dlatego nigdy nie narzekam, nawet jeśli boli, bo przecież sam tego chciałem.
– Słucham? Co ty sobie w ogóle wmawiasz? Skąd ci się to w ogóle wzięło? – Mój mąż mnie nie rozumiał, a powinien, przecież sam dobrze czuje po sobie, że nie jest zaspokojony w stu procentach, a przecież tak być nie może, chyba pora zacząć ćwiczyć, aby moje ciało, stało się bardziej wytrzymałe nie tylko dla seksu, ale i dla samego siebie, aby być bardziej wytrzymałym i silniejszym, a to przecież zawsze może mi się przydać, nie będę miał zawsze przy sobie męża, który na każdym kroku będzie mnie chronił przed złem, sam również muszę mieć siłę, aby się obronić.
– Tak sobie myślę, jak długo będziesz w stanie wytrzymać bez całkowitego zaspokojenia – Wychrypiałem. – Mimo że bardzo się staram, nie jestem w stanie zaspokoić cię w stu procentach – Dodałem cicho, naprawdę tym faktem zmartwiony, w końcu chciałem zaspokoić go w każdy możliwy sposób, nawet jeśli byłby to bolesne lub niemożliwe, zrobię wszystko, aby nawet niemożliwe stało się dla niego możliwe.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Przez chwilę myślałem nad jego produkcją, chcąc porozmawiać z wujkiem, czułem jednak, że w tej chwili to nic, by nie dało, on nie chce rozmawiać, a ja, natomiast bardzo chcę mu pomóc, dlatego lepiej wrócić do domu i pojawić się tu, gdy nadejdzie odpowiedni moment.
– Wracajmy, innym razem przyjadę tutaj sam, aby z nim porozmawiać – Zadecydowałem, nie chcąc, aby mój mąż poczuł się odtrącony, wiedząc, jak mogłoby się to skończyć.
– Jesteś pewien? Nie chcę, abyś potem miał pretensje do mnie lub do siebie o to, że nie zostałeś tu z wujkiem – Nie byłem do końca przekonany co do jego słów, może i chcę być dobry, ale ja wiem, że nie czułby się z tego powodu najlepiej, a wręcz przeciwnie miałby do mnie pretensje o to, że tu zostaje i nie miałbym do niego to żalu, bo sam czułbym to samo, a ja nie chcę, aby czuł się źle.
– Nie, raczej nie będę miał, tak jak mówiłem, zajmę się tym sam w odpowiednim momencie, wrócę tu sam za kilka dni i z nim porozmawiam, może wtedy będzie chętniejszy do rozmowy – Wytłumaczyłem, zerkając na męża, który kiwnął głową, wyglądając na szczerze zadowolonego, tak właśnie myślałem, a że szczerze to on nie chce, abym tu został, ma twój własny plan na resztę tego dnia, a ja, gdybym został tu u wujka, wszystko bym mu popsuł.
– Skoro tak uważasz, nie będę cię przekonywał, abyś, jednak zmienił zdanie – Stwierdził, czym absolutnie mnie nie zaskoczył, od początku wiedziałem przecież, że chcę pędzić ze mną więcej czasu, czułem to doskonale, moje zmysły są wyostrzone, z powodu czego wiem więcej, czuję więcej i rozumiem, więc niż mógłby mu się wydawać. – Zastanawiam się tylko, dlaczego chcesz przyjechać to sam. Przyznam szczerze, że wolałbym z tobą – Dodał, jednak ja wiedziałem, że on nie może tu ze mną być, i to nie dlatego, że go tu nie chce, a, dlatego że wiem, jak źle wujek na niego reaguje, a ja, chcąc z wujkiem porozmawiać, potrzebowałem jego uwagi, chęci do rozmowy i co najważniejsze zaufania, które może i jest, ale nie wtedy, gdy mój mąż tu jest, wuj jest zupełnie inny, kiedy jesteśmy tu we dwoje, ale zmienia się, gdy mój mąż się pojawia, zdecydowanie go nie lubi, a ja podejrzewam, że problemem jest to, kim jest, mam szczerą nadzieję, że w końcu się to zmieni, nie chcę ciągle obserwować ich konfliktu.
– Wiesz, lepiej będzie, jeśli będę tu sam, wuj przy tobie jest zupełnie inny, z powodu czego nie będzie chętny do rozmowy, a ja chcę dowiedzieć się czegoś o swojej rodzinie i o nim samym, bo kimkolwiek by nie był i jakikolwiek by nie był to wciąż mój wuj i zależy mi na kontakcie z nim, bo to jedyna osoba, która jest w stanie powiedzieć mi cokolwiek o moim tacie i może, jeśli będzie miał dobry humor nawet i o mamie – Wytłumaczyłem, nie chciałem, abym mój mąż miał do mnie żal o to, że nie chcę go tu, bo to nie tak, chciałem, aby był ze mną, ale wiedziałem, że jeśli będę chciał porozmawiać z wujkiem, on nie będzie mógł z nami być, mam nadzieję, że nie będzie na mnie o to zły, bo nim znów tu przyjadę, dobrze się nim zaopiekuje.

<Paniczu? C:>

Od Soreya CD Mikleo

 Oczywiście odwzajemniłem ładnie jego pocałunek tylko po to, by za chwilę go brutalnie przerwać, ciągać go za włosy. Mikleo jęknął głośno, czy z bólu, czy z podniecenia, ciężko mi stwierdzić, i odchylił głowę do tyłu, dając mi pełny dostęp do jego szyi. Taka cudowna, alabastrowa, przepiękna, smukła... Jakże miło będzie się ją wgryźć i oznaczyć swoimi ustami i zębami, dzięki czemu każdy będzie wiedział, że należy do mnie i tylko do mnie. I niech tylko ktoś się wokół niego zacznie kręcić... Od razu takiego osobnika spalę, nie pozostawiając po nim niczego poza kupką popiołu. 
– Żebyś rano nie narzekał – wyszeptałem mu do ucha, a następnie podgryzłem jego płatek, by zaraz zejść na jego szyję, w którą po dokładnym obcałowaniu wgryzłem się brutalnie, by upić jego słodziutkiej krwi. Jej smak odpowiadał całkowicie jego zapachowi... 
I kolejny jęk wydostał się spomiędzy jego spierzchniętych warg. Czemu on o nie nie dba? Będę musiał go przypilnować następnym razem, by ładnie o nie zadbał. Ale to później, teraz mam co robić. 
Kiedy się już napoiłem, oderwałem się od jego szyi, a następnie odwróciłem go tyłem do siebie i popchnąłem na ścianę, a następnie uniosłem sukienkę, którą miał na sobie i bez zbędnego gadania wszedłem w jego wnętrze, co spotkało się z wielkim entuzjazmem ze strony Mikleo. Sapnąłem cicho, kiedy poczułem, jak jego mięśnie zaciskują się na moim przyjacielu, a Mikleo wbił paznokcie w ścianę. Zadowolony jedną z dłoni położyłem na jego biodrze, a w drugą chwyciłem jego dłoń, splatając nasze palce, nie przejmując się jego chłodną skórą. 
Tej nocy robiłem z nim co chciałem i jak chciałem, niezbyt przejmując się nim samym. Dopiero, kiedy nie był w stanie ustać na swoich drżących nogach zaniosłem go do sypialni, ale tylko po to, by dalej mieć dostęp do jego wspaniałego ciała. Dałem mu odpocząć dopiero godzinę przed świtem, kiedy odpływał mi na łóżku, a gardło odmawiało mu posłuszeństwa. Miał wytrzymać do ranka... no nic, i tak długo wytrzymał. Opatuliłem go grubym kocem i już śpiącego ucałowałem w czoło, a następnie musiałem wstać o ogarnąć cały ten brud, który to spowodował mój mąż. No i też trochę ja, ale głównie było to nasienie mojego męża. Gdyby nie ten brud, no to seks byłby bez żadnych wad, przynajmniej dla mnie. Mikleo tak czy siak musiałby się mierzyć z wieloma komplikacjami, czyli jakiekolwiek bóle, obtarcia, zdarcia gardła, niedogodności... cóż, nie moja wina, że cały on jest stworzony do tego, by pieścić jego ciało i rżnąć go na każdy możliwy mi sposób. Zresztą, Miki'ego nigdy nie ciągnęło do przejęcia inicjatywy. Nigdy. Nie wiem, jak to wyglądało, kiedy byłem człowiekiem, bo zwyczajnie tych czasów nie pamiętam, no ale kiedy byłem aniołem w ogóle nie kojarzyłem, by zechciał dominować. Oczywiście bym mu na to nie pozwolił, no ale skoro się w ogóle nie kwapił się do takich rzeczy, to na pewno się pogodził ze swoim losem. Zresztą, budowa jego ciała sama wskazywała na to, że jest on idealnym partnerem pasywnym. Drobniutki, słodziutki, smuklutki, malutki... idealny. Oddałbym za niego życie, bez żadnego wahania, jeżeli kiedykolwiek doszłoby do takiego wyboru. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jego zawahanie i niepewność odrobinkę mnie zaskoczyły. Co, jeżeli chciał zostać, tylko zauważył moją niechęć? Cóż mogę powiedzieć, nie lubię brudnych miejsc, dlatego też trochę niechętnie podchodziłem do tego wszystkiego. Teraz aż poczułem się winny. To na pewno moja wina, że wracamy do domu, a on chciałby jeszcze trochę tu powiedzieć, posprawdzać, poszperać... ale nic takiego mi nie mówi, bo nie chce wywoływać u mnie dyskomfortu. 
– Wiesz, że możemy tu tak trochę jeszcze posiedzieć, prawda? Do rezydencji aż tak daleko nie mamy, najwyżej pospieszylibyśmy konie, by znaleźć się w niej szybciej, jakoś ten wszechobecny brud przeżyję – odpowiedziałem, uśmiechając się lekko, by go do tego pomysłu zachęcić. 
– Co? Nie, nie, nie chcę tu zostawiać dłużej, po prostu... zastanawiam się, czy nie pogadać z wujem – wyjaśnił, co mnie trochę zaskoczyło. 
– Pogadać? O czym? – zapytałem, odwracając głowę w jego stronę. 
– O jego zachowaniu. Mam wrażenie, że cierpi, że wydarzyła się tu dawno temu tragedia, której jeszcze nie przepracował i dlatego tak nienawidzi wszystkich ludzi – wyjaśnił, co było zaskakujące, ale po dłuższym zastanowieniu jednak miało to sens. Jego wiara w ludzi... dobrze, że powróciła. Kiedy miał ten gorszy okres, w którym to nie panował nad sobą i swoim wilczym ja, na chwilę ona zniknęła i mnie to bardzo martwiło. Na szczęście już wszystko się unormowało. Było to problematyczne i momentami irytujące, ale już się do tego przyzwyczaiłem, no i też zapewniało to pomiędzy nami zdrową równowagę. Dobrze, że to wróciło. 
– Jeżeli sam nie chce pomocy, nie ma sensu mu jej udzielać. A gdyby jej chciał, na pewno by się do ciebie o nią zwrócił – odpowiedziałem, osobiście nie widząc sensu rozmowy z nim. Nic, tylko obraża mnie, lub Haru tylko ze względu na ludzką krew płynącą w naszych żyłach. Rozumiem, że ludzie mu tę krzywdę wyrządzili, jednak czy każdy z nich zasługuje na takie samo traktowanie? Są ludzie dobrzy, są ludzie źli, są ludzie zagubieni, podobnie jest z wygnańcami. A ja wyrządziłem mu wielką przysługę pozwalając mu tu mieszkać i nikogo o tym nie informując. Już samo to, że jestem z jego bratankiem wiedząc, czym tak naprawdę jest i szukając dla niego pomocy mówi dużo za siebie. 
– Może nie wie, że można na mnie polegać? – zastanowił się głośno, na co także miałem odpowiedź. 
– Jeżeli nie jest do ciebie przekonany, także przecież ci się nie wydali, nawet jeżeli go ładnie zapewnisz. Wiem, że masz niesamowity urok osobisty, ale nawet on nie zawsze może zadziałać. Wpierw daj mu czas, by się oswoił z myślą o przerobieniu hotelu. Później... później zobaczymy, co to będzie. Jednakże jeżeli bardzo chcesz z nim w tej chwili pogadać, możemy zostać. Albo ty zostaniesz, a ja pojadę, by sobie nie psioczył pod nosem – zaproponowałem, nie mając z tym wielkiego problemu. Znaczy, chciałem, by Haru wrócił ze mną do domu. Chciałem, by rozpalono po raz pierwszy w tym sezonie kominek, bym położył się w miękkim łóżku, może nawet napił się czegoś ciepłego, jakieś herbaty, czekolady, może jakiegoś grzanego wina, i zrelaksował się w objęciach męża. Jeżeli jednak ma sobie pluć w brodę, że nie pogadał z wujem, to już wolę, by tu został i uczynił to, co podpowiadało mu serce. Tylko niech nie przesadza, bo to już będzie drugi raz, kiedy przegrywam z jego wujem. Wpierw w kuchni, kiedy to zignorował moją propozycję teraz możliwe, że przegram po raz drugi... Za trzeci raz mogę jednak się już mocno obrazić. 

<Piesku? c:>

niedziela, 24 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

I tego właśnie od niego oczekiwałem, usłyszeć słowa, które mnie pochwałą, dając mi jasno do zrozumienia, że jestem piękny, bo niby wiem, że tak jest, natomiast lubię to od niego słyszeć, z resztą, kto nie lubi być chwalony, ja lubię i tego nie ukrywam.
– Tak to prawda, suknia jak stworzona dla mnie, chociaż przyznam, zaskoczył mnie ten kolor, zawsze przecież kupujesz jasne sukienki, a to proszę taką zmianą – Byłem naprawdę zadowolony z jego wyboru, bardzo ładna sukienka zakrywająca całe ciało, nie kuszącą, a jednak mu najbardziej się podobające.
– Jest czarna jak moja dusza i serce, które bije tylko dla ciebie – Wymruczał, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Zadowolony chętnie go odwzajemniłem, dając się ponieść tej chwili bliskości.
Mężczyzna przerwał brutalnie pocałunek, chwytając moje włosy, zmuszając mnie do padnięcia na kolana.
– Wiesz, co masz robić – Wiedziałem, oj, doskonale wiedziałem, co mam robić, aby było mu dobrze. Znałem jego pragnienia jak nikt inny i byłem w stanie każde z nich spełnić, lubiłem ból, a on lubił go zadawać, lubiłem pieścić jego przyjaciela, a on lubi, gdy to robiłem, byliśmy zgodni w seksie, i to dla tego tak dobrze nam się ze sobą kochało.
Nie spiesząc się, bo i po co przecież dziś całą noc należy tylko do mnie, odpiąłem pasek z jego spodnie, rzucając go gdzieś w bok, dobierając się do jego spodni, które ktoś szybko zsunąłem z jego bioder wraz z bielizną, która tylko by mi we wszystkim przeszkadzała.
Zadowolony z widoku już stojącego przyrodzenia męża zabrałem się do pracy, aby spełnić jego oczekiwania.
Oczywiście nie śpieszyłem się, bo i po co bym miał, mamy czas sam przecież tak twierdzi.
Zajmując się nim z należytym szacunkiem i czułością, na jaką zasługiwał, lizałem, ssałem i całowałem, musząc zadbać o jego komfort, bo może chodzić dziś uda mi się zrobić wszystko, aby był zaspokojony tak samo, jak i ja.
Sorey w pewnej chwili, mając już dość mojego powolnego pieszczenia, mocniej zacisnął dłoń na moich włosach, wpychając mi do ust swojego przyjaciela, poruszając moją głową według własnego uznania, wpychając go do samego końca, nie przejmując się krztuszeniem mnie swoim dużym przyrodzeniem.
Skupiając się na oddychaniu nosem, pracowałem językiem, czując narastające napięcie, czekając na jego dojście w moich ustach.
Mój mąż, jednak postanowił wyjąć swojego przyjaciela z moich ust, dochodząc na moją twarz.
Dostrzegłem zadowolenie malujące się na jego twarzy, gdy jego soki znalazły się na mojej twarzy, oblizałem odruchowo usta, próbując zlizać to, co znajdowało się na mojej twarzy.
– Wyglądasz naprawdę kuszącego, aż ma się ochotę cię przelecieć – Wymruczał, podziwiając mnie pozbywającego się jego nasienia z mojej twarzy.
– Tak? Cóż, w takim razie może powinieneś to zrobić – Wymruczałem, podnosząc się z kolan, pięknie się do niego uśmiechając.
Sorey uchwycił mnie w biodrach, przyciągając bliżej siebie.
– Już ja cię przelecę tak, że siedzieć nie będziesz umiał na tyłku – Zagroził, ściskając w dłoniach moje pośladki, patrząc na mnie jak na swoją zwierzynę, którą dla demonów jego pokroju tak właściwie byłem.
– Nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że będzie bolało – Wymruczałem, stając na palcach, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Coś w tym mogło być, kiedyś przed byciem tym całym wilkołakiem miałem w sobie dużo romantyczności, z czasem jednak to wszystko przeminęło, ale nie dlatego, że go nie kocham, a dlatego, że nie było czasu na romantyczność.
– Cóż, wstyd się przyznać, ale masz rację, ostatnio trochę mi jej brakuje. Chyba za dużo się dzieje, choć, to i tak nie jest wytłumaczenie. Obiecuję ci, więc, że postaram się to zmienić i zrobię wszystko, aby znów zaskakiwać cię i uszczęśliwiać, zapewniając, że romantyczne to ja wciąż jestem tylko brak okazji i czasu trochę to popsuło – Wyjaśniłem, mają zamiar naprawdę poważnie do tego podejść.
Po powrocie do rezydencji może najpierw kupię kwiaty i coś słodkiego, chociaż, czy powinienem kupować mu słodycze? Nie wiem, nie chcę, aby później chodził i narzekał, że kupuje mu słodkie, kiedy on przecież słodkiego jeść nie może. Pomyślę o tym, gdy wrócimy już do rezydencji, na razie jednak muszę skupić się na tym miejscu, która naprawdę bardzo mnie ciekawi, w końcu to moja przeszłość I tylko dzięki niej dowiem się, kim naprawdę jestem.
– Trzymam cię za słowo – Oczywiście, że będzie trzymał mnie za słowo, w końcu sam jasno dał mi do zrozumienia, czego ode mnie oczekuje.
– Nie wątpię – Rozbawiony chwyciłem jego dłoń, całując jej wierzch. – Zostawmy to na dziś, wiem, że chciałem przejrzeć całą rezydencję, natomiast wolałbym już wracać do domu, trochę drogi do pokonania mamy, a nie chciałbym wracać wieczorem – Zaproponowałem, czując, że dziś i tak nic już nie będziemy w stanie wyciągnąć ani z tej rezydencji, ani tym bardziej z wuja, który naprawdę bardzo się zdenerwował, i to dlaczego? Dlatego że nie potrafi rozmawiać, mógł mi wytłumaczyć, dlaczego przebywanie w tym pokoju jest dla niego takie złe i co takiego kryło się w tym pamiętniku, o czym nie chce, abym wiedział. Chyba muszę tu kiedyś przyjechać sam i porozmawiać z nim bez obecności mojego męża, może chociaż wtedy będzie trochę milszy i bardziej skłonny do rozmowy.
– To nie taki zły pomysł, najwyższa pora wrócić do domu. Mam już dość tego brudnego miejsca – To ostatnie zdanie powiedział bardzo cicho, tak jakby nie chciał, abym je usłyszał i może nawet bym go nie usłyszał, gdyby nie mój wyostrzony słuch.
Westchnąłem cicho, nie komentując tego zdania, a raczej końcówki właśnie tego zdania, czekając na odłożenie przez niego książki, mogąc odpuścić ten pokój tylko po to, aby wrócić do zajmowanego przez nas pokoju, aby zabrać wszystko, co zostało tu przez nas przyniesione, mogąc wrócić do domu.
Rezydencje opuściliśmy bez żegnania się z wujkiem, którego zresztą nigdy nie było, zapewne bardzo się zezłościł i opuścił ten budynek.
Trochę się o niego martwiąc, nie byłem do końca pewien, czy jednak powinienem wracać, może powinienem jednak tu zostać, porozmawiać z nim, wesprzeć go? Zrobić cokolwiek? Moja wewnętrzna chęć pomagania właśnie we mnie wzrasta.
Zamiast siadać na grzbiet Rain, wstałem przy jej bólu, zerkając na starą zaniedbaną już od dawna rezydencje.
– Wszystko dobrze? – Usłyszałem za sobą głos mojego męża, który już zajmował grzbiet swojego ogiera.
– Hym? Tak oczywiście wszystko w jak najlepszym porządku możemy wracać – Zapewniłem, siadając na grzbiet klaczy, uśmiechając się łagodnie do męża. – Możemy ruszać – Zapewniłem, dając klaczy do zrozumienia, by ruszyła do domu.

<Paniczu? C:>

sobota, 23 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Kiedy mój mąż wrócił do salonu, byłem zaskoczony. Co to jest za sukienka? Czemu widzę ją pierwszy raz? Kiedy on ją kupił? Czasem wychodził ze mną na miasto, ale czy Mikleo miał wtedy czas gdziekolwiek iść? Pilnowałem go, by się ode mnie nie odsuwał za bardzo, by nikt go nie nękał i nie zaczepiał. Był jeszcze dzień, w którym w ogóle nad nim nie panowałem, czyli w pełnię, i wtedy...? Wtedy mógłby to zrobić. Czemu mi o tym nie powiedział? Może nie pamiętał i teraz się mu o tym przypomniało, bo zobaczył ją w szafie.
– No proszę, proszę, skąd taką kreację żeś wziął? – zapytałem, podchodząc do niego, by obejrzeć ją sobie z bliska. 
– Nie wiem, chciałem się ciebie zapytać. Czemu nie powiedziałeś mi, że ją kupiłeś? – odpowiedział pytaniem, co mnie zaskoczyło. 
– Ja ją kupiłem? – spytałem, kompletnie tego nie pamiętając. Wydaje mi się, że gdyby w oczy rzuciło mi się coś takiego, nieprędko by z pamięci mi wypadło, więc... a może? Trochę na głowie miałem, i praca, i ci ludzie, i niesforny Miki, i dzieciaki... Ale kompletnie nie pamiętałem momentu zakupu, ani ogólnie momentu, jak ją gdzieś tam na wystawie zobaczyłem. – Nie pamiętam – mruknąłem, marszcząc brwi. – Jesteś pewien, że to nie ty w pełnię czegoś nie kupiłeś? 
– Jak mogłem coś kupić, skoro przez większość dnia byłem z tobą, a jak już chodziłem sam, to takie sklepy były zamknięte. To na pewno musiałeś być ty – wyjaśnił, co mi humoru nie poprawiło. 
– Problemu z pamięcią już... to bardzo niedobrze. Może jednak demon może się starzeć? I mieć jakąś demencję... – mruknąłem, lekko panikując. 
– Jaką demencję? Licząc twoje lata od powrotu na ziemię, jesteś bardzo młody. Niemowlak z ciebie, jak i ze mnie. Po prostu trochę ci to wypadło z pamięci, i chodziłeś do pracy, i troszkę się niedawno kłóciliśmy, i pewnie samo to jakoś tak wyszło. Najważniejsze, że ją znalazłem i założyłem na swoje ciało, a ty w tej chwili powinieneś mi powiedzieć swoją opinię – przypomniał mi, a ja już wiedziałem, że muszę go obarczyć swoją atencją, bo mnie zje. Dalej jednak się martwiłem tym zanikiem pamięci, zwłaszcza, że to nie jest coś przecież bardzo odległego. Kiedy ja mogłem kupić mu tę sukienkę? Ostatnio zakładał przecież strój służącej, i nic nie zauważył. Więc to jednak musiało mieć miejsce bardzo niedawno, co było jeszcze bardziej dla mnie upokarzające. Jak ja tego nie pamiętałem... Mało dusz? Za dużo zimnej temperatury? A może to po prostu mój wrodzony debilizm? 
– Moja opinia brzmi tak, że wyglądasz cudownie. Podoba mi się, jak materiał układa się na twoim ciele, podkreśla talię, ukazuje twoje cudowne nogi, no i pośladki... Twoje pośladki są w tej sukni są piękne. Nie wiem, kiedy i gdzie ją kupiłem, ale bardzo dobrze postąpiłem – odezwałem się i podszedłem do niego, by położyć dłonie na tych jego cudownych pośladkach, które nie dość, że były jędrne, to jeszcze idealne do moich dłoni. I jego wąska talia także była stworzona dla mnie. I usta, te słodkie pocałunki były przeznaczone tylko i wyłącznie dla mnie. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Czy mnie interesowała historia rodu Haru. No tak właśnie... niezbyt. Miałem swoją teorię na ten temat i uważałem, że jest ona wielce prawdopodobna. Ród wilkołaków, albo ogólnie wygnańców, dosyć trudno utrzymać w tajemnicy. Jeżeli połowa tych pokoi była zajęta, no to już mnóstwo osób, wystarczyło, że ktoś trochę bardziej się zdenerwował, czym ujawnił swoje wilcze cechy, no i tragedia murowana. Albo część z nich poddano egzekucji, a reszta uciekła, albo ostatni z nich uciekli po wypadku z tatą Haru, bo jego nazwisko naprowadziłoby ludzi na nich. Dobrze, że Haru nie stała się krzywda. 
Doskonale widziałem jednak, że mojego męża gen temat strasznie interesował. I się mu nie dziwię, przecież i ja robiłem wszystko, by odkryć rodzinne tajemnice, a Haru cierpliwie trwał przy mnie i wspierał, pewnie nie do końca będąc tym tak bardzo zainteresowany. Jestem mu za taką postawę bardzo wdzięczny, i teraz postąpię tak samo. 
Podszedłem do szafki nocnej, ale nim cokolwiek tam dotknąłem, założyłem na dłonie czarne rękawiczki i dopiero wtedy zacząłem tam szperać. Nie ma mowy, że dotknąłbym cokolwiek gołymi rękami, nie było tu sprzątane od pewnie jakichś trzydziestu lat, nie wiadomo, co w tym kurzu się znajduje. Na szafce było mnóstwo książek, głównie historycznych i traktujących o biologii. Ciekawe zainteresowania. Wziąłem ostrożnie jedną Z nich do ręki i zacząłem powoli przewracać kartki w poszukiwaniu jakichś notatek, karteczek. Długo nie musiałem szukać, na drugiej stronie już była dedykacja. 
– Dla muzy mego serca, I., K – przeczytałem na głos, marszcząc brwi. – Jak ten twój wuj się zwał? Coś na I, nie?
– Ichiro... ale że on to napisał? – zapytał zaskoczony, podchodząc do mnie. 
– Autorem jest Katsumi Wakako. Kojarzę go, a przynajmniej jego twórczość, jest autorem kilku książek o bitwach i strategiach. Bardzo dobre, bezstronne, tylko nikt go nigdy nie widział. Jeżeli to pseudonim twojego wuja, to nic dziwnego, że wolał zachować anonimowość – odpowiedziałem, odkładając książki na bok. 
– Mój wuj jest pisarzem? – spytał Haru, chyba nie dopuszczając do siebie tej myśli. 
– Na to wychodzi, albo masz w rodzinie jakiegoś innego osobnika na I. Najlepiej się go o to spytać, ale czy odpowie? – mówiłem, dalej szukając wskazówek. 
– Więc ta dziewczyna z tego pokoju... To jego żona? Partnerka? – zastanawiał się głośno, wpatrując się w dedykację. 
– Określenie muza nie odnosi się tylko do osoby, którą się kocha. To osoba, która cię inspiruje, której obecność sprawia, że chcesz działać i starać się, by być najlepszym w tym, co robisz. Owszem, zazwyczaj są to drugie połówki, ale niekiedy takimi muzami mogą się stać przyjaciółki. Lub córki. I ja bym obstawiał córkę, lub partnerkę. Chociaż to podkreślenie, że jego serca... to chyba takie romantyczne określenie. I jeżeli tak, to mógłbyś się od niego uczyć – mruknąłem cicho, co nie uszło uwadze Haru. 
– Słucham? Czego mam się niby od niego uczyć? – spytał, a ja usłyszałem w jego głosie oburzenie. 
– Romantyczności. Mówisz, że ja nie potrafię być romantyczny, z czym się zgodzę, cały czas się tego uczę i staram się to poprawić, ale ty? Kiedy ostatni raz zrobiłeś coś romantycznego dla mnie? – spytałem, unosząc jedną brew. Ostatnio go nie było, wcześniej była praca... ja ładnie go przywitałem po powrocie do domu i ciężkiej walce, może strojem bardziej wyzywającym niż romantycznym, ale się to chyba i tak do bycia romantycznym zalicza. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Postanowiłem, że ubiorę na swoje ciało suknie kupioną przez niego bardzo dawno temu, była to lawendowa suknia z odkrytymi ramionami i falbanami, była śliczna i wyglądała bardzo słodko, a przynajmniej tak kiedyś mi powtarzał, mam więc nadzieję, że go nie zawiodę i spełnię jego oczekiwania, pomyślałem jeszcze o niebieskiej sukni balowej, która również pięknie na mnie leżała jednak zdecydowałem się wybrać tą lawendową, a przynajmniej na razie taki plan ułożył się w mojej głowie, zawsze wszystko przecież może się zmienić, w tej chwili skupmy się na przyjemności, którą mój mąż mi zaoferował, w końcu od początku miałem straszną ochotę na wino i nareszcie będę mógł je wypić.
Osuszając swoje ciało z wody, wróciłem z ukochanym do domu trochę, martwiąc się o to, jak źle reaguje na moje zimne ciało.
Wygląda na to, że będę musiał się jakoś rozgrzać, aby mógł mnie dotknąć.
Myśląc trochę nad tym, nie dostrzegłem, nawet kiedy to wróciliśmy do domu, a mój ukochany nalał nam wino, podając mi jedną z lampek do rąk własnych.
– Wszystko dobrze? – Usłyszałem, gdy tylko zabrałem od niego lampkę wina.
– Słucham? A tak, wszystko dobrze po prostu trochę się o ciebie martwię – Odpowiedziałem, mówiąc prawdę, bo niby dlaczego miałbym go okłamywać? Martwiłam się o niego, i to był fakt, co gorsza, nie miałem pojęcia, co powinienem zrobić, aby był w stanie znieść moje zimno, bez którego moje ciało może żyć, natomiast nie będzie w tak dobrym stanie, w jakim jest teraz.
– O mnie? A co ze mną jest nie tak? Dlaczego się o mnie martwisz? – Dopytał, przyglądając mi się uważnie, gdy ja od razu wziąłem pierwszy łyk słodko gorzkiego procentowego napoju.
– Martwię się o ciebie, ponieważ moje ciało jest zimne, a nie chcę, aby coś ci się stało, dlatego że ja muszę mieć wychłodzone ciało – Przyznałem, patrząc na niego z widocznym zmartwieniem swoich lawendowych oczach.
Mój mąż od razu uśmiechnął się ciepło do mnie, podchodząc bliżej, aby położyć dłoń na moich pośladkach.
– Nie przejmuj się mną, nic mnie nie będzie, to tylko dyskomfort nie zagraża mojemu życiu ani zdrowiu, zresztą jest już coraz lepiej – Wymruczał, łącząc nasze ustaw namiętnym pocałunku, który oczywiście chętnie odwzajemniłem.
Pocałunek przerwaliśmy, gdy obojgu nam zabrakło tchu.
Uśmiech sam pojawił się na moich ustach, gdy odsunąłem się od niego, mogąc kolejny raz zbliżyć do ust napój, który jak zwykle zbyt szybko pochłonąłem.
– Już? Nie za szybko mój drugi? – Dopytał, unosząc jedną brew, kręcąc niedowierzaniem głową.
Cóż, ja poradzę, że mam słabość do wina i mimo wszelakich konsekwencji uwielbiam go pić.
– Lubię wino tak samo, jak seks, a więc ciężko jest mi się przy nim oprzeć – Wyjaśniłem, odstawiając na bok lampkę, która już i tak była pusta.
– W takim razie wolę, abyś w tej chwili ładnie się dla mnie ubrał i kochał się ze mną do rana, niż gdybyś miał być pijany – Stwierdził, dając mi ja sam do zrozumienia, abym poszedł do sypialni, gdzie miałem założyć na swoje ciało sukienkę…
Nie musiał powtarzać tego dwa razy, bo ja bardzo chętnie zrobiłem to, co chciał. Ruszając do sypialni, poszukując lawendowej sukni, którą wybrałem, zaznając lekkiego szoku, w szafie wisiała piękna czarna suknia, która od razu mnie zaciekawiła.
Wyjąłem ją z szafy od razu, postanawiając przymierzyć i tak jak się spodziewałem leżała, jak stworzona na mnie…
Suknia wyglądała na bardzo tajemniczą, odkrywając odrobinę ciała, a to mogło spodobać się mojemu mężowi.
Zadowolona z pięknej sukni, która nie wiem, jak znalazła się w domu, opuściłam sypialnie, ruszając w stronę wybranka mojego serca.
– I jak? Czy ta sukienka jest odpowiednia? – Zapytałem, pokazując mu się w całej okazałości.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Byłem naprawdę szczerze zaciekawiony wyglądem rezydencji, byłem tu tyle razy, a jednak, mimo to nigdy nie było okazji, aby się rozejrzeć. Bywałem tu tylko po to, aby trenować lub dowiedzieć się czegoś więcej o sobie, choć szczerze powiedziawszy i tak wciąż niewiele o sobie wiem, mój wuj nie jest chętny do mówienia o naszej rodzinie, o ile w ogóle on uważa mnie za swoją rodzinę, bo przecież jestem synem zdrajcy i człowieczej kobiety, a więc czy jestem jego rodziną? Najprawdopodobniej nie, a przynajmniej nie w jego mniemaniu, dla niego jestem tylko i wyłącznie chłopakiem, który powstał z powodu śmiesznego małżeństwa moich rodziców, cóż, to nie jest ważne, czy mu się to podoba, czy nie jestem jego rodziną, a rezydencja należy do mnie, więc albo będzie się słuchał, robiąc to, co zostanie mu przekazane albo pożegnaj się z rezydencją i poszuka sobie domu gdzie indziej.
Mając nadzieję, że wujkowi przejdzie to cała złość za remont rezydencji i pomysł na hotel, skupiłem się na pomieszczeniach, których było tu naprawdę sporo. Mój mąż musi mieć rację, mieszkało tu zapewne więcej osób pytanie tylko, gdzie teraz są, bo skoro odeszli to, dlaczego wojnie odszedł z nimi? Czy aż tak bardzo zależy mu nabyciu w tej rezydencji? Nie rozumiem tego człowieka, a i dowiedzieć się od niego niczego nie umiem, niewiele mówi, niewiele chcę wytłumaczyć, będąc wrogo do mnie nastawionym, chodź, przyznać muszę, że, w tym momencie i tak jest już lepiej, niż było na samym początku.
– Wygląda na pokój młodej dziewczyny – Głos mojego męża przerwał moje myśli, sprowadzając mnie na ziemię, abym mógł bardziej skupić się na tym, co robię niż na tym, co krząta się po moich myślach.
Zaciekawiony rozejrzałem się po zaniedbanym pokoju, szukając jakichś wskazówek, kto mógł tu mieszkać i kim mógł być dla mnie.
– Spójrz, pisała pamiętnik – Daisuke pokazał mi pamiętnik, który również wyglądał na naprawdę bardzo stary, cóż, jak chyba zresztą wszystko tu…
Nim, jednak zdążyłam się w to zagłębić, w pokoju pojawił się mój wuj, który wręcz wytargał z mojej dłoni pamiętnik.
– Czego tu szukacie? Nie wiecie, że nie czyta się nie swojej korespondencji – Warknął oburzony, chowając do płaszcza notatnik.
– Nie szukamy niczego konkretnego, rozglądamy się po naszej rezydencji – Odpowiedziałem, oczywiście, czując narastający niepokój zmuszający mnie do spięcia swoich mięśni…
– Ten pokój nie jest wasz – Syknął, po czym opuścił pokój, pozostawiając nas w sporym szoku.
Wszystko, co znajduje się w tej rezydencji, już jest nasze, ale nie w tym problem, bardziej zaskoczyło mnie zachowanie mojego wujka. Dlaczego nagle się tu znalazł? I skąd ta złość? Przecież nie zrobiliśmy niczego złego.
Nie podobało mi się to, jak nas potraktował, czy jednak mogłem coś w tej sytuacji zrobić? Zapewne dać mu w twarz, ale do tego nigdy mi się nie spieszyło.
– O co mu chodzi? A skąd takie nagłe agresywne nastawienie – Mruknąłem niezadowolony, wpatrując się w zamknięte drzwi.
– Wygląda na to, że ta dziewczyna musiała być dla niego bliska, w innym wypadku raczej by się tak nie zachował, chociaż to twój wuj z nim niczego nie wiadomo – Zauważył, dając mi trochę do myślenia.
– Chyba będę musiał lepiej przeszukać rezydencję, aby dowiedzieć się o rzeczach, o których wuj mówić nie chce – Mruknąłem pod nosem, rozglądając się po starej zaniedbanej sypialni.

<Paniczu? C:>