poniedziałek, 25 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Oczywiście odwzajemniłem ładnie jego pocałunek tylko po to, by za chwilę go brutalnie przerwać, ciągać go za włosy. Mikleo jęknął głośno, czy z bólu, czy z podniecenia, ciężko mi stwierdzić, i odchylił głowę do tyłu, dając mi pełny dostęp do jego szyi. Taka cudowna, alabastrowa, przepiękna, smukła... Jakże miło będzie się ją wgryźć i oznaczyć swoimi ustami i zębami, dzięki czemu każdy będzie wiedział, że należy do mnie i tylko do mnie. I niech tylko ktoś się wokół niego zacznie kręcić... Od razu takiego osobnika spalę, nie pozostawiając po nim niczego poza kupką popiołu. 
– Żebyś rano nie narzekał – wyszeptałem mu do ucha, a następnie podgryzłem jego płatek, by zaraz zejść na jego szyję, w którą po dokładnym obcałowaniu wgryzłem się brutalnie, by upić jego słodziutkiej krwi. Jej smak odpowiadał całkowicie jego zapachowi... 
I kolejny jęk wydostał się spomiędzy jego spierzchniętych warg. Czemu on o nie nie dba? Będę musiał go przypilnować następnym razem, by ładnie o nie zadbał. Ale to później, teraz mam co robić. 
Kiedy się już napoiłem, oderwałem się od jego szyi, a następnie odwróciłem go tyłem do siebie i popchnąłem na ścianę, a następnie uniosłem sukienkę, którą miał na sobie i bez zbędnego gadania wszedłem w jego wnętrze, co spotkało się z wielkim entuzjazmem ze strony Mikleo. Sapnąłem cicho, kiedy poczułem, jak jego mięśnie zaciskują się na moim przyjacielu, a Mikleo wbił paznokcie w ścianę. Zadowolony jedną z dłoni położyłem na jego biodrze, a w drugą chwyciłem jego dłoń, splatając nasze palce, nie przejmując się jego chłodną skórą. 
Tej nocy robiłem z nim co chciałem i jak chciałem, niezbyt przejmując się nim samym. Dopiero, kiedy nie był w stanie ustać na swoich drżących nogach zaniosłem go do sypialni, ale tylko po to, by dalej mieć dostęp do jego wspaniałego ciała. Dałem mu odpocząć dopiero godzinę przed świtem, kiedy odpływał mi na łóżku, a gardło odmawiało mu posłuszeństwa. Miał wytrzymać do ranka... no nic, i tak długo wytrzymał. Opatuliłem go grubym kocem i już śpiącego ucałowałem w czoło, a następnie musiałem wstać o ogarnąć cały ten brud, który to spowodował mój mąż. No i też trochę ja, ale głównie było to nasienie mojego męża. Gdyby nie ten brud, no to seks byłby bez żadnych wad, przynajmniej dla mnie. Mikleo tak czy siak musiałby się mierzyć z wieloma komplikacjami, czyli jakiekolwiek bóle, obtarcia, zdarcia gardła, niedogodności... cóż, nie moja wina, że cały on jest stworzony do tego, by pieścić jego ciało i rżnąć go na każdy możliwy mi sposób. Zresztą, Miki'ego nigdy nie ciągnęło do przejęcia inicjatywy. Nigdy. Nie wiem, jak to wyglądało, kiedy byłem człowiekiem, bo zwyczajnie tych czasów nie pamiętam, no ale kiedy byłem aniołem w ogóle nie kojarzyłem, by zechciał dominować. Oczywiście bym mu na to nie pozwolił, no ale skoro się w ogóle nie kwapił się do takich rzeczy, to na pewno się pogodził ze swoim losem. Zresztą, budowa jego ciała sama wskazywała na to, że jest on idealnym partnerem pasywnym. Drobniutki, słodziutki, smuklutki, malutki... idealny. Oddałbym za niego życie, bez żadnego wahania, jeżeli kiedykolwiek doszłoby do takiego wyboru. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jego zawahanie i niepewność odrobinkę mnie zaskoczyły. Co, jeżeli chciał zostać, tylko zauważył moją niechęć? Cóż mogę powiedzieć, nie lubię brudnych miejsc, dlatego też trochę niechętnie podchodziłem do tego wszystkiego. Teraz aż poczułem się winny. To na pewno moja wina, że wracamy do domu, a on chciałby jeszcze trochę tu powiedzieć, posprawdzać, poszperać... ale nic takiego mi nie mówi, bo nie chce wywoływać u mnie dyskomfortu. 
– Wiesz, że możemy tu tak trochę jeszcze posiedzieć, prawda? Do rezydencji aż tak daleko nie mamy, najwyżej pospieszylibyśmy konie, by znaleźć się w niej szybciej, jakoś ten wszechobecny brud przeżyję – odpowiedziałem, uśmiechając się lekko, by go do tego pomysłu zachęcić. 
– Co? Nie, nie, nie chcę tu zostawiać dłużej, po prostu... zastanawiam się, czy nie pogadać z wujem – wyjaśnił, co mnie trochę zaskoczyło. 
– Pogadać? O czym? – zapytałem, odwracając głowę w jego stronę. 
– O jego zachowaniu. Mam wrażenie, że cierpi, że wydarzyła się tu dawno temu tragedia, której jeszcze nie przepracował i dlatego tak nienawidzi wszystkich ludzi – wyjaśnił, co było zaskakujące, ale po dłuższym zastanowieniu jednak miało to sens. Jego wiara w ludzi... dobrze, że powróciła. Kiedy miał ten gorszy okres, w którym to nie panował nad sobą i swoim wilczym ja, na chwilę ona zniknęła i mnie to bardzo martwiło. Na szczęście już wszystko się unormowało. Było to problematyczne i momentami irytujące, ale już się do tego przyzwyczaiłem, no i też zapewniało to pomiędzy nami zdrową równowagę. Dobrze, że to wróciło. 
– Jeżeli sam nie chce pomocy, nie ma sensu mu jej udzielać. A gdyby jej chciał, na pewno by się do ciebie o nią zwrócił – odpowiedziałem, osobiście nie widząc sensu rozmowy z nim. Nic, tylko obraża mnie, lub Haru tylko ze względu na ludzką krew płynącą w naszych żyłach. Rozumiem, że ludzie mu tę krzywdę wyrządzili, jednak czy każdy z nich zasługuje na takie samo traktowanie? Są ludzie dobrzy, są ludzie źli, są ludzie zagubieni, podobnie jest z wygnańcami. A ja wyrządziłem mu wielką przysługę pozwalając mu tu mieszkać i nikogo o tym nie informując. Już samo to, że jestem z jego bratankiem wiedząc, czym tak naprawdę jest i szukając dla niego pomocy mówi dużo za siebie. 
– Może nie wie, że można na mnie polegać? – zastanowił się głośno, na co także miałem odpowiedź. 
– Jeżeli nie jest do ciebie przekonany, także przecież ci się nie wydali, nawet jeżeli go ładnie zapewnisz. Wiem, że masz niesamowity urok osobisty, ale nawet on nie zawsze może zadziałać. Wpierw daj mu czas, by się oswoił z myślą o przerobieniu hotelu. Później... później zobaczymy, co to będzie. Jednakże jeżeli bardzo chcesz z nim w tej chwili pogadać, możemy zostać. Albo ty zostaniesz, a ja pojadę, by sobie nie psioczył pod nosem – zaproponowałem, nie mając z tym wielkiego problemu. Znaczy, chciałem, by Haru wrócił ze mną do domu. Chciałem, by rozpalono po raz pierwszy w tym sezonie kominek, bym położył się w miękkim łóżku, może nawet napił się czegoś ciepłego, jakieś herbaty, czekolady, może jakiegoś grzanego wina, i zrelaksował się w objęciach męża. Jeżeli jednak ma sobie pluć w brodę, że nie pogadał z wujem, to już wolę, by tu został i uczynił to, co podpowiadało mu serce. Tylko niech nie przesadza, bo to już będzie drugi raz, kiedy przegrywam z jego wujem. Wpierw w kuchni, kiedy to zignorował moją propozycję teraz możliwe, że przegram po raz drugi... Za trzeci raz mogę jednak się już mocno obrazić. 

<Piesku? c:>

niedziela, 24 listopada 2024

Od Mikleo CD Soreya

I tego właśnie od niego oczekiwałem, usłyszeć słowa, które mnie pochwałą, dając mi jasno do zrozumienia, że jestem piękny, bo niby wiem, że tak jest, natomiast lubię to od niego słyszeć, z resztą, kto nie lubi być chwalony, ja lubię i tego nie ukrywam.
– Tak to prawda, suknia jak stworzona dla mnie, chociaż przyznam, zaskoczył mnie ten kolor, zawsze przecież kupujesz jasne sukienki, a to proszę taką zmianą – Byłem naprawdę zadowolony z jego wyboru, bardzo ładna sukienka zakrywająca całe ciało, nie kuszącą, a jednak mu najbardziej się podobające.
– Jest czarna jak moja dusza i serce, które bije tylko dla ciebie – Wymruczał, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Zadowolony chętnie go odwzajemniłem, dając się ponieść tej chwili bliskości.
Mężczyzna przerwał brutalnie pocałunek, chwytając moje włosy, zmuszając mnie do padnięcia na kolana.
– Wiesz, co masz robić – Wiedziałem, oj, doskonale wiedziałem, co mam robić, aby było mu dobrze. Znałem jego pragnienia jak nikt inny i byłem w stanie każde z nich spełnić, lubiłem ból, a on lubił go zadawać, lubiłem pieścić jego przyjaciela, a on lubi, gdy to robiłem, byliśmy zgodni w seksie, i to dla tego tak dobrze nam się ze sobą kochało.
Nie spiesząc się, bo i po co przecież dziś całą noc należy tylko do mnie, odpiąłem pasek z jego spodnie, rzucając go gdzieś w bok, dobierając się do jego spodni, które ktoś szybko zsunąłem z jego bioder wraz z bielizną, która tylko by mi we wszystkim przeszkadzała.
Zadowolony z widoku już stojącego przyrodzenia męża zabrałem się do pracy, aby spełnić jego oczekiwania.
Oczywiście nie śpieszyłem się, bo i po co bym miał, mamy czas sam przecież tak twierdzi.
Zajmując się nim z należytym szacunkiem i czułością, na jaką zasługiwał, lizałem, ssałem i całowałem, musząc zadbać o jego komfort, bo może chodzić dziś uda mi się zrobić wszystko, aby był zaspokojony tak samo, jak i ja.
Sorey w pewnej chwili, mając już dość mojego powolnego pieszczenia, mocniej zacisnął dłoń na moich włosach, wpychając mi do ust swojego przyjaciela, poruszając moją głową według własnego uznania, wpychając go do samego końca, nie przejmując się krztuszeniem mnie swoim dużym przyrodzeniem.
Skupiając się na oddychaniu nosem, pracowałem językiem, czując narastające napięcie, czekając na jego dojście w moich ustach.
Mój mąż, jednak postanowił wyjąć swojego przyjaciela z moich ust, dochodząc na moją twarz.
Dostrzegłem zadowolenie malujące się na jego twarzy, gdy jego soki znalazły się na mojej twarzy, oblizałem odruchowo usta, próbując zlizać to, co znajdowało się na mojej twarzy.
– Wyglądasz naprawdę kuszącego, aż ma się ochotę cię przelecieć – Wymruczał, podziwiając mnie pozbywającego się jego nasienia z mojej twarzy.
– Tak? Cóż, w takim razie może powinieneś to zrobić – Wymruczałem, podnosząc się z kolan, pięknie się do niego uśmiechając.
Sorey uchwycił mnie w biodrach, przyciągając bliżej siebie.
– Już ja cię przelecę tak, że siedzieć nie będziesz umiał na tyłku – Zagroził, ściskając w dłoniach moje pośladki, patrząc na mnie jak na swoją zwierzynę, którą dla demonów jego pokroju tak właściwie byłem.
– Nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że będzie bolało – Wymruczałem, stając na palcach, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Coś w tym mogło być, kiedyś przed byciem tym całym wilkołakiem miałem w sobie dużo romantyczności, z czasem jednak to wszystko przeminęło, ale nie dlatego, że go nie kocham, a dlatego, że nie było czasu na romantyczność.
– Cóż, wstyd się przyznać, ale masz rację, ostatnio trochę mi jej brakuje. Chyba za dużo się dzieje, choć, to i tak nie jest wytłumaczenie. Obiecuję ci, więc, że postaram się to zmienić i zrobię wszystko, aby znów zaskakiwać cię i uszczęśliwiać, zapewniając, że romantyczne to ja wciąż jestem tylko brak okazji i czasu trochę to popsuło – Wyjaśniłem, mają zamiar naprawdę poważnie do tego podejść.
Po powrocie do rezydencji może najpierw kupię kwiaty i coś słodkiego, chociaż, czy powinienem kupować mu słodycze? Nie wiem, nie chcę, aby później chodził i narzekał, że kupuje mu słodkie, kiedy on przecież słodkiego jeść nie może. Pomyślę o tym, gdy wrócimy już do rezydencji, na razie jednak muszę skupić się na tym miejscu, która naprawdę bardzo mnie ciekawi, w końcu to moja przeszłość I tylko dzięki niej dowiem się, kim naprawdę jestem.
– Trzymam cię za słowo – Oczywiście, że będzie trzymał mnie za słowo, w końcu sam jasno dał mi do zrozumienia, czego ode mnie oczekuje.
– Nie wątpię – Rozbawiony chwyciłem jego dłoń, całując jej wierzch. – Zostawmy to na dziś, wiem, że chciałem przejrzeć całą rezydencję, natomiast wolałbym już wracać do domu, trochę drogi do pokonania mamy, a nie chciałbym wracać wieczorem – Zaproponowałem, czując, że dziś i tak nic już nie będziemy w stanie wyciągnąć ani z tej rezydencji, ani tym bardziej z wuja, który naprawdę bardzo się zdenerwował, i to dlaczego? Dlatego że nie potrafi rozmawiać, mógł mi wytłumaczyć, dlaczego przebywanie w tym pokoju jest dla niego takie złe i co takiego kryło się w tym pamiętniku, o czym nie chce, abym wiedział. Chyba muszę tu kiedyś przyjechać sam i porozmawiać z nim bez obecności mojego męża, może chociaż wtedy będzie trochę milszy i bardziej skłonny do rozmowy.
– To nie taki zły pomysł, najwyższa pora wrócić do domu. Mam już dość tego brudnego miejsca – To ostatnie zdanie powiedział bardzo cicho, tak jakby nie chciał, abym je usłyszał i może nawet bym go nie usłyszał, gdyby nie mój wyostrzony słuch.
Westchnąłem cicho, nie komentując tego zdania, a raczej końcówki właśnie tego zdania, czekając na odłożenie przez niego książki, mogąc odpuścić ten pokój tylko po to, aby wrócić do zajmowanego przez nas pokoju, aby zabrać wszystko, co zostało tu przez nas przyniesione, mogąc wrócić do domu.
Rezydencje opuściliśmy bez żegnania się z wujkiem, którego zresztą nigdy nie było, zapewne bardzo się zezłościł i opuścił ten budynek.
Trochę się o niego martwiąc, nie byłem do końca pewien, czy jednak powinienem wracać, może powinienem jednak tu zostać, porozmawiać z nim, wesprzeć go? Zrobić cokolwiek? Moja wewnętrzna chęć pomagania właśnie we mnie wzrasta.
Zamiast siadać na grzbiet Rain, wstałem przy jej bólu, zerkając na starą zaniedbaną już od dawna rezydencje.
– Wszystko dobrze? – Usłyszałem za sobą głos mojego męża, który już zajmował grzbiet swojego ogiera.
– Hym? Tak oczywiście wszystko w jak najlepszym porządku możemy wracać – Zapewniłem, siadając na grzbiet klaczy, uśmiechając się łagodnie do męża. – Możemy ruszać – Zapewniłem, dając klaczy do zrozumienia, by ruszyła do domu.

<Paniczu? C:>

sobota, 23 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Kiedy mój mąż wrócił do salonu, byłem zaskoczony. Co to jest za sukienka? Czemu widzę ją pierwszy raz? Kiedy on ją kupił? Czasem wychodził ze mną na miasto, ale czy Mikleo miał wtedy czas gdziekolwiek iść? Pilnowałem go, by się ode mnie nie odsuwał za bardzo, by nikt go nie nękał i nie zaczepiał. Był jeszcze dzień, w którym w ogóle nad nim nie panowałem, czyli w pełnię, i wtedy...? Wtedy mógłby to zrobić. Czemu mi o tym nie powiedział? Może nie pamiętał i teraz się mu o tym przypomniało, bo zobaczył ją w szafie.
– No proszę, proszę, skąd taką kreację żeś wziął? – zapytałem, podchodząc do niego, by obejrzeć ją sobie z bliska. 
– Nie wiem, chciałem się ciebie zapytać. Czemu nie powiedziałeś mi, że ją kupiłeś? – odpowiedział pytaniem, co mnie zaskoczyło. 
– Ja ją kupiłem? – spytałem, kompletnie tego nie pamiętając. Wydaje mi się, że gdyby w oczy rzuciło mi się coś takiego, nieprędko by z pamięci mi wypadło, więc... a może? Trochę na głowie miałem, i praca, i ci ludzie, i niesforny Miki, i dzieciaki... Ale kompletnie nie pamiętałem momentu zakupu, ani ogólnie momentu, jak ją gdzieś tam na wystawie zobaczyłem. – Nie pamiętam – mruknąłem, marszcząc brwi. – Jesteś pewien, że to nie ty w pełnię czegoś nie kupiłeś? 
– Jak mogłem coś kupić, skoro przez większość dnia byłem z tobą, a jak już chodziłem sam, to takie sklepy były zamknięte. To na pewno musiałeś być ty – wyjaśnił, co mi humoru nie poprawiło. 
– Problemu z pamięcią już... to bardzo niedobrze. Może jednak demon może się starzeć? I mieć jakąś demencję... – mruknąłem, lekko panikując. 
– Jaką demencję? Licząc twoje lata od powrotu na ziemię, jesteś bardzo młody. Niemowlak z ciebie, jak i ze mnie. Po prostu trochę ci to wypadło z pamięci, i chodziłeś do pracy, i troszkę się niedawno kłóciliśmy, i pewnie samo to jakoś tak wyszło. Najważniejsze, że ją znalazłem i założyłem na swoje ciało, a ty w tej chwili powinieneś mi powiedzieć swoją opinię – przypomniał mi, a ja już wiedziałem, że muszę go obarczyć swoją atencją, bo mnie zje. Dalej jednak się martwiłem tym zanikiem pamięci, zwłaszcza, że to nie jest coś przecież bardzo odległego. Kiedy ja mogłem kupić mu tę sukienkę? Ostatnio zakładał przecież strój służącej, i nic nie zauważył. Więc to jednak musiało mieć miejsce bardzo niedawno, co było jeszcze bardziej dla mnie upokarzające. Jak ja tego nie pamiętałem... Mało dusz? Za dużo zimnej temperatury? A może to po prostu mój wrodzony debilizm? 
– Moja opinia brzmi tak, że wyglądasz cudownie. Podoba mi się, jak materiał układa się na twoim ciele, podkreśla talię, ukazuje twoje cudowne nogi, no i pośladki... Twoje pośladki są w tej sukni są piękne. Nie wiem, kiedy i gdzie ją kupiłem, ale bardzo dobrze postąpiłem – odezwałem się i podszedłem do niego, by położyć dłonie na tych jego cudownych pośladkach, które nie dość, że były jędrne, to jeszcze idealne do moich dłoni. I jego wąska talia także była stworzona dla mnie. I usta, te słodkie pocałunki były przeznaczone tylko i wyłącznie dla mnie. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Czy mnie interesowała historia rodu Haru. No tak właśnie... niezbyt. Miałem swoją teorię na ten temat i uważałem, że jest ona wielce prawdopodobna. Ród wilkołaków, albo ogólnie wygnańców, dosyć trudno utrzymać w tajemnicy. Jeżeli połowa tych pokoi była zajęta, no to już mnóstwo osób, wystarczyło, że ktoś trochę bardziej się zdenerwował, czym ujawnił swoje wilcze cechy, no i tragedia murowana. Albo część z nich poddano egzekucji, a reszta uciekła, albo ostatni z nich uciekli po wypadku z tatą Haru, bo jego nazwisko naprowadziłoby ludzi na nich. Dobrze, że Haru nie stała się krzywda. 
Doskonale widziałem jednak, że mojego męża gen temat strasznie interesował. I się mu nie dziwię, przecież i ja robiłem wszystko, by odkryć rodzinne tajemnice, a Haru cierpliwie trwał przy mnie i wspierał, pewnie nie do końca będąc tym tak bardzo zainteresowany. Jestem mu za taką postawę bardzo wdzięczny, i teraz postąpię tak samo. 
Podszedłem do szafki nocnej, ale nim cokolwiek tam dotknąłem, założyłem na dłonie czarne rękawiczki i dopiero wtedy zacząłem tam szperać. Nie ma mowy, że dotknąłbym cokolwiek gołymi rękami, nie było tu sprzątane od pewnie jakichś trzydziestu lat, nie wiadomo, co w tym kurzu się znajduje. Na szafce było mnóstwo książek, głównie historycznych i traktujących o biologii. Ciekawe zainteresowania. Wziąłem ostrożnie jedną Z nich do ręki i zacząłem powoli przewracać kartki w poszukiwaniu jakichś notatek, karteczek. Długo nie musiałem szukać, na drugiej stronie już była dedykacja. 
– Dla muzy mego serca, I., K – przeczytałem na głos, marszcząc brwi. – Jak ten twój wuj się zwał? Coś na I, nie?
– Ichiro... ale że on to napisał? – zapytał zaskoczony, podchodząc do mnie. 
– Autorem jest Katsumi Wakako. Kojarzę go, a przynajmniej jego twórczość, jest autorem kilku książek o bitwach i strategiach. Bardzo dobre, bezstronne, tylko nikt go nigdy nie widział. Jeżeli to pseudonim twojego wuja, to nic dziwnego, że wolał zachować anonimowość – odpowiedziałem, odkładając książki na bok. 
– Mój wuj jest pisarzem? – spytał Haru, chyba nie dopuszczając do siebie tej myśli. 
– Na to wychodzi, albo masz w rodzinie jakiegoś innego osobnika na I. Najlepiej się go o to spytać, ale czy odpowie? – mówiłem, dalej szukając wskazówek. 
– Więc ta dziewczyna z tego pokoju... To jego żona? Partnerka? – zastanawiał się głośno, wpatrując się w dedykację. 
– Określenie muza nie odnosi się tylko do osoby, którą się kocha. To osoba, która cię inspiruje, której obecność sprawia, że chcesz działać i starać się, by być najlepszym w tym, co robisz. Owszem, zazwyczaj są to drugie połówki, ale niekiedy takimi muzami mogą się stać przyjaciółki. Lub córki. I ja bym obstawiał córkę, lub partnerkę. Chociaż to podkreślenie, że jego serca... to chyba takie romantyczne określenie. I jeżeli tak, to mógłbyś się od niego uczyć – mruknąłem cicho, co nie uszło uwadze Haru. 
– Słucham? Czego mam się niby od niego uczyć? – spytał, a ja usłyszałem w jego głosie oburzenie. 
– Romantyczności. Mówisz, że ja nie potrafię być romantyczny, z czym się zgodzę, cały czas się tego uczę i staram się to poprawić, ale ty? Kiedy ostatni raz zrobiłeś coś romantycznego dla mnie? – spytałem, unosząc jedną brew. Ostatnio go nie było, wcześniej była praca... ja ładnie go przywitałem po powrocie do domu i ciężkiej walce, może strojem bardziej wyzywającym niż romantycznym, ale się to chyba i tak do bycia romantycznym zalicza. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Postanowiłem, że ubiorę na swoje ciało suknie kupioną przez niego bardzo dawno temu, była to lawendowa suknia z odkrytymi ramionami i falbanami, była śliczna i wyglądała bardzo słodko, a przynajmniej tak kiedyś mi powtarzał, mam więc nadzieję, że go nie zawiodę i spełnię jego oczekiwania, pomyślałem jeszcze o niebieskiej sukni balowej, która również pięknie na mnie leżała jednak zdecydowałem się wybrać tą lawendową, a przynajmniej na razie taki plan ułożył się w mojej głowie, zawsze wszystko przecież może się zmienić, w tej chwili skupmy się na przyjemności, którą mój mąż mi zaoferował, w końcu od początku miałem straszną ochotę na wino i nareszcie będę mógł je wypić.
Osuszając swoje ciało z wody, wróciłem z ukochanym do domu trochę, martwiąc się o to, jak źle reaguje na moje zimne ciało.
Wygląda na to, że będę musiał się jakoś rozgrzać, aby mógł mnie dotknąć.
Myśląc trochę nad tym, nie dostrzegłem, nawet kiedy to wróciliśmy do domu, a mój ukochany nalał nam wino, podając mi jedną z lampek do rąk własnych.
– Wszystko dobrze? – Usłyszałem, gdy tylko zabrałem od niego lampkę wina.
– Słucham? A tak, wszystko dobrze po prostu trochę się o ciebie martwię – Odpowiedziałem, mówiąc prawdę, bo niby dlaczego miałbym go okłamywać? Martwiłam się o niego, i to był fakt, co gorsza, nie miałem pojęcia, co powinienem zrobić, aby był w stanie znieść moje zimno, bez którego moje ciało może żyć, natomiast nie będzie w tak dobrym stanie, w jakim jest teraz.
– O mnie? A co ze mną jest nie tak? Dlaczego się o mnie martwisz? – Dopytał, przyglądając mi się uważnie, gdy ja od razu wziąłem pierwszy łyk słodko gorzkiego procentowego napoju.
– Martwię się o ciebie, ponieważ moje ciało jest zimne, a nie chcę, aby coś ci się stało, dlatego że ja muszę mieć wychłodzone ciało – Przyznałem, patrząc na niego z widocznym zmartwieniem swoich lawendowych oczach.
Mój mąż od razu uśmiechnął się ciepło do mnie, podchodząc bliżej, aby położyć dłoń na moich pośladkach.
– Nie przejmuj się mną, nic mnie nie będzie, to tylko dyskomfort nie zagraża mojemu życiu ani zdrowiu, zresztą jest już coraz lepiej – Wymruczał, łącząc nasze ustaw namiętnym pocałunku, który oczywiście chętnie odwzajemniłem.
Pocałunek przerwaliśmy, gdy obojgu nam zabrakło tchu.
Uśmiech sam pojawił się na moich ustach, gdy odsunąłem się od niego, mogąc kolejny raz zbliżyć do ust napój, który jak zwykle zbyt szybko pochłonąłem.
– Już? Nie za szybko mój drugi? – Dopytał, unosząc jedną brew, kręcąc niedowierzaniem głową.
Cóż, ja poradzę, że mam słabość do wina i mimo wszelakich konsekwencji uwielbiam go pić.
– Lubię wino tak samo, jak seks, a więc ciężko jest mi się przy nim oprzeć – Wyjaśniłem, odstawiając na bok lampkę, która już i tak była pusta.
– W takim razie wolę, abyś w tej chwili ładnie się dla mnie ubrał i kochał się ze mną do rana, niż gdybyś miał być pijany – Stwierdził, dając mi ja sam do zrozumienia, abym poszedł do sypialni, gdzie miałem założyć na swoje ciało sukienkę…
Nie musiał powtarzać tego dwa razy, bo ja bardzo chętnie zrobiłem to, co chciał. Ruszając do sypialni, poszukując lawendowej sukni, którą wybrałem, zaznając lekkiego szoku, w szafie wisiała piękna czarna suknia, która od razu mnie zaciekawiła.
Wyjąłem ją z szafy od razu, postanawiając przymierzyć i tak jak się spodziewałem leżała, jak stworzona na mnie…
Suknia wyglądała na bardzo tajemniczą, odkrywając odrobinę ciała, a to mogło spodobać się mojemu mężowi.
Zadowolona z pięknej sukni, która nie wiem, jak znalazła się w domu, opuściłam sypialnie, ruszając w stronę wybranka mojego serca.
– I jak? Czy ta sukienka jest odpowiednia? – Zapytałem, pokazując mu się w całej okazałości.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Byłem naprawdę szczerze zaciekawiony wyglądem rezydencji, byłem tu tyle razy, a jednak, mimo to nigdy nie było okazji, aby się rozejrzeć. Bywałem tu tylko po to, aby trenować lub dowiedzieć się czegoś więcej o sobie, choć szczerze powiedziawszy i tak wciąż niewiele o sobie wiem, mój wuj nie jest chętny do mówienia o naszej rodzinie, o ile w ogóle on uważa mnie za swoją rodzinę, bo przecież jestem synem zdrajcy i człowieczej kobiety, a więc czy jestem jego rodziną? Najprawdopodobniej nie, a przynajmniej nie w jego mniemaniu, dla niego jestem tylko i wyłącznie chłopakiem, który powstał z powodu śmiesznego małżeństwa moich rodziców, cóż, to nie jest ważne, czy mu się to podoba, czy nie jestem jego rodziną, a rezydencja należy do mnie, więc albo będzie się słuchał, robiąc to, co zostanie mu przekazane albo pożegnaj się z rezydencją i poszuka sobie domu gdzie indziej.
Mając nadzieję, że wujkowi przejdzie to cała złość za remont rezydencji i pomysł na hotel, skupiłem się na pomieszczeniach, których było tu naprawdę sporo. Mój mąż musi mieć rację, mieszkało tu zapewne więcej osób pytanie tylko, gdzie teraz są, bo skoro odeszli to, dlaczego wojnie odszedł z nimi? Czy aż tak bardzo zależy mu nabyciu w tej rezydencji? Nie rozumiem tego człowieka, a i dowiedzieć się od niego niczego nie umiem, niewiele mówi, niewiele chcę wytłumaczyć, będąc wrogo do mnie nastawionym, chodź, przyznać muszę, że, w tym momencie i tak jest już lepiej, niż było na samym początku.
– Wygląda na pokój młodej dziewczyny – Głos mojego męża przerwał moje myśli, sprowadzając mnie na ziemię, abym mógł bardziej skupić się na tym, co robię niż na tym, co krząta się po moich myślach.
Zaciekawiony rozejrzałem się po zaniedbanym pokoju, szukając jakichś wskazówek, kto mógł tu mieszkać i kim mógł być dla mnie.
– Spójrz, pisała pamiętnik – Daisuke pokazał mi pamiętnik, który również wyglądał na naprawdę bardzo stary, cóż, jak chyba zresztą wszystko tu…
Nim, jednak zdążyłam się w to zagłębić, w pokoju pojawił się mój wuj, który wręcz wytargał z mojej dłoni pamiętnik.
– Czego tu szukacie? Nie wiecie, że nie czyta się nie swojej korespondencji – Warknął oburzony, chowając do płaszcza notatnik.
– Nie szukamy niczego konkretnego, rozglądamy się po naszej rezydencji – Odpowiedziałem, oczywiście, czując narastający niepokój zmuszający mnie do spięcia swoich mięśni…
– Ten pokój nie jest wasz – Syknął, po czym opuścił pokój, pozostawiając nas w sporym szoku.
Wszystko, co znajduje się w tej rezydencji, już jest nasze, ale nie w tym problem, bardziej zaskoczyło mnie zachowanie mojego wujka. Dlaczego nagle się tu znalazł? I skąd ta złość? Przecież nie zrobiliśmy niczego złego.
Nie podobało mi się to, jak nas potraktował, czy jednak mogłem coś w tej sytuacji zrobić? Zapewne dać mu w twarz, ale do tego nigdy mi się nie spieszyło.
– O co mu chodzi? A skąd takie nagłe agresywne nastawienie – Mruknąłem niezadowolony, wpatrując się w zamknięte drzwi.
– Wygląda na to, że ta dziewczyna musiała być dla niego bliska, w innym wypadku raczej by się tak nie zachował, chociaż to twój wuj z nim niczego nie wiadomo – Zauważył, dając mi trochę do myślenia.
– Chyba będę musiał lepiej przeszukać rezydencję, aby dowiedzieć się o rzeczach, o których wuj mówić nie chce – Mruknąłem pod nosem, rozglądając się po starej zaniedbanej sypialni.

<Paniczu? C:>

piątek, 22 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Mimowolnie zadrżałem, czując lodowate wargi na swoich. Niby nie powinno mi to przeszkadzać, ale jednak... To było trochę za dużo. Co innego, kiedy dotykam jego chłodnej skóry, a co innego, kiedy jest ona lodowata. To nawet trochę bolesne doświadczenie, w bardzo malutkim stopniu, co i tak chyba było najdziwniejsze. Przetrwałem wiele kar podczas roku rozłąki, i tych fizycznych, i tych psychicznych, a szok termiczny jest dla mnie najgorszy. Jestem naprawdę dziwnym demonem. A do tego beznadziejnym. W ogóle się jak demon nie zachowuję, a to tak nie powinno wyglądać. Chociaż... dla Mikleo nawet lepiej, że nie zachowuję się jak demon, a przy najmniej nie jak taki właściwy demon. Wtedy dopiero miałby ze mną ciężko, łagodnie to ujmując. 
– W porządku? – spytał Mikleo, przyglądając mi się z uwagą. 
– Tak, tylko trochę zimny jesteś – wyjaśniłem, uśmiechając się łagodnie. To przecież nie było nic złego, nic dla mnie krzywdzącego, tylko taka drobna niedogodność. 
– Dalej jesteś wrażliwy na niskie temperatury? – spytał, chyba zmartwiony tym faktem, czego nie rozumiałem. Czy mnie to skrzywdzi? No nie. Po prostu nieprzyjemne. 
– Już ci mówiłem, taki mój urok. Jako człowiek taki byłem, i jako anioł, więc jako demon także muszę mieć tę cudowną cechę – powiedziałem i pomimo wyjścia ze swojej strefy komfortu chwyciłem jego dłoń, tak samo mokrą i lodowatą, jak jego pocałunek. Że też muszę mieć tę okropną nadwrażliwość... Gdybym jej nie miał, wszystko byłoby dobrze, ale nie, jak na złość musi być tak, by pomiędzy nami jakieś takie niedogodności były. – Kocham cię – dodałem i ucałowałem go w policzek. 
– Ja ciebie też. Mam tylko nadzieję, że ci ten chłodnie przeszkadza – dodał, na co pokręciłem głową. 
– Jest to pewne wyjście ze swojej strefy komfortu, owszem. Ale czy mi to przeszkadza? Niekoniecznie. Póki mnie nie zabija, wszystko jest w porządku. A teraz możemy sobie wrócić do domu, napić wina, które mnie trochę rozgrzeje, a tobie w końcu nie zaszkodzi. I już możesz myśleć o tym, którą sukienkę dla mnie wybierzesz – dodałem, uśmiechając się zadziornie. 
– Myślałam, że ty sobie wybierzesz, co chciałbyś na mnie zobaczyć – odparł, na co się zastanowiłem. Co chciałbym na nim zobaczyć... wszystko i nic jednocześnie. Ale tak to się chyba nie da. 
– Może coś słodkiego. Tak słodkiego jak moja słodziutka, ciasteczkowa Owieczka – zaproponowałem, poprawiając jego kosmyki, które przylepiały się do jego czoła. Normalnie zmartwiłbym się, że złapie jakąś paskudną chorobę, no ale jest przecież Serafinem wody, nic złego mu się nie stanie. Chyba. Miałem taką nadzieję. Nie chciałbym, by stał się chory, bo gdyby był chory, jakimś cudem będę musiał sobie wziąć wolne. Podczas choroby nie ma mowy, że zostawiłbym go samego w domu, kiedy ledwo jest w stanie funkcjonować. No, ale się to nie wydarzy, więc mogę być spokojny o ten aspekt.
– Chyba więc wiem, co wybrać – odpowiedział, uśmiechając się tajemniczo. 
– Cokolwiek byś nie wybrał jestem pewien, że kryteria będą spełnione – odezwałem się, co do tego nie mając wątpliwości. Mój mąż w końcu najlepiej wie, co mi się podobać będzie. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jego propozycja nie była taka zła, widziałem tylko jeden problem, otóż czy starczy nam na to czasu? Wydawało mi się, że najlepiej będzie wynająć fachowca, który by tu się rozejrzał i powiedział, co i jak. Zanim jednak wie takowego zatrudni wolałbym być pewien, że jego wuj zaakceptował fakt, co się stanie z rezydencją. Nie chciałbym, by niewinny człowiek stracił życie. 
– Ale chcesz się tak przejść i rozejrzeć po rezydencji, czy chcesz do tego podejść profesjonalnie? Myślałem nad tym, by zatrudnić do tego kogoś, kto się na tym zna. On by to wycenił, ocenił, tylko żeby wuj go nie rozszarpał... jeżeli my to chcemy zrobić, może nam to trochę zejść. Rezydencja jest spora, nie zdziwiłbym się, gdyby mieszkało tu kilka rodzin na raz – odpowiedziałem, przyglądając się mu z uwagą, czując też jednocześnie lekkie rozczarowanie. W końcu wcale nie tak subtelnie zakomunikowałem mu, że mam ochotę na chwilę zbliżenia, być może nawet dłuższą chwilę, a on co? Marudzi mi, że wuj może tu wejść. Ale nie przeszkadzało mu kilkunastu innych ludzi, którzy mogliby nas zobaczyć w alejce. Gdzie tu logika? 
– Skoro tak mówisz... ja to bym się tak po prostu przeszedł. Spędził razem czas – wyjaśnił, uśmiechając się ładnie. Nie wyczułem jednak w nim jednak tego, co wyczuć chciałem. Jednak tutaj już do niczego nie dojdzie, coś tak czułem. Cóż, szkoda. Drugiej takiej propozycji mu składać nie zamierzam. Nauczył mnie seksu poza łóżkiem i teraz sam nie chce mi go dać. 
– Już ci się do domu nie spieszy? – spytałem, unosząc jedną brew. Nie uszło mojej uwadze to, że pierwszy zasugerował, by wrócić do domu, więc na pewno ma coś tam do zrobienia. Tylko co...? 
– Bardziej niż do domu chciałbym wrócić do pracy. Nie chcę zostać wywalonym, i też wypada się dowiedzieć, co ustaliła straż, dobrze wiedzieć, na czym się stoi – wyjaśnił, na co zmarszczyłem brwi. 
– Do pracy idziemy jutro. Razem. Dzisiaj i tak normalnie masz dzień wolny – przypomniałem mu, bawiąc się swoją obrączką. Ja do pracy iść nie muszę, ale chciałabym pozostawić porządek w swoich papierach, no i tak jak Haru też chciałem się dowiedzieć, co tam sądzi straż. Zaprowadziłem ich na miejsce zbrodni, wkręciłem w jakąś historyjkę o skłóconych wspólnikach, w której to jeden zabił drugiego, więc wszystko powinno być w porządku. 
– Tak? No tak... To tym bardziej możemy się przejść – odpowiedział, gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni. 
– Jeśli tak bardzo chcesz – stwierdziłem wzruszając ramionami. Teraz to w sumie było mi obojętne, co zrobimy. Chociaż... wróciłbym do domu i zakopał się pod kołdrą, już do końca dnia nie robiąc nic. W taką porę roku, jak ta, tylko na to mam najbardziej ochotę. Szkoda tylko, że obowiązki wcale mi nie odchodzą. 
– Chodźmy więc – stwierdził, chwytając moją dłoń i ciągnąc mnie ku wyjściu z pokoju, a ja ruszyłem za nim. Tyle dobrego, że chociaż jego wuj będzie chodził bardziej poddenerwowany, chociaż nie taki miałem pomysł. Jednak już lepsze to, niż nic. Szkoda tylko, że nie wziąłem ze sobą żadnych cieplejszych ubrań... no nic, może spacer trochę mnie rozgrzeje. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Rozbawił mnie troszeczkę, no właśnie tego można było się po nim spodziewać, mi nie wolno poświęcić swojego życia, natomiast on, on może, bo przecież jego życie nie jest tak wartościowe, jak moje, a to nieprawda, bo każdy ma prawo żyć bez względu na to, kim i czym jest.
– Nie zrobię tego pod warunkiem, że nie będziesz próbował mnie zostawić lub nie będę zmuszony się z tobą rozstać – Stwierdziłem, unosząc głowę ku górze, aby móc spojrzeć w jego oczy.
Sorey pokręcił z niedowierzaniem, głową ciężko przy tym wzdychając.
– Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie – Wyszeptał, całując mnie w czoło, chwytając z dłoń ciągnąć za dłoń w stronę krzesła, na którym usiadł, sadzając mnie na swoich kolanach, chwytając w swoich ramionach.
Ciesząc się jego bliskością, całkowicie zapomniałem o moich małych pragnieniach, myśląc tylko o silnych ramionach mojego męża, który trzymał mnie przy sobie, głaszcząc po plecach.
– Chciałbyś może przejść się nad jezioro? – Zapytałem, kiedy tak sobie siedziałem na jego kolanach, nabierając ochotę na spacer, a gdzie najlepiej pójść na spacer, jak nie nad jezioro? Oczywiście można pójść do lasu, na miasto ja jednak wolałbym pójść nad jezioro, czując wielką chęć zaburzenia się, chociaż na chwilę w lodowatej wodzie, która da mi energię, która może się przydać przy moim mężu. Tym bardziej, teraz gdy jesteśmy we dwoje, mogąc korzystać z prywatności, którą nigdy nie pogardzimy, tym bardziej że nie często taka okazja się zdarza.
– Chcesz pójść nad jezioro? A nie chciałeś jeszcze kilka minut temu napić się wina? – Dopytał, unosząc jedną brew ku górze.
Wino no właśnie całkiem o nim zapomniałem, odwrócił moją uwagę od wina, przenosząc na siebie i teraz mam stratę butelki wina przynajmniej na tę chwilę.
– Co się odwlecze, to nie uciecze, w tej chwili wolę pójść Nadjezioro, a gdy wrócimy, napijemy się wina i jeśli będziesz chciał, to może ubiorę dla ciebie coś ładnego – Zaproponowałem, od razu, dostrzegając pojawiające się na jego twarzy uśmiech pełen zadowolenia.
– Tak? Włożysz dla mnie, co tylko będę chciał? – Dopytał, zsuwając swoje dłonie na moje pośladki.
– Co tylko zapragniesz – Obiecałem, całując jego usta, nim zsunąłem się z jego kolan, ruszając do drzwi wyjściowych, zerkając na męża, który ruszył za mną, chwytając moją dłoń, nim zdążyłem opuścić dom, robiąc to wraz ze mną, musząc pilnować mnie, abym przypadkiem niczego sobie nie zrobił, bo przecież nawet podczas spaceru mogę zrobić sobie krzywdę.
Nad jeziorem od razu wskoczyłem do wody, pozwalając sobie na chwilę przyjemności, którą potrzebowałem, zbiegając siły do reszty dnia.
Z wody wydostałem, jest niecałe pół godziny później, mając już dość pływania zdecydowanie bardziej wolą spędzać czas z mężem niż samemu w jeziorze.
– Już? Coś tak szybko, nie chcesz może jeszcze trochę posiedzieć w wodzie? – Dopytał, jak zawsze za bardzo się o mnie, martwiąc, myśląc, że jest mi za mało, nawet jeśli sam twierdzę inaczej.
– Nie, już mi wystarczy teraz wolę spędzić czas z mężem w domu – Przyznałem, uśmiechając się łagodnie, całując go w policzek. – Wracamy? – Dopytałem, czekając na jego ruch, samemu, będąc już zdecydowanym na powrót do domu…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Ależ ten mój mąż jest słodziutki, a przy tym taki zadziorny uwielbiam go podziwiać, uwielbiam obserwować, a jeszcze bardziej uwielbiam kochać się z nim na różne sposoby.
– Jesteś moją zwierzyną, którą chętnie bym brał każdego dnia i każdej nocy, nieprzejmujący się żadnego rodzaju konsekwencjami – Wymruczałem, zbliżając się do jego gorących ust, które chętnie złączyłem z tymi należącymi do mnie w namiętnym pocałunku…
Trzymałem nasze usta w namiętnym pocałunku, nim zabrakło nam powietrza, zmuszając nas do oderwania się od siebie.
– W takim razie może weźmiesz mnie tu i teraz? – No i tu mnie trochę zaskoczyło, on tam poważnie? Chcę uprawiać seksu tu? W tej kuchni? Niby nie jest to zły pomysł, natomiast nie jestem pewien, czy powinniśmy, drażnienie wujka to jedno, ale uprawianie miłości w miejscu, do którego ma dostęp to już drugie, a szczerze nie wiem, czy chciałbym, aby zobaczył nas w takiej sytuacji.
– Bardzo chętnie, jednakże muszę odmówić, wuj ma dostęp do tej kuchni, bo niestety, ale drzwi na klucz się nie zamykają, a o ile słyszeć nas może tak widzieć, raczej bym nie chciał, jeszcze będzie okazja, aby się kochać, mamy na to dużo czasu – Wytłumaczyłem, całując go w nos, odsuwając od jego pięknego ciała, biorąc w dłonie talerz, na który nałożyłem mu omlet podejść do rąk własnych. – Proszę, smacznego – Daisuke nie do końca był zadowolony, natomiast mimo tego niezadowolenia zabrał ode mnie talerz.
– Dziękuję – Głodny od razu zabrał się za jedzenie swojego posiłku, dając mi czas na przygotowanie posiłku tym razem dla siebie, abym i ja mógł spokojnie przygotować, a następnie zjeść swój posiłek.
Po przygotowaniu swojego posiłku mogłem spokojnie zjeść w towarzystwie swojego pięknego panicza.
Po zjedzeniu śniadania mogliśmy posprzątać, w czym bardzo chętnie pomógł mi mój mąż, który miał chyba naprawdę ochotę na małe co nieco. Czyżby wczorajsze zbliżenie to za mało? Na to wygląda, skoro ma ochotę na jeszcze, w drugiej jednak strony wcale bym się nie zdziwił, gdyby przypadkiem chciał zrobić to tylko po to, aby wkurzyć mojego wujka.
To całkiem zabawne, natomiast nie chcę robić aż tak na złość wujowi, zresztą wolałbym wracać już do domu, mając tam co robić.
Trzeba dowiedzieć się, co wie straż, a czego nie wiem, trzeba wrócić do pracy, aby nie zostać z niej zwolnionym.
A jeśli po powrocie mój mąż dalej będzie miał ochotę na zbliżenie, ja nie mam nic przeciwko, aby sprawić mu tę przyjemność…
– Wracamy? – Zapytałem, chwytając dłoń mojego męża, z którym ruszyłem do sypialni, chcąc zabrać swoje rzeczy i wyruszyć w drogę powrotną do domu.
– Jeśli chcesz, ja chętnie jestem, to został – Wciąż widziałem, że nie był do końca zadowolone naprawdę, chcąc zrobić na złość mojemu wujkowi, cóż, z niego za złośliwa istota.
Chwyciłem jego dłoń, całując jej wierzch, uśmiechając się przy tym łagodnie.
– Wiesz, co sobie pomyślałem może jednak, zanim wrócimy do domu, żeby przejść się po całej rezydencji i zobaczyć, ile mamy pokoi, w jakim stanie one są i jak wiele w pracy będzie trzeba włożyć w remont tego budynku? – Zaproponowałem, wiedząc, że jeśli to zostaniemy, wujek będzie chodził obrażony. A mój mąż wręcz przeciwnie zadowolony, bo najwidoczniej właśnie o to mu chodzi.

<Paniczu? C:>

czwartek, 21 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Wino? O tej porze i po takim obiedzie? A on się po czymś takim nie pochoruje później? Trochę się tak obawiałem, że tak by było. A ja jednak miałem ochotę na miły wieczór, podczas którego będziemy tylko on, ja, i być może łóżko, kanapa, a nawet i blat czy podłoga, wszystko to zależało od naszej wyobraźni i miejsca. Jednak jeżeli w tej chwili wypije mnóstwo wina, a znając jego to wypije go naprawdę dużo, to coś czułem, że wieczór skończyłby się w łazience. I to wcale nie w balii, w której moglibyśmy się kochać. 
– Wino może być, jednakże proponuję, by jeszcze chwilę poczekać. Niech w brzuchu ci się ułoży, co, skarbie? Pochłonąłeś w tej chwili sporo naleśników, obawiam się, że opróżnienie butelki nie skończyłoby się dobrze dla ciebie – odezwałem się łagodnie, dostrzegając na jego twarzy zawód. Cóż mogę powiedzieć, działam tylko i wyłącznie z myślą o nim. 
– Ale ja chcę teraz wypić wino – burknął cichutko, bardzo niezadowolony z mojej odpowiedzi. 
– Więc wypijemy za chwilę. Chodź tu do mnie – poprosiłem i wyciągnąłem ręce w jego stronę, na co mój mąż od razu ruszył w moją stronę, wtulając się w moje ciało. Jaki chłodny... Nie było go dla mnie zbyt przyjemne uczucie, ale cieszyłem się, że mój mąż jest taki chłodny, oznaczało to, że był zdrowy jak ryba. – Kocham cię – odezwałem się łagodnie, gładząc jego plecy spokojnie, odprężająco, chcąc mu teraz trochę pokazać tę moją łagodniejszą stronę, dopóki sam jestem spokojny i mogę się nią pochwalić. 
– Ja ciebie też – powiedział, opierając policzek o moją klatkę piersiową. – I nigdy nie chcę cię tracić – dodał, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. On zdecydowanie nie ma pojęcia, co mówi. 
– Coś mi się wydaje, że czasem miałeś takie myśli i chciałeś, abym zniknął. Albo tak dopiero będzie, kiedy znów nad sobą nie zapanuję – powiedziałem łagodnie, nie przestając tego rytmicznego głaskania. 
– Nigdy tak sobie nie pomyślałem. I nie pomyślę. Kocham cię i dla ciebie zrobiłbym wszystko, byleby tylko cię nie stracić – obiecał, co było trochę przerażające biorąc pod uwagę, ile do stracenia miał on. Przecież jakie to prawdopodobieństwo było, że Bóg odbierze mu jego nieśmiertelność i uczyni go na powrót człowiekiem? Już teraz przecież zabrał mu skrzydła, i moce tak dla niego ważne. Dalej jest Serafinem, więc jest silniejszy i ważniejszy od takich zwyczajnych aniołów, ale to nie byłoby takie straszne. Natomiast człowieczeństwo... Ile na niego by czekało niebezpieczeństwa? Wszelkie choroby od zbyt niskiej temperatury, zbyt wysokiej temperatury, a to jakieś zarazki, a to głód, a to alergie, a to starość i wszystkie te dsi n schorzenia, aż w końcu... przecież to minęłoby mi za szybko. Na takie poświęcenie nie mógłbym mu pozwolić. 
– W takim razie na mocy naszego paktu zabraniam ci się tak poświęcać – rozkazałem, nie mogąc dopuścić do takiego scenariusza. I to ja zrobię wszystko, by się tak nie stało. Skoro mamy mieć przed sobą całą wieczność, to mu tę wieczność zapewnię, choćby za cenę własnego życia, gdyż ono takie ważne i wartościowe jak jego nie jest.

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Nie spieszyłem się z ogarnianiem się w łazience, starając się po przyjemnym wieczorze wyglądać idealnie. Zresztą, skoro ten wuj jego ma mnie widzieć, muszę prezentować się najlepiej, jak to tylko możliwe, by go wkurzyć jeszcze bardziej. Domyślałem się, że na pewno mnie słyszał, czy jednak mi to przeszkadzało? Wyjątkowo, nie. Nie będę ukrywał, że nie przepadam za jego wujem, toleruję go, owszem, ale nie lubię. Jednak, jeżeli coś go irytuje, będę robić to coraz chętniej, i może nawet częściej, i to tylko po to, by zrobić mu na złość. 
Po tym, jak doprowadziłem siebie do stanu jak najbardziej idealnego, ruszyłem na poszukiwania kuchni. Na szczęście dosyć szybko znalazłem kuchnię, pomimo tego, że nigdy tu nie byłem. Każda rezydencja ma jednak do siebie ten układ bardzo podobny, więc mniej więcej wiedziałem, gdzie się kierować. Byłem trochę zaskoczony, kiedy to w środku pomieszczenia był tylko i wyłącznie Haru. 
– A twój wuj gdzie? – zapytałem, podchodząc do Haru i rozglądając się po blatach, a kiedy się upewniłem, że są one czyste, usiadłem na jednym z nich, nie przejmując się niczym. 
– Chyba obraził się, kiedy mu powiedziałem o remoncie, i o tym, co chcę zrobić z tą rezydencją. I też miał nam za złe, że byliśmy głośni – odpowiedział, coś tam smażąc na patelni. Chyba jajko. Może zatem robi omlet? Albo jajecznicę? Albo jajko sadzone? Albo... cóż, coś na pewno z jajkiem. 
– W takim razie powinniśmy tu przyjeżdżać tylko po to, by się kochać – powiedziałem, od razu zauważając na jego twarzy zaskoczenie, ale i uśmiech. 
– Nie przeszkadza ci ta uwaga? – spytał zaskoczony, bardziej skupiając się na tym, co robi, a nie na mnie. A to mi się nie podobało. Rozumiem, że przygotowuje nam tutaj dobre śniadanie, ale ja też jestem ważny. Mógłby chociaż na mnie zerkać. 
– Nie. Czemu by miała? Nie lubię go, więc jeżeli coś go irytuje, z chęcią to będę powtarzał. Mogę być nawet głośniejszy – odparłem zadziornie, stopą drażniąc jego łydkę i powoli przejeżdżając nią do góry. 
– Tego się nie spodziewałem. Naprawdę więc musimy tu częściej przyjeżdżać – uśmiechnął się ładnie, ale dalej mnie ignorował. Niech na mnie spojrzy tymi swoimi cudnymi oczami, które to przyprawiają mnie o dreszcze na plecach. 
– No chyba, że będą tu robotnicy. I nie będziesz mi poświęcał uwagi. Wtedy mogę już nie być taki chętny – dodałem, niezadowolony odsuwając swoją nogę. 
Haru po tych słowach odstawił patelnię na bok i dopiero wtedy odwrócił się w moją stronę, opierając ręce o blat, na którym siedziałem. 
– Jeszcze ci mało mojej atencji? – spytał, rzucając mi to swoje przeszywające, dzikie spojrzenie. Oj, uwielbiałem je. 
– Oczywiście, że tak. Jest dla mnie jak słońce, bez niej umieram – odpowiedziałem i nogami oplotłem go wokół pasa, przyciągając do siebie. 
– Aż tak tego potrzebujesz? – zapytał, kładąc swoje dłonie na moich biodrach. 
– Oczywiście. Lubię, kiedy mnie podziwiasz. Kiedy rzucasz mi to swoje spojrzenie, świdrujące, dzikie, wygłodniałe. Trochę tak, jakbym był twoją ofiarą... jest w tym coś bardzo mnie podniecającego – wyznałem, zarzucając ręce na jego kark i delikatnie zagryzając dolną wargę. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Zadowolony uśmiechnąłem się na widok takiej ilości naleśników, przecież jak ja to zjem, to chyba się zasłodzę cóż, jednak mogę poradzić, kocham słodkości i zawsze chętnie je jem…
I pomyśleć, że kiedyś nie miałem takich słabości, wszystko zmieniło się, odkąd zacząłem jeść z mężem, te pyszności nie wiem, czy byłbym w stanie teraz przestać się nimi zajadać, to znaczy, gdybym musiał, to bym przestał, skoro jednak nie muszę to i robić tego nie będę.
– Dziękuję, takiej dawki słodkości mi potrzeba – Przyznałem, zabierając od niego pełen talerz słodkości.
– A może coś jeszcze jest ci potrzebne? – Dopytał, przyglądając mi się uważnie, podchodząc bliżej, aby zetrzeć z moich warg czekoladę, którą miałem przyjemność się wybrudzić.
– Na twoje szczęście nie potrzebuję za wiele do szczęścia i właśnie dlatego ten posiłek na dziś mi wystarczy – Zapewniłem, biorąc do ust kolejny kawałek pysznego naleśnika.
– Cóż, a może masz ochotę na coś innego? – Dopytał, przyglądając mi się uważnie.
– To zależy, co kryje się za tym zdaniem – Oczywiście doskonale wiedziałem, co się pod nim kryje, kto jednak zabroni mi z nim trochę się podrażnić? On to lubi, ja to lubię, a więc w czym problem? No właśnie w niczym.
– Oj Miki, Miki tylko jedno ci w głowie – Widziałem, jak kręci głową z niedowierzaniem, opierając się o blat kuchenny.
– Słucham? Ja przecież nie mam niczego złego na myśli, to chyba tobie coś siedzi w głowie, skoro sugerujesz, że tylko jedno mi w głowie – Stwierdziłem, pusząc swoje policzki, oczywiście, robiąc to tylko dla zasady, bo w końcu to zawsze wychodziło mi bardzo dobrze
– Oczywiście, bo wcale nie chodziło ci o seks. A tak swoją drogą mało ci po wczorajszym? – Dopytał, unosząc jedną brew ku górze, zakładając dłonie na pierś.
Nad odpowiedzią nie musiałem zastanawiać się wcale aż tak długo doskonale, wiedząc, co chce mu powiedzieć.
– No wiesz cię zawsze mi mało, a więc chyba i tego mi mało – Stwierdziłem, odsuwając od siebie w połowie pusty talerz, nie mając już siły na jedzenie. Oczywiście ja to wszystko zjem, natomiast nie zjem tego od razu już teraz, w końcu nikt mnie też do tego nie zmusza, dobrze jednak, że nie piekłem ciasta, te naleśniki zdecydowanie mi wystarczą.
– Yhm, mówisz tak, póki jesteś w stanie chodzić – Musiał dorzucić swoje dwa słowa, aby postawić na swoim, wiedząc lepiej, co prawda miał trochę racji w końcu, póki umiem chodzić i siedzieć to mogę kochać się z dniem co chwilę, bo w końcu obaj to lubimy i obaj nie narzekamy.
– Prawdopodobnie tak jest – Zgodziłem się z nim, podnosząc z krzesła, aby odstawić talerz z naleśnikami na blacie, zakrywając go miską, nie chcąc, aby nasze zwierzaki miały przyjemność skonsumować mój posiłek. – Dziękuję, wyszło ci naprawdę bardzo dobrze, będę miał jeszcze co jeść na obiad lub kolację – Podziękowałem, całując go w policzek, uśmiechając się do niego ciepło. – Co ty na to, abyśmy w tej chwili napili się odrobiny wina? – Zapytałem, zmieniając całkowicie temat, po słodkim, mając ochotę na odrobinę gorzkiego, a co lepsze jest od procentów? No tak właściwie nic, tym bardziej że przecież ma dziś wolne, dzieci nie ma, a to oznacza, że możemy bez większych problemów napić się, nie przejmując konsekwencjami naszych czynów.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Wysłuchałem go bardzo uważnie, kiwając przy tym głową, zrobienie z rezydencji swojego rodzaju hotelu to naprawdę doskonały pomysł jest to dużo miejsca i tak jak słusznie zauważył mój mąż, można trochę nad tym miejscem popracować, a zyski mogą być spore, problemem będzie jedynie wujek, nad którym będę musiał trochę popracować, aby nie zrobił niczego głupiego i aby nie niczego nam nie popsuł, bo w innym wypadku może pożegnać się z mieszkania w tym miejscu.
– No tak, ta wiedza również może nam się bardzo przydać – Zgodziłem się z nim, wiedząc, że w tej sprawie na pewno się nie myli, i to właśnie dlatego pytam go o zdanie, aby wiedzieć, co powinienem zrobić.
Daisuke kiwnął głową, uśmiechając się do mnie łagodnie.
– To może tym zajmiemy się później, a teraz może jakieś śniadanie? – Zaproponował, a skoro to powiedział, to jasne, że był już głodny i chciał coś zjeść, a skoro chciał coś zjeść, to ja jako jego mąż umiejący tym bardziej gotować. Musiałem mu coś przygotować, to znaczy nie musiałem, ja chciałem robić to dla mojego męża, którego kochałem i dla którego chciałem wykonywać takie zadania.
– Oczywiście zaraz nam coś pysznego przygotuję – Obiecałem, całując jego mięciutkie, pyszniutkie i takie słodziutkie usta, które kochałem całować i kosztować każdego kolejnego dnia. – Masz jakieś szczególne prośby? – Dopytałem, ciekaw czy jest chętny może, chętny na zjedzenie czegoś konkretnego.
– Niekoniecznie, sądząc po tym, jak mało jest tu produktów do zjedzenia i tak na niewiele mogę liczyć – Stwierdził, a z tym akurat musiałem się zgodzić tym bardziej że zakupy nie były robione, a więc niewiele mam do zaoferowania. Mam, chociaż nadzieję, że będę w stanie, cokolwiek zrobić nam dziś na śniadanie.
– Postaram się zrobić coś dobrego – Zapewniłem, musząc najlepiej jednak umyć się i przebrać nim zabiorę się do pracy.
– W to nie wątpię – Uśmiechnął się do mnie łagodnie, zakładając górną część garderoby na swoje ciało, zajmując się sobą, gdy ja zajmowałem się sobą, musząc jakoś wyglądać, nie czując się zbyt bardzo swobodnie, kiedy wuj tu był.
Przebrany i czysty ruszyłem do kuchni, aby przygotować nam posiłek, pozostawiając męża w łazience.
Daisuke zajmowało to znacznie więcej czasu, niż mi co jednak wcale mi nie przeszkadzało.
Zamyślony w kuchni spotkałem wuja, który z kubkiem herbaty stał przy oknie, wpatrując się w otoczenie, zanim się znajdujące.
– Jesteście strasznie głośno – Mruknął, gdy tylko mnie usłyszał, oczywiście muszą sobie trochę ponarzekać.
– Jesteśmy u siebie, możemy robić co chcemy – Stwierdziłem, nie specjalnie się nim, przejmując, jeśli mu się nie podoba niech, stąd odejdzie, ja siłą go tu trzymać nie będę.
Mężczyzna odwrócił się w moją stronę, wyglądając na bardzo złego, nie tego się po mnie spodziewając.
– Nie oznacza, że musicie być tak głośno – Bąknął, zachowując się jak obrażone dziecko.
– Może i tak – Wzruszyłem ramionami, podchodząc do blatu. – Chciałbym cię tylko poinformować, że planujemy tę rezydencję odświeżyć, przyda mu się remont – Wyjaśniłem, chcąc przygotować go psychicznie na pewnego rodzaju zmiany.
– Remont? Chcecie się tu przeprowadzić?
– Nie, raczej nie bardziej myślimy o tym, aby zrobić z tego miejsca hotel, do którego będą mogli przyjeżdżać gościa – Wyjaśniłem, widząc to niezadowolenie, które malowało się na jego twarzy.
– Nie podoba mi się ten pomysł, nie chcę, aby obcy ludzie chodzili po mojej rezydencji – Mruknął, uważaj, obserwując, co robię w kuchni.
– Ta rezydencja nie należy już do ciebie… – Krótka i szczera odpowiedź nic więcej mówić chyba nie musiałem.
– No tak, teraz należy do twojego męża, pożal się Boże – Syknął, całym złem tego świata, obarczając mojego męża.
– Mylisz się, rezydencja należy do mnie, i to ja zdecydowałem, że będzie ona przeznaczona na hotel, a ty albo to zaakceptujesz, albo zostaniesz, stąd wyrzucony – Byłem stanowczy, a mój wujek obrażony, ale w ogóle mnie to nie obchodziło, niech robi, co chce, ja decyzję już podjąłem.
Mężczyzna opuścił kuchnię, trzaskając drzwiami, czym zupełnie się nie przejąłem, zajmując przygotowaniem śniadania, które przecież obiecałem mojemu mężowi.

<Paniczu C:>

środa, 20 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Na jego słowa uśmiechnąłem się łagodnie ciesząc się, że mu smakowały. Trochę je robiłem w ciemno, staram się nie jeść ani nawet nie próbować jedzenia w obawie przed uzależnieniem się od niego. Z ludzkich potrzeb jedynie zaspokojenie pożądania i bliskość mojego męża jest u mnie zauważalne, i na tym chciałem poprzestać. Tyle mi wystarczy, a to i tak całkiem sporo, bo przez to jestem cierniem dla mojego męża, którego cały czas krzywdzę, a on w ogóle się wydaje tego nie zauważać. 
– Za chwilę przyjdzie kolejna porcja. Jak ci mało słodko, posmaruj sobie kremem czekoladowym – podpowiedziałem, skupiając się na smażeniu kolejnych nie chcąc, by naleśniki były spalone. Tak właściwie to dalej nie rozumiałem, po co Mikleo tutaj ze mną przychodził. Mógł sobie leżeć, i odpoczywać, a ja bym tu wszystko zrobił. No ale skoro tak bardzo chciał, już niechaj tutaj sobie będzie. 
– Z chęcią, ale już jest go tak mało... – Mikleo westchnął ciężko, jakby bał się zużyć tej resztki, czego nie rozumiałem. Skoro jest, to czemu nie korzysta? Przecież zawsze można dokupić, i to nawet zamierzałem jutro zrobić. 
– Jedz śmiało, będę jutro na zakupach, to dokupię. Zresztą, lepiej zjeść niż oszczędzać, żeby się zmarnowało – pouczyłem go i pocałowałem w czubek głowy. 
– Idziesz jutro na zakupy? Mogę pójść z tobą? – zaproponował, podekscytowany na samą tę myśl. 
– No nie wiem, czy tak sobie po prostu będziesz mógł. Chciałem to zrobić rano, byśmy mieli dużo czasu dla siebie, i też nie mogę pozwolić, byś poznał moje miejsce zaopatrywania się w ten czekoladowy krem. Wtedy pójdzie na niego cała moja wypłata – westchnąłem ciężko, oczywiście tylko sobie żartując, ale też tak nie do końca. Doskonale wiedziałem, jaką mój mąż ma słabość do tej słodkości, i gdyby mógł, to by to pochłaniał, dopóki by się nie pochorował. A jak by wyzdrowiał, znów by zaczęło się od początku. 
– Więc zamknę oczy i nie będę podglądał – obiecał, już znacznie chętniej chwytając za słoiczek już nie taki pełen słodkości. 
– To jeszcze muszę to przemyśleć. Na razie są naleśniki i skupić się muszę na nich, nie chcę ci ich przypalić – odpowiedziałem, jeszcze musząc rozważyć wszelkie za i przeciw. Trochę nie chciałem, by udawał się do miasta ze mną. Nie chciałem, by ci wszyscy ludzie zwracali na niego swoją uwagę, a tak może być. Nie mam aż tak podzielnej uwagi, by skupiać się na zakupach i na tym, by trzymać te kanalie z dala od mojego męża. A czy on będzie potrafił im odmówić? Znaczy, na pewno będzie im odmawiał, ale czy będzie na tyle stanowczy? W to trochę wątpiłem, nigdy nie potrafił taki być, dlatego będę musiał go chronić. – Proszę bardzo, to już wszystkie, mam nadzieję, że zaspokoi to twoje zapotrzebowanie na słodkość – powiedziałem, odwracając się w jego stronę z pełnym talerzem. Jak to pochłonie i będzie mu mało, to ja nie wiem, co takiego mógłbym mu jeszcze zrobić, by ten głód zaspokoić. Wtedy faktycznie jakiś wypiek musiałby wejść w grę, a ja w wypieki to za bardzo nie potrafię... coś tam bym jednak spróbował. Dla niego wszystko, dosłownie i w przenośni. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Kiedy obudziłem się rano, moim oczom ukazał się oczywiście jeszcze śpiący mąż, którego oddech był spokojny i głęboki. Uśmiechnąłem się łagodnie na jego widok, przez chwilę przyglądając się jego twarzy, której to rysy jakieś takie ostrzejsze się wydawały. W końcu zaczął tracić tak zwane dziecięce rysy, najwyższa pora na to, w końcu już ponad trzydziestkę ma na karku, chociaż dalej patrząc na niego nie powiedziałbym, że ma aż tyle. Dwadzieścia pięć maksymalnie, a to już i tak mocno naciągane. Też chcę tak dobrze wyglądać w jego wieku. 
Nie chcąc go budzić powolutku się podniosłem z łóżka, chwytając za swoje ubrania i poszedłem do łazienki. Musiałem się w końcu ogarnąć, i to jeszcze tym, co mam, a mam niewiele. I jak mam być piękny, kiedy nie mam ku temu warunków? Umyłem twarz, ułożyłem włosy, i zabrałem się za ubranie się, z czego to ostatnie było najgorsze, i najdłuższe, a to wszystko ze względu na gorset wiązany od tyłu. Nałożenie go nie było niemożliwe, ale było trudne, i męczące.
– Może pomóc? – usłyszałem za sobą głos mojego męża. Uniosłem głowę i dostrzegłem go stojącego w drzwiach, ubranego jedynie w luźne spodnie. 
– Byłoby mi bardzo miło. Dzień dobry – odpowiedziałem, pozwalając mu na pomoc mi. 
– Dzień dobry, chociaż byłby lepszy, gdybym obudził się z tobą przy boku – powiedział, podchodząc do mnie i zabierając się za sznurowanie gorsetu. 
– Nie chciałem cię budzić. Troszkę możesz ciaśniej, jest zdecydowanie za luźno – pouczyłem go i zobaczyłem, jak jego odbicie marszczy brwi. 
– Ciaśniej? A będziesz miał jak oddychać? – mruknął, trochę się poprawiając. 
– Będę, nie bój się – uspokoiłem go, cierpliwie stojąc w miejscu. 
– Nie lubię takich gorsetów. I trudno się je zakładać i trudno się je zdejmuje – mamrotał sobie pod nosem, trochę już mało cierpliwie. 
– Ale zobacz, jak moja talia wspaniale wygląda. I dzięki temu także moje pośladki wyglądają lepiej – zwróciłem uwagę, zadziornie się uśmiechając. 
– Owszem, uwypuklone są, jednak ten gorset zabiera mi dostęp do twojego cudownego ciała – Haru westchnął ciężko, w końcu się odsuwając. – Gotowe. Ale nie wiem, czy nie jest za ciasno...
– Jest bardzo dobrze, dziękuję – odparłem, uspokajając go i następnie odwróciłem się w jego stronę, by go pocałować w policzek. – Śniadanie, karmimy Kodę i wracamy? 
– Pewnie, jeszcze pogadam z wujem o remoncie... Tak właściwie, masz jakiś pomysł na to miejsce? – zapytał, jeszcze się upewniając, czy na pewno z tym gorsetem wszystko w porządku. Co on się dzisiaj tak tego uczepił? 
– Cóż, ze względu na wielkość oraz lokalizację przeznaczyłbym je na swego rodzaju hotel, z własnego doświadczenia wiem, że chętnych byłoby sporo, osoby z wyższych stancji bardziej wolałyby spędzać noce tutaj, a nie w jakiejś zatęchłej gospodzie. Wspominałeś wczoraj jednak o przyjeżdżaniu tutaj z dzieckiem, więc możemy przeznaczyć jedno skrzydło dla gości, a reszta rezydencji dla nas. Miejsca tu sporo, goście byliby i tak na jedną noc, dwie... I sad, sad jest ogromny, więc bym się nim zainteresował, doprowadził do porządku. Niedaleko jest moja winnica, więc zrezygnowałbym ze współpracy z innymi dostawcami i pobierał owoce stąd, resztę by się sprzedało, albo spróbowałbym też może jakiś alkohol z nich robić... jakieś likiery może...? Nie jest to bardzo popularne, ale może my to zmienimy. Na pewno więcej będę w stanie ci powiedzieć, jak więcej się dowiem o tym miejscu, jak na razie nawet nie wiem, ile jest tu pokoi, i jakie tu są pokoje. Także jest to tylko moja sugestia, nie musisz się mnie słuchać, zrób, co ty chcesz, a ja ci pomogę we wszystkim, finansach, planowaniu... czego tylko będziesz ode mnie potrzebować – wyznałem, uśmiechając się łagodnie. Zdawałem sobie sprawę, że nie ma on doświadczenia w takich sprawach, dlatego tu jestem, by mu pomóc. Jak dobrze to rozplanujemy, no to mój mąż będzie miał pokaźne źródło dochodów, i te pieniądze będą faktycznie jego. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Zmienić temat na ten mniej męczący? Czyli Sorey uważa, że jego temat jest męczący? Ja bym tak nie powiedział, uważam, że tematy tak ważne, jak te, które w tej chwili poruszamy, są konieczne, abyśmy żyli ze sobą w zgodzie, szczęściu i zrozumieniu.
Może i temat jest trudny, ale ważny do przepracowania tak samo dla niego, jak i dla mnie, niektóre błędy trzeba naprawić, a niektóre błędy po prostu rozwiązywać nie tylko siłą, ale i rozmową, bo to w końcu ona jest najważniejsza.
– Nie wiem, dlaczego sądzisz, że twój temat jest męczący, natomiast coś czuję, że nie będziesz chciał mi tego wyjaśnić, dlatego dam ci czas na przemyślenie tego, co powiedziałeś i faktycznie zajmijmy się naleśnikami – Odpowiedziałem, podchodząc bliżej, aby wspólnie rozpocząć przygotowywanie naleśników, na które tak bardzo miałem dziś ochotę.
– Doskonale wiesz, dlaczego, jestem demonem, a bycie demonem wcale nie jest takie proste tym bardziej, jak u boku ma się pięknego anioła, którego się kocha, a nie próbuję wykorzystać i zniszczyć, choć czasem trudno jest mi oprzeć się pokusie wykorzystania cię – Stwierdziłem, przez chwilę, patrząc na mnie jak na swoją ofiarę, którą można wykorzystać i posiąść, chociaż w tym wypadku on już i tak posiadł mnie dawno temu i mimo jego demonicznego ja nic się nie zmieniło.
– Lubię, kiedy próbujesz mnie wykorzystać tym bardziej, gdy dnia następnego nie umiem chodzić – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego zadziornie, mieszając w misce ciasto potrzebne mi do upieczenia naleśników.
– Co za mała wiecznie niewyżyta owieczka – Pokręcił z niedowierzaniem głową, przyglądając mi się uważnie, zabierając ode mnie przygotowane już ciasto, które postanowił piec, aby przygotować mi naleśniki.
– Spójrz na to pod innym kątem, dzięki temu, że mam ochotę często to i ty masz większą szansę na zaspokojenie się. A to wszystko dlatego, że nie jestem w stanie zaspokoić cię w stu procentach, mimo że bardzo bym tego chciał – Przyznałem, uważnie, obserwując co robi, przez chwilę, zastanawiając się nad tym, co mógłbym zrobić, aby chociaż raz w pełni go zaspokoić, ależ to wszystko się zmieniło kiedyś, gdy on był człowiekiem, zaspokajał mnie, ale nie zawsze w stu procentach, za co pretensji do niego nie miałem, pasowało mi to, w końcu był tylko człowiekiem, kiedy stał się aniołem, obaj byliśmy w stanie się zaspokajać, a teraz to ja jestem tym słabszym, który pada, nim mój mąż jest w stanie, całkowicie się zaspokoić…
– Ostatnim razem naprawdę długo wytrzymałeś, a ja wiem już jak się tobą zająć, abyś był w stanie dłużej działać – Stwierdził, skupiony na pracy, chcąc, jak zawsze włożyć całe serce w przygotowanie dla mnie posiłku.
I pomyśleć, że demony serca nie mają jak dobrze, że ten jeden jedyny jest wyjątkiem, dzięki temu jest w stanie mnie kochać i dzięki czemu ja mogę wciąż kochać go.
– Jak dobrze, że mam tak fantastycznego męża, który wie, co ze mną zrobić, abym był w stanie go zaspokoić – Rozbawiony oparłem się na blat, patrząc na pracę, którą wykonywał.
– Ktoś w końcu musi być w stanie zadbać o nas obu, a teraz proszę, pierwszy jest już gotowy smacznego. – Widząc gotowy naleśnik, zabrałem od niego talerz, odruchowo oblizując usta.
– Dziękuję – Nie czekając ani minuty dłużej zabrałem się za jedzenie naprawdę pysznego naleśnika. – Pyszne – Dodałem, zadowolony tak dobrego przygotowanego przez męża posiłku.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Zdecydowanie zgadzało się, że w rezydencji zamieszkanej przez nas na co dzień jest cieplej dla niego samego, bali też fabrycznie jest dużo większa, a jeśli chodzi o porządek, to coś wujowi raczej nie spieszy się do sprzątania, najwidoczniej dobrze żyje mu się tak jak jest, szkoda tylko, że tym samym zaniedbuje rezydencja.
– Cóż, to prawda ta rezydencja nie nadaje się w ogóle do mieszkania, chyba porozmawiam z wujkiem o remoncie tego miejsca, a jeśli będzie się stawiał, pokaże mu, że nie ma tu dla niego miejsca – Stwierdziłem, rozglądając się po pomieszczeniu, które wyglądało naprawdę słabo, całe to miejsce jest brudne, zaniedbane potrzebny jest tu nowy porządek, a jeśli wuj tego nie zrozumie, szybko go stąd wyrzucę i tak zdaję sobie sprawę z tego, że to podłe, ale jeśli nie będzie chciał współpracować, nie będę miał innego wyjścia.
– Chcesz wyrzucić wujka z rezydencji? – Zapytały zdziwiony moimi słowami, których w sumie prędzej czy później i tak powinien się spodziewać.
Bo jeśli będziemy chcieli przyjeżdżać do tej rezydencji na przykład z naszymi dziećmi, to miejsce będzie musiało być przygotowane na takie przyjazdy, to właśnie dlatego muszę zastanowić się nad remontem tego miejsca.
– Jeśli nie będę miał wyjścia, wtedy będę musiał wyprosić go z tej rezydencji, chciałbym, aby było tu przytulnie, ciepło bezpiecznie i co najważniejsze, żebyśmy mogli w przyszłości przyjechać tu z naszym dzieckiem – Wyjaśniłem, biorąc do ręki gąbkę, aby umyć jego ciało, które zostało znacznie bardziej ubrudzone od tego mojego.
– Cieszę się, że podjąłeś taką decyzję – Odpowiedział, dając mi się spokojnie doprowadzić do porządku, aby znów był śliczny i pachnący.
Po doprowadzeniu do porządku ciała mojego męża mogłem zająć się swoim, które również musiałem umyć, abyśmy mogli wspólnie wrócić do łóżka.
Podczas kąpieli trochę jeszcze rozmawialiśmy, doprowadzając swoje ciała do porządku.
Po kąpieli oczywiście mogliśmy opuścić łazienkę, wracając do łóżka, które jeszcze przed położeniem się musiałem szybko doprowadzić do porządku, abyśmy mogli położyć się w czyste i pachnącej pościeli.
Mój panicz, gdy tylko położył się do łóżka, wtulił się w moje ciało zmęczony tym jakże przyjemnym, ale jednocześnie męczące zbliżeniem.
Mając go w swoich ramionach, zacząłem delikatnie głaskać po głowie, odprowadzając go do krainy snów, chcąc, aby spokojnie wypoczął, bo zasługuje właśnie na to.
Daisuke spał ja, natomiast nie bardzo miałem na to ochotę, nasłuchując, co dzieje się w rezydencji. A tak dokładnie co mój wuj robi.
Widząc, że nie jest zadowolony z naszej obecności, tutaj nie dziwiłem się z wydawanych odgłosów, no cóż, ta rezydencja nie należy do niego, a więc niewiele ma do powiedzenia i niech uważa, bo jeszcze może stracić ostatnią szansę na mieszkanie tutaj.
Myślałem trochę o wujku i rezydencji, która jak się okazało, należała do mnie, nie jestem pewien, czy mój mąż dobrze zrobił, przepisując ją na mnie, ja nie znam się na tych wszystkich rzeczach. Wiem tylko, że rezydencja musi zostać odnowiona, co jednak dalej można z nią zrobić? Nie wiem, może warto posłuchać mojego męża, który jest w tym temacie bardziej obeznany i wie, co powinienem zrobić.
Rozmyślałem i rozmyślałem, a i tak do niczego konkretnego nie doszedłem, jedynie, zasypiając chyba przemęczony ostatnimi dniami.

<Paniczu? C:>

wtorek, 19 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Trochę nie rozumiałem w tym wszystkim mojego męża, przecież dzisiaj trochę mnie dla siebie mieć będzie. Nie musimy się z niczym spieszyć, on mógł sobie odpocząć, wyciągnąć się, uspokoić oddech, a ja bym mu przez ten jeden dzień trochę usługiwał, albo może lepsze słowo to rozpieszczał. Kto w końcu nie chce, by wokół niego wszystko było robione, a samemu nic nie robić? Ja tam nie narzekałbym, gdybym nie musiał się martwić o pieniądze. To byłoby znaczne ułatwienie nam życia. Miałbym więcej czasu dla rodziny, na dom... no, ale niestety fak dobrze nie ma, chociaż dalej uważać będę, że mój mąż nie zasługuje na takie przyziemne życie, przyziemne problemy. On powinien mieć wszystko, co najlepsze, kocham się nie przejmować, pływać w luksusach... kiedyś mu coś takiego takiego zapewnię, na razie wszystko co robię, to zabieram jego zmartwienia finansowe. 
– Jeśli tego chcesz, możemy tak zrobić, ale na pewno nie chcesz sobie poleżeć? Zrobiłbym coś słodkiego do picia, ty byś się rozluźnił, może dokończył tę książkę... zrobiłbyś sobie dzień tylko dla siebie – zaproponowałem, kiedy odsunął się od moich ust. 
– Jestem pewien, że chcę spędzić z tobą więcej czasu – odparł, na co się łagodnie uśmiechnąłem. Głupiutki aniołek. Sam krzywdzi siebie tym, że się ode mnie uzależnia. 
– Czy już ci mówiłem, że za dużo czasu spędzasz ze mną i powinieneś sobie znaleźć jakiegoś przyjaciela? – zapytałem, gładząc jego już na całe szczęście chłodny policzek. 
– Coś tam wspominałeś, ale mam ciebie i nikogo innego nie potrzebuję – wyznał, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. Albo jest głupszy, niż początkowo zakładałem, albo jest za bardzo zapatrzony we mnie. I jedno i drugie nie jest optymistycznym scenariuszem. 
– Właśnie, że potrzebujesz. Zastanów się nad tym, póki nie jest za późno – odpowiedziałem, idąc do kuchni, a Mikleo oczywiście ruszył posłusznie za mną. 
– Jak na razie dobrze mi tym – wyznał, ale ja tak nie do końca mu uwierzyłem. 
– Oczywiście, ani razu nie byłeś na mnie zły, i nie miałeś mnie dosyć. Może gdybym był idealnym mężem, uwierzyłbym to, ale znam trochę siebie, trochę swoje demoniczne zapędy i doskonale wiem, że jestem... Trudny. I nieodpowiedni dla ciebie – wyznałem, po kolei wyjmując z szafek potrzebne składniki. Trzeba by się już wkrótce przejść do miasta, zrobić zakupy... może zrobiłbym to jutro rano, jak mój mąż będzie sobie smacznie spać? Szybkie zakupy i powrót. Myślę, że to byłoby w porządku. 
– To, że jesteś tego świadom, już bardzo dobrze o tobie świadczy – stwierdził bardzo miło, oczywiście jak zawsze znajdując we mnie tylko te pozytywne cechy i wymówki. Zresztą, nie tylko we mnie. W każdym znajdzie coś dobrego, albo powód, dla którego zachowuje się tak, a nie inaczej. I ja mam go puścić samego do miasta, do pracy na przykład? Przecież on by sobie rady nie dał. Zaraz zostałby zjedzony żywcem przez te kanalie. 
– To na nic mi się zdaje, skoro nie potrafię nad sobą panować – mruknąłem, wyciągając miski. – Skupmy się już ja tych naleśnikach, bardzo proszę. One są znacznie mniej męczącym tematem, a chciałbym, by wyszły dla ciebie perfekcyjnie. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Miły dodatek... o to chodziło. By ten dodatek był przyjemny, chociaż i tak mogło być lepiej. Mogłem wytrzymać dłużej, dzięki czemu mój mąż lepiej by się czuł, byłby bardziej zaspokojony... Ale może w końcu uda mi się osiągnąć taką wytrzymałość, by spełnić jego wszelkie oczekiwania. Najbliższa pełnia na pewno to zweryfikuje. To też chyba będzie ostatnia pełnia, którą to spędzę z nim w tej postaci, przynajmniej przez jakiś czas. I jak później będą wyglądać pełnie, kiedy będę kobietą, kiedy będę w ciąży, kiedy będą dzieci...? Jak tak teraz o tym myślę, to jest to przeszkodą, o której nie pomyślałem. Jeżeli będzie potrzebował seksu w tym czasie, zawsze może go dostać, ale nie ode mnie.
– Następnym razem postaram się, by ten miły dodatek trwał dłużej. Chcę, żebyś zawsze był w pełni usatysfakcjonowany z naszych zbliżeń – obiecałem, stawiając sobie nowy cel, który zbliży mnie do tego głównego celu, jakim jest jego szczęście. 
– Zawsze jestem w pełni usatysfakcjonowany z naszych zbliżeń – zapewnił mnie, na co uniosłem jedną brew. 
– I nie masz ochoty na więcej? – spytałem, przejeżdżając palcem po zarysowaniach jego mięśni. Mój panie, jego ciało jest cudowne. Idealne. Zbyt idealne. Myślałem, że moje już jest idealne, ale w porównaniu z nim... przecież ja jak patyk wyglądam. A później dziwi się, że nie wierzę mu, kiedy mówi, że wyglądam dobrze. Ewidentnie za mało patrzy w lustro. 
– Na takiego słodkiego panicza zawsze będą mieć ochotę – wymruczał, przyciągając mnie do siebie, by ucałować moje usta. 
– To musisz o kimś innym mówić, bo ja słodki nie jestem – burknąłem, pusząc policzki czując, jak stają się one czerwone. Co za głuptak. 
– Nie? To kto tak słodko pachnie? I smakuje? Bo nie ja – odpowiedział, szczerząc się głupio, by zaraz pogryźć płatek mojego ucha. 
– Chyba musisz mieć jakiś problem ze zmysłami, bo ja wcale nie pachnę słodko. Ani nie smakuję – wymamrotałem, także niezadowolony z jego słów. Jak będę kobietą może mi mówić, że jestem słodki. Wtedy to się będzie zgadzać. 
– Mhm... moja brzoskwinka słodziutka – wyszeptał mi wprost do ucha, a zaczął całować moją skórę, począwszy od ucha, przechodząc przez szyję i skończywszy na obojczykach. Jego gorące usta stykające się z moją chłodną skórą to było coś niesamowitego. – To co, może kąpiel i sen? – zaproponował, gładząc mój policzek. 
– Nie pogardziłbym – przyznałem, mimo wszystko czując zmęczenie. 
Mój mąż uśmiechnął się szeroko, a następnie podniósł się z łóżka, biorąc mnie na ręce tak, jakbym ważył absolutnie nic, i zaniósł do łazienki, a tam chwilowo usadził mnie na stołeczku, podczas kiedy on przygotowywał nam kąpiel. Za dużo kosmetyków tutaj nie było, tak więc i kąpiel dosyć skromna była, ale dla mnie liczyło się to, że był obok mnie Haru. No i że woda była ciepła. Musiałem się mocno wygrzać, jakoś ta rezydencja ciepła nie była. Jeżeli mamy tu przyjeżdżać od czasu do czasu, remont musi być, bo inaczej tu zamarznę. Chyba, że ten jego ród od zawsze żył w takich warunkach i taka specyfikacja tego budynku jest, by było tu chłodniej, bo oni wszyscy tacy rozgrzani...
– Jednak najlepiej to jest u mnie – przyznałem, starając się jakoś tak ułożyć nogi, by je sobie wyciągnąć. A co ma Haru powiedzieć, który przecież nieco dłuższy jest. – I cieplej, i balia większa, i jakoś tak ładniej pachnie, no i nie ma żadnych zgorzkniałych starców w pobliżu – dodałem, opierając głowę o tę jego cudowną klatkę piersiową. Jak tak teraz sobie myślę, to chyba trochę dzisiaj musieliśmy wkurzyć jego wuja naszym zbliżeniem, bo ja za bardzo cicho być nie potrafiłem... cóż, w końcu jesteśmy u siebie, czym mam się przejmować? 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Chciałem mu odpowiedzieć, coś w stylu dałbym sobie radę, natomiast nie miałem na to siły, a udawanie, że jest inaczej, nie miało najmniejszego sensu, byłem zmęczony i takie właśnie były fakty.
Miałem ochotę nawet otworzyć usta, aby mi coś powiedzieć, ale siły na to nie miałem, zmęczenie wygrało, a ja w ramionach ukochanego męża zasnął, myśląc tylko o jego bliskości i bezpieczeństwu, jakie był w stanie mi zaoferować.
Spanie przy jego boku było bardzo przyjemne i mogłoby trwać wieki, gdyby nie to, że sen nie chce tyle trwać, ale to może i dobrze, bo straciłbym całe życie na sen zamiast czasu z ukochanym mężem.

Wyspany otworzyłem oczy, mając przy swoim boku męża, który przez cały ten czas trwał przy mnie, trzymając w swoich silnych ramionach.
– Wyspała się moja mała owieczka? – Zapytał, gdy tylko zobaczył moje otwierające się powoli oczy, które od razu zwróciły się w stronę mojego męża, którego tak bardzo lubiły obserwować.
– Tak, wyspałem się – Przyznałem, wtulając mocniej w jego ciało, tak bardzo ciesząc się, że mam go przy sobie.
– A jak tam twoje plecy? – Pytał dalej, mimowolnie, zaczynając mnie po nich głaskać, wywołując na moim ciele przyjemne dreszcze.
– Już nie bolą – Przyznałem, mówiąc prawdę i tylko prawdę naprawdę, nie odczuwając już dyskomfortu moich pleców.
– Jesteś pewien? – Dopytał, unosząc jedną brew ku górze, najwidoczniej nie do końca mi na ten temat nie ufając.
– Tak – Zapewniłem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku dłonie chętnie, kładąc na jego klatkę piersiową, aby poczuć jego cudne mięśnie.
– Skoro tak mówisz, ufam ci, a teraz może masz na coś ochotę? – Dopytał, gdy tylko nasze usta oderwały się od siebie, pozwalając mu na dalszą rozmowę.
– Mam, oj, tak mam – Stwierdziłem, uśmiechając się zadziornie do męża, aby po chwili podnieść się do siadu, rozciągając swoje mieście. – Chciałbym zjeść coś słodkiego, najlepiej ciasto, oj, tak upiekę, a za chwilę jakieś ciasto – Stwierdziłem, mając ochotę właśnie na coś słodkiego, a to, że troszkę się z nim podrażnię to tylko słodki dodatek do rozpoczęcia dnia, który i mu nigdy nie przeszkadzał.
– Coś słodkiego? Hym, w takim razie może, zanim zrobisz jakieś ciasto, które później będziesz musiał zjeść sam, to może przygotuję ci naleśniki na słodko? – Zaproponował, co w sumie nie było taki głupim pomysłem, bo jeśli faktycznie upiekę ciasto, będę musiał jeść go sam, a z tym mogę sobie nie poradzić nawet mimo szczerych chęci.
– A może, zamiast przygotować mi naleśniki sam, zrobimy to razem? Co ty na to? – Zaproponowałem, chcąc zrobić z nim coś wspólnie, bo w sumie, czemu by nie? Będziemy mieli okazję spędzić więcej czasu razem na zwykłych domowych obowiązkach, których w sumie on no nie musi wykonywać, ale jeśli już chce, to chciałbym robić z nim je razem.
Sorey przyjrzał mi się uważnie, zastanawiając się nad odpowiedzią, kiwając przy tym łagodnie swoją głową.
– A nie wolisz może, sobie odpocząć? – Zaproponował, obserwując mnie bardzo uważnie.
– Nie, zdecydowanie bardziej wolę spędzić czas z tobą na odpoczynek jeszcze przyjdzie czas – Odpowiedziałem, zbliżając się do jego ciała, całując delikatnie jego usta, których smak tak bardzo kochałem i za którym zawsze tęsknię, nawet jeśli mam je przy sobie.
Uzależniłem się i chociaż wiem, że to chore nie chcę tego zmieniać, kocham go i kochać już nigdy nie przestanę…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Jego słowa szczerze mnie rozbawiły, póki jest piękny i mamy dla siebie czas tak? No to w sumie faktycznie trzeba korzystać, bo kto wie, co może wydarzyć się później, a przyjemnym zbliżeniem ja nigdy nie pogardzę.
Zadowolony uchwyciłem jego dłonie, ciągnąc do siebie, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, przewracając go na plecy.
– Takiej propozycji po prostu nie można się oprzeć – Wyszeptałem między pocałunkami, starając się jak najlepiej zająć jego ciałem, które kochałem nad życie.
Całe jego ciało było dla mnie jak marzenie, które spełniłem, gdy tylko Daisuke zechciał zostać moim mężem teraz całkowicie, należąc już tylko do mnie…
Jakie szczęście mnie dopadło, mam kogoś, kogo kocham i dla kogo zrobię wszystko, mimo że nigdy bym wcześniej nawet o tym nie pomyślał.
Skupiając się na ciele mojego męża, przestałem myśleć, zaczynając działać.
Najpierw bardzo delikatnie pieściłem jego klatkę piersiową, dbając o najmniejszy szczegół jego skóry, nie chcąc niczego pominąć.
Mój panicz nie ukrywał zadowolenie z wykonywanej przeze mnie pracy, chociaż widać było po nim, że bardzo unikać pokazywania zadowolenia chciał. No cóż, nie przy mnie, ja lubię na niego patrzeć, gdy jest podniecony i chętny do zabawy, bo im bardziej on miał ochotę do zabawy, tym bardziej i ja ją miałem.
Moje piękne stworzenie, aż chce się go całować.
Nie byłem dziś zbyt delikatny, biorąc to, na co miałem ochotę, zresztą mój mąż nie wyglądał na niezadowolonego, podobało mu się tym bardziej, gdy jęczał moje imie, nakręcając mnie tym jeszcze bardziej, dając mi to, czego od niego oczekiwałem.
Ku mojemu zdziwieniu mój mąż był dziś dłużej w stanie kochać się ze mną, nie chcąc najwidoczniej, abym i tym razem ja odczuł większą satysfakcję z naszego zbliżeniem.
Zadowolony i zdecydowanie bardziej zaspokojony opuściłem wnętrze mojego męża, widząc zmęczenie malujące się na jego ślicznej buzi.
– Byłeś dziś naprawdę wspaniały – Pochwaliłem go, całując w czoło, wygląda na to, że te zioła coś tam dają, z czego i on sam jest zadowolony, a przynajmniej na takiego wygląda, zmęczonego i zadowolonego, a o to w końcu mi chodziło.
– Sugerujesz, że wcześniej nie byłem? – Złośliwie się do mnie uśmiechnął, a ja szybko zrozumiałem, że chce mi zrobić na złość, cały on lubi robić mi na złość i dobrze się przy tym bawi, nie, żebym i ja źle się przy tym bawił, w końcu dobrze mi przy nim i dobrze mi, gdy i jemu jest dobrze.
– Cóż, sugeruje, że te zioła naprawdę były przydatne, tym bardziej że dziś wytrzymałeś znacznie długiej – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego ciepło.
– A więc ci to odpowiada tak? A jeszcze niedawno mówiłeś, żebym ich nie zażywał – Miał rację, tak mówiłem i wciąż tak uważam, nie musi niczego zażywać, aby mnie zadowolić i bez tego bym go kochał.
– No wiesz, to tylko miły dodatek, który bardzo mi się podoba, natomiast bez niego też byłbym w stanie żyć – Wyjaśniłem, nie chcąc, aby mnie źle zrozumiał, cieszę się, że chce dla mnie dobrze, natomiast nie chcę, aby robił to ponad swoje możliwości, co prawda picie ziół to nic wielkiego, natomiast nie uważam, aby było to konieczne, bez tego też by było nam dobrze.

<Paniczu? C:>

poniedziałek, 18 listopada 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Mikleo zdecydowanie nie powinien teraz pytać o takie rzeczy, tylko powinien się położyć i iść spać. Na rozmowy przyjdzie czas, zwłaszcza, że przecież dzisiaj mam wolne. Na ten jeden dzień, co prawda, no ale lepsze to niż nic. Może przynajmniej dzisiejszą noc mój mąż spędzi spokojnie, a nie będzie kombinować. 
– Było okropnie, ale to nie jest teraz najważniejsze. Jak twoje plecy? – zapytałem, zmartwiony tym, że jego plecy mogły ucierpieć podczas spania na siedząco. 
– Nie jest tak źle – po tych słowach ruszył się i zaraz na jego twarzy pojawił się grymas bólu. 
– No tak, oczywiście – westchnąłem cicho, odkładając książkę. – Połóż się, dobrze? Wygodnie, najlepiej na brzuchu, zrobię ci masaż i postaram się jakoś zniwelować ten ból. 
– Lubię masaże – wyznał zadowolony, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. Tylko o jednym myśli... 
– To będzie zwyczajny masaż, po którym pójdziesz spać, bo w sposób, w jaki teraz spałeś sprawił na pewno, że w ogóle nie wypocząłeś – odpowiedziałem, będąc oczywiście bardzo stanowczy pod tym względem. Wpierw odpoczynek, bo czas dzisiaj będziemy mieć wyjątkowo dzisiaj. 
– Wcale nie jestem aż tak zmęczony – mruknął, ale ja już wiedziałem swoje. Położę się obok niego i on już zaśnie. 
– Zobaczymy. No już, na brzuch, może wcześniej zdejmij koszulkę. Ja idę się przebrać, bo nie chcę zgasić twojego cudownego zapachu tym, który mam teraz na sobie – dodałem i ucałowałem go w policzek. 
Zostawiłem chwilowo Mikleo, ale tylko po to, by się ogarnąć. Zauważyłem także, że podczas mojej nieobecności zaczął sprzątać, i zrobił pewnie. Nie podobało mi się to, ja do miałem zrobić, i zrobiłbym w tej chwili, gdyby było co. Oczywiście najpewniej zrobiłbym to wczoraj, ale jakoś tak nie miałem czasu. Nasze zbliżenie trwało dosyć... długo. Nie spodziewałem się, że trwało ono aż tyle. Korzystałem, bo mogłem, a mój mąż nie narzekał, kiedy go brałem na różne sposoby, chociaż dalej czułem swego rodzaju niedosyt. Zdecydowanie następnym razem będę musiał lepiej zapanować nad jego niecierpliwością i posłuszeństwem. 
– Chodziło mi o to, byś miał tylko gołe plecy, pośladki mogły być zakryte – odezwałem się, kiedy tylko wszedłem do środka, a moim oczom ukazał się mój mąż, ładnie leżący na łóżku, bez koszuli. I bielizny w sumie też. 
– Kazałeś mi zdjąć koszulę, i to uczyniłem – powiedział zadziornie, a ja pokręciłem z niedowierzaniem głową. Mogłem się tego domyślić. 
Nie komentując jego słów podszedłem do niego i zabrałem się za porządny masaż jego pleców. Skupiłem się tylko i wyłącznie na spiętych mięśniach, pilnując się, by był to zwykły, relaksacyjny masaż, a nie masaż erotyczny. Na ten drugi przyjdzie czasz, a teraz już zauważałem, że mój Miki już sobie powoli zasypiać zaczął. I on chciał jeszcze teraz seks uprawiać... przecież on na to siły nie miał. 
Na zakończenie ucałowałem jego kark, a po tym opatuliłem jego drobniutkie ciało kocem i położyłem się obok niego, tuląc go do siebie już takiego ledwo żywego i przytomnego. 
– I jakim cudem chciałeś teraz z tego czegoś więcej, to ja nie mam pojęcia – powiedziałem do niego cicho, gładząc jego policzek. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Na jego słowa cicho westchnąłem, nie mogąc uwierzyć, że tak piękne miejsce zostało tak zaniedbane. Z jednej strony ciężko jednemu człowiekowi, czy tam wilkołakowi, ogarnąć tak wielką, wielopokoleniową rezydencję. Gdyby ją wyremontować, zadbać o nią, mogłaby ona robić za całkiem niezły hotel, niedaleko od gościńca, okolica piękna, miasto też niedaleko... można by też sad za rezydencją ogarnąć, zawsze to dodatkowe owoce, czy to do sprzedania, czy to do zrobienia wina czy innego alkoholu. Tylko to wszystko psuje mi ten starzec. Obawiałem się, że jeżeli przyślę tutaj pracowników, on zacząłby robić problemy... no, ale to nie mnie decydować o tym, co się z tym miejscem stanie. Wykupiłem je, ale po zawarciu małżeństwa przepisałem na Haru, czyli tak, jak być powinno. 
– Powinieneś więc z nim o tym porozmawiać. To twoje miejsce, przykro się patrzy, jak się rozpada, zwłaszcza, że to historia twojego rodu. Mógłbym ci pomóc w zorganizowaniu robotników do odnowienia tego budynku, ale póki on będzie marudził i warczał na każdego człowieka, to nie ma to sensu – odpowiedziałem, rysując na jego klatce piersiowej nieregularne szlaczki. 
– Jak to moje miejsce? To ty je kupiłeś – spytał, marszcząc brwi. 
– I następnie przepisałem na ciebie. Mówiłem, że oddam ci twoją własność, i ty się zgodziłeś, podpisałeś papiery... No i proszę. To twój dom. Jeśli będziesz miał mnie dosyć, możesz tutaj przyjechać, i się tu zaszyć. Za dodatek w postaci twojego wrednego wujka już nie odpowiadam – wyjaśniłem mając nadzieję, że to już do niego dotrze. Dalej ma problem z przyznaniem, że pieniądze są nasze, chociaż konto już jest wspólne i jak tylko pieniędzy na coś potrzebuje, może sobie wybrać. Ja mu tego nie zabraniam. Zresztą, ile on może wybrać? Haru nie jest drogi w utrzymaniu, tylko drogi dla mojego serca. 
– Naprawdę? – spytał, na co pokiwałem głową. – I po co mi to wszystko – mruknął, trochę nie do końca zadowolony. 
– Jak to po co? Oddałem ci twoje dziedzictwo, tak, jak obiecałem, a ja słowa dotrzymuję – podkreśliłem, uśmiechając się łagodnie. Dzięki mnie ma teraz możliwość poznania historii swojego rodu, jestem pewien, że nie każdy ma taką możliwość, a tutaj jest mnóstwo nieodkrytej historii. Wystarczy się tylko trochę rozejrzeć. Jeżeli będzie miał ochotę, będzie mógł tutaj przyjechać i zwiedzać. 
– No ale po co mi tak wielka rezydencja? – zapytał, nie widząc za bardzo potencjału w tym miejscu. 
– Cóż, może po prostu chcesz dowiedzieć się więcej o swojej rodzinie, tym samym także o sobie. Ja z kolei widzę tu możliwość zarobku, ale niestety z twoim wujem raczej nie jest to możliwe. Co jednak ja bym zrobił, nie jest ważne – dodałem nie chcąc, by się mną sugerował. – Więc teraz, skoro jesteś tego świadom, przemyśl to sobie. A teraz, skoro mamy czas dla siebie, i póki jestem piękny i mamy dla siebie czas... – tutaj zrobiłem pauzę i usiadłem na jego biodrach, opierając się rękami o jego klatkę piersiową. – Może skorzystamy? – dodałem, uśmiechając się do niego zadziornie. Trzeba nadrobić zaległości z tych ostatnich kilku dni. 

<Piesku? c:>